Skocz do zawartości
Nerwica.com

Motylek29

Użytkownik
  • Postów

    68
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Motylek29

  1. Heja, Moim zdaniem to nie choroba psychiczna - mój psycholog mówi, że chorzy psychicznie nie zdają sobie z tego sprawy ze są chorzy i nie zdają sobie sprawy, że gadają z kimś kogo nie ma, czy słuchają muzyki, której w rzeczywistości nie ma. To chyba załamanie nerwowe. Ja mam wielokrotnie rózne akcje, poprosu zaczynam mówić, że nic się nie dzieje, że wszystko jest w porządku i lęk odchodzi. Wisyta u psychologa/psychiatry jest konieczna. Życze powodzenia :)
  2. jaaa, ma absolutna rację i to się tyczy wszystkich nas tu obecnych. Wiem w koszmarnym stanie każdy narzeka bo nie jest w stanie myśleć inaczej. Ale trzeba się zmusić do tego aby pozytywnie myśleć, że nie jesteśmy chorzy, to tylko nasze lęki, nasza nerwica to naprawdę w pewnym momencie zaczyna działać. Ja w piątek miałam znowu atak lękowy ... zaczęłam sobie powtarzać, ze wszystko jest w porządku, że jestem zdrowa, że nic mi nie jest, że nie umrę, ani nie zwariuje za chwilę, powtarzałam sobie spokojnie, spokojnie i co ... przeszło i to bardzo szybko!!!!! Zapraszam was do przeczytania postu Remigiusza w temacie Zaburzenia/kroki do wolności/ coś bardzo optymistycznego. Nie zraźcie sie "jego modlitwą" w pierwszym poście. Mimo, że jestem wierzaca jokoś odepchnęło mnie to. Nie wiem dlaczego sama się przecież modlę .... Przeczytajcie sobie co gość ma do powiedzenia w dalszych postach. Jak apeluje o pozytywne myślenie. Miałam kilka słabych momentów przez weekend. To otwierałam jego posty i czytałam. Napiszcie co sądzicie o tym co pisze. Tylko nie załamcie się koleś używa ostrych słów szczególnie w odniesieniu do osób narzekających
  3. Heja, Nie wiem ile musisz brać to zalezy od lekarza, i od terapi. Mój psycholog jest przeciwny lekom. Biore tylko silne leki ziołowe. Lecze się 2 miesiące i tez sa duuuze postepy, ale żebym czuła się świetnie to nie powiedziała bym. Najważniejsze jest nastawienie i zdiagnozowanie przyczyny sytuacji. Ja poprostu nie wytrzymałam cisnienia, dużego tempa ... ciągły stres + moja nerwica bedaca moją koleznaka pod poczatku zycia, załatwiły mnie na cacy. Życze powodzenia :)
  4. Heja, Tak rzuciłam okiem na to co piszecie ... to nerwica - różna, natręct, lękowa w zależności jakie jest podłoże tego myślenia. Ja tez tak miałam, ale mi to sie zrobiło na skutek wstrzasu ... głupie to ale napiszę. W nocy zdrętwiała mi ręka. Nie czułam jej. Jak ją znalazłam to myślałam, że mi odpadła! Zaczęłam krzyczeć ... był to straszny szok, a w tedy miałam faze z natrętnymi myslami o śmierci. Przez pół roku niemiłosiernie się męczyłam. Zastanawiałam się nad karzym miom ruchem, reki, nogi, jak pisze, w jaki sposób ruszam ręką, jak to sie dzieje. Naszczęście mi to minęlo, no czasami się zdaża mi zamyśleć na ten temat ale nie boję się tego. Pamiętam, ze to było nie złe piekiełkJestem cały czas w trakcie terapi. Nie boje się przyznać, że całe moje zycie było pod dyktando moich nerów, natręct, fobii i lęków Ale na pocieszenie dodam, że jutro jest weekend!
