Skocz do zawartości
Nerwica.com

Heather

Użytkownik
  • Postów

    167
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Heather

  1. Ja też się pracą przejmuje. Lekarz powiedział, żebym się nie tłumaczyła, tylko powiedziała, że mam zwolnienie od tego do tego i tyle. To choroba jak kazda inna. Ludzi po operacjach się nie pytają czemu nie wracają do pracy Ale oczywiście jak szefowa zadzwoniła z pytaniem "czy mają kogoś szukać na stałe?" to zaczęłam się tłumaczyć jak głupia :\ A teraz mam wyrzuty sumienia, bo trzeba było przekazać prostą informację, że nie, że chce wrócić, ale nie podważam decyzji swojego lekarza. Niepotrzebnie się jej tłumaczyłam :/ I teraz też mam przez to schizę, że mnie wywalą, bo na co im pracownik, który przeżył załamanie nerwowe? A nuż będzie miał kolejne. Poszukają sobie jakiegoś bez takich problemów...
  2. Ech... kiedyś na pewno opracują leki, albo i operacje i będziemy mogli wyzdrowieć po jednym dniu... ale na razie niestety żyjemy w 2017 r. gdzie nic lepszego nie wynaleziono jeszcze Mnie derealizacja cały czas trzyma, ale mniej przez nią panikuje. W sensie zauważam w swoim otoczeniu "dziwne rzeczy" ale nie reaguję na nie panicznym lękiem. Np. dziś na stole zauważyłam starą mp3, która na pewno była koloru srebrnego, a teraz jest czarna... Z tydz. temu wpadłabym w panikę, że tracę zmysły... A teraz nawet się tym nie zainteresowałam w sensie "na pewno jest na to wytłumaczenie" i dalej zajęłam się pracą na komputerze :) Edit: mp3 jest czarna, a nie srebrna, bo mąż zdjął z niej obudowę, ta da!
  3. @miss wordwide Ja miałam najgorsze uboki 3 tyg, a potem zwiększyłam dawkę i jest lepiej. Tobie radzę to samo, tym bardziej, że lekarz też ci to zalecił. Moim zdaniem bierzesz za mało i lek nie moze ci pomoc w pełni, dlatego tak długo ciągną sie uboki. Ludziska, nie bójcie się zwiększać dawek :) To jak jak z innymi lekami, zwiększenie dawki ma wam pomóc, a nie pogorszyć stan. Sertre stosuje się do 200 mg, a w USA leczą dawkami 400-600, także 50 mg to niemalże dawka dla niemowlaka Ja sie o niebo lepiej czuje na 75 mg niz na 50, dzis umówiłam sie np na wyjście do kawiarni, kiedy dokładnie tydz temu miałam myśli paranoiczne, że mąż podkrada mi Asentre w nocy Także jest poprawa
  4. Ja jeszcze dodam, że przez całe swoje życie używałam "techniki szokowej" (co? ja nie dam rady?!) i zmuszałam się do ekstremum, wbrew sobie... co mi to dało? Zaawansowaną nerwicę. Nienawiść do siebie i połowy świata. Bo ta technika wymaga nie pokazywania po sobie - lęku, stresu, zagryzania zębów, bycia "normalnym" za każdą cenę. A w środku to się wszystko kotłuje i w końcu klasycznie, po traumatycznym zdarzeniu, wylało się wszystko na raz - depresja, nerwica, NN... To nie jest problem by iść pod prąd, człowiek wiele gówna zniesie, problem jest aby w dobrym momencie sobie powiedzieć DOŚĆ. Dać sobie luz. Przyznać się do słabości, poklepać siebie po plecach i odpuścić. A potem poprosić o zgrozo o pomoc. Ci najsilniejsi paradoksalnie w pewnym momencie wieszają się na gałęziach lub w mniej ekstremalnych przypadkach zostają alkoholikami, narkomanami, a dopiero później się wieszają. Bo każdy ma granice wytrzymałości. A