Skocz do zawartości
Nerwica.com

lily994

Użytkownik
  • Postów

    87
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez lily994

  1. @doi hmm, wiem, ze jestem istota seksualna i zdaje sobie sprawę ze swojej atrakcyjności (było to poruszane na sesji). 
    Nie zaglebialam się w to aż do tego stopnia ale myśle, ze warto skoro to mnie meczy i mam problem by to poruszyć na sesji. Myśle, ze boje się jego reakcji albo nawet tego co może sobie o mnie pomyśleć gdy powiem mu o tym śnie ale jesteśmy tylko ludźmi i mamy różne fantazje i to jest ok. Tu chyba tez wychodzą moje kulejące relacje damsko-męskie i strach przed byciem wykorzystanym a następnie porzuconym.    

  2. @doi zacznę od tego, ze wybór mężczyzny-terapeuty był zamierzony. Nie byłam akceptowana przez rodziców, oczywiście głównie próbowałam przypodobać się ojcu ale gdy już to robiłam i osiągałam cele, które on mi podawał to i tak byłam odrzucana. Świadomie lub mniej przez różne etapy terapii chciałam przypodobać się terapeucie i być przez niego w pełni akceptowana. Zdarzało mi się mówić to co chciał usłyszeć ale zawsze to przechwytywał i przyznawałam się do ,,złego’’. Zaakceptował mnie i nie odrzucił. Sprawdzałam go jak ojca i trochę chciałam zeby się gdzieś potknął i żeby wyszło na jaw jaka to jestem zła i zasługuje na wszytko co najgorsze. 

    Co złego w pożądaniu terapeuty ? Hmm, chyba nic. Chyba wbito mi do głowy( albo sama sobie wbiłam), ze to jest złe. On ma rodzine(nigdy nie rozbiłam bym związku), poza tym jest mężczyzna i nie powinno się rozmawiać o takich sprawach z ,,obcymi” (jest mi bliski i to mój terapeuta ale w takim sensie nie-rodzina). 
    Nie twierdze, ze jest aseksualny i ja mam być ta czysta. Chyba zaczynam coraz więcej rozumieć skąd ten wstyd      

  3. 11 minut temu, vik napisał:

     I fantazje i sny... Pewnie, że trudno o tym powiedzieć. Kiedyś jednak powiedziałam i aktualnie nie mam z tym problemu. Opowiadam mu sny z jego udziałem, moje fantazje co mogłabym z nim robić... To już norma. Wydaje mi się, że oboje dobrze wiemy, że to się dzieje tylko w mojej głowie i nic nikomu w związku z tym nie zagraża. Zresztą dawno temu powiedział mi, że dobrze że o tym powiedziałam, bo mogłyby powstać jakieś napięcia, a on nie wiedziałby o co chodzi. Jak trzeba coś "wywalić" z siebie warto spróbować, niż potem żałować i mielić ten temat w głowie. Przynajmniej ja tak mam 🙂

    Tez miałam wiele tematów o których bałam się mówić ale z autopsji wiem, ze strach jest tylko na początku i tez im bardziej z tym zwlekam tym robi się większy. Tez usłyszałam, ze dobrze wspomniałam o tym temacie, bo on tez chciał o tym porozmawiać. Niby to wszytko wiem ale jak przychodzi co do czego to wiadomo jak czasem może być 🙂 zablokuje się i koniec 

    14 minut temu, doi napisał:

    A jaki sens mają takie zwierzenia? Zmuszanie się do nich? Ma to jakąś łączność z twoimi problemami i procesem?

    Bo jeśli sen pokazuje na jakiś proces który jest na tapecie teraz (psyche mówi o tym językiem erotyki np. o conniunctio, o Animusie, o przejściu progu, połączeniu wewnętrznych energii), to nie wiem czym się krępujesz- sen jest znaczącą częścią pracy twojej psyche (choć -sorry-to terapeuta beh-poznawczy czyli dość płytki i jego praca psyche widoczna w snach pacjenta nie interesuje na poziomie analitycznym, nie szkolił się w tym, stąd zresztą twoja błędna interpretacja że seks z terapeutą  w śnie to nie metafora a dosłowność i trzeba się tego wstydzić).

    Jeśli nie jest to znaczące z punktu widzenia procesu - to krępacja znaczy coś więcej. Bo to jest trochę tak jakbyś chciała t. wyznać miłość/pożądanie i pod pretekstem snów ("to niezależne ode mnie< czytaj silniejsze ode mnie). Głupie, bo terapeuta to nie kochanek i twoje nadzieje są naiwne i płonne. I bardzo źle to dla procesu. Ale: czemu nie wyznasz mu miłości wprost tylko na około?

