Skocz do zawartości
Nerwica.com

redquin

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez redquin

  1. @Heledore niedawno zerwaliśmy, jakieś 3 tygodnie temu, ale byłam do tego przygotowana od dawna, więc żadne zaskoczenie. Problem w tym, że on chce jeszcze wrócić, ale musi coś ruszyć do przodu z rozwodem, bo jest żonaty. Chciał dodatkowe dwa tygodnie, dałam mu, ale nic nie zrobił. Więc chcę już iść do przodu, zacząć randkować z innymi. A co do Twoich obaw, też tak kiedyś miałam, dopóki nie zaczęłam się wspomagać internetem. Na żywo ciężko mi poznawać, online dużo łatwiej i można od razu zweryfikować daną osobę, zniechęcić się lub zaciekawić. Nie namawiam, ale możesz choć spróbować Ja weszłam w ten świat z założeniem, żeby po prostu nauczyć się mężczyzn i poznawać. Nic na siłę, zawsze można też pozostać przy rozmowach internetowych, one też pomagają w akceptacji siebie. Ja jeszcze nigdy nikomu nie powiedziałam tak na serio: "kocham cię", a jednak w poważnych relacjach byłam, miłość można okazywać inaczej, nie trzeba się uzewnętrzniać, wystarczy to pokazywać. Także tym też się nie przejmuj.
  2. U mnie dość smętnie. W dodatku męczy mnie chyba nerwica, duszności, kołatania serca, nie mogę jeść... Płakać mi się chce. Nie wiem z czym jest to związane, możliwe, że z moją "miłością". Rzuciłam go, z jednej strony nie mam ochoty z nim rozmawiać, z drugiej cały czas czekam, aż się odezwie. Paranoja. Szukam nowego, a myślę o starym, jednocześnie marząc o zdrowszym związku. Poza tym siedzę cały dzień dziś i jutro w robocie, także jestem pozbawiona weekendu. jaalbonieja ja tak miałam, zanim zaczęłam łykać tabletki. Z jednej strony niechęć do kłótni, a z drugiej tendencje do wywoływania dramatów, bo było zbyt nudno. Teraz jest lepiej. Także psychiatra to niezły pomysł. Może dostaniesz stabilizatory i nieco się to u Ciebie unormuje.
  3. Miałam bardzo podobnie, multum objawów neurologicznych, zaburzeń czucia, derealizacji, stanów przedomdleniowych, a nawet nietrzymania moczu. Podejrzenie SM, wykluczone w rezonansie. Po zakończeniu studiów, a zarazem dużych stresów - ustąpiło. Typowa nerwica, więc możliwe, że masz to samo U Ciebie na TIA to nie wygląda.
  4. Ja byłam w około 10 relacjach, a w tym w trzech oficjalnych związkach, z czego jeden z żonatym mężczyzną (powiedzmy, że byli w trakcie rozwodu, kiedy go poznałam). Najintensywniejszy był właśnie ten z żonatym, od początku skazany na klęskę (powiedział mi, że ma duży problem z zakończeniem tego małżeństwa), wiedziałam, że mu się nie uda, ale mimo to weszłam w tę relację. Bezsensowne zachowanie, zakochałam się, a później płakałam, dodam, że z żoną nie mieszkał, więc widywaliśmy się mega często. Jeszcze nie jest to do końca zakończona sprawa, ale oficjalnie go rzuciłam. Co do partnerów seksualnych, miałam ich dokładnie sześciu. Nie wiem, czy to dużo, chyba więcej niż przeciętna, ale szału nie ma. Dość szybko idę z facetami do łóżka, 2-3 randka. A mężczyzn poznaję przez internet. Właściwie to jestem uzależniona od miłości, muszę kogoś mieć. Na początku jest zwykle mega fascynacja, mężczyzna mojego życia, która po kilku miesiącach kończy się silną dewaluacją. Tak borderowo
  5. Mi trochę pomogły leki, wcześniej miewałam dość często derealizacje i depresonalizacje, teraz te stany są łagodniejsze, ale nadal się pojawiają. Niestety nie wiem, jak z tym walczyć, na terapię nie chodzę. Miewałam również parestezje, choć bardziej wiązałam to z nerwicą, ale tego już nie mam na szczęście.
  6. Cześć! U mnie wygląda to tak, że długo się adaptuję. Przerobiłam w życiu tylko dwa zakłady pracy, mam nadzieję, że w tym drugim długo jeszcze pociągnę. Podobnie jak Heledore okresowo muszę robić staże - to jest koszmar, który odkładam na później, płakać mi się chce na samą myśl o nich. Dodatkowo pracuję z ludźmi, a od zawsze miałam fobię społeczną, także musiałam się mocno przełamać; obecnie w pracy nie mam z tym problemów, ale ogólnie w życiu nadal się one pojawiają. Obecnie nie wyobrażam sobie życia bez "kamieniołomu", pozwala odpocząć myślom, zapomnieć o problemach i jeszcze daje pieniądze Ja pracuję, ile mogę.
