
wojtek_112
Użytkownik-
Postów
148 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez wojtek_112
-
CO można doradzić w sprawach sercowych? Ty powinnaś wiedzieć najlepiej, jak to mówią powinnaś sie kierować sercem. Tylko że 140 km to troche dużo, a 2 razy w mieś to troche mało.
-
Właśnie o to mi chodziło, bo wcześniej spotykałem sie z głosami , że jeśli terapia nie poprawia ci nastroju to nie warto chodzić.Prawde mówiąc ja na depresje licze... no może nie licze, ale nie wyobrażam sobie sytuacji ,w której trzymam cos co doprowadza mnie do takiego stanu i wychodze z tego tak sobie.
-
To już jasne co oznacza 3 przy niku . Nie chodziło mi o to , że nie rozumiem jakichś terminów(mozna sobie znależc) tylko o to , żę można siebie na podstawie tych opisów podczepić pod prawie każde zaburzenie, a po jakimś czasie wychodzi , że jednak nie ...i tak w kółko.Najlepszym przykładem jest to co napisał mamarc, że można mieć to i to i coś tam jeszcze jednocześnie, mi sie wydaje że są to sprawy podobne. Mnoży sie obecnie mnóstwo nowych klinicznych jednostek chorobowych, właśnie doszła nowa "depresja po urlopowa".Nie dajmy sie zwariować, już sam nie wiem czy mnie to denerwuje czy śmieszy, chyba i to i to. Co do oczekiwań, to rzeczywiście miałem troche skrzywione wyobrażenie.Myślałem , że będzie jak u każdego innego lekarza.Wejde powiem co jest nie tak ,a on jakoś wszystko naprawi.Pozatym myślałem, że będe świetnym pacjentem, dużo czytałem i sądziłem ,że dzieki temu szybciej pokonamy jakieś ewentualne trudności.Myliłem sie bardzo , prawde mówiąc jestem troche przerażony samym sobą, bo wychodzi, że kompletnie nie panuje nad samym sobą. Nie moge mówić , mam jakąś blokade, wiem co chce powiedzieć ale nie moge(dziwne uczucie), albo z sekundy na sekunde mam pustke , potem sobie przypomne, zaczynam i znowu pustka i tak pare razy. Nie chodzi o same sytuacje, ale o droge jaką przechodze. Pare razy zdarzyło sie , że musiałem na swoją kolej czekać godzine... po jakimś czasie to ja sie spużniłem godzine. Wydawało mi sie że zablądziłem w mieście(chciałem na oślep ominąć karek), myślałem że dojade. Mi sie wydaje że pobłądziłem, a tu nagle ktoś mi mówi że to wcale nie takie oczywiste.Nie uświadamiam sobie tego... więc jestem ciężkim pacjentem .
-
Jak sądzicie, czy psychoterapia powinna być miła i przyjemna, poprawiająca samopoczucie itd, czy wręcz przeciwnie, ciężka trudna i na niedługie okresy mogąca pogorszyć ogólne samopoczucie.Czy może zależy to od indywidualnych problemów pacjenta?
-
Wszystko fajnie, ale mi to nic nie mówi, im więcej sie zanurzam w te słówka i terminy tym mam większy mętlik. Czy takie mierniki oceniające jakąś z tenedencji które wymieniłaś można zmniejszać, czy są stałe?
