
wojtek_112
Użytkownik-
Postów
148 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez wojtek_112
-
Osobowość anankastyczna (obsesyjno-kompulsyjna)
wojtek_112 odpowiedział(a) na kings temat w Zaburzenia osobowości
No rzeczywiście, pewnie ciężko jednoznacznie cokolwiek tu oceniać. Chodzi mi o to , że ja "niby" też mam troszke obsesyjną potrzebe kontrolowania, z tym że u mnie występuje ona z powodu nie możności sprawowania tej kontroli, lub nie umiejętności.Jestem "sztywny" emocjonalnie, pilnuje sie na każdym kroku, zastanawiam sie jak wypadam, jak mnie inni widzą i jak chce być widzianym.Nie chce pokazać jakiejś częsci mnie.Z tym ,że jestem kompletnie chaotyczny, gubie rzeczy nie wiem co gdzie mam.W pokoju panuje kompletny syf, gdzie co żuce tam leży dopuki nie będzie potrzebne.A kontroli tak naprawde nie znosze.Obecnie nawet uciekam od informacji o charakterze psychologicznym, rzeby nie dokładać kolejnej cegiełki.Pomimo tego, mam małe natręctwo, odliczam wszystko do 3, wynajduje trujki wszędzie.Najintensywniej odliczam w sytuacjach społ, wiąże sie to właśnie z chęcią kontroli czegoś i nie pokazania.Pisze to wszystko, bo jak mówiłem o tym wszystkim psychologowi to założył z góry wersje właśnie taką , jak wy opisujecie.Z czasem wyszło ,że jestem przeciwieństwem, choć na pierwszy żut oka tego nie widać. Ja nie mam dużej kontroli, ja jej tak naprawde nie mam prawie wcale. Z tego sie bieże lęk, przed nie radzeniem sobie z emocjami i nieumiejętnością ich kontroli.Ja jestem w stanie sobie wyobrazić dwa czynniki wspomagające taką postawe:introwertyzm ,oraz poczucie winy.Chciałbym jednak dowiedzieć sie czegoś więcej , bo tak jak poczucie winy można jakoś mozolnie zlikwidować ,tak praca z wrodzonym typem temperamentu wydaje mi sie raczej trudniejsza. -
Troche to co napisałeś jest nie logiczne, ale to chyba norma przy niskiej samoocenie.Logika nie jest w takich przypadkach naszą mocną stroną :). Piszesz ,że zakochujesz sie w osobach, u których nie masz szans , a po chwili piszesz że jednak masz. Myśle ,że masz po prostu skrzywiony obraz samego siebie ,a co za tym idzie także swoich możliwości itd... Piszesz także, że jak ktoś w końcu sie w tobie zakochuje, zaczynasz wręcz tą osobą gardzić, pomimo swoich wcześniejszych przeciwnych uczuć. Moim zdaniem sprawa jest dość klarowna.Pisząc , że zakochujesz sie w osobach , które sie w tobie zakochać nie mogą lub nie będą chciały , zdradzasz tak naprawde swoje podejście do samego siebie.Ty samego siebie nie zbyt kochasz, czy nawet lubisz i to samo zakładasz u innych.Choć w rzeczywistości jest to skrzywione spojrzenie na rzeczywistośc, którą ktoś inny(lub ty w innym stanie)widziałby zupełnie inaczej i zupełnie co innego by prubował z niej "wycisnąc". Druga sprawa to uczucia do osób, które już jako tako sie tobą zainteresowały,to samo.Nie jestes w stanie w ogóle przyjąć czegoś takiego jak miłość wobec siebie do wiadomości.Zakładasz ,że "miłośc" od kogokolwiek do ciebie jest nie jest możliwa...Może nawet nie, ty sie nie bronisz przed nią , ty z nią czynnie walczysz.Masz w sobie wielkiego ,czarnego , wsciekłego potwora , którego napuszczasz na wszystko co pozytywne.Na wszystko co mogloby ci pomódz stanąc we własnej obronie.Zakładasz, że ludzie powinni mieć do ciebie taki stosunek jak ty do siebie. Jest takie zdanie : "Bedziesz kochał bliżniego swego jak siebie samego". Ludzie(a przynajmiej ja tak miałem:))traktują to jako nakaz. Trzeba po prostu CZYNIĆ innym jak byś chciał rzeby tobie czyniono.Na pierwszy rzut oka w porządku, ale jak sie przyjrzeć, to jest w tym wiele egoizmu , a taka interpretacja jest przejawem egocentryzmu... ale do puenty. "Bedziesz kochał bliżniego swego jak siebie samego" to zdanie mówiące o pewnej zasadzie, jest to zdanie odkrywające bardzo mądrą prawde.Nie oznacza ,że masz kochać bliżniego jak siebie , tylko że traktujesz innych jak samego siebie.Chodzi o to ,że problem nie tkwi w tym jak traktujesz innych ludzi , tylko w tym jak traktujesz samego siebie.To jak traktujesz innych , jest wynikiem twojego podejścia do samego siebie.Chodzi o to , że warto dbać o własne potrzeby, marzenia , że warto wkładać energie we własne pomysły na samego siebie , na to co tobie jest potrzebne.Ważne rzeby nie odwracać sie od siebie i nie uciekać w" nie zdrowy altruizm" polegający na poświęcaniu siebie, dla innych.Będąc sobą i żyjąc z sobą w zgodzie bedziesz umiał także wyjśc otwarty do innych.Może troche nie potrzebnie wujechałem z tym biblijnym fragmentem(ja przynajmiej sie zrażam jak ktoś z czegoś takiego strzela), ale oddaje on sens tego co chciałem przekazać.Zajmij sie tym co chcesz ty, anie tym co inni, lub co innym możesz robić, a powoli sie uloży.
-
Osobowość anankastyczna (obsesyjno-kompulsyjna)
wojtek_112 odpowiedział(a) na kings temat w Zaburzenia osobowości
A macie może coś więcej na ten temat?Wiąze sie to z chęcią kontroli wewn uczuć.Czy można to zmieniać, czy może sie pogłębiać?Bieże sie to poprostu z chęci samokontroli instyknktów, czy emocji(jakie by nie były) z zasady?Czy może jest to strach przed emocjami i nie umiejętność ich kontroli.JA jestem chyba typem przeciwnym, ale z podobnym zestawem zacxhowań i "skrzywień".Ja raczej jestem panem bałaganu , a nie porządku. -
"Monolog" ...No wiesz, troche ciężko jest sie odnieść.O lekach rozmawiać nie ma sensu(psychiatra zna sie lepiej), a reszte cięzko zrozumieć.Rozumiem co piszesz , ale trudno mi sie wczuć w sytuacje kogoś , kto tak odbiera i odczuwa świat.Wydajesz sie osobą bardzo wrażliwą i .... osobą o dużym , szeroko pojętym potencjale artystycznym (biorąc pod uwage spektrum pżeżywanych emocji i stanów emocjonalnych).Ja w takich rzeczach zawsze byłem cienki.Chociaż musze przyznać ,że czasem nie które obrazy są w stanie mnie mocno poruszyć .Patrząc na nie które kompletnie nie jestem w stanie pojąc o co chodzi, do tego stopnia że traktuje je jak dobry żart.Jeden koleś podobno przeciął płutno nożem(opisał o co chodzi)i teraz można sie o tym uczyć, to jest dla mnie absolutny rekordzista Nie stety trudno mi sie zgodzić z przedmówczynią, nie sądze rzeby taki stan był pożądany lub, gwarantował cieszenie sie życiem.Trzeba to piękno dostrzegać, ale trzeba też umieć je znieść. Na jakie zaburzenie cierpisz? To co opisałaś przeżywasz bez leków, czy po wzięciu.Opisałaś wszystko jakbyś to akceptowała a to chyba najważniejsze.
