Skocz do zawartości
Nerwica.com

Eldivo

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Eldivo

  1. Dzięki bardzo za pomoc i odpowiedzi
  2. Witam serdecznie. Mam takie pytanie odnośnie depresji. Nie byłem z tym jeszcze u psychologa/psychiatry i miewam ostatnio spore huśtawki nastrojów, nie mam energii do życia, wszystko mnie przybija i jak mam wyjść do ludzi to aż cały drżę. Do tej pory jakoś sobie z tym radziłem, ponieważ normalnie pracuję z ludźmi i gdzieś tam to umykało w tłumie, ale od jakiegoś czasu mam styczność z mobbingiem w pracy, nie tylko od strony pracodawcy ale i również współpracowników. Głównie chodzi o wygląd, bo jestem grubszy, a jestem taki, ponieważ nie mam energii żeby się zabrać za siebie bo mnie psychika blokuje w dodatku tarczyca, ale to już odrębny temat. Mobbing w pracy polega na ubliżaniu, poniżaniu, straszeniu itp. Było to wielokrotnie zgłaszane wyżej, ale nic nikt sobie z tego nie robi. Zmiana pracy chwilowo nie jest w grze, bo w okolicy niczego zupełnie nie ma, to jedyny zakład który daje sporo miejsc i w miarę rozsądne wynagrodzenia jak na te czasy. I teraz pytanie brzmi, czy jeśli bym poszedł z moimi problemami do psychiatry, czy jest on w stanie mi w jakiś sposób pomóc, żebym ja mógł jakoś psychicznie odpocząć od tego zakładu? Nie jestem typem człowieka, który wyłudza L4 lub podobne, bo ostatni raz byłem na grypę 2 lata temu. Praca mi się podoba tylko Ci ludzie i atmosfera. Jeśli nawet już bym dostał jakieś L4 na to jeśli w ogóle coś takiego istnieje to czy nie będę miał tego napisane w świadectwie pracy, bądź w przypadku wystawienia owego L4 żeby później w firmie nie było głupich komentarzy w moim kierunku. Prosiłbym o odpowiedź kogoś kto zna temat. Z góry dziękuję
  3. Eldivo

    Hej wszystkim.

    To jest okropne co napisałaś. Życzę Ci powodzonka i dużo zdrowia!
  4. Eldivo

    Cześć!

    Hej Asiu. To chyba nie jest tak źle skoro jesteś trzeźwą alkoholiczką. Oznacza to, że dajesz sobie jednak radę
  5. Eldivo

    cynthia

    Niestety z tą dominacją w rodzinie to u mnie był i właściwie jest podobny problem. Prawda jest taka, że problem będzie występował tak długo dopóki dajemy sobie wejść na "łeb" lub tak długo dopóki mieszkamy z rodzicami. Niektórzy rodzice kierują się pewnymi myślami jakimi są "dopóki jesteś na moim utrzymaniu to będziesz robił/a tak jak ja Ci zagram". Ja co prawda nie jestem na ich utrzymaniu, bo mam pracę i potrafię sam sobie wszystko kupić, ale wiadomo jakie mamy czasy, dom czy mieszkanie, nawet wynajem nie jest do końca na wyciągniecie ręki mieszkając na wiosce. Z tym zabranianiem chodzenia na randki czy spotykaniem to myślę, że rodzice powinni udać się do psychologa, bo to nazywa się nadopiekuńczość. Inaczej jest w przypadku, gdy mówią Ci bliscy tak jak wiele razy ja to usłyszałem "nie nadajesz się na związek", "po co Ci dziewczyna", "daj sobie spokój, z takimi problemami nikogo nie znajdziesz", "jesteś beznadziejny". Ja mam już niedługo 29 lat, pracuje, mam szkołę, zarabiam wcale nie tak źle, a wciąż nie mam dziewczyny Dlatego uważam, że jeśli któryś rodzic ma zrytą banię, to nie wiadomo jaka będziesz w życiu, zawsze będą mieli jakieś "ale"
  6. Hej Mlena, również zmagam się z podobnymi problemami, jeśli będziesz potrzebowała porozmawiać to śmiało. Miłego dnia
  7. Ciężko coś poradzić, ponieważ w czyiś sen nie da się wejść. Widocznie wypiłaś za mało jeśli takowe sny Cię męczą Jakby to babcie nasze powiedziały "dziecko idź do kościoła" Teraz już tak serio, to przeważnie najgorsze koszmary śnią się gdy organizm jest przemęczony lub dostarczasz organizmowi zbyt małą ilość snu.
  8. Eldivo

