Skocz do zawartości
Nerwica.com

aniam97

Użytkownik
  • Postów

    288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aniam97

  1. haha 24 lata* byłam u kilku psychiatrów. Od jednego usłyszałam: osobowość schizoidalna, narcystyczna i depresyjna Jeden przepisał mi leki, bardzo dużą dawkę na depresję. Po 2 latach inny psychiatra mi je odstawił. Pogorszony nastrój, anhedonia... Prawdę mówiąc codziennie mam wrażenie, że zaczynam moje życie od nowa. To kim jestem jest bardzo zależne od ludzi wokół. Często się dysocjuję, jak byłam w związku, 2 letnim, to moje życie się kręciło wokół tej osoby, jakoś zaczęłam inaczej patrzeć na swoich znajomych i zaczęłam praktycznie nowe życie. Ten związek był moją ucieczką od rodziny i matki. Moje wewnętrzne zasoby się totalnie zmieniły, zachowanie... Pojawiły się możliwości, świat nie był taki ciasny a ja taka nieporadna... Skończył sie związek to się posypałam, to mnie po prostu fizycznie boli w głowie, wszystkie te zmiany... Nie wiem czy losowy człowiek z ulicy może to zrozumieć Może mi się wydawać, że siebie znam, ale wystarczy, że moim codziennym otoczeniem nie są ludzie na studiach i się sypię. Tak też kontakt z drugą osobą, czym jest terapia budzi we mnie obawę, że skończę terapię i wrócę do punktu wyjścia, jak zawsze... Wystarczy że mam współlokatorów, z którymi nie gadam za bardzo, ale tworzę jakąś dziwną sieć zależności od nich. Czuję się jak w klatce, bardzo duża część mojej uwagi, która mogłaby mi pomóc w rozwiązywaniu moich spraw i po prostu zostać poświęcona mojemu życiu wędruje nawet nie wiem kiedy do ludzi wokół. Że jeden sąsiad kaszle od października. Co sobie pomyśli ta dziewczyna... Mam wrażenie, że krytykują każdą moją czynność, którą usłyszą przez ściany. Zapominam całe okresy swojego życia. Moja osoba nie ma żadnej spójności. Ostatnio otworzyłam moją starą konwersację ze znajomym z którym już nie gadam i praktycznie mam wrażenie, że nie wiem, kto to pisał. Mam wrażenie, że nic mi w życiu nie wolno. Że ktoś mi musi pozwolić. Mam wrażenie, że mówię za dużo i trochę się tym "gwałcę" Będąc na terapii bardzo szybko czuję się niezrozumiana, zdominowana, zdewaluowana. Moje życie zaczyna się kręcić wokół tego jednego dnia w tygodniu. Wchodzę w rolę w którą będę się zagłębiać i zagłębiać, moja świadomość (i tak słaba) że jestem swoją panią znika. Tragicznie się zafiksowałam na sobie i na terapii, nie umiem mówić o uczuciach. Chciałabym rozumieć to kim jestem, czy ja umiem myśleć abstrakcyjnie czy nie. Jeszcze 2 lata temu umiałam a teraz? Całą swoją szafę mogłabym wywalić, kiedy oglądam ubrania to nie wiem co mi się podoba i ubieram się na szaro. Skończyłam terapię grupową DDA, bardzo źle zniosłam koniec tej terapii próbowałam kiedyś terapii gestalt i bardzo pozytywnie na nią reagowałam, niestety na nfz tylko chwilowo mam możliwość, to było na początku studiów Zwykle trafiam na psychodynamiczną. Odnajduję się w opisie osobowości masochistycznej i symbiotycznej. Raczej oczekiwałam tego od terapii, że to czego chcę będzie ważne, zauważenie tego czego chcę, stawianie granic
  2. Nie wiem jak to jaśniej napisać, czasem komuś mówisz "nie" a on i tak to robi
