Skocz do zawartości
Nerwica.com

Roza00

Użytkownik
  • Postów

    552
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Roza00

  1. Apek, ile masz lat, jesli mogę zapytać? Co do jednego, to się nie zgodzę. Człowiek sam sobie nie pomoże, bo nie potrafi zmienić nauczonego przez siebie samego roku myślenia. Działa na określonych trybach funkcjonowania. Wyuczonych. Tylko trzeba zrozumieć, że ma się problem i dać sobie pomóc. Uwierzyć, że można coś zmienić, że można z tego wyjść, że da się żyć normalnie. Na nowo z czysta kartka. Nigdy nie jest na to za późno. Wiesz, możesz trafić na 100 do dupy psychiatrow i terapeutów, ale trafi się ten jeden, który poda Ci rękę i rzuci tratwe, żeby się z tego bagna wydostać. Walcz o siebie chłopie, co by nie było, życie mamy niestety jedno, i jaki by nie był jego start, to ważne, żeby na końcu być szczęśliwym. Wiem, że łatwo nie jest. Sama nie mam nałogów, oprócz wmawiania sobie raka, więc na pewno nie rozumiem tej destrukcyjnej namiętności. Ale nie możesz żyć z czymś, co Cię niszczy. Dasz radę!
  2. Apek, a z racji uzależnień uczestniczyłes w jakiś odwykach? Zobacz, my wszyscy tu tak walczymy o zdrowie, oprócz pernamentnego stresu, dokładamy starań, żeby żyć zdrowo i długo szukany sposobu, żeby wyjść z obsesyjnego myślenia o zdrowiu i chorobach. Musisz uwierzyć, że Ty też możesz z tego wyjść i być zdrowym! Nie będzie łatwo, ale musisz. Leki, alkohol, narkotyki- zabijają. A nie wierzę, że nie chcesz żyć.
  3. Ania, celowo Wam to pisze, moze komuś się przyda, kto nie ma odwagi lub możliwości wizyt u psychologa. Sprobuj, ja już rozmawiam ze swoim lekiem zawdzięczam mu to, że jestem przebadana, czego na pewno bym nie zrobiła, nie mając hipochondrii. Zarzucam mu jednak o wiele więcej. Też muszę Wam napisać coś, co nie będzie super optymistyczne, ale może da kopa do walki. Psycholog powiedział, że czynnikiem zapalnym do powstawania chorób jest, oprócz oczywiście genetyki, niestety stres... Mówił, że na studiach badał związek psychiczny z rozwojem choroby nowotworowej i niestety wyniki sa przerażające. Stres tak obciąża organizm i układ immunologiczny, że ten zamiast zajmować się występującymi patologiami (występującymi nawet kilkanaście razy w ciągu życia człowieka, z czego nawet nie zdajemy sobie sprawy) zajmuje się pierdolami, takimi jak obniżenie hormonu stresu, żebyśmy w ogóle jakkolwiek funkcjonowali. Nasza odpornosc, jeżeli dobrze o nią zadbamy jest praktycznie zdolna sama sobie poradzić. Wiadomo, wyjątki są jak w każdej dziedzinie. Ale im bardziej się boimy, tym bardziej sobie szkodzimy. Wiem, że w teorii wszyscy to wiemy. A na koniec dodał:"widzisz, była ta smutna historia o Annie Przybylskiej. Straszna tragedia. Fakt, była obciążona genetycznie, ale każdy kto ją znał wspominał, że często mówiła, że nie dozyje 40-stki. Ciężko nie zauważyć, że umysł grzecznie posłuchał" To mnie przerazilo, ale jednocześnie zmotywowalo, żeby z tego gówna wyjść. Więc nie dajmy się!
  4. A jak Twoje objawy? Masz stwierdzono hipochondrie? Czy oprócz tych problemow z wymiotami, wyproznianiem, coś jeszcze sobie wkrecales? Jedynie to zolkniecie gałek jest dosyć niepokojące.