-
skomplikowany problem mojej osobowosci :]
wojtek_112 odpowiedział(a) na psyko911 temat w Zaburzenia osobowości
Dobra, zaczne od napisania, że można sie tego pozbyć i mi sie to "udało", co prawda tylko na 10 dni .Pod koniec pierwszej klasy liceum był organizowany obóz koszykarski. Trener chciał rzebym pojechał, ja oczywiście doświadzczony całym rokiem moich "przygód"nie chciałem, spodziewając sie kompletnej tragedi.Wyszło ,że jednak pojechałem.W autobusie norma, czyli chęc schowania twarzy sie za firanką, zupełny stres i spięcie.Po wyjściu z autobusu(nie dokładnie bo nie pamiętam) wszystko to co mi towarzyszyło przez ostatni rok zniknęło.Nie było tak że zauważałem swoją zmiane, że wcześniej każde pojedyńcze słowo wypowiadane pod moim adresem mnie "niszczyło" ,a teraz jest inaczej i ja sie z tego ciesze.Poprostu wszystko sie zmieniło i funkcjonowałem zupełnie normalnie i nawet o tym nie myślałem, poprostu było normalnie.Tą zmiane uświadomiłem sobie dopiero jak z powrotem zqacząłem odczuwać swój wstyd, pojedyńcza kilku sekundowa reakcja sprawiła że wszystko wróciło, stres ,chęć ucieczki od sytuacji społecznych itd.Oczywiście nie mam pojęcia co sie stało, ale nigdy sie coś podobnego nie powtórzyło. Sucha analiza , o której piszesz to moja alternatywa życia, daje mi ona jakąś wymierną korzyść emocjonalną, mimo to sprubuje jeszcze raz. Człowiek uzależnia sie od różnych rzeczy gdy nie może sobie poradzić z własnymi emocjami. Ja nie moge sobie poradzić ze wstydem, który występuje u mnie w różnych nawet najprostszych sytuacjach społecznych.Byłem w liceum, a teraz studiuje, dużo sie imprezuje i spotyka sie ludzi.Żeby funkcjonować w miare normalnie trzeba sie nawalić, to oczywiste. Jeszcze przed wyjściem gdzie kolwiek trzeba sobie wypić.Jest dużo okazji, jest darmowe piwo itd.. naprawde dużo zdaża mi sie wypić. Tak sobie myśle , że jeśli przez wiele lat alkoholem zagłuszam to czego sie boje najbardziej to powinienem być już alkoholikiem z paroletnim stażem, tak jednak nie jest. Ja nie moge sie obyć bez innych rzeczy.Ciągle czytam książki które mnie nawet nie interesują, gram kilka godzin dziennie w szachy przez net i inne bezsensowne rzeczy.One coś mi dają, tak jak grzebanie w psychice, to mnie jakoś otępia i wycisza.Do czego zmierzam, moim kłopotem nie jest to co na pierwszym planie (wstyd), jest nim coś innego, jakieś moje co dzienne emocje , sam tego nie rozumiem i sie gubie. Puenta, nie jesteś w stanie sam sobie poradzić i sie tego pozbyć, masz na to 0 % szans.Możesz liczyć na szcęście. że coś sie w twoim życiu wydaży i....ale to mogą być tylko rzyczenia.Ja chodząc do psychologa mówiłem tylko o wstydzie," zlikwiduj to człowieku i wszystko będzie grać", a człowiek do mnie że musze sobie znależc męski wzór, że musze sie z kimś skonfrontować, że musze sie nauczyć wyrażać agresje ,że przegrałem walke z matką itd.. o wstydzie nie chciał gadać i nie chciał sie nim zajmować, sugerował że nie lubie siebie a ja mu na to że wręcz przeciwnie, on o osobowości i takich tam ja o nerwicy.Ide potem do drugiego i to samo. Musisz szukać pomocy PSYCHOLOGICZNEJ, dobry psycholog troche szczęscia pare lat i może sie uda. -
kayanah10 a jesteś pewna że to wszystko przez przez stres?Stres pojawia sie i zapominasz, czy może pojawia sie że nie możesz sobie przypomnieć?Opisałaś sytuacje tak jakby nie sam stres i jakieś stany z nim związane były problemem( nie opisujesz swojego stresu), stres pojawia sie u każdego w różnym natężeniu więc łatwo na niego zwalić sprawe jak coś nie gra.Widziałem swoją siostre w stanie stresu przed egzaminem i rozumiem że może on paraliżować, ty jednak piszesz że nawet pomagasz innym i że wiesz na jakiej stronie jest materiał o jaki jesteś pytana, są poprostu także inne możliwości.
-
Też coś podobnego znalazłem, znalazłem też "fiksacje analną" i jakieś inne terminy psychologiczne z tym związane.Ale generalnie fiksacja jest opisywana jako usztywnienie osobowości i coś negatywnego , a "konstruktywna" jest określeniem raczej pozytywnym więc pytam czy ktoś sie z takim określeniem zetknął.
-
Czy ktoś wie co oznacza ten termin?Miałem testy na funkcje poznawcze i w wynikach występuje coś takiego.NIe pytałem byłego psychologa, a obecny wiele mi nie powiedział.