wrażliwi, obciążeni genetycznie lub społecznie ludzie mają z tym generalnie pod górkę. Nie jest problemem wieść ujowy żywot pełen łez, zgryzoty, lęku i nałogów, byleby nie pokazywać po sobie "słabości". (film Dzień Świra się kłania). Sztuką jest wieść życie dobre i zadowalające nas, nawet "za cenę" brania leków czy "użalania" się od czasu do czasu. Każde wyjście jest dobre. Ale na swoim przykładzie mogę stwierdzić, że "branie się w garść" nie jest zawsze jest tym dobrym. Może na chwilę albo w pewnych okolicznościach... nawet na dłuższą chwilę, ale świat kocha balans i koniec końców to co w sobie trzymamy, któregoś dnia zaleje nas mocno. A wtedy w myśl zasady: jeżeli spanikuję i będę się miotał bez sensu, to utonę. A jeżeli wyluzuję i odpuszczę, to uniosę się na powierzchni i przeżyje. Dlatego czasem warto zwyczajnie odpuścić :)
  5. Ja wiem że to mało prawdopodobne, ale czasem skok na głęboką wodę może nas otrząsnąć. Że tak powiem, jak jest możliwość (jesteście na zwolnieniach), zmienić otoczenie. Diametralnie. Wziąć ze sobą leki jak najbardziej, ale skupić się na spacerach, wyjściach. Nie siedzieć w miejscu, nie zagłębiać się w swój stan. I wtedy ocenić jak to jest. Też w wiele rzeczy wątpię jak na przykład, że sertralina to dobry lek. Jak dla mnie to straszne zło. Ale zaznaczam dla mnie! Każdy ma inaczej, każdy ma swoje leczenie. Nikomu źle nie życzę. Po prostu jestem tu z Wami na forum i czasem mam przejawy złośliwości. A szczególnie jeśli chodzi o ten znienawidzony lek. Przepraszam jak kogoś uraziłem. Liczę, że każdy z was dosięgnie swojego Graal-a :) Wiesz, piszesz trochę tak jakbyśmy nie chcieli "się wziąć w garść" tylko siedzieć i się zamartwiać. Powiem ci jednak, że my o niczym innym nie marzymy tylko tych spacerach i wyjściach ale zwyczajnie potrzebujemy czasu, żeby je pozytywnie uskuteczniać. Gdy miałam zły dzień wyjście na spacer kończyło się myślami maniakalnymi, że joggerzy chcą mnie dźgnąć nożem. Jaka wtedy jest przyjemność ze spaceru? Podpowiem - nie za duża Jeżdżąc samochodem wierciłam się na siedzeniu pasażera, bo wszystko mnie przytłaczało. Chciałam zniknąć. Teraz, po prawie miesiącu jest lepiej. Ale jesteśmy dorosłymi ludźmi, którym zależy do powrotu do życia (to ważne) więc sami potrafimy sobie ustawić dzień w taki sposób, żeby było najlepiej. I żebyśmy dźwignęli to psychicznie. Jeżeli ktoś "ma ochotę" (a raczej musi) leżeć pół dnia w łóżku i gapić się w sufit to niech to robi. Jest na tyle świadomy swojego stanu, że widać, nic innego nie jest w tym czasie robić. Nie jesteśmy leniami, symulantami - jesteśmy chorzy. Tak jak osoba po operacji serca nie może najpierw biegać maratonów, tak samo osoby wchodzące na sertrę w przypadku depresji/nerwicy nie mogą brać na siebie za dużo i mają prawo się źle czuć. A pisanie o tym zwyczajnie pomaga. Inna rzecz widzę, że ty zwyczajnie sertry nie lubisz i próbujesz w jakiś dziwny sposób się tym utwierdzać na podstawie naszych wpisów. No cóż, ja cie w tym wspierać nie będę. Mnie sertra pomaga :)
  6. Hm... to może poproś lekarza o Propranolol właśnie. Lek bezpieczny, a bardzo skuteczny na usuwanie fizycznych skutków lęku, czyli właśnie kołatania serca, drżenia itp.