  5. Apek, wiadomo, każdego stymuluje i nakręca co innego. A Ty poszedłes w końcu do tego szpitala? Jeszcze jedno. Zapytałam psychologa też dziś, jak to jest, że kiedy zaczyna mi się poprawiać, to nagle występuje taki objaw, że zwala mnie z nóg i nie mogę przejść obojętnie obok tego. Tak jak np teraz. Już było lepiej, to mi wyskoczył mega wezel. To jak jakieś fatum. Odpowiedział mi, że tak to właśnie jest, że jak mózg zaczyna poprawnie funkcjonować to krasnolud mówi:"ej, opierdzielasz się, tak dobrze się bawiliśmy a Ty co! Musisz się bardziej postarać!" no i wtedy objawy są jeszcze mocniejsze, bo mózg jest bardziej stymulowany i daje z siebie wszystko. Nazwał to autosabotażem. Generalnie, wiele z tych rzeczy uczyłam się na studiach, o wielu czytałam, ale sama nie potrafię sobie tego uświadomić. Kazał mi też wyobrazić sobie ten lęk i go zmaterializować. Nadać mu jakis kształt, żeby stał się przedmiotem. I opisać dokładnie jego kolor, kształt, każdy szczegół. Na jakim tle go sobie wyobrażam. Gdzie się znajduje. W jaki sposób się ze mną komunikuje. Potem kazał mi sobie wyobrazić, że zamykam się z tym czymś w jednym białym pokoju i próbuje z nim rozmawiać. Jak z przyjacielem i wrogiem. Powiedzieć co mu zawdzięczam, a co zarzucam. Moj psycholog jest też psychoonkologiem i powiedział mnie, że zapewnia mnie, że na osobę śmiertelnie chora nie wyglądam, bo z takimi na styczność na codzień. I że takie osoby mają mniej leków, niż ja.
  6. Tak, trzeba sobie mówić: jestem chora, dobrze się czuje, wszystko ok. Żadne: nie chce mieć raka, nie chce się denerwować. Mózg ucina sobie "nie". Jak mu powiedziałam, że nie wierzę, że ciało może reagować w taki sposób od nerwicy, to opowiedział mi o swojej podopiecznej, która tak wkrecila się w stwardnienie rozsiane, że sparaliżowany jej pół ciała. Nie mogła ruszać prawa strona. I wylądowała na oddziale zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym.
  7. Ja wróciłam od mojego psychologa. Siedziałam dzisiaj z nim 3 godziny, ale trochę mi lepiej. Psycholog powiedział mi, że muszę zmienić tok myślenia, bo ciało jest niewolnikiem umysłu. Czyli zakaz myślenia:" nie chce mieć raka", tylko "chce być zdrowa". Bo dla umysłu nie istnieje słowo "nie". Więc jak sobie odejmiemy słowo "nie" w zdaniu "nie chce mieć raka" to wiadomo co wychodzi... Druga sprawa, przedstawił mi dzisiaj nerwice jako takiego krasnoludka, który przybija pione z naszym uśmiechniętym mózgiem i mówi: "ale będzie zabawa, teraz jest faza na chłoniaka, więc musisz mieć tendencje do powiększania węzłów, świądu, kaszlu i skoków temperatury, zobaczysz ucieszy się!", na co mózg:"super pomysł, działam!", dlatego teraz mogę mieć skłonność do węzłów, bo mój umysł OCZEKUJE tych reakcji od ciała. Boli mnie gardło, bo mój unysl tego oczekuje. Macie biegunki, dziewczyny, bo Wasz umysł tego chce. A raczej ten krasnolud co się z tym umysłem dogadal. Gadam jak potluczona, ale może Wam też choć trochę pomoże.
  8. Ania, nie był to rak jelita to na pewno Każdy z nas pisze tu coś, co kogoś może nakręcić. Pisałam tu kiedyś o moim wujku, który zmarł na raka trzustki mając zaledwie 50lat. Też mogło to komuś dołożyć gwóźdź do trumny. Czytając wcześniejsze posty sprzed kilku lat ludzie też pisali tutaj takie rzeczy, że mi włosy dęba stawały. Faktycznie, mój błąd, nie pomyślałam. Ale zdenerwowalo mnie to okropnie. Prawie zawału dostałam. Nie myśląc przelałam to na posta. Chodziło mi o mnie, o to, że jak mam być spokojna, jak takie rzeczy się dzieją na świecie.