-
Z tym ,że ja nie chce .Troche to wszystko skomplikowane. Trudno mi to opisać i jest to tendencja troche szersza. Nie moge sie szkolić i uczyć. Jeśli miałbym sie z kimś bić ,to mógłbym to robić, tylko nic z tych spraw nie umiejąc(rzadnych treningów). Jeśli trenowałbym 2 lata to walczyłbym tylko z tym co trenował 4 lata. Jesli miałbym sie zmierzyć z kimś słabszym to musiałbym przegrać, musiał bym. Nawet nie chcąc, wbrew mnie ,mam jakby blokade, nie mógłbym sie okazać lepszy, miałbym poczucie winy , bałbym sie pop prostu zrobić coś takiego. Analogicznie, to samo dotyczy uczuć czy i postaw. Nie moge sie uczyć ,czy kożystając z pomocy kogoś poprawiać własne funkcjonowanie. Moge kożystać tylko z tego co mam teraz i jakaś nauka asertywności to dla mnie... kompletny upadek i poniżenie, utrata szansy, pozatym analogicznie czułbym ,że nie wolno mi z tego czego sie "nauczyłem" kożystać(co kolwiek to znaczy). Mam taką "ciągote" rzeby wyjść , z wszystkiego zrezygnować, iść do lasu i zdobywać świat na nowo. To co by mi sie udało zagarnąc byłoby moje(nie tak jak teraz), tak sie uczyć moge.Rozebrać sie(ciuchy nie moje), wyjśc i co by sie nie działo nic nie przyjmować, zasługuje tylko na to czym dyspponuje w takiej sytuacji, rzadnych pieniędzy, rzadnych rzeczy, tylko ja.Rzadnej wiedzy, rzadnej wcześniejszej nauki, sprawdzić sie w taki sposub.Start z najgorszego miejsca.Czytałem książke, na temat przetrwania w warunkach ekstremalnych...i to samo. To co zapamiętałem po chwili chce zapomnieć, nie wolno by mi było z tej wiedzy kożystać, jedyne co mi wolno to moje szanse zmniejszać, utrudniać sobie start nie odwrotnie. Jestem za duży, zbyt mądry, myśle o tym(więc sie przygotowuje a nie wolno).Pewnie i tak nikt tego nie zrozumie... moge być mądry, moge być najmądrzejszy itd... ale dopiero potem. Jakbym coś takiego zrobił, przeżył to mógłbym z innych rzeczy kożystać z czystym sumieniem. Ucząc sie asertywności czułbym sie okropnie, to by było coś czego bym sobie chyba nie wybaczył.Jeśli ktoś mnie zrozumie to będzie to nie zwykłe.
-
Jak to jest?Czy jest jakaś zależnośc czy drabinka zaburzeń? Czy np: każda fobia społeczna powsatje na bazie jakichś zaburzeń osobowości, to samo z depresją. Czy zaczyna sie od jakiegoś konfliktu, potem on sie utrwala, potem nastepuje to... potem na bazie tego wszystkieg można sie nabawić czegoś większego. Gatunkowo, gożej jest mieć kłopoty w nawiązywaniu kontaktów, słabo radzić sobie w społeczeństwie(przyczyn może być wiele), czy " cięższa" jest fobia, nerwica.Czy może do wystąpienia w przyszłości fobi czy innej nerwicy te kłopoty ogólne są "konieczne". Czy są to kwestie nie zależne? Nie wiem czy zostane zrozumiany, chodzi o to że chciałbym sie gdzieś umieścić. Myślałem, że mam nerwice, czy fobie, okazało soe że nie. Nie wiem czy to dobrze czy żle, bo zamiast tego wystąpiło na scene szerokie określenie problemów osobowościowych. Ja nie chce i specjaliści u których byłem też uważają , że leków nie potrzebuje. Na pierwszy rzut oka wszystko gra, a jednak nie jestem w satnie przeskoczyć spraw które innym nie sprawiają kłopotów. Każdy nerwicowiec ma lub miał sympatie, ja nawet nie miałem koleżanki. Niby ktoś ma fobie społeczną, ale dalej pisze że jest w stanie wystąpić przed innymi(z trudem ale jednak), ja sobie tego nie wyobrażam.Jesli chodzi o słówka i medyczne terminy to chyba mam lepiej, ale jeśli mam ocenić funkcjonowanie to wydaje mi sie , że jest wręcz przeciwnie.Troche sie w tym gubie i nie wiem co o tym myśleć.
-
Ja mam podobny kłopot. U mnie sie pojawiają reakcje lękowe ,jak występuje obustronne zainteresowanie. Nie moge sie zbliżyć do płci przeciwnej, a kontakty z innymi ludzmi mnie męczą. Udaje toważyskiego i zainteresowanego rozmową, ale tak naprawde czuje ulge jak sie już skończy.Mam wrażenie , jakbym cały czas coś przed innymi chował. Też wydaje , mi sie że jest w tym wszystkim troche egoizmu. Człowiek nie zblizając sie do innych, prubuje chronić siebie. A czemu gorzej jest sie wstydzić , niż bać własnych uczuć?
