Skocz do zawartości
Nerwica.com

Crystalia

Użytkownik
  • Postów

    62
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Crystalia

  1. 2 godziny na balkonie jak na pierwszy raz to bardzo dużo! Nikt się na Ciebie nie obraził za to że się złościłeś na nas :) jak mi źle to też się wkurzam na innych, denerwują mnie ludzie którzy się śmieją, idą do pracy i są szczęśliwi.No bo jak się nie denerwować, kiedy inni realizują swoje marzenia, a człowiek jest więźniem swego domu. To bardzo wkurzające!Niesprawidliwe, czy to Bóg się na nas uwziął?! ale popatrz są ludzie bardziej upośledzeni od nas i nie tracą radości życia np. ci na wózkach inwalidzkich. Zawsze mi wstyd, gdy widzę kogoś na takim wózku i to jeszcze uśmiechniętego! miałam kiedyś taki okres w życiu kiedy nie wstawałam prawie z łóżka, byłam osłabiona, ale miałam w domu książkę z ćwiczeniami fizycznymi i ona mnie zmotywowała, żeby wstać zrobić pare ćwiczeń i po nich długo odpoczywać w łóżku i tak codziennie i z czasem nabrałam sił i było lepiej. Nie wierzę, że nie obchodzą cie dzieci i żona, tylko ta choroba jest tak mocna, że zabiera całą twoją uwagę. Przestań się obwiniać, że jesteś taki i nie myśl o sobie źle,to może banał, ale zdrowienie zaczyna się od zaakceptowania sytuacji w jakiej się jest i od pokochania siebie takiego jakim się jest.Czego Ci życzę z całego serca :)
  2. A skąd masz tabletki, chodzisz do lekarza i czy masz coś na deprechę? Może bys troszkę spróbował poćwiczyć w domu to by ci dodało sił. Otworzyć okno zrobić z 5 przysiadów odpocząć w łożeczku i za godzinkę zrobić 5 pompek itd. spróbuj :) A jeśli chodzi o kąpiel to ja lubię do wanny z ciepłą wodą wsypać szklankę soli kuchennej rozmieszać i w tym się wykompać, potem to z siebie spłukuję. To jest taki sposób na oczyszczenie ze złej energii, tak przynajmniej mówią bioterapeuci. Pozdrawiam cieplutko,
  3. Crystalia

    Książki

    dowiedziałam się o istnieniu takiej książki http://www.kdc.pl/?page=content&content_id=9842&category_id=10243&main_category_id=10 ( Susan Wright "ulecz się sam")czy ktoś ją może czytał?co o tym sądzicie?
  4. Czy ktoś próbował pranicznej psychoterapii (rodzaj bioterapii) zwłaszcza miał kontakt z p. Lucyną Tomaszewską lub z kimś innym leczącym tą metodą to proszę o opinię (może być na priv)
  5. "to nie jest jej błąd, ona była dzieckiem; czasem mam ochotę takich 'dorosłych' ludzi/rodziców powystrzelać za ich głupotę i egoizm" a co dzieci nie popełniają błędów ? Każdy popełnia błędy,najważniejsze aby się uczyć na błędach i ich nie powielać, a napisałam tak tylko po to, aby Paulina zrozumiała co zrobiła i nigdy już nie zgodziła się być takim "kozłem ofiarnym" "Chciałabym iść do psychologa, ale wiem, że nigdy nie powiem mu tego co tu napisałam. Nie opowiadam najbardziej zaufanym osobom o swoich problemach, a z kimś obcym to chyba nawet nie będę umiała rozmawiać :/ " a dlaczego? wstydzisz się, ale czego? przecież Ty nie zrobiłaś niczego złego! nie zamykaj się przed światem bo nie jesteś jedyną, która ma takie problemy.
  6. Moim zdaniem Twoi rodzice bardzo Cię skrzywdzili. Nie mieli prawa wykorzystywać Ciebie aby się jedno na drugim zemścić. Twój błąd polegał na tym, że pozwoliłaś im aby traktowali cię jak" posłańca z wiadomością", a potem mieli jeszcze jakieś pretensje. Na pewno czułaś się winna, a przecież nie byłaś, nic dziwnego, że wpadłaś w nerwicę. Tobie na pewno bardzo dużo pomógłby psychoterapeuta. Przestrzegam Cię przed leczeniem się tylko tabletkami, zrozum one nie uleczą twoich ran a tylko na jakiś czas je zamaskują. Jesteś młodziutka i poczebujesz wsparcia, a rodzice dają Ci chyba tylko pieniądze i pewnie nic innego nie mogą dać bo z Twojego opisu wygląda, że to są ludzie chorzy z nienawiści, dlatego przydałby się psycholog :) Pozdrawiam cieplutko :)
  7. Czy leczył się ktoś, bądź nadal leczy u lek. med. Krzysztofa Kotrysa, który przyjmuje w katowicach i Jaworznie?
  8. Ja też miałam takie katastroficzne myśli i czasem nadal mam, gdy są takie myśli to jest też lęk, przecież boisz się że wyskoczysz przez okno, czy dostaniesz zawału.