  9. W ogóle mam dziś bardzo zły humor, wszystko mnie wręcz wkurwia, chociaż na ogół nie przeklinam. Mam dosyć już tej nerwicy i hipochondrii i tego całego syfu z tym związanego. Gdzie się człowiek nie obejrzy tam tylko rak, srak, białaczka i bezradni lekarze. Ale jak człowiek idzie i chce się przebadwcz to patrzą na Ciebie jak na idiote i traktują jak zło konieczne. Cała ta medialna nagonka, żeby się badac, kontrolować nijak ma się do rzeczywistości i podejścia lekarzy. A potem pytania: gdzie Pani była wcześniej? W dupie. Krew mnie już zalewa.
  10. Ok! Przepraszam, tak jak już wcześniej pisałam. Podzieliłam się tylko tym, co mnie bardzo zestresowalo. Bo nie mam komu o tym powiedzieć, tak jak większość z Was. I wiem, że takie przypadki to jeden na milion, ale jak każdy hipochondryk myślę, że jestem właśnie tym 1. Chodziło mi tylko o to, że mówią mi, że jak wyniki krwi są ok to znaczy, że jest ok. A tu taka bomba. Nic tylko się zalamac. Wybacz mi
  11. Biedronka, rozumiem, ale uważam, że Twoja reakcja jest przesadzona. No wybacz mi, wszyscy mamy chyba zły dzień. Kompletnie nie rozumiem, skąd Twój atak. Rozumiem, że mogłabyś się zdenerwowac, gdybym Ci opisała historie na temat jelita, bo to akurat byłaby złośliwość z mojej strony. Nie przypuszczałam, że akurat białaczka też na Ciebie działa. Przepraszam zatem. Niemniej jednak też wielokrotnie ktoś coś tu wklejal, lub pisał co mnie nakrecalo, ale nie atakowałam kogoś z tego powodu.
  12. Ania, rozumiem, ale właśnie takie historie nakrecajaja hipochondrykow, więc przed tym nie da się uciec. Napisałam to, po przeczytaniu tego wszystkiego strasznie mi to ciąży. Tym bardziej, że nie szukam tych informacji, tylko same wpadają mi w ręce. Nic nie nakręca Nas bardziej, niż niesamowite historie ludzi, o dobrych badaniach, idealnych wynikach, złych diagnozach i śmiertelnej chorobie. Niejednokrotnie na tym forum takiw historie były przytaczane, nie jestem wyjątkiem. Kilka lat temu pisała na tym forum dziewczyna, u której faktycznie znaleźli nowotwór (nawet nie napisze czego, żeby nie nakręcac niektórych). W takiej sytuacji, idąc tym tokiem myślenia, nie powinna się tym dzielić na forum, bo mamy się wspierać, a nie dolowac, a taka informacja była niezwykle stymulująca dla wszystkich udzielających się.
  13. Biedronka, nie robię tego specjalnie. Przepraszam, jeżeli Cię to dotknęło. Nie pomyślałam o tym, ponieważ ja mam tu największą fazę na chłoniaka i białaczkę. Zatem nie wklejam Wam znalezionych historii o raku jelita, by Was nie nakręcac. Tylko obracam się wciąż w swoim ulubionym temacie. Sama rozumiesz, że ciężko jest uwierzyć, że ma się dobre badania i nie ma czym się martwić, znajdując takie historie. I tylko głównie o to mi chodziło. Z drugiej strony myślałam, że to forum nie ma tematów tabu i można się tu podzielić wszystkim.
  14. A ja właśnie przeczytałam historie (która wyświetlila mi się na fejsie) o chłopaku 26-letnim, u którego zdiagnozowano ostra białaczkę limfoblastyczna. I jest zbiórka na jakiś tam lek, bo leczy się w Izraelu. I u niego zaczęło się od bólu żeber... A potem kręgosłupa. Chodził po fizjoterapeutach, ortopedach itp. I każdy stawiał mu błędne diagnozy, aż skierowali go na tomografie i tam wykazało nacieki w kościach. Porobili w szpitalu badania, morfologia idealna, żadnych odchylen. W końcu podejrzewali szpiczaka, a po biopsji z biodra okazało się, że to chloniak/białaczka limfoblastyczna z naciekiem na kości, a morfologia cały czas bez odchylen! i jak tu wierzyć lekarzom i badaniom....