  7. @Miss Worldwide Ja bym na twoim miejscu wzięła 75 mg skoro lekarz pozwolił.... Ale ja to ja Z tego co czytam to cieszę się, że mnie przynajmniej nic nie boli... Chyba, że organizm przez lata napięcia się przyzwyczaił i mam mięśnie wyćwiczone U mnie dziś tętno spoczynkowe 71, czyli bardzo ładne. Szkoda, że sobie wczoraj nie zmierzyłam zanim nie wzięłam Propranololu
  8. @Świergotek Ratuj się lekami, nie ma się co katować, początek jest najgorszy. Co do jadłowstrętu to ja mam go cały czas, ale przez ED nie odczuwam tego negatywnie... Wiem, że to źle, ale przynajmniej nie cierpię przez to W każdym razie teraz dietę możesz odrzucić na bok i ratuj sie rzeczami, które po prostu lubisz najbardziej. Ja np. prosiłam męża, żeby mi na kolację kupował McDonalda bo tylko to mi przez gardło przechodziło na początku. Możesz robić sobie smoothie owocowo-mleczne jak masz blender (i lubisz) - łatwo przechodzi przez gardło i jest bardzo odżywcze, dodaj sobie miodu albo nawet zwyczajnego cukru (ja dodawałam sobie lodów waniliowych ), teraz o kalorie nie musisz się martwić . Pij dużo wody, bo sertra wysusza. No i suplementuj się, żeby nie mieć niedoborów. Witaminy, kompleks Omega i Magnez + B6. @Pholler Co racja to racja, byle do przodu. Byle wrócić do życia :)
  9. Dziś oprócz sraczki odnotowałam też wzrost motywacji (?) tj udało mi się wykonać obowiązki domowe rano, a nie o 20:00 resztką sił. Do tego mam ochotę obejrzeć jakiś film (w ogóle, mam ochotę na coś! ) zamiast powtórek Trudnych Spraw (czyli włączę TV byle by leciało w tle). Do tego lęk... dziś mniejszy. Nadal solidna derealizacja ale zauważyłam, że mniej się miotam, lepiej potrafię się skupić na obowiązkach domowych. Niestety pamięć nadal leży i kwiczy. Natomiast kurdę jest poprawa, bo już od kilku ładnych dni nie mam tak, że leżę w łóżku i się 4 godz gapię w sufit jak bywało w pierwszym i drugim tyg. tylko normalnie wstaję i jak dziś, nawet coś zrobię... Mogę więc powiedzieć, że po miesiącu stosowania i podwyższenia dawki, jest poprawa. Szczerze mówiąc zaczynam entuzjastycznie podchodzić do kolejnej zmiany dawki :)
  10. Na 75 mg paradoksalnie możesz poczuć się lepiej. Ja się poczułam 50 mg to najniższa możliwa dawka terapeutyczna. Zwyczajnie może być za słaba na twoje lęki i dlatego się tak męczysz. Ja tam nie pisze, że sertra to zło, wręcz przeciwnie, opisuje efekty uboczne ale tez pozytywy brania. Ot, proces zdrowienia, po to chyba ten wątek jest, żeby sie wymieniać doświadczeniami. Z tymi wyspami to kapuję, że to sarkazm ale dla porządku napisze, że w depresji czy nerwicy wyspy nie dadzą ukojenia, bo zmagamy sie ze swoim wewnętrznym piekłem. I mi np bardzo pomogło czytanie tego wątku, gdy nie mogłam pisac i bardzo pomaga pisanie teraz. To jest normalne, ze lek powoduje na początku obniżenie samopoczucia i pocieszające jest to, że ktos inny tez ma te same objawy. Bo jak ktos siedzi w domu (albo nawet i na wyspie) i się nakręca np. na drżenia, to jak przeczyta, że 20 innych osób tez sie z tym zmaga/zmagało to zupełnie inaczej juz do tych drżeń podejdzie. Na koniec napisze jak sie nie podoba to czytać nie musisz, ale drwić tez nie wypada, bo i po co? Nam sprawisz przykrość, a samemu co masz z takiego wpisu? Satysfakcję? Dla podtrzymania klimatu: wzięłam Zoloft poerwszy raz i przywitała mnie sraczka Pytanie czy to wina Zoloftu czy podniesionej dawki.. No nic, dzieki lekturze wątku wiem, że te sraczki mijają wiec sie nie denerwuje tym ubokiem.