    Życie na leżąco

    Cóż, jestem podobnym przypadkiem lecz nie takim samym, wiele problemów opisanych pasuje do mnie, bo czas wolny zdecydowanie wolę spędzić sam, przed komputerem nie wykazując kompletnie zainteresowania niczym poza grami i leniuchowaniem. Ale teraz jest inaczej niż kiedyś. Wiadomo problem alkoholowy dopada coraz więcej osób nie radzących sobie z.. nazwie to "samotnością" ale jeśli już się ucieka do tego rodzaju poprawy nastroju to lepiej pije się w towarzystwie (zawsze jest ta jedna osoba co będzie pracować) oczywiście żartuję. Czasem w tych najgorszych chwilach trzeba zachować chociaż odrobinę dystansu. Czasy się zmieniają, a ludzi z problemami psychicznymi niestety przybywa. U mnie zaś w fazie tej największej kumulacji gdy byłem w trakcie osiągania celów życiowych było tak źle, że zdarzały się problemy z dotarciem nawet do toalety, ale to już szczegół. Jeśli będziesz potrzebowała kiedyś porozmawiać, popisać, albo nawet zabraknie Ci kompana do wspólnego zagrania w gry, to śmiało możesz na mnie liczyć
  9. Eldivo

    Witajcie :)