  15. Jeszcze właśnie poleciała mi krew z nosa.... Masakra. Źle się czuję
  16. Jeszcze właśnie poleciała mi krew z nosa.... Masakra. Źle się czuję
  17. Ania, jesteś chora, ale na nerwice. To też choroba. Uwierz mi, że mam w tym zakresie takie same objawy jak Ty l, tyle, że nie zwracam na nie uwagi, bo wiem, że na raka jelita jesteśmy za młodzi. I że przy raku jelita to do toalety lata się nawet w nocy. Spokojnie, jesteś zdrowa na pewno. Ja tym czasem dalej walkuje temat chłoniaka. To jest jakieś nienormalne. Nie potrafię przyjąć do wiadomości, że nic mi nie jest. Jeszcze mam jedną twarda, nieruchoma kulkę na szyi. Ponoć to zwłoknienie. Issaa, co do tego jaja, to okazało się, że to spuchniety mięsień MOS a na nim węzeł... Nawet mi ich nie opisywał, bo powiedział, że to od infekcji. I że mam dać sobie spokój z tymi węzłami, bo on tam nic niepokojącego nie widzi. A ja już się umówiłam do tego najlepszego radiologa w okolicy, i przy okazji mega drogiego, ale termin dopiero w połowie lipca. Chociaż ten u kotrgo byłam wczoraj też ma bardzo dobre opinie. Radiologiem jest od 25 lat... Więc chyba niejedno widział. Na 15 mam psychologa, może mnie trochę ogarnie. Wczorajsze badanie nie uspokoiło mnie w ogóle. Teraz stwierdziłam, że to usg to jednak gówno daje. Tylko jestem bezsilna, nikt nie chce mnie dalej diagnozowac, bo nie ma podstaw. Dziś opuchlizna troszkę zeszła niewiele, ale chociaż trochę. Miłego dnia Wam życzę, mimo wszystko
  18. Dziewczyny, nie ma czego mi zazdrościć. Sądząc po wpisach, mam najbardziej zryta banie z Was wszystkich. Najgorsze jest to, że badania w ogóle przestają mnie uspokajac... To usg mnie nie uspokoiło. Ja mam nawalone w głowie.
  19. Setki tysięcy badań, żadne nie budzą niepokoju, a ja się uparlam, że mam raka... To jest dopiero chore.
  20. Wiecie co, ja z tego gówna już chyba nie wyjdę. To mnie opetalo. Mojej koleżanki siostra jest psychiatra i powiedziała, że pomoże mi tylko psycholog i terapia, bo psychiatra to mnie będzie faszerowal lekami.
  21. Taaak, na godzinę, już mnie bierze z powrotem bo mam 37,3...
  22. Doktor mi powiedzial, że mam Książkowa nerwice i hipochondrie. I powiedział, że wie, że po wyjściu z gabinetu i tak mu nie wierzę i uważam, że nic nie umie, ale fizycznie jestem zdrowa. Psychicznie niestety nie i muszę ze sobą walczyć.
  23. Byłam... I wszystko odczynowe. Część węzłów, które wyczuwam, tak jak ten duży w pachwinie, jest już po prostu stłuszczała, czyli zostaną że mną już na zawsze. Doktor zbadał mi też brzuch i sledzione. I tu się zmartwilam bo na zdjęciu widać taka mała czarna plamę na sledzionie i już sobie wkrecam że tam coś się robi..., :(ale wmawiam sobie ze przecież on widział ta sledzione, więc by zauważył...
  24. Jeszcze jest opóźnienie, mój żołądek mam w gardle albo i wyżej....
  25. Czekam na badanie właśnie... Zaraz się zesram ze strachu, mówiąc kolokwialnie
×