Witam,
wiele razy odwlekałam napisanie tego topiku, bo wiem że ludzie maja powazniejsze problemy od moich i nie chciałam zaśmiecać forum. jednak chyba czuje sie bardziej zdesperowana niż sądziłam... więc tak:
jakies pół roku poszlam do ortopedy, z podejrzeniem skoliozy. Lekarka zrobila mi masaż, jednak okres dojrzewania czyli wzrost kości mam już dawno za sobą, dlatego też nie zapisała mi żadnych ćwiczen bo i tak by nic nie dały przy całkowicie skostniałym kręgosłupie. Oczywiście zapewniła, że wada sie nie bedzie pogarszac. mi wydaje sie jednak ze sie pogarsza. Codziennie o tym myśle.
Mój brat też ma skolioze i wiem ile pracy wymaga leczenie; ćwiczenia, basen, noszenie specjalnego gorsetu, turnusy rehabilitacyjne, masaże itd. To zajmuje mnóstwo czasu,a efekty i niewielkie. Nie wiem co zrobie, jeśli moje obawy okażą się słuszne. Czuje sie calkowicie bezradna.
dziękuję za uwage,
przynajmniej mogłam się komuś wyżalić :)
pozdro
[*EDIT*]
nikt nie ma podobnie?
[*EDIT*]
nikt nie ma podobnie?