Skocz do zawartości
Nerwica.com

agnieszka.m

Użytkownik
  • Postów

    574
  • Dołączył

Treść opublikowana przez agnieszka.m

  1. o higienie snu oczywiście słyszałam, zasady te jak najbardziej stosuję, z tym że jak było ze mną tak ciężko to absolutnie mi to nie pomagało. Wietrzę pokój przed snem, kładę się o tej samej godzinie, nie jem, nie czytam w łożku - ma mi ono słuzyć tylko do snu, nie piję alkoholu, nie palę papierosów, kawa tylko rano itd... Co do kliniki zaburzeń snu, to owszem czytałam na ten temat, jednak ja jestem spod Szczecina i taka wyprawa nie wchodziła w grę, Czytałam jednak bardzo różne opinie na jej temat, łącznie z tym, że potrafią tam również przepisywać stilnox - a po to niepotrzebna mi wizyta w specjalistycznej podobno klinice. W ogóle dużo szperałam na temat bezsenności w necie, w przypadku tego schorzenia bardzo dobrze spisują się leki zawierajace olanzapinę, zresztą sama wypróbowałam zolafren. Efekty owszem były, jednak dla mnie to za droga sprawa, bo opakowanie tego leku kosztuje ponad 200 zł. Bellergot biorę codziennie od kilku miesięcy, z tygodniowymi przerwami - tak zalecił mi lekarz, nie zauważyłam, żeby popsuł mi się od niego wzrok, nic na ten temat nie wiem - może takie skutki byłyby przy kilkuletnim stosowaniu. W tej chwili nie wiem, kiedy go odstawię, na razie jeszcze raczej nie jestem na to gotowa, ale może za jakiś czas... póki co strasznie boję się nawrotu bezsenności i cieszę się, że ten lek mi pomaga. Działa wspaniale nasennie i nie powoduje porannego "zamulenia", co jest dla mnie bardzo ważne, gdyż mam pracę wymagającą naprawdę intensywnego wysiłku umysłowego.
  2. u mnie bezsennośc rozpoczęła się po porodzie i lekarze wiązali to z depresją poporodową, w co ja wątpiłam - bo jak sie wyspałam, to humor miałam bardzo dobry i ani śladu depresji. Myslę że po prostu w szpitalu utrwaliła mi się bezsenność, bo przez cały pobyt po urodzeniu dziecka nie spałam prawie w ogóle, nie pozwalały mi płaczące dzieci. Wyszłam ze szpitala i dalej spać nie mogłam, pomimo ogromnego zmęczenia. Kładłam się i czułam zmęczenie, a senność nie nadchodziła, w ogóle przestałam ją odczuwać. Lekarz internista przepisał mi stilnox - działał przez 2 tygodnie i potem znowu nie spałam, w akcie desperacji poszłam do lekarza psychiatry, dostałam lerivon - mi w ogóle nie pomógł. Zmieniłam psychiatrę, bo poprzedni nic poza lerivonem nie był w stanie mi zaproponować, dostałam trittico - nic, potem chlorpotiksen i tisercin, też nie działały. Byłam już u kresu sił, wyczerpana fizycznie, nie mówiąc o psychice i wtedy właśnie pomógł mi bellergot. To jest lek ziołowy, ale ma domieszkę luminalu, dlatego jest na receptę. Poproś o receptę lekarza, lub spróbuj wybłagać w aptece bez recepty - w niektórych mogą Ci sprzedać. Spróbuj od dwóch tabletek, jak nie pomoże, to zwiększaj dawkę, można dojść nawet do 5 tabletek na noc. Zrób to jak najszybciej, po co masz przeżywać takie męki związane z bezsennością. Rozumiem Cię i serdecznie wspólczuję - ja przez bezsenność straciłam całą chęć życia, nie byłam w stanie zajmować sie domem i dziećmi, dobrze, że byłam wtedy na urlopie macierzyńskim, bo pewnie straciłabym też pracę. Trzymaj się - pozdrawiam serdecznie.
  3. Serdecznie współczuje - przechodziłam przez to samo pól roku temu, również nie spałam całymi tygodniami, tzn. spałam tylko po lekach nasennych, które z czasem traciły swe działanie. Byłam wykończona, również miałam mysli samobójcze. Wizyty u lekarzy psychiatrów nic nie dawały, przepisywali mi kolejno: lerivon, trittico, chlorprotiksen, tisercin. I po nich też nie spałam. Wreszcie uratował mnie zwykły ziołowy bellergot - poleciła mi go aptekarka i dała jedno opakowanie bez recepty, teraz przepisuje mi go lekarz internista. Śpię jak aniołek całą noc i zasypiam 5 minut po przyłożeniu głowy do poduszki. Polecam - moim zdaniem warto spróbować.