-
skomplikowany problem mojej osobowosci :]
wojtek_112 odpowiedział(a) na psyko911 temat w Zaburzenia osobowości
Ja mam problemy z osobowością, mam problemy z sobą.Boje sie emocji, nie panuje nad nimi i nie umiem ich wyrażać. Jestem chronicznie zbuntowany, do tego stopnia ,że sam sobie "strzelam samobuje".Wybierając liceum nie poszedłem na wybrany przezemnie profil, mama zmieniła mi w ostatniej chwili na inny, musze przyznać, że przy moim cichym przyzwoleniu.Oddałem to prawie bez walki dla świętego spokoju, poprostu wiedziałem że gdybym postąpił inaczej miałbym 4 lata przesrane.Ostatnio dowiedziałem sie ,że sam podświadomie (podobno)sabotowałem i nadal sabotuje swoje wyniki w nauce, tak rzeby były jak najgorsze(zupełne minimum).Podświadomie zrobiłem to czego sie obawiała moja mama, że zrobie idąc na pierwotnie wybrany profil, że poprostu zminimalizuje swoje"szanse".Obecnie objawia sie to w nie zwykły sposub, mam najniższą średnią na wydziale, chociaż egzaminy wydają mi sie proste.Wszystko zdaje w absolutnie ostatnich podejściach, jęsli będą 2 to zdaje za drugim razem, jeśli jest możliwość wzięcia warunku to go biore w ogóle sie nie ucząc na wcześniejsze terminy.I najlepsze jest to, że nie mam innej możliwości.Nie moge sie uczyć inaczej, zdażyło sie raz że przeleżałem z notatkami 5 godzin do drugiej w nocy.Nie byłem zmęczony, nie robiłem nic innego, poprostu byłem psychicznie nie zdolny do jakiejkolwiek formy nauki , tak jakbym chciał gdzieś iść a przdemną była niewidzialna ściana.Mógłbym milion razy przeczytać ten sam fragment i nic bym nie zapamientał Były we mnie 2 zcierające sie siły, nie poszedłem spać wcześniej bo chciałem sie uczyć i jednocześnie nie uczyłem sie bo....byłem w niezwykłym napięciu, taki emocjonalny klincz.Oczywiście to są słowa psychologa, dla mnie to troche nie pojęte, ale coś w tym jest, raz zdałem w 3 tyg 7 egzaminów i trzy zaliczenia i dodam że był to dla mnie okres zupełnie bezstresowy, byłem spokojny o wynik.I to jest moj sposub na walke, nie moge sie zcierać otwarcie więc zszedłem do podziemia i uskuteczniem taką partyzantke, nie robie nic bo wszystko co mam zrobić zapominam, nie mówiąc o takich sprawach jak to że wole usiąść na murku niż ławce ciągle rozwiązane sznurowadła.Wyjeżdzając czasem samochodem czuje sie jakbym jechał po raz pierwszy, nie ma dla mnie żadnych przepisów, liczy sie skuteczność, światła ulice jednokierunkowe to nie są dla mnie stałe rególy...ciężko to wyjaśnić.DO tego problemy z podejmowaniem decyzji, nie depresja ,poprostu bierność. .Wszystkie moje inicjatywy są wyśmiewane, więc jestem człowiekiem bez inicjatywy, wole ich nie miec.Do tego dochodzi ogromna nieufność, jestem strasznie zamknięty w sobie, pół roku chodze do baby i ciągle nie jestem w stanie z nią rozmawiać.Mam też małe natręctwo związane z chęcią kontrolowania uczuć, w sytuacjach stresowych niemalże nieświadomie i odruchowo zaczynaj wynajdować symetryczne kształty lub trujki.Nie akceptuje jakiejś częsci mnie samego i zwiąnanych z nią uczuć.Nie dość ,że nie akceptuje to przez wiele lat nawet nie chciałem dopuścić takiej ewentualności,że ona może istnieć, mówiłem psychologom że mam jakieś pojedyńcze reakcje i jak one znikną to wszystko będzie w zupełnym pożadku, miałem okres paru miesiecy przesypiania większości dnia.Żyje we własnej głowie, żyje pare dni ,pare godzin temu.Jeśli "wymkne" sie z jakiejś sytuacji społ. która może mi sprawić trudność, w której obawiam sie że ktoś może zobaczyć moje zakłopotanie(kiedyś nazywane reakcjami, które są jakąś naleciałością którą trzeba usunąć)i wtedy zobaczy ,że jestem słaby, cienki itd...itp...to po jakimś czasie jak jestem sam(choć nie koniecznie)przeżywam ją w głowie, gdzie zachowuje sie idealnie.Wymagam od siebie wiecznego robienia na ludziach wrażenia, nie moge być poprostu sobą, ja żeby zostać zaakceptowany musze być kimś dużo lepszym , musze być kimś dużo niezwyklejszym itd...Pierwszy post pisał ktoś kto odkrył "cykliczność dni".Ta cyklicznośc to nie jest jakaś sztywna regóła, poprostu tracisz energie.W żadnym z tych dni nie jesteś sobą, prubujesz ukrywać i trzymać w zamknięciu jakieś nie akceptowane emocje i postawy.Prubujesz jakby przysłonić czarną płachtą część samego siebie, wtedy pojawia sie introspekcja(pilnowanie siebie rzeby tą część ukryć), wtedy pojawia sie sztywnośc emocjonalna.Pewnie też czujesz dużą motywacje do jak to ująłeś, self-therapy, to jest nie stety brzytwa w ręku małpy.Nie zdając sobie z tego sprawy tylko pogłebisz swoję kontrole, uzbroisz sie w walce z własnymi demonami.Twój rozum to nie jest coś nad czym panujesz siłą woli.Twój rozum ma sortować, systematyzować i uprzedzać przykre sytuacje ,zagrożenia, pozytywne sytuacje...(to w największym skrócie), ma także potwierdzać i czynić świat coraz stabilniejszym, przejrzystym, rzebyś mógł sie w nim swobodnie poruszać.Twój rozum to tylko szeregowy za którego inni podejmują decyzje(co do subiektywnej oceny szerokopojętych faktów), to taki koleś który ma posprzątać na biurku i powielić jakiś model działania razy x, on nie ma żadnej inicjatywy. Jesteś podatny na potwierdzające opinie na temat słuszności twoich lęków, jeśli przeżyłeś w sytuacji x przykrość, lęk to z chęcią przyswoisz opinie ten lęk potwierdzający nawet jeśli 100 osub będzi mówiło coś innego, ty bierzesz ten jeden i zastanawiasz sie dla czego nie te sto.Poprostu tak jest, tak ma być,częśc ciebie wykonała bezbłednie swoje zadanie(potwierdziła wcześniejsze przeżycie). Można z tym wszystkim walczyć, ale podstawą jest chęć, motywacja(nie brak lęku), a nie informacja z drugiej ręki, że to kożystniejsze.Nosisz maske, a raczej starasz sie ją nosić, jest to trudne i męczące tym bardziej że nosisz ją także przed samym sobą, dlatego pojawia sie irracjonalny podskurny wstyd i lęk że jeśli ktoś by was lepiej poznał to od razu by was przejżał, w domyśle żle ocenił(to tylko wasz osąd).Gwarantuje wam , że ludzie oceniają ten wasz wstyd dużo łagodniej i mają dużo mniej wobec niego krytycyzmu niż wy. Pisałem o kastracji, zdradzie ojcowskiej(to nie moje określenia).Może sie to wszystko odbyć na wiele sposobów(nadopiekuńczość, alkoholizm itd...), może sie też nie odbyć.Możesz poprostu sie czegoś nie nauczyć, może cie ominąć coś co innych(w różnym stopniu) nie ominęło.Piszesz, że ojciec pół życia był za granicą, ja nie mam zamiaru nikomu