  7. Ja myślałam, że ucieknę przed sobą poprzez wyprowadzkę do zupełnie obcego miejsca. Nowi ludzie, nowa praca, nowy dom. Nic z tego, jest gorzej niż było, przede wszystkim samotnie. Ciężko się odnaleźć. Ale podróż powinna dać Ci przede wszystkim reset. Możliwe, że przez chwilę przestaną Cię męczyć lęki, o rodzinie zapomnisz, wrócisz z nowymi siłami do walki! Tego Ci przynajmniej życzę, zapomnienia o teraźniejszości.
  8. Łykam od niedawna 15mg Mirty, wcześniej 7.5. Wiem, że to malutkie dawki, ale mam pytanie odnoście apetytu - nie jem prawie nic, miał tak ktoś po tym leku? Bo to chyba dość nietypowa reakcja. Szczególnie po zwiększeniu dawki przestałam jeść.
  9. Biorę z sertraliną i mirtazapiną, mój lekarz mówił, że Buspiron zwiększa działanie p/depresyjne.
  10. lukrowana, ja właśnie boję się tego braku akceptacji ze strony zdrowego mężczyzny... Mam nadzieję, że kiedyś dojrzeję do takiej relacji, bo dwóch wariatów to ciężkie połączenie Choć ja już mam wrażenie, że grozi mi staropanieństwo i na tym się skończy... ;P shira123, a pokażesz opowiadanie? Bo tytuł brzmi zachęcająco Czy to może forma pamiętnika, treści zakazane dla postronnych? Ja awantury z mamą mam już na szczęście za sobą, mieszkam sama, mimo, że mam kochających rodziców, jestem z "dobrego domu", tak nie wyobrażam sobie funkcjonowania z rodzicami. Koszmar. Byłam zawsze mega kontrolowana i to mnie mocno wyniszczyło psychicznie.
  11. Wczoraj zmieniałam w pracy ubrania na robocze przy koleżance, zapomniałam, że mam pociętą nogę. Na szczęście nie widziała. Nie wiem, jak bym się wytłumaczyła. Macie jakieś dobre wymówki? lukrowana, zazdroszczę Ci zdrowego faceta. Ja zawsze wybieram psychicznie chorych. A to zawsze źle się kończy... Nie umiem stworzyć zdrowej relacji. Mam wrażenie, że zdrowi nie rozumieją. A Twój chłopak wie, że jesteś borderem i że się leczysz? Wenla zamula? Zawsze myślałam, że to pobudzacz. Nigdy nie brałam, choć zawsze chciałam spróbować.
  12. Pogodziłam, ale co z tego, skoro niedługo planowane rozstanie... Ostatnio mam mega doła, nie wiem, czy to przez to, czy samo z siebie. I boję się, że wymięknę, że jednak go nie rzucę... Xanax, brzmi fajnie, w moim obecnym stanie też bym go chętnie sobie łykała codziennie, hurtowo Tylko, że to nie rozwiązuje żadnego problemu. Zalecza na chwilę. Ale może sobie kupię, żeby się nie ciąć. Ale właśnie boje się uzależnienia. I tak nawiasem mówiąc, fajnie, że masz taki zestaw znajomych, możecie wspólnie narzekać na życie i rozumiecie się w tym wszystkim!
  13. Zakładając, że ludzie mniej więcej zaczynają uprawiać seks w wieku ok. 20 lat, Twoja kobieta miała statystycznie 1 partnera na rok. Czy to dużo? Nie.
  14. Ja chyba jestem zbyt zrezygnowana, żeby szukać przyczyny, chcę iść na łatwiznę. Ech. Poza tym wiem, że to przejdzie, w remisji brzydzę się samookaleczeń, źle mi się robi na samą myśl o nich. W depresji nie mam sił na walkę z tym, w remisji nie odczuwam potrzeby.
  15. Tak Lilith, dobrze to ujęłaś. Brak napięcia jest przyjemny, nie sam w sobie ból. Może powinnam łykać benzo, nie wiem, to impuls, który jest zbyt silny, aby od niego uciec.
  16. Ja się znowu wczoraj pocięłam. Niby płytko, ale ślady są duże. Dzisiaj o mały włos zobaczyłaby to koleżanka z pracy. Nie mam pojęcia, jak bym się wytłumaczyła. Boję się, że się znowu zapomnę i ktoś to ujrzy. Nie wiem, jak z tym walczyć, skoro to takie przyjemne...
  17. Ja robię te najważniejsze, czyli np. chodzę do pracy, płacę rachunki. Przestaję za to dbać o siebie, nie sprzątam, nie zmywam naczyń, nie gotuję...
  18. A Pregabalina ponoć działa super na lęki, znajomy brał i chwalił sobie :) Ja właśnie wracam z pracy do domu i zastanawiam się, czy się wykazać inicjatywą i pogodzić się z facetem. Strasznie źle znoszę konflikty, z każdym. Też tak macie? Nie umiem się obrażać i kłócić.
  19. Właśnie wczoraj skończyła się moja półroczna remisja. Najchętniej całymi dniami leżałabym i płakała.
  20. redquin

    Czy to DDD?