  4. Ja brałam stilnox przed dwa miesiące - początkowo jedną tabletkę, przy drugim opakowaniu tolerancja wzrosła, w końcu nie usypiały mnie nawet 3 tabletki. Poźniej przeszłam na imovane - historia się powtórzyła, na koniec nie spałam nawet po ogromnej dawce. Dodatkowo cały czas wypróbowywałam kolejne nieuzależniające leki, które pozwoliłyby mi na odstawienie nasennych. Lerivon brałam 3 tygodnie - jak dla mnie koszmarny lek, same skutki uboczne i brak snu. To samo doksepin. Trittico - żadnych skutków ubocznych i w ogóle żadnych efektów. Neuroleptyki - tisercin i chlorprotiksen zatykały mi tylko nos, poza tym żadnych skutków. Nie spałam również po ketrelu. Już myślałam że nie znajdę leku dla siebie i zamienię się w wampira - byłam zmęczona, płaczliwa i rozdrażniona ciągłym niespaniem. Wreszcie miesiąc temu trafiłam na swój lek - jest to zolafren, śpię po nim jak dziecko, jak dla mnie cudowny lek, daje zdrowy, wspaniały sen, rano budzę się wypoczęta i nie "zamulona". Dzięki niemu odstawiłam wszystkie leki nasenne, co cieszy mnie bardzo, bo wiem, że one rozwalają wątrobę i trzustkę, a dodatkowo powodują zmiany w mózgu. Polecam wszystkim gorąco ten lek - jest drogi (bo refundowany tylko w przypadku schizofrenii), ale moim zdaniem naprawdę warto!!
  5. No tak...tylko jaki to mógłby być lek? Zapłaciłabym każde pieniądze za nieuzalezniający specyfik, który pomógłby mi zasypiać, zniosłabym nawet ewentualne skutki uboczne - no moze nie aż takie, jak przy lerivonie. Jedna pani psychiatra zapisała mi estazolam, druga hypnogen, trzecia mogła mi zaproponowac tylko lerivon (jak nie zadziałał, załamała ręcę - zresztą słyszałam, że wszystkich nim leczy, jeszcze na moje życzenie zapisała mi tisercin, który nie działał), czwarta kazała odstawić lerivon i zapisała chlorprotixen - bez skutku. Lekarz rodzinny - bez komentarza, nie zna się na tym kompletnie, zapisuje tylko leki z grupy stilnoxa. I co ja mam zrobić? A ssri to coś w stylu lerivonu?
  6. Lerivonu nie mogłam brać, miałam za dużo skutków ubocznych - właściwie tylko i wyłącznie skutki uboczne, które utrzymywały się przez cały czas brania lerivonu, miałam tak straszne zawroty głowy, że nie mogłam zajmować się dziećmi, do tego kompletne zobojętnienie i zaniki pamięci. Nie mogłam robić nic - oglądać tv, czytać, a nawet rozmawiać - nie potrafiłam skupić się na treści rozmowy. A ze spania i tak nici. Po prostu koszmar. Lekarka zdecydowała, że jakby miał zadziałać nasennie, to stałoby się tak już po pierwszej dawce i kazała mi go odstawić. Za tydzień mam kontrolną wizytę i kolejną zmianę leku - tym razem lekarka coś mówiła o trittico, a tymczasem śpię tylko na lekach nasennych... Ech, taki już nawyraźniej mój los, dobrze że chociaż one na mnie działają. [*EDIT*] A na dzień nie biorę nic, podobno nie potrzebuję - nie choruję na nic, po prostu nie śpię, a nastroje depresyjne - jeżeli są, to wynikają tylko i wyłącznie z braku snu i zmęczenia, natomiast nie są przyczyną mojej bezsenności (to opinia ostatniej lekarki - psychiatry)
  7. Korba, po pewnym czasie każdy lek przestaje działać i trzeba przerzucać się na inny. U każdego tolerancja rośnie w innym tempie - u mnie to jakieś 2 opakowania i działanie leku zaczyna słabnąć, zauwazyłam, że hypnogen też powoli traci swoje działanie...ale na szczęście bardzo powoli. Moja znajoma, o której pisałam wyżej, zmienia leki co 4 tygodnie, z tego co wiem, teraz jedzie na nasenie - z tym ze już 1,5 tabletki. U Ciebie tolerancja następuje pewnie szybciej, bo bierzesz większe dawki - 2, 3 tabletki stilnoxa to chyba rzeczywiście końska dawka:) A co do opinii Twojej lekarki, to raczej nie bardzo zły, a normalny objaw. Zresztą loekarzom ja już nie wierzę - nie potrafił pomóc mi nikt, ani żadne psychiatra, ani tym bardziej internista.