  9. Nie wiem, czy to na temat, ale zamieszcze tu 2 historyjki które dają do myślenia Motyl - autor nieznany Jednego dnia, mały motyl zaczął wykluwać się z kokonu; mężczyzna usiadł i przyglądał się jak motyl przeciska swoje ciało przez ten malutki otwór. I wtedy motyl jakby się zatrzymał. Tak jakby zaszedł tak daleko jak mógł i dalej już nie miał sił. Więc mężczyzna postanowił mu pomóc: wziął nożyczki i rozciął kokon. Motyl wyszedł dalej bez problemu. Miał za to wątłe ciało i bardzo pomarszczone skrzydła. Mężczyzna kontynuował obserwacje, ponieważ spodziewał się, że w każdej chwili skrzydła motyle zaczną grubieć, powiększać się dzięki czemu motyl będzie mógł odlecieć i zacząć żyć. Tak się nie stało! Motyl spędził resztę życia czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczonymi skrzydłami. Do końca życia nie był w stanie latać. Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział, że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł i dzięki temu motyl był w stanie latać, gdy tylko pokona opór kokonu. Czasem walka to coś, czego nam w życiu potrzeba. Jeśli Bóg pozwala nam iść przez życie bez jakichkolwiek problemów to może zrobić z nas słabeuszy. Nie bylibyśmy tak silni jak moglibyśmy. Nie bylibyśmy zdolni do latania. Prosiłem o siłę... Bóg dał mi przeciwności losu, aby uczynić mnie silnym. Prosiłem o mądrość... Bóg dał mi problemy do rozwiązania. Prosiłem o dobrobyt... Bóg dał mi mózg i krzepę. Prosiłem o odwagę... Bóg dał mi przeszkody do pokonania. Prosiłem o miłość... Bóg dał mi ludzi w kłopocie, aby im pomóc. Prosiłem o przychylność... Bóg dał mi okazje do wykazania się. ?Dostałem nie to, co chciałem... Ale dostałem wszystko, czego było mi trzeba.? ----------------------------------------------------------------------------------- Dawno, dawno temu w górach Tybetu zebrali się mędrcy tego świata znający tajemnice mocy człowieka. Wiedzieli, że czasem ludzie robią rzeczy straszne i wykorzystują ową potęgę przeciwko sobie. Postanowili więc ukryć moc człowieka przed nim samym. Długo medytowali, dyskutowali, szukając najlepszego miejsca na świecie. Jeden z mędrców powiedział: " Ukryjmy tę moc w najgłębszej kopalni świata, zasypmy ją kamieniami i ogromnymi głazami- człowiek tam jej nie znajdzie" ale inni kręcili głowami mówiąc:" człowiek to arcyciekawe stworzenie, lubi badać głębokie pieczary-z pewnością ją znajdzie" Drugi mędrzec powiedział: " Ukryjmy moc człowieka na dnie najgłębszego oceanu, postawmy na straży żarłoczne ryby i niebezpieczne prądy- nie znajdzie jej". Ale inni twierdzili:"I tam zagoni człowieka ciekawość i chęć przeżycia przygody- znajdzie ją". Następny radził, aby moc człowieka umieścić na szczycie najwyższej góry, zasypać ją śniegiem, zakuć w wiecznym lodzie, na straży postawić wicher i mróz- ale i te przeszkody zdawały się być za małym wyzwaniem dla nieposkromionej żądzy zdobywania, od wieków mieszkającej w ludziach. I kiedy zdawało się, że nie ma już takiego miejsca, gdzie można by ukryć ludzką moc, najstarszy z mędrców powiedział:" Ukryjcie tę moc w samym człowieku, tam na pewno nie będzie jej szukał. Do głowy mu nie przyjdzie, że wszystko co najwspanialsze na świecie ma właśnie w sobie!" Tak też uczynili. "Żyj z pasją" B. Figarska