-
Jak naprzykład ktos mnie czymś zaskoczy, zawstydzi...następuje u mnie reakcja organizmu(szybsze bicie serca utd), chce to ukryć, nie chce rzeby ktoś to widział.Jak coś takiego mnie spotka w obecności kogoś zamykam sie w sobie, poprostu ściana.Nie chce z tym kimś przebywać, rozmawiać ani nic zupełnie.Dotyczy to wielu rzeczy: agresja, złość, czasem śmiech, radośc...Rzadnej spontaniczności.Z powodu przeżywania tego wszystkiego, zacząłem wszystko tłumić.Jestem w ciągłym napięciu, a napięcie rośnie w sytuacjach w których jest większa szansa na przejaw jakiś emocji.One we mnie są, ale ja nie chce rzeby ktokolwiek je widział, w momencie kiedy pozwalam sobie na ich ekspresje ,następuje ta reakcja, potem już sie pilnuje.Mniej więcej
-
Psycholog stwierdził, że najwyrażniej wykształciłem w sobie mechanizm blokowania wszelkich przejawów życia.Czy ktoś sie z czymś podobnym spotkał?lub czy może ktoś przechodził przez proces(nie wiem jak to nazwać)odwracania wyuczonych wczęsniej żeczy?
-
Czemu los jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych ?
wojtek_112 odpowiedział(a) na SebastianWaWa temat w Psychologia
TO przytocz jakikolwiek FAKT, który stwierdziłeś wcześniej w dyskusji, kłade nacisk na słówko FAKT. Ludzie idący po trupach, którzy dla kogoś z zewnątrz wydają sie ludzmi sukcesu, mają swoje problemy. Są to pewnie ludzie bardziej nie czuli, "silniejsi", ale przez to właśnie ciężej im sie zatrzymac i zastanowić czego chcą. Po kilkudziesięciu latach parcia do celu, który ma im zapewnić szczęscie ,okazuje sie że to nie to. Są samotni i zgorzkniali.Zrobiono eksperyment : Kilkunastu ludzi zajmujących wysokie stanowiska w dużych firmach(ludzi sukcesu, ale tylko zawodowego) którzy byli pracocholikami(co jest normą w tych środowiskach)wzięto na wakacje.Zawieziono ich na wyspe gdzie mieli spędzić kilka tygodni na robieniu co chcą.Nie znam szczegółow, ale częśc z nich wróciła po kilkunastu dniach z objawami wczesnej depresji.Byli tak przerażeni , że nie byli w stanie wytrzymać kilku tygodni. Oni musieli być przerażeni, że ktoś im odbiera całe życie i jeszcze prubuje im uświadomić jego bezsens i pustke, byli nadzy. Jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, mówi że wypożyczał po 20 filmów i oglądał po 10, 15 minut początku.Po tym czasie stwierdzał ,że film jest nudny, przewidywalny i nie ma sensu go oglądać.Można powiedzieć, "jaka inteligencja"itd , ale coś jeszcze.Przecież on tak naprawde, nie ma pojęcia czego chce, cała jego wartośc i samoocena to to co ludzie mogą ocenić na pierwszy żut oka. On nie jest w stanie wytrzymać sam z sobą i własnymi emocjami kilku godzin.On musi już gdzieś biec coś osiągać, przesłonić sobie oczy tym wszystkim i zagłuszyć niepewnośc, tylko że to jest wór bez dna.Chyba wspominając ludzi idących po trupach taki model masz na myśli. Mam też nie odparte przeczucie, graniczące z pewnością , że ty jak i wielu z was pisze tu o mnie. Wspominając, kogoś kto w podstawówce robił mi to a kiedy indziej ktoś inny coś innego.Wielu z was ma takie wspomnienia i siedzi to wszystko w was nadal. Ja byłem wałaśnie tym z drugiej strony.Nie będe wspominał tego co robiłem, ale troche łez było.Nie ruszało mnie to wcale, wręcz śmieszyło, kompletnie tego nie rozumiałem, było to dla mnie w pełni sprawiedliwe i uzasadnione postępowanie. W pewnym momencie , jak poszedłem do liceum upadłem.Nie było kumpli itd...zupełnie inni ludzie. Nie było tzw. dresów, blokersów czy jak ich tam nazwać.Wszyscy byli... normalni. TO plus wiele innych czynników złożyło sie na moją , nazwijmy to pozorną degradacje.Poczucie winy , poprostu wbiło mnie w ziemie. Byłem przekonany , że Bóg mnie karze.