  8. sunREmo, przeczytałam z zaciekawieniem Twoją historię, bo ten problem dotyczy również mnie. Bezsenność jest straszna - wiem o tym aż za dobrze. Męcze się od ok. 3 lat, kiedyś brałam estazolam i lorafen, obecnie jadę na hypnogenie (to samo co stilnox). Biorę go nieprzerwanie od ok. 1,5 miesiąca. I niestety wiem, że bezsenności nie da się wyleczyć (byłam u 4 podobno specjalistów w tej materii - nic mi to nie dało), można tylko łagodzić jej skutki - na szczęście mamy szeroki wachlarz leków nasennych i trzeba je co jakis czas zmieniać. Jeśli chcesz normalnie funkcjonować, spróbuj inne leki np. imovane - świetnie działa, nie zamula, podobno uzależnia - ja tego nie zaobserwowałam. I powiem Ci coś jeszcze - gdyby nie leki nasenne, już dawno straciłabym pracę i pewnie męża - miał dosyć mnie ciągle niewyspanej, zmęczonej i płaczliwej. Mam za sobą kilka prób życia bez leków - są to okresy wyrwane z życiorysu, bo nie mogłam wóczas normalnie funkcjonować, nie spałam całymi tygodniami, jedyne o czym wtedy marzyłam to zasnąć i się już nie obudzić. No i niestety nikt nie zdiagnozował przyczyn mojej bezsenności - może stres, może nerwy, a może jest to dziedziczne... Tyle właśnie się dowiedziałam od super specjalistów - psychiatrów. Spróbuj moze jeszcze neuroleptyki - tisercin, chlorprotixen - na mnie niestety nie działają nawet w najwyższych dawkach. Tak samo jak antydepresanty - brałam lerivon, był to istny koszmar, trzy tygodnie męki i żadnego efektu nasennego. Pozdrawiam i łączę się z Tobą w walce z tą straszną chorobą... Aha - kiedyś myślałam, że bezsenność może wykończyć i być niemalże śmiertelna - ale moja znajoma żyje z tym już 20 lat, oczywiscie cały czas na lekach nasennych.
  9. jaaa... jakich środków na bezsennośc używasz? ja już jestem u kresu wytrzymałości i dodatkowo czuję się jak królik doświadczalny. Te proszki, które wymieniłaś, na mnie nie działają: lerivon - jak dla mnie masakra, brałam 3 tygodnie, nie zadziałał ani razu nasennie, również w dawce 60 mg, byłam tylko po nim emocjonalnym i intelektualnym debilem, a dodatkowo zachowywałam się jakbym tydzień nie jadła, pożerałam wszystko, co stanęło na mojej drodze, a zatem odczuwałam tylko i wyłącznie skutki uboczne. Lekarka stwierdziła, że dalsza kuracja nim jest bez sensu, bo jakby miał zadziałać nasennie, to wywołałby taki skutek od razu (tylko nie wiem, po co mnie nim 3 tygodnie faszerowała). Tisercin zatkał mi tylko nos, również nie działa na mnie w ogóle nasennie, dodatkowo sampoczucie na drugi dzień paskudne - zawroty głowy, podwójne widzenie itp. Obecnie testuję chlorprotixen - mam dojść nawet do 100 mg na noc, pierwsza dawka 15 mg wzięta wczoraj wieczorem również spowodowała u mnie po dwóch godzinach zatkanie nosa i oczywiście zero senności, nie wiem czy jest sens brać wyższe dawki, moze spróbuję jeszcze 30 mg, pewnie skończy się zatkaniem całego nosa, a nie jednej dziurki:) A to już na pewno będzie wykluczało zaśnięcie. Jak chlorprotixen nie zadziała, to za tydzień dostanę trittico - a później w razie braku efektów już chyba nie zostaje nic... Na razie wspomagam się środkami nasennymi - biorę co drugą noc imovane na przemian z hypnogenem, żeby za szybko się nie przyzwyczaić do jednego leku, bo u mnie tolerancja rośnie niestety bardzo szybko... A funkcjonować normalnie, czyli spać, muszę, mam dwójkę małych dzieci, które wymagają