na siłe czegoś wciskać.Jeśli uważasz, że to w pożo i ten czas który spędzaliście był efektywny na tyle że tej nie obecności nie odczuwałeś to super.Ludzie wychowują sie w różnych sytuacjach i środowiskach i mogą róznie sobie poradzić i różne nauki wyciągnąć.Z największych syfów czasem wyrastają ludzie szlachetni.Czasem ci którzy mieli idealne wzorce nie chcą poprostu iść tą drogą.W twoim przypadku to nie musi być agresywne łamanie, może poprostu nikt ci nie pokazał jak radzić sobie z pewnymi uczuciami, a może pokazał żeby je wyżucić, nie wiem.Ten wstyd jest jaknajbardziej na miejscu, ale jest to tylko warstwa wieżchnia, coś co musi być. Jeśli podstawisz krzesło pod ściane i zaczniesz napierać , krzesło sie złamie.Bez sensu jest mieć pretense do krzesła i powielać zachowanie.Tak poprostu musi być, ono musi sie złamać.Tak samo ze wstydem, on poprostu musi być tu gdzie jest, problemem by było gdyby go nie było. Jeśłi masz takie jakie masz podejście do części siebie, to nie miej pretensji do tej częsci że sie czuje żle, skoro ją tak traktujesz, poprostu przestań ją tak traktować.Ty chcesz nadal traktować ją żle, a jednocesnie chcesz rzeby ona nie czuła sie żle traktowana. Ktoś napisał, że istnieją 3 rodzaje rozpaczy jako fazy następujące po sobie 1 Rozpacz, że nie jest sie tym kim sie chce być 2 Rozpacz że chce sie być sobą 3 Rozpacz że jest sie już sobą [ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:47 pm ] Widze, że nie bardzo sie kwapicie ze swoimi wypowiedziami, wiec dodam jeszcze swoje trzy grosze. Powszechny w spychologi jest podział typów osobowości na ekstrawertyka i introwertyka.Carl Gustaw Jung uważał, że każdy z tych typów ma swoje "typowe" reakcje obronne ego. Modelową reakcją dla introwertyka jest poczucie winy, a dla ekstrawertyka poczucie WSTYDU(o którym tyle w tym wątku).Jednak psychologia to nie nauka ścisła i tak: "W procesie rozwoju osobowości, wraz ze zmianą postawy psychicznej, następuje zmiana preferencji w używaniu mechanizmów obronnych.Jeśli ekstrawertyk wypracuje cechy charakterystyczna dla introwertyka, w sytuacji napięcia lub konfliktu pojawia sie u niego tendencja do zewnętrznej izolacji i przeżywania poczucie winy(reakcja sumienia) i cechy depresji(samokrytyka)mogą sygnalizować przemiany pozytywne w sensie introwertyzacji libido.Kontrola zewn pod postacią reagowania wstydem ulega zmianie na kontrolę wewnętrzną w formie negatywnej oceny siebie." Piszecie o swoim wstydzie, ale także o pewnym poczuciu winy wobec wcześniejszych grup rówieśniczych, więc jeśli dobrze rozumuje to co przeżywacie można w jakimś sensie uznać za rozwój i nie wszystko z tym związane jest takie złe. -
skomplikowany problem mojej osobowosci :]
wojtek_112 odpowiedział(a) na psyko911 temat w Zaburzenia osobowości
Trudno tu mówić o jakiejś konkretnej diagnozie klinicznej. Jest to problem osobowościowy, na którym mogą sobie swobodnie rosnąć inne. Jest to sprawa tak bolesna jak tylko może być, nie ma nic gorszego dla faceta. Pewnie już sie nie którzy domyślili ,że jest to "kastracja", "kastracja" mętalna i emocjonalna.Pisze w cudzysłowiu, bo jest to podświadomy długotrwały proces, w którym zazwyczaj bierze udział wiele osób,a nie czynność o której wszyscy myślą.Jest to zespól sztywnych(pewnie zwłaszcza podświadomych) relacji międzyludzkich zachodzących w rodzinie, relacji :matka/syn; matka/ojciec; ojciec/syn, może sie także trafić siostra/brat(wtedy zazwyczaj z siostrą też nie jest najlepiej).Kastracja może sie odbywać na wiele sposobów: jawnie i bardziej subtelnie.Moim skromnym zdaniem w naszym przypadku(jaśli w ogóle jest to taki przypadek), odbywa się ona w dużej części poprzez nie widzoczne na pierwszy rzut oka "zagrywki", a także jest ona poprostu pochodną ogólnej sytuacji wpływającej na nas. Ciekawe ,że ja też uważałem swoich rodziców za bardzo dobrych, ale trudno sobie wyobrazić inną sytuacje, bo nie dość że ich kochałem( i nadal kocham)to innych poprostu nie znałem.U mnie sytuacja wyglądała następująco. Matka była osobą chwiejną emocjonalnie , nerwową i oschłą.Nie znosiła sprzeciwów, ale nie ze względu na silną osobowość , upartośc i dyscypline w domu, a raczej z lęku i pogardy dla mnie.Nigdy nie byłem lany tak sobie, zawsze "za coś". Jeśli nie było "za co" to sie wymyśliło.To jest sedno problemu, u mnie w domu nigdy nie było rzadnych ustalonych sztywnych zasad.Chociaż nie,była jedna, zawsze słuchaj mamy, a czas w którym nie musisz czegoś robić jest czasem oczekiwania.Oczywiście trzeba było odrabiać lekcje ,sprzątać w pokoju itd...ale wszystko to tylko jak mama wpadała w szał, poprostu trzeba było sie na kimś wyżyć i dostawałeś wperdol za to lub coś innego, co 50 razy wcześniej nie przeszkadzało, poprostu teraz zaczęło.W takim stanie, lepiej było nie chcieć czego kolwiek bo od razu było wiadomo że będzie wyskok:" nie możesz, odrabiaj lekcje" , a przedmiotów było troche więc zawsze coś sie znalazło, dla chcącego nic trudnego.Oczywiście odrabianie lekcji to tylko(jak wszystko inne, ale to jest sztandar)pretekst.Nawet jak przychodziłem z 5 ,sprawiała wrażenie jakby coś poszło nie tak po jej myśli, nie wpisałem sie w model.Bagatelizowała tą 5, mówiła że na pewno ściągałem, wszyscy dostali 5, albo mówiła że przedmiot nie jest ważny,"a co dostałeś z tego i tamtego wtedy i wtedy?" To co tu pisze to tylko warstwa wierzchnia, tak naprawde (zawsze to podskurnie czyłem), chodziło o mnie i moje cechy , o to jaki jestem.Np: jeśli przyszedłem za pużno do domu po szkole, od razu przejeb.Ale nie taki że lanie i kara.Przejeb na całej lini przez pare dni, nie wolno nic ,wszystko żle.Chodziło o to ,że nie posłuchałem( a więc jeszcze jabłuszko nie dojrzało, nie chce spaść) i trzeba mnie emocjonalnie złamać, nie chodziło i konkretną sytuacje, a raczej o to co mną kierowało do takiego zachowania.Po meczu reprezentacyjnym w piłke sugerowała,że słabo mi poszło i że niczego innego sie nie spodziewała.Ciekawe ,że mówiłem o tym ,na własny użytek nazywając to łamaniem charakteru i uważałem to za norme.Ponieważ byłem dzieckiem wręcz dzikim, ja nie byłem nadpobudliwy ja byłem tak dziki jak tylko może być chłopiec wychowujący sie w mieście:brudny chodzący w tych samych gaciach, z ogromną energią, chodzący do szkóły gdzie zasady tworzyły sie same poprzez tarcia.Nie musze dodawać ,że miałem mame kompletnie w dupie,nie tak że