  11. Dzięki, pocieszyłeś mnie :) Lekarz też mi powiedział, że redukcja lęku powinna nastąpić, ale trzeba czasu, właściwie tylko o to się modlę, bo teraz jestem tym lękiem dosłownie zamroczona :\ Ja benzo bardzo ostrożnie, jedynie w ostateczności, kiedy lęki narastają do takiej skali, że np. wkręcam sobie, że mam omamy albo kiedy zwyczajnie, nie mogę wytrzymać sama ze sobą i np. mam ochotę walić głową w stół.
  12. OMG, to może ja faktycznie nie zdrowieje, tylko zaczynam wariować Dziś poziom lęku na granicy wzięcia benzo, ech... Tak to widzę, że lek działa, ale jakby zechciał mi jeszcze lęk zredukować to byłam najszczęśliwsza na świecie, bo przysłania mi on pozytywy... Natomiast nie spodziewam się, że będzie to od razu, dopiero zwiększam dawkę, więc jestem świadoma, że wszystko się jeszcze reguluje. Do tego mocne drżenia mam dziś, wzięłam Propranolol, na spróbowanie... muszę iść na pocztę i do apteki, nie chce żeby się na mnie patrzyli jak na heleniarza, na głodzie i jeszcze te źrenice Co do snu to chyba mój alpha budzik się po prostu załącza i mnie budzi o 5:30 przed prawdziwym budzikiem o 6:00 jest to wkurzające, ale dziś z łatwością zasnęłam i niestety znowu nie mogłam się dobudzić przed 12:00. Ale takie uboki to nie uboki. Wczoraj wstałam o 8:30 bo musiałam i nie było większych problemów. Tutaj myślę, że jest to kwestia dyscypliny, a nie działania samego leku, zawsze byłam śpiochem No i motywacja zerowa niestety, cały czas czuje zmęczenie, brak chęci do działania, mimo mocnego fizycznego pobudzenia, ale to też wina lęku, bo jak sobie np. pomyślę, żeby pójść na spacer z psem dalej, to od razu załącza mi się fala lękowa. To co mnie martwi to to, że czytałam, że sertra słabo właściwie działa przeciw-lękowo u niektórych i zastanawiam się czy nie jestem jednym z tych przypadków
  13. Żeby nie było, że sama z siebie jestem taka mądra, stosuje bezpłatną wersję terapii behawioralno-poznawczej dla ubogich tzn. filmiki z YouTuba Oglądam zarówno te profesjonalne z klinik, jak i kręcone przez vblogerów. Jak się tak człowiek naogląda przed snem to rankiem jest dużo łatwiej Natomiast nie wiem jak się sprawdzają te techniki w przypadku lęku napadowego, który np. wybudza ze snu, czyli nie ma fazy wkręcania się, jest od razu faza paniki na 100%, Myślę, że wtedy wyjściem jest niestety jedynie benzo Całe szczęście taki atak miałam podczas brania leku tylko raz, z przechodzenia z dawki 25, na 50. Ale żeby nie było tak pesymistycznie. U mnie zwiększenie dawki do 75 mg było na razie strzałem w 10. Nie odczułam żadnych negatywów. Za to poczułam wyraźne pobudzenie, ale natręctwa zaczynają się zmniejszać! Dziś (nieświadomie) odwiesiłam np. psią smycz na inny wieszak niż MUSI wisieć i dopiero sama się skorygowałam (już świadomie), co zrobiłam... To strasznie dziwne uczucie, z jednej strony czujesz niepokój bo odchodzi jakaś część ciebie, ale z drugiej strony... ona nigdy nie była twoja. To, że powiesiłam smycz na innym wieszaku niż "koniecznie, kategorycznie, bo inaczej wybuchnę", na jednym i wybranym. nie definiuje mnie jako osoby Czyli sertra zaczęła w jakiś przedziwny sposób działać na poziomie podświadomości na natręctwa, ale jak mówię, na razie to nieco przeraża. Jak się tak długo ma NN to ma się wyobrażenie, że się właśnie wariuje, a tak naprawdę się zdrowieje, bo "źle" odwieszona smycz nie jest w stanie cię wpędzić w frustrację. Tak chyba żyją "normalni" ludzie? Kosmos Druga rzecz. Zmniejszyła się fobia społeczna. Dziś byłam na pikniku w parku z