  5. Psycholog sprawa bardzo ważna ... to może ta lekarka, gdzie chodzisz na rehabilitacje kogoś Ci poleci. Ja niestety nie potrafiłam wyjść sama z depresji, która była następstwem załamania nerwowego. Łaziłam, zbita jak pies i w końcu poszłam do psychologa na indywidualne spotkanie jak mi się wydawało, że ktoś pozbawił mnie zmysłów. Oprócz przerażającej czarnej dziury w głowie, czułam się jak by ktoś myślał za mnie, jak bym nie miała kontroli nad tym co chce pomyśleć. Nie zostawiaj tak tego, bo nie wiadomo jakie gówno z tego wyniknie. Co do filmu "Depresja gangstera" to świetna komedia z Robertem Deniro. Gangster zgłasza się do psychologa bo stwierdził,że zrobił się ciotowaty. Zawsze mógł bez skrupułów zabijać, a nagle okazuje się, ze płacze z byle powodu ... nie złe jajca .... ;
  6. Ten blog remigiusza chyba nie czynny ... ostatni wpis z 17-02-2007 ... a na forum z 20-02-2007. Co się stało???
  7. A ja już byłam w tym tygodniu 2 razy na basenie! :)
  8. Remik )) Podoba mi się Twoje podejście do sprawy. Krótko, zwięźle i na temat. Ja jednak jestem jeden krok przed tobą. Już raz wyszłam z nerwicy i depresji. Były po tym cudowne lata jak u Ciebie teraz są. Wszystko czego się dotknęłam zamieniało się w złoto. Kurwa naprawdę wierzyłam w to, ze mogę wszystko i tak się działo. Był cel, plan i realizacja, bez żadnych problemów wszyscy patrzyli z niedowierzaniem. Czułam się jak na haju. Szczęśliwa spełniona zawodowo, z pełnym portfelem, super mężem który lubi to samo co ja, i ma te same cele. Nic tylko żyć nei umierać! Tylko w tym całym "natchnieniu", gonitwie zapomniałam, o tym co mi sie przydarzyło kiedyć, że jestem wrażliwa, delikatna i mogę stracić kontrole nad swoim umysłem. Mój psycholog mówił, "uważaj nie pociągniesz tak długo" ... a ja na to co ja??? Przecież jestem na fali, wysoko, wysoko ... i co wysoko wlazłam i z gigantycznych hukiem po 6 latach zleciałam. Uwierz mi po takim sukcesie, jak cie dopadnei załamanie nerwowe człowiek czuje się jeszcze gorzej niż przedtem. Kochani pamiętajcie o tym, aby w tej gonitwie, za karierą, pieniędzmi pamiętać o tym że jesteśmy tylko ludźmi, a nie robotami. Ze to nasze zdrowie jest najważniejsze, wypoczynek, relaks i ten cudowny spokój. Łatwo jest powiedzieć myśl pozytywnie, tak mogę myśleć, jeśli nie mam depresji. Ktoś kto ją kiedyś miał wie o czym mówię. Wstajesz rano i natłok myśli w głowie wielki smutek, żal, jak by Ci ktoś serce rozdzierał. Wszyscy mówili, wiesz co grzeszysz mówiąć że jesteś nieszczęśliwa, masz wszystko czego chciałaś, jestes ustawiona, masz super męża, jesteś ładna inni nawet nie mają jednej dziesiątej tego co ty .... a ja jak bym była za szybą serce mi pęka na pół chce krzyczeć wyć!!! Teraz już potrafię myśleć pozytywnie bo depresja po mału mija, ale ile mnie to kosztowało ... Nie wstydźcie się prosić o pomoc - psycholodzy po to są aby nam pomódz. Kochani dbajcie o siebie aby was drugi raz to gówno nie dopadło!!! Ściskam wszystkich mocno :)
  9. Heja, Ja tez sibie nie za bardzo lubie. Chodze na terapie. Na tą dolegliwość psycholog znalazł następujące rozwiązanie. Na terapi szukamy razem pozytywnych apsektów mojego wyglądu czu harakteru. Zapisuje sobie w zeszycie znanie dotyczące konkretnej zalety i czytam je kilka razy dziennie. Już mam takich zdań 6! Musza to być zdanie przemyślane i prawdziwe. Naprawde to zaczyna działać. Jest kilka takich sztuczek. Psycholog powie Ci co masz probić.