miałem jej coś do zarzucenia, to wszystko spływało po mnie jak po kaczce, nie była w stanie mnie dotknąc niczym.Ona poprostu walczyła u mnie z :pewnością siebie, brakiem strachu, przebojowością, arogancją, zarozumialstwem, butą, asertywnościa i wszystkimi innymi (i ich pochodnymi) cechami, "aktywności","nie biernymi".Oczywiście do czasu, kiedy zacząłem czuć strach i nie pokuj wychodząc z pokoju.I tak to sie odbyło, musiałem "przegrać", nie uważam sie za przegranego, ja sie poprostu schowałem przed nią.Nie tylko świadomie:już w podstawówce oznajmiłem jej że nie dowie sie niczego odemnie o ocenach i niczym innym. Ale także głęboko emocjonalnie:nie jestem w stanie nikogo do domu zaprosić, nie podziele sie żadnym życiowym planem.Nawet jak jakiś mam, widze ją i rezygnuje, wszystko musi być tajemicą. Lubi sie mnie zawstydzać i ze mnie szydzić.Nawet teraz ,jak woła mnie do pomocy przy zadaniu matamatycznym mojej siostry(szustoklasistki) ,z którym nie mogą sobie poradzić mam 2 opcje 1.Przeczytać ,powiedzieć " proste"(jestem studentem ekonimi)i prubować rozwiązać.Tak zrobiłem i zostałem wyśmiany przy lekceważących słowach zdziwienia i nie dowieżaniach "Co takiego?!haha no już to widze, patrzcie jaki mądry(ironia)" Normalnie rozbija mnie ta sytuacja jak ją opisuje(w rzeczywistości jest to troche bolesne), biorąc pod uwage że jestem od niej co najmiej troche bystrzejszy. 2. Przestraszony ,nie pewnie podejść, mocno sie pogłowić w końcu z niekłamaną szczerą radością pokazać ,że zrobione.A wtedy doczekam sie czegoś z uśmiechem na ustach w stylu, no prosze Michałek nie jest jednak taki głupiutki.Dodam ,że moje domowe ksywki to osioł i pasożyt. Ojciec... tu jest sprawa dużo bardziej skomplikowana.To jest duuuży cwaniak, na prawde należy mu sie podziw.Mój ojciec ,co oczywiste boi sie mojej matki, sam jest już bardzo połamany a może był już bardzo dawno.Był dobrym ojcem do czasu jak zacząłem sie zmieniać w mężczyzne, nigdy mnie nie bił, zawsze bronił(mam na myśli w szczególności matke) ,nawet jak nie było trzeba.TO była jego strategia.Mój ojciec chciał mi zrekompensować ból i nie przystępność emocjonalną jakiej zaznałem ze strony matki!!! On sie wręcz "cieszył", patrzył na mnie przez grube okulary.Jedno oko było przysłonięte strachem przed koniecznością bycia mężczyzną i rąsnącym drugim który może go zdemaskować.Drugie, było chęcią bycia dobrym ojcem we własnych oczach.On mnie poprostu gruntownie upokorzył i wykożystał.Czuł do mnie litość i sądził że sie odwdzięcze tym samym.Chciał sie niejako ze mną sprzymieżyć, "ja nie wymagam od ciebie a ty odemnie, obydwaj (dla własnego dobra) zostańmy cipami a potem ukryjmy naszą wstydliwą tajemnice, nawet przed samym sobą"On nigdy nie był i nigdy nie chciał być wzorem męskości, on poprostu chciał być"dobry", :nic nie wymagać, spełnieć zachcianki(dziwne, ale ich nie było).Chciał to wszystko odbębnić i mieć już za sobą.Mój ojciec to poprostu strasznu tchórz.Sądzi że sytuacją optimum z jego strony powinno być rozpieszczanie, wyręczanie i wtedy może spokojnie wymagać od innych świętego spokoju.Mój ojciec widział we mnie to ,czego nie chciał widzieć u siebie.Moja matka nazywa czasem ojca panikażem, śmieszne jest to , że on nazywa panikażami wszystkich innych:piłkaży, żużlowców... psa itd. Ja zawsze żyłem z gruntownym przeświadczeniem ,że ojciec mnie nie cenił jako mężczyzne, uważał mnie za słabego itd...Dostając podczas gry kijem hokejowym w twarz ukrywałem to przez 2 dni. Jak sie wydało , mówie" dostałem podczas gry"w odpowiedzi "no nie wstydz sie, możesz powiedzieć prawde".Grając w kosza na podwórku, gdzie zawsze byłem najmłodszy i patrzyłem z podziwem na innych ojciec mnie wołał słodkim głosikiem "Michałek!!", oczywiście salwy śmiechu.Chciał poprostu rzeby Michałek poczuł cukierkową i bezkresną miłość tatusia, przy tych wszystkich nie dobrych chłopasach.Przez pryzmat tej ostatniej sytuacji można spojżeć na całokształt jego stosunku do mnie.Mój ojciec robił "dla mnie "wiele rzeczy, ale tylko te które mu odpowiadały , a nie te których potrzebowałem.W gruncie rzeczy robił je dla siebie.Jak mama prosiła o pomoc w "wychowaniu "mnie odpowiadał,że dziecko sie samo wychowa.Gardze nim !!!Gardze nim kiedy matka wysyła go do mnie, aby mnie zmusić do posprzątania pokoju bo ona nie ma na mnie wpływu, a on cicho i konspiracyjnie proponuje mi że pomoże przy sprzątaniu, albo posprząta za mnie.Poprostu chce mi sie płakać , ręce opadają.Jednocześnie, nie moge zapalić świeczek bo sie poparze.Nie moge wkręcić żarówki bo mnie prąd kopnie.Zdaża sie że prosi mnie rzebym mu powiedział co ma mi zrobić na śniadanie, oczywiście jedyne co mu moge odpowiedzieć to spier...(w lżejszej formie).Czuje jego ciągłą presje, robiąc sobie frytki on stoi za mną i zaczyna robić je ze mną, potem prosi rzebym pozwolił zrobić mu je za mie.Zamiast sie zajmować własnymi sprawami to ciągle prubuje mnie wyręczać z najmniejszych rzeczy.Jest tak jakby to on stawał sie mężczyzną dzięki mnie, a nie ja dzięki niemu.Czuje sie przy nim całkowicie upokorzony.Pilnuje rzebym sie tak ubrał przed wyjazdem do rodziny rzeby mamie sie podobało.Dno!!!Dno!!!Unikam go ile moge, z litości sie powstrzymuje , czasem troche z nim pogadam(w końcu jest dobrym człowiekiem).Jednocześnie często wprowadza mnie w stan skołowacenia , krzycząc karykaturalnie i rozpaczliwie"nie"przy moich najmniejszych działaniach.Robie sie zdezorientowany kiedy przy naciskaniu guzika od aparatu, ktoś krzyczy "nie" jakbym rozbrajał bombe i chciał przeciąć niebieski kabelek zamiast zielonego, potem "acha dobra, dobra". . Ja dostawałem od matki za mojego ojca, już czuje jego smród z gaci kiedy zostanie sam, jestem ciekaw jak to będzie wyglądało. Pewnie mój obraz rodziców jest jednostronny i pewnie nie dokońca adekwatnie obarczający ich odpowiedzialnością za moje życie, ale cóż Jeśli ojciec jest postacią społecznie akceptowaną i dobrze postrzeganą wtedy nie ma siły.Wtedy to syn"pożera" cały wstyd i gniew z ojcem związany.Piszecie ,że boicie sie być uznani za mało ciekawych, mało inteligentnych i jednocześnie zdajecie sobie sprawe ,żę to nie prawda.Wstydzicie sie nie ciekawego życia...Zastanówcie sie czy przypadkiem nie jest to coś ,co zauważyliście u kogoś innego, coś czego sie boicie i może nie świadomie sami do tego dążycie.Piszecie że boicie sie ,że jakaś fajna dziewczyna przejży