kupą ludzi i dzieciaków i... gadałam z ludźmi, byłam otwarta, uśmiechałam się do dzieciaków Szoooook! Całe dorosłe życie, podchodziłam do ludzi zjeżona i negatywnie nastawiona, z poczuciem, że na pewno mnie nie polubią. Niska samoocena przerodziła się w fobie i fakt, ludzie przestali mnie lubić, traktowali jako wyniosłą i arogancką. A to wszystko był chory system obronny budowany przez lata na zasadzie: jak będę chłodna i wyniosła, to nikt mnie nie zrani, kiedy w środku kotłowały się te wszystkie emocje, a lęk się nimi żywił. Grill u znajomych gdzie byli też obcy ludzie kończył się napadami paniki w domu. Z nikim nie rozmawiałam, uważałam, że ludzie są nudni, nie mam z nimi o czym gadać i podchodziłam do tego strasznie na serio. A dziś... Jakby ktoś mi zdjął zasłonę z oczu, że nie muszę podchodzić do ludzi tak na serio, że mogę z nimi ucinać gadki o niczym i, że jest to przyjemne jak wokół jest pięknie i inni się uśmiechają. Nie myśleć też o tym "co on/ona o mnie pomyśli" tylko być sobą... i czuć się dobrze ze sobą... Co do dzieci to patologicznie ich nie znosiłam, uważałam za upośledzoną wersję dorosłych, odpychałam je, nie potrafiłam okazać jakiejkolwiek empatii. Dziś obserowanie ich zabaw, uśmiechów, tego, że tez do mnie się uśmiechają (czego nigdy wcześniej nie robiły albo ja tego nie widziałam) sprawiało mi radość. Teraz chyba żałuję, że zdecydowałam się na leki tak późno Wyciągają ze mnie rzeczy, które jak widać były we mnie, ale zalane pokładami lęku i frustracji nie miały prawa się ujawnić. Z rzeczy do poprawki: nadal za duży lęk jednak, który powoduje derealizację i przez to nie mogę się pełni cieszyć otoczeniem. Mam trudność w skupieniu uwagi na kilku rzeczach jednocześnie. Tak jakbym widziała przez wąski korytarz, nie miała szerszego spojrzenia. Bardzo to przeszkadza, mam nadzieje, że ustąpi. Razem z poprawą pamięci i koncentracji, bo tu leżę kompletnie... Nie pamiętam rzeczy, które mi ludzie powiedzieli przed chwilką. Lekarz powiedział, że to powinno ustąpić i "będzie dobrze". Pobudzenie też mogłoby się wyrównać bo robi mi mętlik w głowie i cały czas mi dudnią piosenki po głowie... Ale daję sobie czas. Docelowo mam brać 100 mg więc mam nadzieję, że nie będę przez to chodzić po ścianach, tylko wzmocnią się pozytywy, a odejdą negatywy
  14. No i dobry sen poszedł się jebać... obudziłam się o 5:30 przed budzikiem, wzięłam 75 mg i ponad godz nie mogłam zasnąć. To było dziwne bo co juz traciłam świadomość to nagle takie bzzzz i przywracało mi ją na nowo. Oczywiście lęki przy tym i natrętne odtwarzanie w głowie piosenek. Ale stwierdziłam - jebać.. niech sie dzieje co chce, drętwieje mi ręka, trudno, stanie mi serce, trudno, oszaleje, trudno... zgodnie z technika uwalniania lęku, powiedziałam sobie, daj mi go więcej, już mi jest wszystko jedno.. i kurna podziałało bo po godz męczarni w końcu zasnęłam i mąż mnie dopiero obudził teraz. Jestem z siebie dumna, że nie wzięłam benzo, bo jak wiemy - to nie wyjście z sytuacji :) Ogólnie czuje się teraz nienajgorzej. Lęki spore ale do przeżycia, aktywizacja, moze troche za duże pobudzenie ale... dzis spędzam dzień poza domem wśród ludzi wiec o ile nie bedzie mnie nosić jak po stymulantach to nawet na plus. muszę to przeżyć w miarę bez strat. W razie czego benzo u torebce mnie uspokaja nawet bez brania haha