  10. Heja, Tymbark, Na moje oko to tez depresja ale i nerwica. Czasami sama świadomść tego, że mamy w domu cos co nam żekomo pomaga - uspokaja nas. Nie musimy tego brac ale ważne, że jest pod ręką - w twoim przypadku to narkotyki, w moim prochy uspakające. Jak się okazało, że te tabletki co zawsze brałam ... tzn. zawsze nosiłam w torebce a w sumie to brałam dwa no trzy razy w roku... wycofano z obiegu wpadłam w panike. Mój psycholog spojrzał na mnie z politowaniem i kupić brac inne Tak koniecznie terapia, im dłużej bedziesz to przeciągac to bedzie gożej. Twój opis sytuacji z lekka przypomina mi film "depresja gangstera" dobra komedia polecam
  11. Tak ja również polecam sport. Basen swietna sprawa. Wiem, że trzeba dużo wysiłku w to wlożyć jeśli ma się depresje, neriwce, załamanie nerwowe itp. Ja uprawiam sport już kilka ładnych lat. Niestety jak mnie dopadła i pierwsza i obecna depresja nie byłam w stanie nawet kiwnąc palcem u nogi. Przy pierwszej depresji praktycznie 10 miesiecy zalegałam w domu - byłam cała zablokowana. Przy drugiej już tylko dwa miesiące. Bardzo dużo kosztowało mnie wysiłku aby pójść na basen (kiedyś to potafiłąm latać kilka razy w tygodniu). W sobote w końcu zebrałam się i poszłam. Był to istny koszmar, na basenie czułam się fatalnie ... ale efekty przyszły już po kilku godzinach. Napiecie naprawde po mału odchodzi, wrócił chociaż na chwilę dobry nastrój. Byłam też w poniedziałek i wczoraj. Jest coraz lepiej :) Moj psycholog tez bardzo poleca basen. Wprost mi nakazuje chodzić!
  12. Masz racje! Może moi rodzice zasiali jednak nie takie złe ziarno
  13. Katie 124 ma racje, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Ja chodze na terapie prywatną - państwowo nie próbowałam się dostać, po pierwsze jakos nie wierze w państwowe instytucje (chociaż podobno sa dobe), po drugie długo się czeka a ja jak to nerwicowcy jestem niecierpliwa :) spotkania sa 1x w tygodniu trwa to 2,5 godziny z przerwą na herbatę i ciacho. Za miesiąc płace 140 zł. Współczuje Ci bardzo. Ja jestem w podobnej sytuacji ale już jest lepiej. Na poczatku przyjęłam taktykę ustępowania i nie reagowania na nerwowe sytuacje. To (między innymi) doprowadziło mnie do depresji, załamania nerwowego bo w końcu nie mogłam się nawet odezwać. Wiec przestałam ustępować, zaczęłam znowu wyrażać swoje zdanie zdecydowanie, ale spokojnie - trzymam sie motta" dopiki piesek szczeka to pieska nie zagryzą Kamilcia trzymam kciuki!
  14. Napisze wam o moim podejściu do sprawy pomagania rodzicom. Pewnie wasze podejście wynika z waszego dzieciństwa i jacy byli dla was rodzice. Ja rodzicom pomagam mimo tego, że oni tego nie potrzebują i czują się tym skrępowani. Czuje się im wdzięczna za to, co dla mnei zrobili, pomagali mi płacić za studia. W dzieciństwie nie miałam gorszych ubrań od innych dzieci. Moi rodzice byli i sa kochani. Bardzo mi pomogli w pierwszej depresji. Nie wyobrażam sobie tego, ze ide z mama na zakupy i ona za nie płaci. Jak idziemy razem to ja płace bo poprostu chce jej sprawić przyjemność. Płace jej za telefon komórkowy bo chce, nie dlatego, że muszę. Jak trzeba gdzies ich zawieść samochodem nie ma kłopotu jestem zawsze na ich prośbę. Kiedyś nie było takich możliwości jak teraz. Człowiek pracował w jednej robocie przez całe życie i ma teraz emeryturę 800-900 zł. Ja mówie mojej mamie, że dla mnie wydac 50 czy 100zł. nie bedzie takim obciązeniem budrzetowym jak dla niej. I ona to pomału zaczyna rozumieć. I wcale mnie rodzice tak nie wychowali poprostu sama doszłam do takiego wniosku z czasem. Rodzice sa dla mnie najwyższą wartościa. Oni opiekowali sie mną jak byłam mała i a ja bede opiekować się nimi jak juz będa tego potrzebować (jak się zestarzeją) i to jest dla mnie naturalne.