Że jak choćby cos żle pomyśle o kimś(była to osoba z którą z podstawówki poszedłem do liceum) to Bóg to widzi i ze zsyła na mnie kare w postaci moich reakcji. Do dziś dzień czasem jak sobie wspomne, czy zobacze nie które osoby to chce mi sie płakać.Nie byłbym w stanie spojżeć ,nie którym w oczy .Kompletnie sie posypałem i rozpadłem.Byłem w takim stanie emocjonalnym, tak pobudzony i przestraszony, że wchodząc do atobusu wiedziałem jaki kolor bluzki kto ma , gdzie siedzi taki ktoś a gdzie inny.Moje zmysły tak działały, że odbierałem i analizowałem niemal każdy bodzieć, jak byłem w stanie lęku.Siłą rzeczy byłem uważny i obserwowałem. Wcześniej wszystko bylo proste.Jesteś silniejszy bijesz, krzyczysz, nie dajesz sie przegadać, nie ustępujesz.Racja nie miała znaczenia.Wtedy jesteś silniejszy, lepszy, mądrzejszy, ładniejszy....Potem dostrzegłem, że ten co niby przestraszył (czy pobił) drugiego i ten drugi działali dokładnie z tych samych pobudek.Więcej ,ten niby silniejszy to oszust!!!On tylko udaje, gra.Wychodzi z tej sytuacji jeszcze bardziej przerażony niż ten co niby poległ.Czuje ulge , że sie udało że ukrył przed innymi swoje braki, że udało mu sie ich oszukać, udało mu sie to na czym mu tak zależało.Obronił to co mogą mu dać tylko inni, o nie on sam, obronił samoocene.Sam sie w głębi uważa za łajze, więc musi przedsiębrać takie kroki.Okazało sie , że ja nie upadłem, tylko że zawsze taki byłem.Teraz poprostu wszystko sie wydało.Wcześniej, można było zademonstrować swoją"siłe" i przyłożyć komuś , lub sie pośmiać(oczywiście z najsłabszych).Nie najsłabszych fizycznie, tylko z tych najsłabszych psychicznie, tych najwyrażniej którzy nie mieli oparcia w domu(jak ja), oni byli najsłabsi.Gwarantuje wam, że takim ludziom nie ma sensu czegokolwiek zazdrościć, oni są bardzo słabi. Teraz spojrzałem na moich byłych kumpli , z którymi kontakt sie urwał.Jeden 30 lat, mieszka z matką, co ma przechla cieszy sie , że jego 16 letnia dziewczyna robi mu laske.Drugi jak sobie nie przyćpa to nie czuje sie swobodnie, inny leje dziewczyne i grozi jej że jak odejdzie to ją zaj**ie.Nie wspomne o innych geniuszach ,co na zwieżecych sterydach tyli po 20 kg w 2 tyg a teraz jeżdżą do roboty na roweże rzeby spalić. To są ci dresy(przynajmiej moi)którzy cieszą sie rzelaznym zdrowiem , nieśmiertelnością i Boską łaską. Nawiązując do dobroci, czyli coś co mnie oburza. Wnioskuje , że za tego dobrego to ty sie uważasz .A przynajmiej lepszego niż inni. Wiesz co , może i masz troche racji i takie spojrzenie jest uzasadnione.Szkoda tylko , że tobie niezwykle zależy, na tych innych cechach. W tobie dobroco jest mało. Różnisz sie od innych ludzi z tego fora.Czytam sobie niektóre rzeczy, że ktoś ma problemy w pracy, że ktoś chce mieć gługie gęste włosy , że chce sie uważać za mądrego , czuje wtedy złośc, sympatie i strach, strach że jak z tego wyjde i nie bede sie kontrolował to znów zasłóże na kare. Takich ludzi jestem w stanie uznać za ...dobrych(niech będzie ,o temat jest dużo bardziej złożony).Ale jak czytam ciebie to zapala sie czerwone światełko,"uwaga".Ty z dobrocią