  10. Ja tak samo jak Indygo cierpię już na to kilkanaście lat i też tylko na początku brałam leki, potem zrezygnowałam bo szukałam innych sposobów. Trzy lata temu poznałam pewną bioterapeutkę i zaczęło mi się poprawiać, z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej, bo uwierzyłam, że nie zemdleję na ulicy, że to tylko umysł podsuwa mi chore scenariusze, niestety kiedy już byłam pewna, że nie zemdleję pewnego dnia na dworcu pks poczułam się słabo, zrobiło mi się zupełnie ciemno przed oczami, nie czułam swojego ciała, nogi jak z waty. Trwało to kilka minut i nie wiem jakim cudem nie przewróciłam się na ziemię, bo zupełnie nie panowałam nad swoim organizmem, a najgorsze było to, że nic nie widziałam tylko zupełną ciemność. Od tego wydarzenia minął już rok a ja nie mogę się zupełnie pozbierać. Jak mam wierzyć, że nie zemdleję, jeśli już raz prawie zemdlałam i to nie wiadomo czemu bo jestem zdrowa fizycznie? Kurcze teraz myślę, że to jest błąd, iż przełamujemy się i wychodzimy z domu bo wmawiamy sobie, że nie zemdlejemy, bo tak na prawdę każdy może w pewnych okolicznościach poczuć się słabo, chyba powinniśmy sobie mówić, że jesteśmy bezpieczni zawsze i nawet jak zemdlejemy to świat się nie zawali, że to nic takiego zemdleć. ja chcę, bo właśnie od kilku dni szukam dobrych ziół i szczerze mówiąc zamówiłam już preparat RHODIOLIN mam nadzieję, że mi pomoże :) ale chętnie się dowiem, co Ty stosujesz
  11. Proste, porste Zapytałam o tego psychologa tak bez przemyślenia, nie uważam Ciebie za głupka, jeśli cie w jakikolwiek sposób uraziłam to przepraszam. Chciałam tylko pomóc. Ale może zastanów się , czy nie jesteś trochę zbytnio przewrażliwiony na swoim punkcie jeśli czyjeś pytanie traktujesz jak frontalny atak na twoją osobę
  12. BusterKeaton witaj rówieśniku:) Ciekawa jestem, czy jakbyś wybrał swoją AWF to nerwica by się ujawniła? Zawsze robiłeś to co chciał twój ojciec czy tylko tym razem? Psycholog przepisał Ci tabletki?Z tego co wiem to psycholog nie ma takich uprawnień. Poza tym to wg. mnie Ty zbyt mocno walczysz ze swoimi lękami. Jeśli masz troszkę forsy i lubisz czytać to polecam ci książki jakie mi pomagają w walce z moimi lękami, są to m.in : Anna Klasen " Mój lęk mój koszmar" kazimiera Sokołowska "Jak pokonałam depresję i nerwicę" przeczytaj też wątek z tego forum http://www.forum.nerwica.com/jak-opanowa-nerwice-vt1947.html?sid= oraz http://budda.medytacja.net/t/buddyzm/podstawy/wolnosc_od_leku.html mam nadzieję że to coś pomoże Pozdrawiam cieplutko
  13. To zapytam specjalistę, znasz kogoś kto został uleczony z nerwicy przy pomocy bioenergoterapii? Ja próbowałam się tak leczyć i takie zabiegi pomagały mi, ale tylko na krótko
  14. Ja wierzę w życie po śmierci, bo faktycznie jeśliby śmierć była końcem wszystkiego, to życie nie miałoby sensu. Chyba coraz mocniej wierzę też w reinkarnację. Co jest sensem życia? Według mnie sensem życia jest nieustający rozwój duszy. Żyjąc, mamy okazję uczyć się i stawać coraz lepszą i mądrzejszą istotą i to właśnie te najgorsze, najsmutniejesze doświadczenia życiowe uczą nas najwięcej.
  15. oto głupotki na poprawę nastroju i podniesienie samooceny http://cezar.homedns.org/poprawiacz%20nastroju.htm http://kni.prz.rzeszow.pl/~peu/likeu.swf http://100lat.pl/PoprawaNastroju/
  16. Pamiętam jak mnie dopadła w liceum nerwica, nie wiedziałam, co mi dolega, wstydziłam się swoich reakcji i zaczęłam się odsuwać od swoich znajomych, przyjaciół, z czasem odizolowałam się zupełnie. Po jakims czasie uświadomiłam sobie, że ja moim znajomym nie dałam nawet szansy, żeby mnie zaakceptowali z tą chorobą, z góry założyłam, że mnie nie zrozumieją i się od nich odizolowałam. Z drugiej strony, gdyby ludzie Ci byli moimi prawdziwymi przyjaciółmi, czy pozwoliliby mi się tak łatwo od nich odsunąć? czy nie zauważyliby, że się coś złego ze mną dzieję, nie chcieliby mi pomóc? Teraz myślę, że miałam wielu znajomych, ale żadnego przyjaciela. czy to jest realne. żeby mieć wielu przyjaciół? Zanjomych ,kolegów to tak, ale przyjaciół?