  15. Kasi241, Przedewszystkim powinnas sobie uświadoić, że Twoją rodziną jest Twój maż i powinnas jego poprosić o pieniądze i to bez dwóch zdań! Z twojego postu na tym forum wywnioskowałam, że jesteś osobą bardzo stłamszona i zawsze to ty wyciągasz ręke z pomocą, a sama nie prosisz o pomoc. Niestety sama swiata nie zawojujesz, musicie z mężem stworzyć "drużyne". Nie dręcz się twoją rodzina - oni sie nie zmienią. Jak chcesz zmian zacznij od siebie. Wiem, że to bardzo trudne i wymaga czasu. Ja tez byłam całe dziecięce życie wyśmiewana a przebywanie w towarzystwie chłopców było dla mnie udręką. Dokuczali mi i drwili z wyglądu włącznie z moim bratem na czele. Moi rodzice są cudowni, stawali w mojej obronie więc mój brat był dla mnie jeszcze gorszy. Wyśmiewał mnie przy swoich kolegach. Mimo tego, że wyrosłam na wspaniałą i ładną kobietę, z sukcesami zawodowymi to jednak te wspomnienia siedza we mnie jak jakaś cholerna zadra. Teraz w marcu dopadła mnie depresja z załamaniem nerwowym. Nie da się zagłuszyć uczuć z przeszłości, nie da sie wymazać zadanych ran z pamieci. Ja chodze na terapie i to mi pomaga. Powinnaś o tym pomysleć, albo tu albo w dani jak wyjedziesz. Na terapi psycholog wyjasni ci, jakie sa przyczyny twojej sytuacji, bo niestety wynika ona czesto z naszego dzieciństwa. Nie wstydź się prosić o pomoc. Jolu, Trzymam za ciebie kciuki! Nie daj sie, przed tobą jeszcze całe życie! Nie zamykaj się w domu bo to pogarsza sytuacje, wtedy zaczynamy żyć w swoim wykrzywionym świecie nie mając informacji zwrotnej z zewnątrz. Zaczynamy wierzyć w swoje myśli i wtedy zaczyna sie koszmar. Zwróć się o pomoc do instytucji które sa do tego powołane, nie marnuj zycia na tego drania!
  16. Jola czy chodzisz do psychologa? Na terapie grupową??? To bardzo pomaga. Grupa wspiera w podejmowaniu trudnych decyzji. To jest jakaś kurewsko zakręcona sytuacja! Z tego co pamiętam jak pisałaś, macie dziecko, mąż delikatnie mówiąc nerwowy a teraz wystąpiłas do sadu o eksmisje i sąd nakazał mu mieszkać z tobą? Czy to Twoje mieszkanie czy jego? Jak pisałam kiedyś są instytucje, które zajmują się przemoca w domu. W takiej sytuacji trzeba być zdeterminowanym. Jak sie powiedziało A to trzeba powiedziec i B. Workiem treningowym to nikt nie jest. Może masz rodzeństwo z którym powinnas porozmowiać? Rodzice może????
  17. Jola czy chodzisz do psychologa? Na terapie grupową??? To bardzo pomaga. Grupa wspiera w podejmowaniu trudnych decyzji. To jest jakaś kurewsko zakręcona sytuacja! Z tego co pamiętam jak pisałaś, macie dziecko, mąż delikatnie mówiąc nerwowy a teraz wystąpiłas do sadu o eksmisje i sąd nakazał mu mieszkać z tobą? Czy to Twoje mieszkanie czy jego? Jak pisałam kiedyś są instytucje, które zajmują się przemoca w domu. W takiej sytuacji trzeba być zdeterminowanym. Jak sie powiedziało A to trzeba powiedziec i B. Workiem treningowym to nikt nie jest. Może masz rodzeństwo z którym powinnas porozmowiać? Rodzice może????