w takiej formie jak napisałem wyżej nie masz nic wspólnego.Ty gdybyś tylko mógł, gdyby ktoś ci to umozliwił to robiłbyś jeszcze gorsze rzeczy niż robią tobie.Ty tak tego pragniesz, twoje spojrzenie na FAKTY jest tak przepełnione i nasiąkniete tym poczuciem niesprawiedliwości, że to nie ty możesz napiepszać innych.To jest perwersyjna tęsknota , którą tu widać.Mam nadzieje i ty pewnie też ,że jest ona tylko kroplą w możu czego inego.Jednak dochodzi do głosu w wyrażny sposub.Nie okłamałeś mnie poprostu, liznąłem obydwu stron.Ja za dobrego w każdym bądz razie nie uważam sie z powodu moich braków. -
Musze przyznać , że troche skołowaciałem i nie jestem pewny jak mam to rozumieć. Czy to co napisałaś Bethi to opis zdarzeń? A jeśli tak to czy twoja siostra była normalna(chodzi o diagnozy lekarskie).Pamiętam, że opisywałaś już jakies swoje relacje rodzinne, straszne ale co by nie powiedzieć zdażające sie (a przynajmiej słyszałem o takich wcześniej), ale teraz troche nie wiem jak mam to ruzumieć.
-
Czemu los jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych ?
wojtek_112 odpowiedział(a) na SebastianWaWa temat w Psychologia
Mam nadzieje że właśnie żle, bo nie wiem z którego fragmentu coś takiego wynika. Miałem nadzieje na coś więcej, bo wychodzi na to że sie tylko nad sobą użalasz. -
Czemu los jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych ?
wojtek_112 odpowiedział(a) na SebastianWaWa temat w Psychologia
Zaczne od tego, że nie wiem do końca o co chodzi komuś jak pisze" dobry". Są ludzie, którzy podejmują świadomy wybór, rezygniojąc z różnych rzeczy by działać dla innych , czy jakiś wartości , w które wieżą(coś mi mówi że ich tu na myśli autor nie miał). Są tacy ,którzy są dobrzy z egoizmu, którzy potrzebują robić dobrze, bo poprawia im to samopoczucie. Są też ci ,którzy podciągają własne braki pod dobroć.Są zbiorem kompleksów, sa zagubioni, przez co brak im energi do rywalizacji i do stawiania czoła przeciwnością.Ich dobroć wynika z niemożności zrobienia czegoś czego chcą, jeśli napotyka to jakiś opór. To nie jest rzadna dobroć. One krzyczą:"czemu nie moge tak jak on ?",noszą w sobie ogromne pokłady nie wyładowanych emocji, chętnie by zrezygnowały z własnej "dobroci" za szczypte "przychylności losu".Czy kogos takiego można nazwać dobrym? Są też, ludzie którzy są poprostu sobą i są z sobą samym szczęśliwe.Działają w swoim interesie, chętnie innym pomogą, idą przez życie nie oglądając sie za siebie, swoim rytmem.Są tacy ,są inni... można wymioeniac w nieskończonośc. Dla człowieka z zewnątrz, wszyscy są na pierwszy żut oka dobrzy. Czy warto sobie tłumaczyć? Pewnie tak ,ale czy obarczać za to los? Wątpie. Los mogą obarczać ludzie ,którym zawala sie dom ,ginie rodzina, ludzi których co rok zalewa woda, którzy jadą kilkadziesiąt kilometrów dalej i widzą że inni są w dużo lepszej sytuacji i nie muszą sie zmagać z tym co oni.Ale czy to są żli ludzie, no nie wiem.Wydaje mi sie że w śród tych, których "krzywdzi" los są i tacy i tacy. A krzywdzi tylko tych którzy sie poddają i sami siebie za takich uważają.Bartoszewski był w obozie, a nie wygląda na takiego który sie uważa za skrzywdzonego, raczej doświadczonego. Co do spraw związanych z medycyną to chyba najlepiej oszczedze sobie komentarza.Raka wątroby leczyć wódką.Raka płuc nikotyną. -
Czemu los jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych ?