  15. Ja powiem banalnie - jak kocha to zrozumie Mnie nerwica zaatakowała z pełną siłą przy poznawaniu męża, pamiętam, że nie jadłam wtedy przez 3 dni i nie mogłam spać, paliłam jednego za drugim. Pod ręką miałam tylko hydroksyzynę ale dzięki niej jakoś dałam radę przeżyć to zakochiwanie się Tak więc średnio dało się ukryć, że coś jest ze mną nie do końca normalnie, ale oprócz tego, jestem sobą i to mnie pokochał mąż, a nie newicę. Nerwica jest tylko moją paskudną naroślą, a nie istotą mego istnienia. Jak śpiewa Kelly Clarkson w swojej piosence "Everybody's got a dark side Do you love me? Can you love mine? Nobody's a picture perfect But we're worth it You know that we're worth it" I tego się trzeba trzymać...
  16. Ja dostałam na takie niespodzianki Propranolol. Ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Niepokój ruchowy zresztą mam od kilku dobrych lat tuż przed zaśnięciem. Na 50 mg nie mogę wrócić, bo dawka za mała i nie daje rady z NN @Świergotek Powodzenia w rozmowie :) Szczerość w związku jest najważniejsza. Unika się w ten sposób rozczarowań i wzajemnych oskarżeń. Hm... Wstalam. Mimo, że jestem niewyspana jak diabli to miewałam przebłyski, dosłownie sekundy dobrego samopoczucia i motywacji w stylu "może pojechałabym sobie kupić nowe buty" i mnie ta myśl cieszyła... Oczywiście natychmiast utonęła w lęku i rozbiciu, ale BYŁA. Tego się trzymam :)
  17. Balladyna, tez tak miałam. Po wstaniu z łóżka zaczynałam robić rzeczy, pranie, odkurzanie, sprzątanie kuchni ale w jakimś amoku jak po amfie. Do tego mocne lęki, kołatanie serca... i ziewanie jednocześnie Lek wchodzi i mózg szaleje. Źrenice tez a i owszem, nie raz sie przestraszyłam własnego odbicia w lustrze. [videoyoutube=][/videoyoutube]
  18. Ech inez miałam to samo na początku. Po powrocie ze szpitala robiłam wiele różnych rzeczy, zeby poczuć sie lepiej np wściekle komentowałam posty na Facebooku, nawet wdawalam sie w kłótnie z byle powodu byle by cos poczuć... jazda samochodem z muzyka i papierosem to było od zawsze cos co mnie relaksowało. Niestety przerodziły sie w otępiałe wycieczki, z których nic nie wynosiłam. Raz pojechałam dość daleko, stara trasa, która lata wcześniej pokonywałam prawie codziennie do mojego ex. Droga raczej na uboczu, nieremontowana od lat, w dużo gorszym stanie niz ją pamiętałam... Na prawie samym końcu podróży rozstawiły sie roboty drogowe i zagrodzili przejazd. Musiałam sie cofnąć kilka km do skrzyżowania. I wtedy cos we mnie pękło, widząc ten znak "zakaz wjazdu" odniosłam to do siebie, do swojego stanu. Ja tego dnia psychicznie tez dojechałam do ślepej uliczki, starą, zapomnianą, dziurawą drogą i zeby pójść dalej musze sie cofnąć... histerycznie sie wtedy roześmiałam. Zgasł mi silnik a ja siedziałam w samochodzie i zanosiłam sie płaczo-śmiechem. Następnego dnia zadzwoniłam umówić wizytę u lekarza. I co do pracy tez ... dobrze to napisałaś, mnie tez dręczy to, że świat pędzi jak dalej, a ja się zatrzymałam. Niestety nie mogę nigdzie wyjechać, bo mąż nie dostanie teraz urlopu wiec tak mijają te dni bez sensu. Zgodnie z zaleceniem wzięłam wczoraj na noc 25 mg ale chyba jednak z tego zrezygnuje, bo o ile śpię dobrze, to zasypianie juz padaka... zasnęłam o 3 w nocy i to po benzo dopiero bo męczyły mnie natrętne myśli i strachy i dopiero się teraz obudziłam. I to jeszcze niewyspana. Wiec juz z dwojga złego lepiej zasypać wcześniej i sie wysypiać Bede brać rano cała dawkę 75 mg, lekarz na to przystał w razie problemów ze snem. Jako, że wystąpiły mam czyste sumienie Pierwszy dzień na większej dawcę, większe lęki niz wczoraj, ale do przeżycia. Tj jeszcze nie wstałam z łóżka wiec do końca nie wiem Benzo pod ręką w razie czego.
