Za dwa tygodnie mój kolejny ślub. Kolejny bo poprzedni odwołałam, własnie z powodu ataków nerwicy lękowej i obawy przed tym że mogę GO nie kochać, że ślub okaże się błędem, że okłamię wszystkich bo złożę przysięgę wiedząc że np. go nie kocham. Tym razem ma być to ślub w urzędzie, skromny, dla max 10 osób. Sama tego chciałam, poczułam się na tyle silna, że sądziłam że dam radę. Ale im bliżej tym bardziej się boję, tym mam więcej wątpliwości, tym bardziej panikuję, do tej pory nie poinformowałam gości w obawie że znów się rozmyślę i będzie wstyd, jak mam iść wybierać sukienkę to czuję mdłości ( Znów nachodzą mnie myśli o tym że on mnie kocha, a ja jego nie, i że jestem okropną osobą. Mieszkamy razem, ale co jakiś czas odczuwam wewnątrz coś takiego co mi mówi że to nie to, że powinnam się wyporwadzić i być sama. Może skoro wogóle o tym myślę, to faktycznie to nie jest miłość, może gdyby była to bym po prostu wiedziałą i już? Z drugiej strony tego nie chcę - rozstania - mimo pewnych różnic między nami dobrze nam razem. Czasem czuję że naprawdę go kocham, że jestem szczęśliwa, a czasem (w chwilach jakichś kłótni, bądź wręcz przeciwnie, gdy on okazuje mi miłość) mam wrażenie że nic do niego nie czuję. Nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie czy go kocham, bo skąd mam niby o tym wiedzieć, jak poznać że to miłość a nie inne uczucie? Sama sobie nie ufam, sama nie wiem czego chcę. Zaczynam wyszukiwać powody do rozstania, typu jego rodzice mnie nie lubią (i vice versa), kiedyś przed laty spotykałam się z bratem obecnego chłopaka i nagle po latach wyciągnęłam to i uważam że to niemoralne spotykać się z obecnym, oraz innego rodzaju głupoty np. to że On jest bałaganiarzem, albo że może jestem za młoda na ślub (25l). Gdy kolejne koleżanki wychodzą za mąż przykro mi że ja nie mogę, bo nerwica mną 'żądzi', i tak zrezygnowaliśmy z dużego wesela na rzecz skormnego ślubu, żebym ja nie czuła się źle w centrum uwagi. Wiem że robie krzywde mojejmu facetowi, wiem jak mu przykro gdy mu mówie że go nie kocham, gdy odwołałam ślub, jestem złą osobą, bo on naprawde mnie kocha a ja go ranię, on wie o nerwicy, jednak chyba nie do końca to rozumie, ale akceptuje.
Tak bardzo bym chciała ppdjąć decyzję i nie zmieniać jej co chwila, moje znajome mowią że one wiedziały na 100% że to miłość i że chcą wyjść za swoich narzeczonych, a ja nie wiem, co ze mną nie tak? Jak samodzielnie podjąć tą decyzję? Wolałabym się obudzić i być już żoną, albo żeby ktoś zdecydował za mnie.
Kolejny aspekt to taki że ja się boje wszystkiego co nowe, tak jak np. dziecko idące do przedszkola, często płacze bo nie wie co go czeka. Może to kiepskie porównanie ale mniej więcej troche tak ze mną jest, bardzo czuję się takim dzieckiem, jestem osobą mało samodzielną, bardzo związaną z rodzicami. To utrudnia mi życie do tego stopnia że nie potrafię sama wyjechać na urlop czy w delegację. Mam wrażenie że ślub jest dla mnie czymś dla dorosłych i dlatego też trochę boję się i wstydzę się tego, bo nadal jestem dzieciakiem.
Jak sobie poradzić, co robić, zamknąć oczy i wziąć ten ślub, i zobaczyć co będzie póżniej? Zaryzykować czy znów odwołać? Jak poznać swoje uczucia?