was w 5 min.A co przejrzy? aż sie uśmiałem w tym momencie, wypisz wymaluj ja i mój lęk. Dwóch Holenderskich psychologów opisało śmiechną historie.Często jeśli facet ma niską samoocene spostrzega własne ciało jako nie atrakcyjne(może być też nudna osobowość, brak inteligencji...).Mieli klienta który sie na to skarżył i za wzór podawał pewnego znajomego, tak sie zdażyło że po jakimś czasie pojawił sie ów drugi i za wzór podawał tego pierwszego.Ktoś zobrazował, życie chłopca tak: Na początku stoi na jednej stronie mostu tzrymając matke za ręke, rzeby módz przejśc na drugą potrzebuje wyciągniętej męskiej ręki, która go przeprowadzi(nie koniecznie ojcowskiej). Wasz ból ,jest bólem egzystencjalnym.Boicie sie dorosłości i świata.Boicie sie powielić model który już znacie.Boicie sie kobiet, rzeby nie spotkało was to co ojca, boicie sie męskości bo nie chcecie rzeby spotkało was to co ojca.To jest moja opinia którą zbudowałem na bazie własnych życiowych doświadczeń, nie musi sie sprawdzać w waszym przypadku.Co pewnie was zdziwi skróciłem post do minimum.Na każde zdanie mógłbym dopisać kolejnych 5,wiele wątków pominąłem, także jeśli sie ktoś nie zgadza lub ma pytania czy wątpliwości niech pisze. Troche tu więcej wyżucania żali niż wskazówek i opini, ale dyskusja nie jest skończona. -
skomplikowany problem mojej osobowosci :]
wojtek_112 odpowiedział(a) na psyko911 temat w Zaburzenia osobowości
To co piszecie jest bardzo podobne do moich problemów, podobny emocjonalny" paraliż" jak w przypadku z krzesłem.Też irracjonalne lęki przed potencjalną oceną ze strony innych, niska samoocena itd, też poczucie winy w stosunku wcześniejszych rówieśników, moje pomysły i absolutna niemożnośc pogodzenia sie ze zmianą sytuacjo o 180 stopni doprowadziła mnie do absolutnie kosmicznych wniosków.Przed samoanalizą nie uciekniesz, chociaż to prawda że im mniej tym lepiej także, sam staraj sie to ograniczać niż napędzać.Ja mam postawioną wstępną diagnoze (2 psychologów,a w zasadzie 3).Moge sie nią z wami podzielić, ale ostrzegam może być zaskakująca i bolesna, przynajmiej tak było w moim przypadku.Mam dwa pytania 1Czy byliście kiedyś u psychologa? 2Czy moglibyście coś opisać o swoich rodzicach? -
skomplikowany problem mojej osobowosci :]
wojtek_112 odpowiedział(a) na psyko911 temat w Zaburzenia osobowości
Na podstawie tego tekstu, doświadczony psycholog mogłby wynsuć co najmniej dziesiątki hipotetycznych diagnoz.Ja sam miałbym kilka pomysłów(których nie stety diagnozami nazwać by nie można).Każdy kogo poprosisz o pomoc na tym forum ,oceni twoje problemy własną miarą(co jest zrozumiałe).Podejrzewam ,że pojawi sie wiele znacząco różniących sie od siebie "wizji",które mogą tylko namieszać ci w głowie.Chce cie tylko ostrzec,że wejście w takie sprawy może nie być najlepszym rozwiązaniem, możesz sie w nich poprostu zanurzyć na dośc długi czas.W momęcie jak zaczniesz zamieniać swoje oceny typu:"wielki wstyd"itd na kliniczne nazwy za którymi dla ciebie będą stały tylko suche informacje, może to być dla ciebie nie korzystne.Napisz najwięcej jak sie da, a najlepiej znajdz sobie kogoś kto sie na tym zna i mu opowiadaj o swoich problemach. -
To jest ważne także z innego punktu widzenia.Jak terapeuta płacze przy twoich wynużeniach ważna jest twoja reakcja.Czy jesteś w stanie mu zaufać, ale co ważniejsze czy jesteś w stanie sama sie rozpłakać nad sobą i uznać swoje cierpienie, czy uznajesz swoje cierpienie jako uzasadnioną reakcja na zaznaną wcześniej krzywde, czy może odmawiasz sobie tego "przywileju" A tak na marginesie pytanie do Jovity.Czy to jest twoje prawdziwe zdjęcie?
-
Bardzo ciekawie piszesz, ale mam pare pytań.Z kąd ty mała marna ziemska istota, pełna pokory i szacunku do swego Boga ,zdobywa sie na wyjaśnianie intencji jakimi kieruje sie Bóg, istota nieodgadniona ..itd?Z wcześniejszego tekstu wynika , że to Bóg cie wyleczył poprzez jednostkową, skonkretyzowaną na twoje cierpienie i aktualne potrzeby jednorazową interwencje. Ta interwencja była błyskawiczna, czy może Bóg musiał pomyśleć(bo oczywistym jest że Bóg myśli w naszym tego słowa rozumieniu), czy może bóg naradził sie z własnymi aniołami przed podjęciem decyzji(bo oczywiste jest, że Bóg posługuje sie narządem mowy i słuchu tak jak my i mógł sie naradzić).Piszesz potem ,że ta łaska nie była jednak zbyt długotwała, wiesz czemu?Pozatym modlisz sie odmawiając w kółko te same modlitwy, asz zaciera sie ich sens i pozostaje rytmiczny jednostajny bęłkot , bo inni cie tak nauczyli.Nie dostrzegasz tu bardziej zachowania bardziej społecznego, nastawionego na bezmyślne odegranie rytuału, niż duchowego przeżycia?W końcu nic w tym dziwnego skoro powtarzasz tylko bezrefleksyjnie słowa kogoś innego, których sensu kiedy byłeś ich uczony nie byłeś w stanie nawet pojąć. Skończe na razie , czekam na szybką odpowiedz i musze ze wstydem sie do czegoś przyznać.Nie nazwałem cie cenzurantem, "/cenzura/"wskoczyło samo w zastępstwie tego co ja napisałem "pierdo@@ięty" Ale okazało sie ,że piszesz szczerze, więc bez obrazy. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:28 am ] Pablo!!!Nie zostawiaj mnie tak.Mam ci jeszcze dużo do powiedzenia.Czekam na odzew, zawsze w ostateczności możesz mnie sprubować zewangelizować .Może to co pisałem jest troche zbyt agresywne i nie masz ochoty na dalszą dyskusje, ale ja tu czekam i chętnie sie pościeram.W brew pozorom mam do ludzi z taką wizją(wręcz na zasadzie odruchu bezwarunkowego)dużo sympati i zrozumienia.W końcu kiedyś sam wlazłem w to gówno,a raczej zostałem w nie wżucony(i nie mam tu na myśli wiary), także sam widzisz że sami swoi , możesz walić jak w dym.
-
Zastanawiam sie czy piszesz prawde czy jesteś poprostu pierdolnięty.Mam nadzieje że to pierwsze.A jak sie modlisz ?Napisz coś więcej bo to co napisałeś to dla mnie absolutne pustosłowie, nie nadązam za tobą.Ja na przykład nie jestem w stanie uchwycić sensu stwierdzenia "zaufajcie chrystusowi", poprostu jest to dla mnie zbyt abstrakcyjne i nie uchwytne,czuje sie przy tobie jak kompletny palant. Bo zakładam, że piszesz o rzeczach głęboko przeżytych i przemyślanych i nie są to tylko strzeliste akty ślepego uwielbienia. Napisz coś więcej , mam nadzieje na dłuższą rozmowe.
-
Widze że nie ma zbytnio odzewu.Więc obniżam cene każdej ksiązki o 5 zł.Chętni niech piszą prywatne wiadomości, bo z mailem mam kłopoty.