  19. No cóż, gdybym przyszła do pracy w tym stanie co jestem teraz ( o ile bym dojechała i pomijając lęki), to by mnie szybko wysłali do domu, bo bym nie ogarnęła 1/100 spraw... Ja nie pamiętam czy mam przy sobie klucze od domu po wyjściu z niego po 2 min, a wcześniej zamykając tymi kluczami mieszkanie, a co dopiero mówić o pracy Szczerze mówiąc myślałam, że jestem w lepszym stanie i efekt będzie szybszy i na mniejszej dawce. No ale widocznie jestem w czarniejszej dupie niż myślałam, że jestem.
  20. Po wizycie. Dawka podniesiona do 75 mg, po 6-8 dniach do 100 mg. Zoloft zamiast Asentry tak jak chciałam. 1-0-1/2, chyba, że będą kłopoty ze snem wtedy 1-0-0 ale powiedział, że raczej nie powinny wystąpić, skoro tak mi się dobrze śpi rankami Dawka podniesiona, bo doszły natręctwa... Ogólnie nie jest za dobrze L4 na kolejne 3 tyg i jak to doktor powiedział "powolutku, wszystko". No i terapia. Ale do tego muszę dojrzeć i... przeliczyć fundusze. Natomiast pocieszył mnie, że w gorszych stanach to jest normalne, że się długo wkręca, ważne, że są przebłyski lepszych dni. No i tyle. Walczymy dalej.
  21. @Świergotek Niestety choroba zawsze rzuca się na związek i relacje między ludźmi. W taki też sposób nas niszczy od środka. Moim zdaniem bardzo ważna jest szczera rozmowa na ten temat z partnerem, wtedy nawet jak głowa szaleje, mamy coś realnego do czego możemy się odnieść.
  22. Mnie ta suchość załamuje. O ile z oczami (Starazolin) czy gardłem (Isla) sobie radzę, to tam na dole jest masakra. Oczywiście kupiłam globulki i żele, ale nie jest idealnie. To samo miałam przy antykoncepcji hormonalnej i z tego też powodu ją odstawiłam, mimo, że ogólnie bardzo dobrze na mnie działała Ale tutaj sprawa już nie jest taka prosta. I tak jak niektóre babeczki mają z tym problem na zasadzie, posmaruje się żelem przed i problem z głowy, tak ja mam uporczywe stany zapalne, które się biorą znikąd dosłownie, mimo ekstremalnej higieny (po prostu któregoś dnia czuje, że ktoś mi rozpala ognisko ) i trwają bardzo długo mimo leczenia. Oczywiście jak to wpływa na życie sex. można sobie wyobrazić, ból i pieczenie jest nie do wytrzymania często i bez stosunku, a co dopiero mówić o stosunku. Natomiast jak nie biorę żadnych leków - wszystko wraca do normy. Szczerze mówiąc to jest jedna z tych rzeczy, którą się bardzo martwię, bo wiem, że inne uboki potrafią minąć z czasem, tak ten utrzymuje się przez cały okres trwania, a na razie tę walkę przegrywam Spróbuję zmienić Asentrę na Zoloft, ale nie spodziewam się zamierzonego efektu.