    Witajcie! Nazywam się Arek i mam 28 lat. Moja historia z depresją i stanami lękowymi zaczęła się w dość młodym wieku. Dlaczego? Każdy zadaje sobie te pytanie, wraz ze mną. Rodzina normalna, warunki okej, żadnej patologii, no może poza babcią, która od małego mnie straszyła dosłownie wszystkim... Pomijając temat babci, wszystko wyglądało normalnie oprócz tego, że każda czynność, nauka, doświadczenie było dla mnie czymś czego nawet bałem się spróbować, bo od razu nasuwały mi się myśli "nie dam rady", "nie wyjdzie mi", "nie podołam". Tata uczył mnie pływać... nie nauczyłem się bo przez mój strach, a dokładniej wrzask jakiego narobiłem na basenie sprawił, że wyrzucali nas wielokrotnie, bo myśleli że ludzi mordują Nauka jazdy na łyżwach? Nie.. bo przecież co jeśli się przewrócę? Jazda na rowerze? W życiu! Przecież można sobie zrobić krzywdę. I tak dalej... lata lecą. Zaczęła się szkoła. Wraz z nią rozpoczęły się kolejne problemy. Nie.. nie z nauką, uczyłem się bardzo dobrze, ale z tym, że nie byłem taki jak wszyscy, zero uczestnictwa w wycieczkach, bo strach, ciągła nauka, bo strach przed złym odbiorem przez nauczycieli, ewentualnie negatywnej opinii. Zaczął się stres. Podupadłem na zdrowiu, ale psychicznym. Przestało mnie cieszyć życie. Ciągłe obelgi oraz bardzo nowoczesne teraz pojęcie "hejt" skierowane wobec mojej osoby. Bo jestem inny. Zacząłem być kierowany do psychologów, lecz psychologowie nie widzieli u mnie żadnego problemu.. "Ja tam nie widzę w Tobie problemu, po prostu jesteś leniwy..." Ale co ma piernik do wiatraka? Po tym jak traktowali mnie ludzie z otoczenia odczuwałem dziwny strach i lęk. Tak jakbym zrobił się aspołeczny? Idąc ulicą pociłem się, trzęsły mi się ręce i miałem wrażenie, że wszyscy wokół mnie patrzą tylko i wyłącznie na mnie. Byłem rozkojarzony, gdy ktoś się do mnie odezwał nie potrafiłem mu odpowiedzieć jak człowiek tylko jąkając się z trzęsącą szczęką jakby było -40 stopni na dworze. Pomimo tych wszystkich objawów , wciąż nikt nie widział we mnie problemu. Farmakologia? Nie widzę potrzeby. Zmieniłem się, a bardziej swoje podejście do świata, dystans. Tak... to jest to. Ale zadaję sobie pewne pytanie, czy aby na lepsze? Nie koniecznie. Bo mając wywalone kompletnie na wszystko na ludzi, na to co się wokół dzieje, opinię itp. staję się człowiekiem, który zaczyna popadać z czasem w depresję. Spoglądanie na świat w szarych kolorach, wrzucanie ludzi do jednego worka. Pomogło, wyszedłem z tego ale nie na długo. Od momentu ukończenia szkoły średniej, prawa jazdy, studiów... Zaczęło jakby wracać wszystko z podwojoną siłą. Problemy z poznaniem, nawiązaniem relacji z płcią przeciwną. Co było i jest powodem? Wymaganie od kogoś tego, czego sam nie jestem w stanie dać. Zbyt idealne wymogi i rezygnacja z każdej... Bo nie spełnia moich oczekiwań. Ale.. żadna? Dodajmy do tego brak umiejętności przegrywania, nie tylko tyczy się świata wirtualnego. Musisz być wszędzie naj. Nie ważne czy umiesz czy nie, czy Cię stać na coś czy też nie, ale musisz. Zaczęło się skupianie tylko na własnej osobie, realizacja, wszystko idzie jak najbardziej zgodnie z planem. W końcu sukces, osiągnięcie wszystkich zamierzonych celów i marzeń oprócz partnerki, ale po co? Kiedyś się sama znajdzie, wystarczy czas... Właśnie... czas, wcale go tak dużo nie ma, ponieważ większość gdy była okazja przeznaczyłem go na naprawę siebie oraz osiąganie czegoś co jest ponad moje siły. Nieświadomie z dnia na dzień moja 'depresja' zaczęła sobie przypominać o sobie. Wróciłem do dawnych męczących pytań... "dam radę?", "powinienem?", a nawet zrobiłem krok dalej "kim jestem, czy jestem wartościową osobą i po co żyć, skoro pomimo moich wysiłków i tak nikt nie zwraca na mnie uwagi..." To jest ten moment w którym depresja zaczyna zbliżać się do tego etapu w którym wymagana jest interwencja psychologa, ale nie takiego który powie mi, że jestem leniem Podsumowując i nie rozpisując za bardzo, wyszedłem częściowo z depresji, bez ingerencji psychologów, psychiatrów i farmakologii. Wyleczyła mnie samoakceptacja, sport i muzyka. Ale dlaczego napisałem, że częściowo? Bo problem wciąż tkwi, w śmiałości pod względem poznawania drugiej połówki, ale myślę, że jeszcze jakoś da się z tego wyleczyć. Ostatnimi czasy zmagam się również z nerwicą, a przynajmniej mam takie wrażenie, ponieważ każda jazda samochodem na dłuższy dystans, trasę której nie znam objawia się zimnym potem, zimnymi stopami i dłońmi spoconymi oraz częstym oddawaniem moczu pomimo braku przeziębienia, bądź podobnych chorób. Ale zobaczymy może ktoś coś doradzi w temacie. Cholerka... Troszkę się rozpisałem. Opowiedziałem w skrócie o moim problemie z depresją, ale nie napisałem jeszcze o najważniejszym, czyli tym po co tu przyszedłem. Fajnie jak się ma gdzie i z kim popisać, podzielić doświadczeniami, wygadać, a nawet w jakiś sposób wesprzeć, jeśli pogoda nie dopisuje, a znajomi realni, których jest coraz mniej nie mają we mnie brzydko mówiąc wyje....
×