mojej opieki. Najgorsze jest to, że moja bezsenność jest pierwotna, czyli nie ma żadnej przyczyny jej wywołującej, którą ewentualnie możnaby wyeliminować bądź leczyć. Czy może zna ktoś jeszcze jakieś środki nieuzależniające, które mogłyby pomóc i zadziałać w mojej sytuacji? Będę wdzięczna za każdą pomoc, pozdrawiam serdecznie. [*EDIT*] betty_boo... miałam Ci odpisać już dawno, teraz sobie przypomniałam....mój mąż już dawno śpi osobno, bo niestety również chrapie. Co do zasad higieny snu, również ich przestrzegam, nie palę, nie piję alkoholu i kawy itd. Nie zarywam nocy, kładę się codziennie o tej samej godzinie. Nie śpię w dzień, zresztą przy dwójce dzieci to niemożliwe. Co do psychoterapii, to już o tym rozmawiałam z lekarką, stwierdziła, że w mojej sytuacji to bez sensu, mi jest potrzebny tylko sen... nie mam żadnych zaburzeń, które mogłyby być tą drogą leczone. Nie wiem zatem, co w ogóle może mi pomóc, póki co zostają tylko środki nasenne, inaczej już bym była pewnie cieniem człowieka.
  10. Victorek dzięki na informację, ciekawa tylko jestem, czy nie wytwarza się po jakimś czasie tolerancja na ten lek - chodzi mi o działanie nasenne? Jutro idę do innego lekarza - psychiatry, popytam o lerivon. Myślę, że antydepresant jest mi już jak najbardziej potrzebny, po tylu nieprzespanych tygodniach jestem już wrakiem człowieka, nic mi się nie chce, nie mam energii ani chęci do życia. Połozyłabym się tylko...ale i tak nie mogę zasnąć, to jakiś koszmar. Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie.
  11. Victorek, jaki lek pomaga Ci na bezsenność? Moim ogromnym problemem również jest bezsennność, która objawia się kłopotami w zasypianiu jak i częstymi wybudzeniami. Poza tym myślę że jestem zdrowa, nie mam problemów, mam szczęśliwą rodzinę i ciekawą pracę - czyli wszystko ok. Teoretycznie żadnych powodów do stresów, które powodowałyby ową bezsenność. A jednak - męczy mnie ona od ok. 3 lat, z róznym nasileniem, czasem nie potrafię samodzielnie usnąć całymi tygodniami. Jestem przez to permanentnie zmęczona i pozbawiona humoru, nie mam cierpliwości do dzieci i zaczynam zaniedbywać swe podstawowe obowiązki - z braku sił i chęci do ich wykonywania. Czasami posiłkuje się alkoholem - ale to przeciez żadne wyjście z sytuacji, chociaż 2 piwa pomagają mi w spokojnym zaśnięciu, jednakże sen po nich jest płytki i krótki. Mój lekarz rodzinny przepisał mi estazolam - owszem na początku działał, ale po połowie opakowania (brałam go co 2 - 3 dni) uodporniłam się na niego całkowicie, nie odczuwam w ogóle senności nawet po zażyciu dwóch tabletek. Następny był lorafen - pomagały tylko b. duże dawki, ale bałam się dalej go brać ze względu na uzależnienie. W akcie desperacji udałam się miesiąc temu do lekarza psychiatry - pani doktor po krótkiej rozmowie raczej zbagatelizowała mój problem, stwierdziła, że pewnie potrzebuję mało snu (jasne - zwłaszcza całych nieprzespanych nocy) i zapisała mi cloranxen (jak wyczytałam jest to również lek uzależniajacy), na początku był świetny, ale przestał na mnie działać po 10 dniach. Nie wiem co mam dalej robić, jestem już u kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej, boję się że ta cholerna bezsennośc zrujnuje mi życie osobiste, jak i zawodowe. Proszę serdecznie o radę - co robić? Iść do innego lekarza, poprosic o jakiś konkretny lek? Pozdrawiam serdecznie.