  3. Cześć, mam 2 lata i kończę studia. W moim życiu nie jest teraz jakoś dobrze. Od dłuższego czasu szukam terapii. Co mnie zastanawia bardzo często słyszę opinie, że jej "potrzebuję" i ostatnio raz usłyszałam, że być może wręcz przeciwnie i że do terapii nie każdy nie zawsze się nadaje. Jestem już po około 5 próbach, rozpoczęłam szóstą. Jestem po 3 spotkaniu, niestety dla mnie kontakt z psychoterapeutą oznacza regres. Nagle przestaję umieć wywiązywać się z obowiązków i wycofuję się z udziału we własnym życiu, przestaję wychodzić z pokoju. W gabinecie czuję, że każde "nie" które mówię jest niesłyszane. Już przestałam wierzyć
  4. Dziękuję za odpowiedzi
  5. Aż ciężko w to uwierzyć, a może ja oczekuję czegoś z kosmosu? Ale już miałam kilka podejść do terapeutów i ja nie mogę usiedzieć, kiedy wyciągam jakieś przykre wspomnienie, chcę działać, a nie widzę totalnie żadnej reakcji. Przecież jak sobie pomyślę, że ominęły mnie typowe dziewczęce emocje, gadanie o chłopakach i bliskość to nie wiem jak mogę przejść do porządku dziennego z tym. Najchętniej wtargnęłabym do własnego domu sprzed 20 lat i wykradła tego gówniarza stamtąd, by nie musiał doświadczać tego, że przeżywa, prosi o uwagę a oni widzą ale nie reagują. Kiedy po prostu jest, to nawet nie odezwą się przez dni może dłużej, a jak już to np tylko żeby zawołać na obiad. Płacze a oni szydzą i musi chować się na godzinę gdzieś w koncie żeby się w ogóle uspokoić.
  6. Kurde to jest tak okropne i beznadziejne, zbywanie tego tematu, który jest dla mnie wyjątkowo drażliwy, gdy zdecydowałam pierwszy raz powiedzieć o tych rzeczach
  7. Babka ciągle pytała "no ale w czym problem????" "no co Ci przeszkadza?????", powiedziała żebym sobie obejrzała jakiś film, chodziła na spacer podziękowała za telefon i się rozłączyła, nie czekała aż odpowiem coś chociażby do widzenia.
  8. Hej. Nie wiem co robić i jak sobie pomóc. Od jakiegoś czasu czuję się otępiała i opuszczona. Oddałabym nerkę za to, żeby ktoś mnie docenił, zauważył, ucieszył się z mojej obecności. Jeszcze jakiś czas temu mam wrażenie, że byłam mądrzejsza. Teraz kiedy czuję, że nie mam komu w myślach opowiadać tego co u mnie, to moje myśli się nie formują. Wyjście z domu to jest masakra, boli mnie wszystko wewnątrz i mam łzy w oczach. Wcześniej zdarzało mi się usiąść, płakać i zanosić jak małe dziecko. Zawsze w domu czułam się jak mebel. Nikt ze mną nie pogadał, nie interesował się tym co lubię. Właściwie panowało tam dużo wzajemnej niechęci. Gdzie nie pójdę po pomoc spotykam się z chłodem i niezrozumieniem. Stałam się obojętna, zaczęłam być ostrożna z tym co opowiadam, bo każdy się na mnie tylko debilnie patrzy jakbym opowiadała jaka pogoda była wczoraj. Robię wszystko co mogę. W tej chwili nic nie jest dla mnie ważniejsze, niż to rozdarcie wewnątrz. W ogóle to czuję się jakbym nie stąpała po tym samym świecie co inni. Istnieję jedynie wtedy, gdy opowiadam żarty. Ale mi nie jest do śmiechu. Chcę się tym w końcu zaopiekować, ale nie wiem jak się opiekować kimś takim bo nie doświadczyłam nigdy takiej opieki. Nie kojarzę żebym kiedykolwiek była emocjonalnie przywiązana do kogokolwiek. Pod 116 123 nie chcą ze mną gadać.
×