wojtek_112 odpowiedział(a) na SebastianWaWa temat w Psychologia
To są kompletne bzdury!!!Los nie jest nie sprawiedliwy dla ludzi dobrych. Dle mnie to oczywiste, chcesz pogadać rozwiń temat i napisz coś więcej. odnosi sie to do autora -
W takim razie przepraszam , ale z kontekstu nie wynikało a po nicku ciężko poznać.
-
Na pewno moich uczuć religijnych nie uraziłeś. Jeśli chodzi o rozwój to ja chciałbym robić to co uważam za stosowne i z względnym spokojem i pewnością siebie módz realizować swoje pomysły.
-
Nie zrozumieliśmy sie .Chodzi mi o tematowe łzy terapeuty.W moim przypadku dośc czeto sie przewijające, co mnie troche zaczyna zastanawiać i denerwować.
-
Musze przyznać, że zaczyna mnie to powoli wk***iać. Sytuacja sie troche poprawiła, ale nadal druga strona mi sie łamie.Nie wspominam jakiś strasznych chwil, typu gwałty ,czy bestialskie znęcanie sie itd. Przez tą całą sytuacje , zaczynam sie zastanawiać "czy ja może coś zupełnie wyparłem", "a może moja sytuacja jest już tak beznadziejna".Nie wiem już co o tym myśleć.
-
Rzeczywiście. Najwyrażniej , nie przeczytałem z należytą uwagą za pierwszym razem.Twoja koleżanka dzielnie sobie radzi z tego co widze i problem raczej brzmi "co zrobić rzeby zmienić matke"?Ja specjalistą nie jestem, ale może pomys z listem nie jest taki zły, jesli miałby ułatwić pierwszy krok i byc wstępem do szczerej rozmowy. Jest takie powiedzenie"co cie nie zabije uczyni cie mocniejszym".Wydaje sie ,że twoja koleżanka pomimo tych przeciwności idzie jednak swoją drogą cały czas do przodu. Czy twoja koleżanka ma jakieś problemy natury psychologicznej?
-
Ja stawiam na b.C nie wiem do końca co oznacza(choć jestem na ekonomi i standaryzacja sie przewija )
-
To bardzo dobrze.Z tym , że napisałeś o tak wielu trudnych do zrozumienia rzeczach w 3 zdaniach. Ciężko mi w ogóle napisać czym jest dusza, nie mówiąc już o satysfakcji z jej rozwoju.Ja osobiście wpadłem w "entuzjazm" rozwojowy, z tym że w moim przypadku było to w dużym stopniu samooszukiwanie i substytut, także jakaś forma ucieczki od moich prawdziwych problemów.Nie chciałem sie nimi zajmować, bo dzięki nim otwierają mi sie oczy(w skrucie).Na pewno zmieniło sie moje spojżenie na kwestie religijne. Z tym , że ja uważam że można sie rozwijać lub o tym pisać.Można sie rozwijać ,lub sie za takiego uważać.Można sie rozwijać lub chciać za takiego uchodzić we własnych i cudzych oczach.Te dwie tendencje koło siebie nie mogą istnieć.To moje zdanie
-
Ciężka sytuacja, bo nawet gdybym był specjalistą z 20letnim stażem ,to po dawaniu konkretnych rad w takiej sytuacji, chyba bym przestał nim być. Opisałaś sytuacje dośc jasno, ale jest to tylko promil wzajemnych relacji pomiedzy nimi, do tego jest to sytuacja rodzina i tak chyba trzeba ją rozpatrywać. Jak sama pisałaś, jej matka uważa ,że robi dobrze(choć widać że tak nie jest), w takich sytuacjach najlepsza jest możliwośc spojrzenia na wszystko w roli widza.Często jak człowiek spojrzy na własne zachowanie np: na filmie wideo, doznaje szoku(takiej opcji raczej