  17. No ja w zasadzie też próbuję sama z pomocą moich bliskich, ale oni nie są przeszkoleni i nie zawsze wiedzą jak mają ze mną postępować, żeby osiągnąc jak najlepsze efekty. Pomocą dla nas są właśnie takie książki jak "Mój lęk. Mój koszmar" [ Dodano: Wto Lis 28, 2006 10:36 am ] jeśliby ktoś chciał to "Mój lęk. Mój koszmar" można zamówić na http://www.kdc.pl/ za 14.90 zł (Promocja. Łap okazję )
  18. Szczęśliwi, co mieszkają w dużych miastach, tam nie ma problemu ze znalezieniem kogoś, kto poprowadzi terapię poznawczo-behawioralną w mniejszych miejscowościach jest z tym kłopot
  19. Kiedyś gdy zaczynałam swoją przygodę z nerwicą, to dostawałam straszne lęki w szkole, a że do szkoły chodzić musiałam, więc z konieczności konfrontowałam się z lękiem przez dwa lata, aż skończyłam liceum. Niestety zawsze czułam się źle i nic mi takie przełamywanie lęku nie dawało. Teraz wiem (albo przynajmniej wydaje mi się, że wiem )dlaczego tak się działo, ja nie umiałam się konfrontować poprawnie. Jak mnie łapał lęk to się spinałam i walczyłam z nim, przetrzymywałam go na siłę. Jest taka książka pt: "Mój lęk. Mój koszmar" Anny Klasen ,autorka sama cierpiała na fobię z atakami paniki. Przez wiele lat walczyła z lękiem, chodziła na psychoterapię , ale bez wielkich efektów. Nic jej nie pomagało, aż któregoś dnia poczuła się na tyle zmotywowana, że poszła na terapię konfrontacyjną. Celem takiej terapii jest świadome wystawienie się na atak panik, przy czym należy pozwolić tej panice przyjść (nie wstrzymywać jej i nie walczyć z nią) i rejestrować symptomy płynące z ciała, ale się na nich nie koncentrować. Należało obserwować, że panika nadchodzi, serce szaleje, kręci się w głowie itd. i że dzieje się tak tylko przez pewien czas, bo po takim szaleństwie atak jakby traci swoją moc i zawsze znika. Na początku terapii Anna musiała określić cele, jakie chce osiągnąć, u niej były to m.in. takie cele: oddalać się sama od domu, jeździć sama do śródmieścia, chodzić do domów towarowych itd. Następnie razem z terapeutką ustaliła plan ćwiczeń, którego musiała się szczegółowo trzymać. Na początku w autobusie czy metrze towarzyszyła Annie terapeutka Oto kilka fragmentów z książki: „-Chodzi o to, żeby skonfrontowała się pani ze swoim lękiem. On przyjdzie i sobie pójdzie, tak jest zawsze. Ale pani jeszcze o tym nie wie. Musi pani tego doświadczyć musi to przeżyć. Ale stanie się tak tylko wówczas, jeśli nie będzie pani już dłużej unikać tego wszystkiego, czego się pani obawia. Jeśli nie będzie pani w dalszym ciągu szukać kryjówek, wykrętów i wymówek, dlaczego nie może pani zrobić tego lub tamtego” Anna w metrze: „ – Wsiądziemy teraz do pociągu. Pani lęk będzie rósł, mimo to wsiądzie pani, zgodnie z naszą umową…I zostanie pani w metrze, tak długo, aż lęk minie. Może się pani wściekać, rzucać się na podłogę, krzyczeć. Może się pani zachowywać ,jak tylko pani zechce…Mnie to naprawdę nie krępuje.” ‘Drzwi się zatrzasnęły. Moje serce się potykało, koziołkowało, wywracało, było mi gorąco, było mi zimno, mój pęcherz, och nie! Muszę jak najszybciej iść do toalety. Pot na czole, nie mogę złapać powietrza i to dzikie serce, to pękające we wszystkich szwach bez tchu serce Wagony ruszyły z miejsca, metro potoczyło się po szynach, coraz szybciej i szybciej Mój lęk eksplodował. Zaczęłam płakać. Metro pogrążyło się w ciemnościach tunelu.. Lęk szalał. Nie