  23. @inez3 No wiem, brak snu bywa wykańczający, mój mąż ma z tym problemy.. My mamy na odwrót, on zasypia błyskawicznie, tylko potem się wybudza i nie może zasnąć. A ja mam problemy z zaśnięciem, ale jak już zasnę to na amen i nie mogę się dobudzić . Jedno i drugie ma swoje plusy i minusy Zresztą jak mi dziś (może) lekarz podniesie dawkę sertry to mnie też dopadną kłopoty z bezsennością.... Na razie z uboków mam: znaczne obniżenie nastroju, lęki non stop, pojawienie się myśli natrętnych o zabarwieniu paranoicznym, suchość błon śluzowych, brak łaknienia, senność, brak motywacji. 50 mg. @Świergotek. Tak, ja. Tyko to już nie jest początek, a dzień 20któryś, a nadal jest bardzo średnio. Zaciśnij zęby, bierz Lorafen jak trzeba, a my będziemy trzymali kciuki za ciebie.
  24. Będzie dobry. Niestety sertra to nie jest studnia życzeń. Teoretycznie jest to jeden z mocniej aktywizujących SSRI, ale w praktyce nikt ci nie zagwarantuje jak zadziała na ciebie. Musisz obstawić, że po prostu będziesz się czuł dobrze. To najlepsze co możesz zrobić. Natomiast wprowadzanie leku to jazda bez trzymanki zazwyczaj, tak więc nie zniechęcaj się, bo pierwsze tygodnie zawsze są ciężkie. U mnie dzień 20któryś... Cały czas problemy ze snem ale w drugą stronę - nie mogę się rano dobudzić! Spanie do 12:00 to norma. A zasypiam też koło 12:00 czyli śpię dużo za dużo. Sertrę biorę o 6:00 rano (budzik), może zacząć brać na noc? W dzień już senności nie mam, ale motywacji też nie... Ten tydzień był psu z gardła wyjęty, dziś lęki pod kontrolą (chociaż oczywiście są), ale tak czułam już wczoraj wieczorem, że dziś będzie poprawa. Mój organizm wyraźnie czuje weekend haha Brak myśli natrętnych, a jeszcze wczoraj o tej samej porze spiskowałam nt podkradania leków przez męża. Ale to dobrze, dziś mam lekarza, to przynajmniej dojazd do niego będzie lżejszy, chociaż oczywiście sama nie pojadę, mąż wziął wolne w pracy, żeby mnie zawieźć. Czuję się jak wrak jeżeli chodzi o samodzielność, czasem sama siebie pytam czy ja sobie tego wszystkiego nie wkręcam, żeby nie wracać do pracy tylko siedzieć w domu i się lenić i czy by mi się kop w dupę by nie przydał, ale potem czytam, że innym też się tak życie posypało i chyba jednak nie symuluje tylko naprawdę jestem chora
  25. 21 dzień... Mniej myśli pacznicznych, więcej natrętnych. Dzięki temu forum wiem, że nie mam schizofrenii (a przez kilka dni sobie to mocno wkręciłam), że to "tylko" NN, ale od kilku dni te myśli przekraczają granice dobrego smaku. Wymyśliłam sobie, że dlatego mam teraz dół, a wcześniej było lepiej, bo mąż mi w nocy zjada Asentrę Biorę tab. o 6:00 rano, nastawiam sobie budzik i łykam je pół przytomna, dlatego NN sobie to wykorzystuje i wkręca taką historyjkę, że wcale ich nie biorę. Już pomijając ten cały absurd, na uj mąż miałby zjadać moją 50 mg Asetntrę, skoro bierze Zoloft i to w innej dawce, a niedawno kupił sobie kolejne 3 opakowania? Wkręcam też sobie, że niedługo będzie miał mnie dosyć i mnie zostawi, odejdzie do innej no i oczywiście uporczywe myśli o zdradzie... A te myśli znowuż nakręcają lęk i tak sobie jedna nerwica karmi drugą... masakra, mam dość Dobrze, że jutro lekarz to mu opowiem o tym wszystkim.
×