Jestem jeszcze dość "na świeżo" po pierwszych wizytach i konsultacjach w których jest podejmowana decyzja czy próbujemy psychoterapii czy nie. Może przez to inaczej patrzę. Z "badań" gotowości nad podjęciem leczenia i siłą motywacji miałam pytania: "czy sama tu przyszłam? czy jestem z własnej woli? czy potrafię opowiedzieć trochę o tym co mnie sprowadza do gabinetu? czy potrafię nakreślić co chciałabym zmienić, po czym poznam, że się udało? czy potrafię wyobrazić sobie jak będzie wyglądać moje życie/relację jeżeli uda nam się przeprowadzić zmiany? Czy coś wiem o psychoterapii, czy miałam już styczność z psychologiem/psychoterapeutą? I nie trzeba być bardzo wylewnym na nie. Na każde odpowiedziałam dosłownie w 2-3 słowach więc nawet osoby bardzo zaburzone czy w ciężkiej depresji są w stanie sobie poradzić. Fakt, że niektórzy w "badaniu" gotowości idą za daleko może z własnej wygody, może ze strachu, może nie lubią niespodzianek.
Tak jak piszesz jest duża różnica między powiedzeniem "tak, CHCE" na początku, a tym co się rodzi za miesiąc czy rok. Tu potrzeba pracy terapeuty by podtrzymywać motywację pacjenta, czasami robi to jawnie przypominając, wypytując co się zmieniło, czy cele są wciąż aktualne. Im dłużej trwa terapia tym częściej motywacją jest sama relacja terapeutyczna, przywiązanie które czuje się do terapeuty i świadomość zachodzących zmian (info prosto z podręczników o relacji psychoterapeutycznej).