-
Odliczam wszystko licząc do trzech
wojtek_112 odpowiedział(a) na wojtek_112 temat w Nerwica natręctw
Tylko ,że ja nie mam natrenctw.Ja sobie licze bez rzadnego przymusu i nie rzadko dopiero po jakimś czasie sobie to uświadamiam.Zostałem tu przekierowany przez admina, a cała sprawa przypomina raczej to co stokrotka napisała o porządkowaniu życia.Nie jestem pedantem i nie sądze że chodzi o bałagan w pokoju. -
Musimy sie jakoś zgadać.
-
Generalnie zachęcam do zakupu jak największej liczby książek jednorazowo , ze względu na koszty przesyłki oczywiście. Dziecko niczyje "Autobiograficzna opowieść o losach Marie Balter, historia jej choroby i wyzdrowienia, która może stanowić inspiracje dla wszystkich cierpiących i poszukujących nadzieii. Marie 20 lat swego dorosłego życia spędziła w szpitalu psychiatrycznym, początkowo szukając tam schronienia , póżniej wpędzona w otępienie nadmiernymi dawkami leków i niezdolna do samodzielnego życia.I gdy została uznana jako beznadziejny przypadek, znalazła w sobie dość siły, by wyzwolić sie z pod panowania choroby.Krok po kroku realizowała własny program samoleczenia, który doprowadził ją do ukończenia studiów i wreszcie pracy zawodowej na rzecz ludzi chorych psychicznie" To jest opis ksiązki z okładki.Generalnie raczej polecam takie autobiograficzne książki, na podstawie których można sobie wyrobić własne zdanie niż poradeniki , w których wszystko jest opisane raczej z technicznego punktu widzenia.
-
Napisze tutaj, może ktoś inny też będzie zainteresowany. Ceny do negocjacji 1.Pamiętniki nerwowo chorego , Daniel Paul Schreber 40 zł 2.Ego i mechanizmy obronne , Z.Freud 20zł 3.Wstęp do psychoanalizy , Z.Freud 20 zł 4.Charakter a erotyka , Z.Freud 20 zł 5.Potęga podświadomości , Joseph Murphy 15 zł 6.Parapsychologia Hipnoza, Milan Ryzl 20 zł 7.Psychologia integralna Ken Wilber 30 zł 8.Jak pokonałam depresje i nerwice , Kazimiera Sokołowska 15 zł 9.Uwięzione dzieciństwo(zapiski z psychoterapi) Jalanta Szulkowska 15 zł 10.Sukces emocjonalny , Jacek Santorski 10 zł 11.Toksyczni ludzie , Pierre Haineault 10 zł 12.Integracja psychologiczna odsłonięcie czystej osobowości, Schwarz Schweppe 10 zł 13.Droga rzadziej wędrowana Scott Peck 25 zł 14.Zaburzenia lękowe(dla praktyków i pacjentów)Stanley Rachman 20 zł 15.Wewnętrzny Krytyk , Hal i Sidra Stone 20 zł 16.Toksyczny Wstyd , John Bradschaw 20 zł 17.Przemoc w Rodzinie , Jadwiga Mazur 10 zł 18.Gdy runą mury milczenia , Alice Miller 15 zł 19.Dziecko niczyje , Balter ,Katz 15 zł 20.Rozw.os. wedłóg teori dezintegracji pozytywnej K. Dąbrowskiego 10 zł 21.Charakter na całe życia? , Mirosław Słowokowski 20 zł 22. Mamy wybór , Marianne i Gerald Corey 30 zł 23.Zapiski psychopaty, W.Jerofiejew 10 zł 24.Męskośc , S.Biddulph , 15 zł 25Wrażliwy Wojownik , Stu weber 15 zł Jeśli ktoś ma pytania co do książki , niech pyta.
-
Mam zamiar pozbyć sie kilku książek na temat nerwicy i psychologii w szerszym rozumieniu.Jakby ktoś był zainteresowany to na pewno sie dogadamy, jak nie to wystawie na allegro.Nie pisze jeszcze jakie i za ile bo nie wiem czy to dopuszczalne na forum.Jak nie trudno
-
Zmiana osobowości raczej nie jest możliwa, był na onecie artykuł o matce która sie zamartwiała, że jej mała córeczka wykształciła w sobie postawe ofiary, pytała czy można to zmienić.Odpowiedż psychologa była ,że nie i że najprawdopodobnie do końca jej córeczka będzie przejawiać takie postawy.Osobowość człowieka może sie kształtować nawet do 30-i i do tego czasu można sie uczyć nowych rzeczy, jeśli wychowałeś sie wśród samych kobiet to możesz nadal być otwarty na męskie wzorce i odwrotnie. Na nasze zachowania wpływają także lęk i różne napięcia, z tym można walczyć.
-
No masz racje, można tak podejść, tylko ,że wtedy widzi sie że człowiek ma lęki ,ogromne napięcie nerwowe czy coś innego.Nie trzeba od razu diagnozować że to nerwica, tym bardziej że granica jest płynna .Ważne że to i to jest nie tak jak trzeba, widzi sie zagrożenie, daje sie leki lub nie.W stanach po wejściu na rynek Prozacu stosunek procentowy stwierdzanych klinicznie depresji i nerwic zmienił sie o kilkadziesiąt %podczas paru lat. Nerwicowców zaczęto leczyć lekiem antydepresyjnym i pomagało. Zdawałem sobie sprawe, że mogą przeczytać to co napisałem także osoby z takimi przeżyciami.Oczywiście nie moge ci napisać ,że sama sobie zrobiłaś nerwice, wogóle nie miałem na myśli pisząc "sami sobie zrobiliśmy nerwice", że poprostu zrobiliśmy to sobie jak siusiu i już.Chodziło mi raczej o jakieś podświadome mechanizmy , które miały nam jakoś pomódz. Nie moge nie stety uwzględniać życiorysów i osobowości każdego z forumowiczów , bo po prostu ich nie znam.Rozumiem ,że każdy ma jakieś mniej lub bardziej dramatyczne przeżycia z dzieciństwa, z którymi radzi sobie lepiej lub gożej.Chodziło mi o to ,że nawet jak te żeczy cie spotkały to sto razy lepiej poprostu o nich pamiętać, niż pamiętać i wiedzieć jaki może być ich wpływ na przyszłość.Pytasz czy wiem jaki wpływ ma rozłąka z matką dla półrocznego dziecka, w domyśle że bardzo negatywne(bo tak po prostu jest).Masz w głowie wiedze która już zakiełkowała i ma wpływ na twoją postawe, ma negatywny wpływ.Taka wiedza jest dobra jeśli ma ją specjalista, bo wtedy wie że w pszyszłości możesz mieć z czymś problemy i może ci z nimi w jakiś inny sposub pomódz.Jeśli ty ją masz to pomaga ci ona tylko usmieżyć żal, gdyby te sprawy nie żutowały na życie terażniejsze to miałyby pewnie dużo mniejszy ciężar.Taka wiedza wzmaga jeszcze bardziej ogólny lęk. Sam nie wiem, pewnie by mnie dotknęło, ale skoro bym ten ból czół i wiedział bym że to głupoty to mam nadzieje, że nie aż tak.