broniłam się Czułam łzy spływające mi po policzkach, moje ciało drżało spazmatycznie. Prawie nie zwracałam uwagi na ludzi. Niech sobie myślą, co chcą. Koncentrowałam się na swoich symptomach, śledziłam je, szłam za nimi trop w trop. Moje wściekłe serce. Przepełniony do bólu pęcherz. Pot na czole. Zawrót głowy Rejestrowałam wszystko, każdy okropny szczegół… Pozwoliłam, by symptomy nadeszły. I sobie poszły Po dwóch minutach-a może to były godziny-lęk minął. W mojej głowie zapanował spokój” „Robiłam wszystko co ćwiczyłyśmy razem przez wiele miesięcy. Postrzegałam świadomie swoje otoczenie, nie odwracałam uwagi. Nie kombinowałam. Postrzegałam świadomie moje ciało, ale nie koncentrowałam się na jego symptomach. Tylko je rejestrowałam.” Anna w autobusie: „ Jak stąd uciec? Gdzie jest wyjście? -Proszę dopuścić do siebie lęk…Proszę pozwolić, by nadszedł! Spróbowałam raz jeszcze nie bronić się przed lękiem. Dałam sobie na wstrzymanie. Tak jak w metrze -chodź lęku, chodź” „ Jak się pani czuje?- zapytała terapeutka po raz ostatni. -Bardzo się cieszę. Jestem z siebie dumna i trochę zmęczona i smutna. Tyle lat bałam się jeździć metrem, z tylu rzeczy musiałam zrezygnować… a na koniec okazało się, że potrzebuję zaledwie godziny, żeby się przekonać, że mimo wszystko potrafię go robić, Szlag by to trafił” „ Teraz widziałam czarno na białym. Że we wszystkich sytuacjach mój lęk za każdym razem wzrastał do niemal stu procent, ale potem znów opadał, zmniejszał się, aż na koniec zupełnie znikał.” „ Rozglądałam się dookoła, obserwowałam otoczenie, próbowałam ignorować bicie serca, które teraz przypominało walenie młotkiem. Próbowałam pozwolić mu na to piekielne walenie, nie martwić się m nie bronić, nie nakręcać. Pozwól przyjść lękowi, Anno. Przecież wiesz, że zaraz dobie pójdzie….gwałtowne bicie serca Przyszło. I poszło.” „Koncentrowałam się na moim ciele, tyle ile potrzeba- nie za dużo, nie za mało. Próbowałam wsłuchiwać się w jego sygnały, nie umierając przy tym ze strachu. Przypatrywała się otoczeniu, ale nie po to. Żeby odwracać uwagę od tego, co się ze mną dziej. Myślałam pozytywnie… Przywoływałam lęk. Zapraszałam go. Pozwoliłam , by przyszedł. Już go nie tłumiłam. I moje serce się uspokoiło.” To tyle, sorry, że tak długo i za błędy
  20. Ja nie mam w pobliżu żadnego terapeuty NLP, ale może jeszcze znajdę. Szkoda, że tak mało ludzi na forum skorzystało z tej metody. [ Dodano: Wto Lis 21, 2006 3:19 pm ] Gdyby ktoś chciał poczytać o NLP to podaję link do strony, gdzie m.in są tez e-booki o tematyce NLP http://www.ksiazki-rozwojduchowy.prv.pl/ Ja czytam teraz "Z żab w księżniczki" (to tez o NLP)
  21. Ja korzystałam m.in z psychoterapii pranicznej (taki rodzaj bioterapii) i podobnie jak Weronika w trakcie zabiegu czułam się bardzo dobrze i 1-2 dni po zabiegu też, a potem wszystko wracało, ale ja ze względu na odległość nie mogłam chodzić na tę bioterapię częściej niż raz w miesiącu, więć zrezygnowałam.
  22. Próbowaliście NLP? Niektórzy terapeuci NLP twierdzą, że fobie można usunąć już po kilku spotkaniach.
  23. No i jak Wam idzie pozytywne myślenie, bo ja na razie nie umiem myśleć pozytywnie przez godzinę, mój umysł automatycznie przełącza się na negatywne myślenie , jeśli tylko na chwilkę przestanę go kontrolować
  24. Dziękuję Martitka za taki pozytywny post. Od dziś spróbuję przez godzinę myśleć pozytywnie
×