Kiedyś bardzo dawno temu kiedy uśmiechałam się do ludzi na ulicach i wydawało mi się że wszystko pokonam, nawet siebie samą.. marzyłam o domu. Swoim własnym i o rodzinie kochającej.. o dzieciach o kotach dwóch śpiących w naszym łóżku. Marzyłam by codziennie mówić i słyszeć "kocham cię" a wszelkie trudności byłyby dla mnie nic nieznaczącymi błahostkami.
Marzyłam o normalności, prostej a jakże do bólu szczesliwej