  18. Alone_wolf, no sytuacja nie ciekawa. Niestety człowiek ma to do siebie, że jak nei może czegoś miec to jeszcze bardziej tego pragnie. I tak jest z miłością ... bardziej kręci i porusza jak jest niedostepna. Przedewszystkim musisz odpowiedzieć sobei na pytanie czy uczucia sa własciwie ulokowane. Czy jest szansa na związek? Najlepiej załatwić klina klinem ... i przedewszystkim nie myśleć w kółjo o tym samy bo jeszcze jakiejś deprescji sie nabawisz a z tego pieprzonego piekła wyjśc to nie jest tak łatow. Uważaj bo to niebezpieczne.
  19. Tucha 911, Kochana, wyobrazam sobie doskonale co czujesz. I do tego myśl, że nie możesz brać leków napewno jeszcze bardziej Cię martwi. To co opisałaś - śmierć twojego dziecka - to straszna tragedia. Terapia, terapia i jeszcze raz terapia. Psychika ludzka potrafi być okrutna, ale tez potrafi działać cuda. Jeśli nie możesz wyjść z domu to może spróbuj na początek zadzwonic na telefon zaufania. Są takie, które pomagaja w takim stanie w jakim jesteśmy my. I musisz żyć, bo masz dzieci, to dla nich musisz się leczyć. Jak jest mi źle i czuje, że już nie dam rady wtedy myślę o swoich rodzicach (nie mam dzieci), że jak by mi się coś stało to ich zycie też by się skończyło ... oni by sie załamali! Kiedyś powiedziałam mojej mamie że sie strasznie czuje i że juz nie mam siły. Boże jak ona płakała do mojego taty, mówiła że się boi o mnie. Obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobie więcej nie bede jej martwić. Na zabicie natrętnych myśłi proponuje krzyżówki - to błache - powiedziałam o tym mojemu psychologowi on na to , że to świtny pomysł! Ostatnio układałam puzle (nigdy tego nei robiłam) świetny relax! Jak będzie Ci źle pisz!!! Powodzenia
  20. Ja tez tak mam, takie błędne koło ... jestem tym przerażona, mój psycholog mówi jedno, poprawia mi to humor stwierdzam "tak to logiczne co on mówi", ale jak jestem sama to tak sobie wykombinuje, żeby się okazało, że jednak on nie miał racji i że ze mną cos jest nie tak. Ja chyba dąże do samounicestwienia nie potrafie się niczym cieszyć. Wczoraj wieczorem miałam straszny atak, potworny lęk, panika, przerażenie ... myślałam że zwariuje ... dzisiaj czuje się, jak by ktoś mnie kijem przechrzcił. Tak myślę, że skoro takie objawy sa u kilku osób to może faktycznie tak sobie wbiliśmy do głowy pewne rzeczy, że nie potrafimy teraz z tego błędnego koła się wydostać. Te nasze natrętne myśli tak nami manipuluja, że nie pamiętamy tego jak było kiedyś. Mi pomagają wspomnienia jak to było kiedyś, z czego się cieszyłam, co mi dawało radość. Pokrzepiające też jest to, że skoro w taki stan się wpędziłam to i musi być z tego jakies wyjście! To tak jak w życiu, sa drzwi do jakiegoś pomieszczenia - można do niego wejśc i wyjść.
  21. Isia99, ja moge polecić Ci dobrego psychologa, ale na woli. Czyli nie zabardzo przy rondzie ONZ. Gość jest super. Przeczytaj sobie mój poprzeni post jak przebiega terapia. Przyjmuje prywatnie. Więc wizyty płatne.