  12. Witam serdecznie po raz pierwszy na forum. Moim ogromnym problemem jest bezsennność, która objawia się kłopotami w zasypianiu jak i częstymi wybudzeniami. Poza tym myślę że jestem zdrowa, nie mam problemów, mam szczęśliwą rodzinę i ciekawą pracę - czyli wszystko ok. Teoretycznie żadnych powodów do stresów, które powodowałyby ową bezsenność. A jednak - męczy mnie ona od ok. 3 lat, z róznym nasileniem, czasem nie potrafię samodzielnie usnąć całymi tygodniami. Jestem przez to permanentnie zmęczona i pozbawiona humoru, nie mam cierpliwości do dzieci i zaczynam zaniedbywać swe podstawowe obowiązki - z braku sił i chęci do ich wykonywania. Czasami posiłkuje się alkoholem - ale to przeciez żadne wyjście z sytuacji, chociaż 2 piwa pomagają mi w spokojnym zaśnięciu, jednakże sen po nich jest płytki i krótki. Mój lekarz rodzinny przepisał mi estazolam - owszem na początku działał, ale po połowie opakowania (brałam go co 3 - 3 dni) uodporniłam się na niego całkowicie, nie odczuwam w ogóle senności nawet po zażyciu dwóch tabletek. W akcie desperacji udałam się miesiąc temu do lekarza psychiatry - pani doktor po krótkiej rozmowie raczej zbagatelizowała mój problem i zapisała mi cloranxen (jak wyczytałam jest to lek silnie uzależniajacy), na początku był świetny, ale przestał na mnie działać po 10 dniach. Nie wiem co mam dalej robić, jestem już u kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej, boję się że ta cholerna bezsennośc zrujnuje mi życie osobiste, jak i zawodowe. Proszę serdecznie o radę - co robić? Iśc do innego lekarza, poprosic o jakiś konkretny lek? Dodam, że żadne naturalne metody na mnie nie działają, przetestowałam już wszystkie mozliwe - od melisy, przez wysiłek fizyczny po wietrzenie pokoju przed snem, ciepłe mleko itd. Będę wdzięczna za każdą pomoc. Pozdrawiam serdecznie. ---- EDIT ---- Witam serdecznie po raz pierwszy na forum. Moim ogromnym problemem jest bezsennność, która objawia się kłopotami w zasypianiu jak i częstymi wybudzeniami. Poza tym myślę że jestem zdrowa, nie mam problemów, mam szczęśliwą rodzinę i ciekawą pracę - czyli wszystko ok. Teoretycznie żadnych powodów do stresów, które powodowałyby ową bezsenność. A jednak - męczy mnie ona od ok. 3 lat, z róznym nasileniem, czasem nie potrafię samodzielnie usnąć całymi tygodniami. Jestem przez to permanentnie zmęczona i pozbawiona humoru, nie mam cierpliwości do dzieci i zaczynam zaniedbywać swe podstawowe obowiązki - z braku sił i chęci do ich wykonywania. Czasami posiłkuje się alkoholem - ale to przeciez żadne wyjście z sytuacji, chociaż 2 piwa pomagają mi w spokojnym zaśnięciu, jednakże sen po nich jest płytki i krótki. Mój lekarz rodzinny przepisał mi estazolam - owszem na początku działał, ale po połowie opakowania (brałam go co 3 - 3 dni) uodporniłam się na niego całkowicie, nie odczuwam w ogóle senności nawet po zażyciu dwóch tabletek. W akcie desperacji udałam się miesiąc temu do lekarza psychiatry - pani doktor po krótkiej rozmowie raczej zbagatelizowała mój problem i zapisała mi cloranxen (jak wyczytałam jest to lek silnie uzależniajacy), na początku był świetny, ale przestał na mnie działać po 10 dniach. Nie wiem co mam dalej robić, jestem już u kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej, boję się że ta cholerna bezsennośc zrujnuje mi życie osobiste, jak i zawodowe. Proszę serdecznie o radę - co robić? Iśc do innego lekarza, poprosic o jakiś konkretny lek? Dodam, że żadne naturalne metody na mnie nie działają, przetestowałam już wszystkie mozliwe - od melisy, przez wysiłek fizyczny po wietrzenie pokoju przed snem, ciepłe mleko itd. Będę wdzięczna za każdą pomoc. Pozdrawiam serdecznie.
×