nie ma :)). Z pewnością, moge ci odradzić pisanie anonimowych listów.Dzieci powinno sie wychowywać, do jaknajlepszego dorosłego życia w społeczeństwie(ucząc i temperując), w relacjach toksycznych sytuacja jest troche inna.Dziecko jest uczone do życia tu i teraz, jest naginane do emocjonalnych wymogów rodziców , jest uczone do funkcjonowania w terażniejszej sytuacji , kosztem umiejętności , które można wykożystać w przyszłości.To nie dziecko staje sie dorosłym dzięki rodzicom, tylko dorośli coś zyskują w oparciu o dziecko. Pomyśl troche, nie dostrzegasz możliwości spotengowania całej konfliktowej sytuacji? Skoro matka zachowuje sie jak sie zachowuje i wykożystuje twoją koleżanke, to czy teraz tego nie zrobi, ten wyimaginowany "zawód" własną córką, zostanie spotengowanegowany wstydem(inni przez kogoś żle i niesprawiedliwie ją oceniają)ona bardzo łatwo obruci sytuacje przeciw komus innemu, nie dostrzegając problemu w sobie( takie są relacje i one dyktują dynamike i rozwuj poszczególnych sytuacji)?Przecież, ona jest dobrą matką, dbającą o nienajlepszą córke. Ona na pewno sie domyśli, że pisze ktoś z sytuacją obeznany, nie wiem czy twoja kolezanka ma rodzeństwo, ale nie wielka różnica czy podejżenia o potencjalne żródło przecieku rozłoży sie na kilka osób czy jedną.Przyczyna takich relacji zawsze jest indywidualna i nie powtarzalna i takie mogą byc rady, trzeba sytuacje poznać i wtedy zaradzać.Twoja koleżanka prawdopodobnie zmaga sie z wewn konfliktem, który z grubsza można zdefiniować moja dobro kontra dobro matki.Jeśli koniecznie chcesz pisać ten list, to najpierw powinas poinformować i może skonsultować go z koleżanką, ale potencjalnych scenariuszy mogą bys dziesiątki.
-
Osobowość anankastyczna (obsesyjno-kompulsyjna)
wojtek_112 odpowiedział(a) na kings temat w Zaburzenia osobowości
Bywa , co zrobić.Mi jednak chodziło o takie tycie związane z dojrzewaniem(jako jakiś moment).Podobno osobowość czlowieka może w niektórych przypadkach kształtować sie nawet do 30.A taka informacja mówi o szybkości dojrzewania w stosunku do innych.Psycholog zadal mi to pytanie i nie wiem jakie wnioski wyciągnął, nie dopytałem sie i teraz prubuje nadrabiać. -
Osobowość anankastyczna (obsesyjno-kompulsyjna)
wojtek_112 odpowiedział(a) na kings temat w Zaburzenia osobowości
No to z tego by wynikało, że ja takiej osobowości nie mam , bo dokładny nie jestem, raczej chciałbym(nie tak bardzo ) być ,dokładny tak jak inni, rzeby chociaż osiągnąć średnią, napewno pomogło by mi to usprawnić swoje działania.Rzebym chocoaż , mógł notatki jako takie robić. A kompulsji raczej nie mam, troche potrujkuje, popowtarzam w myślach wyrazy od końca i to wszystko.Z tym, że mi to kompletnie zwisa. A jednak psycholog powiedział, że to raczej sprawa osobowości(byłem pewny że nerwica) a, kolejny potwierdza.Także zrozumiecie moje dociekania, pod nic konkretnego nie moge sie podpiąć. Na marginesie pytanie do facetów.Kiedy mieliście okres intensywnego przybrania na wadze?Chodzi o kilka kilo w krótkim okresie(olejmy święta)