    Cześć, niedawno dowiedziałam się o istnieniu DDD. Szukam przyczyny swojego bodrera, który rzekomo wiąże się z trudnym dzieciństwem. Trudno mi nazwać swoją rodzinę dysfunkcyjną, boję się tego określenia. Moi rodzice od zawsze byli wobec mnie bardzo wymagający - "musisz być najlepsza", w podstawówce wracałam z płaczem do domu, kiedy dostałam ocenę niższą niż -5. Miałam zakaz spotykania się z chłopakami do końca LO, z imprezami też było bardzo ciężko. Do dzisiaj odczuwam duży stres, że zawiodę czy rozczaruję rodziców. Często boję się niepowodzeń w życiu, tylko dlatego, że im to się nie spodoba. Mówię im bardzo niewiele o swoim życiu osobistym, bo nie chcę, żeby nadal ingerowali w moje decyzje i żeby mnie nie oceniali. Mam niewielu znajomych, bo nie nauczyłam się ich zdobywać żyjąc w izolacji w młodości. Dodam, że mam już 30 lat, mieszkam i utrzymuje się sama. Czy to się kwalifikuje pod DDD? Czy może większość z Was miała podobne dzieciństwo?
  21. Ja mam mały bigos leków. Lamotrygina 200mg, Sertralina 100mg, Arypiprazol 10mg, Buspiron (mam brać 15mg, ale biorę 5-10), nasennie Mirtazapina 7.5mg, czasem, ale bardzo rzadko wspomagam się Propranololem i Zoldpidemem/Zopiklonem. Przez pół roku miałam fajną remisję, teraz depresja wraca, lęki trochę też, ale takie izolowane, dotyczące niewielu aspektów w życiu.
  22. Niby tak, ale nie sprawia to, że jestem w jakikolwiek sposób dumna, szczęśliwa, czy zadowolona z siebie. Tak, jak pisze lukrowana - moje życie z samą sobą to nie życie... Ja mam tak samo, niby życie idealne, każdy mógłby mi zazdrościć, a tak bardzo mnie to życie boli. Czasem mi aż wstyd narzekać, nie wiem skąd to cholerstwo, te choroby i zaburzenia, się wzięły... Rodzinę mam w porządku, oni są "normalni", ja jestem taką czarną owcą.
  23. Ja płaczę, ale po cichu, nikt nie widzi, przynajmniej taką mam nadzieję.
  24. Ja na szczęście odkąd biorę leki na ChAD nie odczuwam specjalnie stresów i lęków. Wczesniej to była masakra. Płakałam trzy dni przed tym, jak miałam gdzieś iść coś załatwić czy zadzwonić. Teraz mam wszystko gdzieś. Ale to też taka nieprzyjemna znieczulica. Głupio przyznać, ale bez większych huśtawek nie czuję się sobą. A co do leków na uspokojenie bez recepty, ja lubiłam validol, a na sen benosen, ew. coś z chmielem. Polecam nerwicowcom, którzy nie chcą się faszerować benzo.
  25. lukrowana, no właśnie tak to wyglądało, jak desperacja. I mam podobnie - nie wydam już ani złotówki na terapię, wolę sobie kupić coś fajnego. Jestem uzależniona od kupowania ubrań! Jestem tutaj dość nowa, więc coś napiszę o sobie, bo muszę się uzewnętrznić wśród swoich. Rzecz będzie o facecie. Od ok. 6 miesięcy spotykam się z takim jednym, który ma narcystyczne zaburzenia osobowości, sam o sobie mówi, że jest pozbawiony empatii. Leczy się, ale w leczenie nie wierzy. Teraz przechodzę depresyjny kryzys, oddalam się od niego i oczywiście liczę na to, że będzie za mną gonił (bez sensu, prawda?). Wczoraj drugi raz w życiu nie spędziłam z nim wolnego wieczoru, chciałam być sama - chyba się obraził, milczy. Ja milczę. W dodatku to mega trudna relacja, bo on ma żonę, są w trakcie rozwodu (nie z mojego powodu), ale ten rozwód ciągnie się od dawna, dałam mu pół roku na dokończenie tej sprawy, za chwilę nastąpi deadline. Nie wierzę w pozytywne zakończenie tej sytuacji. Będę długo płakała, bo serio mi się podoba. Czy Was też ciągnie do egoistycznych typów? Do związków bez przyszłości? U mnie to już któryś z kolei. Mam 30 lat, a tak bardzo nie umiem się związać z nikim "normalnym", zawsze wybieram zaburzonych, depresyjnych itp. Świadomie. Nie wiem, po co o tym piszę. Miałam prawie pół roku remisji, wraca depresja i chce mi się zwierzać... Ech.
×