  22. Pewnie, że terapia działa. Ja chodze na grupową juz jakieś 5 lat. Poruszamy tam tematy z zycia codziennego, praca, rodzina, nasze dzieciństwo, czego się boimy, co nas cieszy itp. Na mojej terapi nikt nikogo nie głaszcze po głowie i nie mówi "ojej jaki ty biedny jesteś" u nas się ostro pracuje, robimy plany półroczne i potem każdy musi się przed grupą z tego rozliczyć. Co zrobił a czego nie. Czasami jest ostro nie raz wychodziłam z płaczem bo usłyszałam coś co było prawda a ja nie chciałam tego słyszeć. Wracałam z podkulonym ogonem. U nas pracuje się na emocjach. Dzięki grupie osiągnęłam bardzo dużo więc polecam. Jak mam gorsze okresy (tak jak teraz) to chodze również na spotkania indywidualne. Wizyty są bardzo fajne (prowadzi je ten sam psycholog co grupe). Rozmowa za każdym razem rozwija się w innym kierunku. Rozmawiamy o tym co było, co będze, jak się czuje. Po czasie wszystko zaczyna układać się w jedną całość. Terapia to mozolny proces, ale bez wątpienia niezbędny przy depresji, załamaniu nerwowym itp. Po rozmowie robię ćwiczenia relaksacyje. Ale najczęściej leże na materacu z wibracjami, słucham w słuchawkach szumu morza ... ostatnio jeszcze miałam światłoterapie (takie okulary co mrugają światłem). Kiedyś też trafiłam do Pani co nic nie mówiła, myślałam że zwariuje! Taka terapia jest dobra może na samą depresję, ale nie na nerwice. To tyle. Pozdarwiam.
  23. o fuck ... :/ eeee .... koszmarna historia ... ale napewno będzie dobrze ... u mnie huśtawka ... raz lekka góra, raz zajebisty dół ... ale lepsze to niż ciągłe doły ... Miłej niedzieli :)
  24. LordJim ... Alleluja Bardzo fajnie, super, ekstra, czad, fajowo i oczywiście ZAJEBIŚCIE że to napisałeś!!! A chwalić sukcesami się trzeba bo po pierwsze utrwalają się w naszej głowie, a po drugie dają siłę napędową tym, którym się jeszcze nie udało! Już z jednej depresji wyszłam i po niej miałam praktycznie 5 lat baaarddzzzoooo tłustych czego się nie dotknęłam zamieniało się w "złoto" same sukcesy to było 5 najwspanialszych lat mojego życia (tak myślałam) ... ale w tym biegu nie widziałam wielu sygnałów które zaczął wysyłać mi mój organizm: zaczęły się koszmary nocne, brak koncentracji, nerwowość, zmęczenie, chwilowe załamania brak wiary w siebie (co u mnie było nie do pomyślenia!!!) i nagle wszytsko pękło jak bańka mydlana ... straszna depresja, lęki, natręctwa jak to napisał LordJim Dno fizyczne, psychiczne i moralne. Ja osoba wysportowana normalnie dynamit czułam się tak jak by mi "oprogramowanie odinstalowali" jak by mi ktoś zasilanie wyłączył. Znowu zaczęłam mozolne leczenie intentywna terapia i jest coraz lepiej ale koszmar gdzieś jeszcze we mnie siedzi i pewnie długo nie wylezie ... Kochani chce wam przekazać jeden cenny wniosek z całej mojej sytuacji. Nie sa ważne w życiu pieniądze, wspaniałe nabytki to nie nasze dobra określają naszą wartość w społeczeństwie (ja niestety nak myślałam). Najważniejszy jest ten spokój wewnętrzny, poranny letni wiatr we włosach, zapach wiosny jak się wychodzi rano na dwór, spokojny sen w nocy i uśmiech w lustrze jak się patrzy rano na siebie, rodzina i przyjaciele. Zupełnie zapomniałam o tych chwilach z młodzieńczych lat. Życzę wszystkim powodzenia w walce z naszymi demonatmi bo "jutro" jest nowe i wolne od błędów :)
  25. Wiesz, że ja miałam ostatnio coś podobnego! Poczułam się dobrze i zarazem dziwnie, że nie mam swoich natręctw, leków itp. Myślę, że to uktyty lęk przed życiem ... Jestem nerwicowcem od kąd pamietam i różne myśli się mnie czepiaja .. na ogół to, że jestem chora, że coś mi jest, natręctwa itp. Chodzę teraz na teraie ... i zapytałam się spychologa (sama się później zdziwiłam) to o czym ja będe myśleć, jak już wyzdrowieje ... a on no jak to o czym o sprawach bierzacych, zakupach itp. ... ))
×