-
Mi Amy 18 chodziło raczej o te osoby, które nic o sytuacji nie wiedzą a wylewają żale i piszą (mam takie wrażenie)bardzo emocjonalnie, są wręcz oburzone na osobe, która nie ma na nich wpływu.Napisze tak: nie jestem psychologiem i nie jestem w stanie napisać komu konkretnie, ale jestem pewny, że nie którym osobom pomogłaby sama zmiana podejścia.Możecie nawet sobie nie zdawać sprawy ile nerwica wam daje, chociaż utrudnia życie w społeczeństwie.Alkoholik uważa ,że robi sobie piciem tylko krzywde i nie może pojąć czemu nie może przestać.A to nie prawda, nauczył sie w ten sposub robić sobie dobrze, pomagać sobie.Problemy emocjonalne z którymi nie mógł sobie poradzić zaczął zalewać i organizm mu pomaga "zmuszając" do picia. Jego chcenie i nie chcenie nie ma tu wiele do rzeczy.Nałogi leczy sie zmianą podejścia do życia, leczy sie je układaniem sobie życia i postaw na nowo, nie koncentruje sie na odstawianiu alkoholu(co oczywiście też jest ważne).Nie mam zamiaru oczywiście porównywać alkoholizmu i nerwicy, ale podłoże jest to samo , nie radzenie sobie z emocjami, wielu nerwicowców jest przecież od czegoś uzależnoinych.Walka z problemem jest jednak podobna(tak sądze),a więc nie koncentrowanie sie na objawach(nałóg, nerwica), one są tylko wynikiem i warstwą wierzchnią, są czymś co musi, poprostu musi(dla waszego dobra)wypłynąć, w takiej czy innej formie.Określenie nerwica to ułatwienie dla specjalisty, rozmawia z wami widzi to i to, sięga do książki i czyta :nerwicowiec może być taki taki, może mieć problem z tym i tamtym, poprostu ma mu to ułatwiać prace, taki skrót pod którym coś sie kryje.My raczej powinniśmy mówić o tym co sie kryje.Sama wiedza teoretyczna nic nie da, jest wręcz szkodliwa, może bez problemu być wykożystana przez nas samych przeciwko nam.Przecież nerwica to nie grypa, nie wywołuje jej zewn. wirus.Nerwice sami sobie zrobiliśmy.Ja chce być najlepszy, chce wygrywać, nie chce ćwiczyć chce poprostu być najlepszy, chce gwiazdke z nieba, poprostu chce.Jak ją zdobyć jednocześnie nic nie robiąc?Nie zaczynam pracować nad tym, bo mi sie nie chce, nie rezygnuje z niej ,bo poprostu bardzo chce ją mieć.Takie "nie możliwe" do rozwiązania dylematy i tysiące innych leżą u podłoża nerwicy.Żadna ze stron nie chce ustąpić i mogą wystąpić objawy nie pożądane, no i teraz mamy problem rzeczywisty , którym chętnie sie zajmiemy i który chętnie zlikwidujemy.Nie chcieliśmy rozwiązać naszych dylematów i było nam z nimi całkiem nie żle , nie widze powodu dla którego miałoby sie to zmienić teraz.Oczywiście po jakimś czasie można sobie powiedzieć dobra to już chce, już wiem że to jest nie dobre, ale jest to tylko chcenie,jak u nałogowca.On tak na prawde nadal chce pić , chce tylko rzyby zniknęły skutki uboczne, tylko chcenie na zasadzie rozumowej logiki.To ewentualne chcenie ma na celu tylko likwidacje objawów, których nie możemy dotknąć i zmienić ,nie mamy z nimi żadnego kontaktu.Kontakt mamy z własnymi emocjami, poglądami , postawami i ambicjami na te emocje wpływającymi.A zmieniać można je poprzez obserwacje i szczere dojście do wniosku :nie potrzebuje tej gwiazdki, a nie niechcenie chcieć jej mieć.Moim zdaniem wiadomość o nerwicy, czyli o chorobie którą sie leczy daje ludziom alibi.Bo nerwica to choroba w której występują różne objawy i powstaje wrażenie że to z nimi sie walczy, a tak nie jest i nie którzy nie chcą tego dostrzec i sie przed tym bronią. Bez przesady!! Nie sądze rzeby jakikolwiek psycholog, mógł tak podejść do człowieka którego nie zna, siostra Amy na pewno zdaje sobie sprawe z tego że nie które osoby mogą być w ciężkim stanie.Pamiętaj ,że tu są stosunki siostra siostra. To czemu cie to dotyka, przecież nikt ci czegoś takiego nie powiedział. No co ty ewa?! Nie wkórzaj sie , poprostu napisałem co myśle.Chyba rzeczywiście nie mam nerwicy, tak przynajmiej twierdzi 2 psychologów.Chociaż zamienił stryjek siekierke na kijek bo to podobno coś z osobowością, bardzo mi to stwierdzenie pomogłoi nie mam zamiaru tym razem zgłębiać wiedzy o osobowości.
-
Ciekawe podejście i siostry do problemu i wasze do jej słów.Po paru ogólnych zdaniach już wiecie , że pani psycholog już na pewno nie nadaje sie do swojego zawodu i jest co najmiej bardzo dwulicowym i złym człowiekiem.Nie ma dla was znaczenia, że Amy 18 jest troche zazdrosna , Znacie ją od conajmiej paru lat ,znacie jej siostre i wiecie jaka jest atmosfera w jej domu, zazdroszcze wam, ja musze pisać na podstawie powieżchownych informacji.Na ich podstawie jestem w stanie sie z wami zgodzić, ale jednocześnie widze też zupełnie inną możliwość.Jeśli człowiek ma sukcesy w pracy z dziećmi i to z dziećmi autystycznymi to musi o czymś świadczyć.Nie da sie wykonać czynności np:dać dziecku laleczke i już sie jest przez nie bezgranicznie kochanym.Jeśli dziecko jej zaufało to nie dlatego , że ona je oszukała, tylko dla tego że jest osobą godną zaufania. Wystarczyło dać sygnał, że jest we wszechświecie ktoś kto śmie wam nie współczuć i nie uważać nerwicy za coś strasznego, a już poleciała krytyka.Może to jest w tym przypadku dobre podejście, może mobilizujące i nie pozwalające na taki szeroko rozumiany "stan", w którym chory może mieć duzo kożyści z choroby.Chociaż z drugiej strony jeśli psycholog uznał ,że konieczna jest psychoterapia grupowa to coś w tym musi być. Może sie razem z mamą troche boją ,że wyjdzie coś czego by nie chciały. Mi sie wydaje, że twoja siostra wcale nie musi być fałszywą osobą.Myśle że ma swoje podejście do problemu i pewnie uważa ,że jest ono dobre, nie wiem.Między rodzeństwem często jest rywalizacja, a czasem jedno z dzieci staje emocjonalnie po jakiejś ze stron, taka sytuacja domowa, co nie musi znaczyć że ma jakieś straszne motywy, chociaż wtedy na zmiane chyba nie ma co liczyć. Ja rozmawiając z psychologiem, powiedziałem że oczywiście nie chce czuć lęku i td... ale wydaje mi sie , że na poziomie emocjonalnym wcale nie jest tak jednoznacznie, wtedy rzadnej porażki nie mógłbym sobie wytłumaczyć lękiem, a poprostu nie czuje sie pewnie i nie wiem czy bym sobie poradził i nie ma znaczenia czy dla tego , że ktoś mi coś zrobił czy nie zrobił bo to i tak jestem poprostu ja i moja głowa.Zastanawia mnie wasze duże , wręcz na zasadzie odruchu warunkowego oburzenie i krytyka, sądze że siostra z tym brakiem nerwicy troche przesadza, ale użalanie sie na pewno nie jest lekarstwem.