    Wiąże się to z moimi problemami. Mam tak, ze jak widzę, ze komuś na mnie zależy i jestem z kimś blisko emocjonalnie to mam w głowie taki obraz, ze musi to mieć kontekst seksualny. Skoro ktoś się mną interesuje to tylko pod takim kątem. Wiem, ze to metafora ale jednak taki sen mnie trochę zawstydził? Sama nie wiem...
    Nie chce uprawiać z nim seksu, jest moim terapeuta i nim zostanie, nie kocham go ale bardzo szanuje i jest jedna z najważniejszych osób w moim życiu. 

  4. @el33 tak, to wszytko co piszesz ma sens. Czuje się samotna, a terapeuta jest mi bliski emocjonalnie, pewnie dlatego mam takie sny. Narazie wyszły inne sprawy na sesji ale jak się trochę wszytko uspokoi to spróbuje z nim o tym porozmawiać, dzięki za odpowiedz 🙂 

    @sandy_ zgadza się, to bardzo smutne ale jest tak a nie inaczej, jednak jak terapeuta łechce sobie tak ego to nie powinien być terapeuta. Niestety słyszałam wiele historii gdzie taki człowiek nadużywał swoich kompetencji i to jest dopiero smutne jak terapeuta wykorzystuje pacjenta do podbudowania własnej wartości siebie 

  5. Cześć,

    Miewacie fantazje lub sny o zabarwieniu erotycznym ze swoim terapeutą? Mi zdarzyło się śnić klika razy ale nigdy nie rozmawialiśmy o tym na terapii. Niedługo jednak kończę terapie i nie chciałabym zostawić żadnych niedokończonych wątków lub nawet nierozpoczętych. Jednak taka rozmowa wydaje mi bardzo krępująca lub nawet nieodpowiednia i mimo, ze jestem w terapii dość długo i nie raz rozmawialiśmy o seksie (na początku bardzo ciężko ale z każda sesja było coraz łatwiej i mniej wstydu) to ten temat wydaje mi się nie do przejścia 😕 jestem w terapii poznawczo-behawioralnej 

  6. W dniu 2.07.2019 o 18:02, wyjdz_do_ludzi_pobiegaj napisał:

     

    Nie rób tego. Jak pisze @Lilith spróbuj wysiłku fizycznego, pozwala mocno rozładować napięcie. U mnie się sprawdziło, choć nie uchroniło mnie od depresji (a może jednak, ale w pewnym momencie to już było za mało).

     

    Sądzę, że leki są Ci potrzebne, ale może w międzyczasie udałoby Ci się ogarnąć jakąś darmową terapię, np. grupową? To zawsze więcej niż nic.

    @wyjdz_do_ludzi_pobiegajNa terapie chodzę od 2 lat, na grupowej bym nie dała rady otworzyć się przed wieloma osobami, bo nawet wciąż mam problem z moim jednym terapeuta 🙂 

  7. W dniu 2.07.2019 o 13:46, Lilith napisał:

    Obawiam się, że bez pomocy się nie obejdzie. Rozumiem, że nie możesz sobie pozwolić w tej chwili na wizytę. A próbowałaś niwelować napięcie w inny sposób? Wysiółek fizyczny, treningi relaksacyjne, cokolwiek? Wiem, że to marne zamienniki, ale jednak może coś z tego wypali w Twoim przypadku. A tak ogólnie - to jak najszybciej do specjalisty - jak tylko będziesz miała taką możliwość.

    Chodzę na siłownie, trening autogenny Shultza tez nie jest mi obcy. Z wysiłkiem fizycznym różnie bywa, czasem wysiłek zamiast mnie zmęczyć to jeszcze bardziej nakręca. Ale ostatnio miałam bardzo nerwowa sytuacje w pracy ale nawet nie pomyślałam żeby się pociąć tylko poszłam od razu poćwiczyć i w tym przypadku podziałało 🙂 także mały sukces 

  8. @Lilith powiem szczerze, ze przeszła mi taka myśl przez głowę. Byłam raz u psychiatry ale przestałam brać leki po 2 tygodniach, bo nie dałam rady. Teraz zatrzymują mnie głównie koszty (mieszkam za granica i psychiatra prywatny okropnie drogi), teraz nie mogę sobie pozwolić na taki wydatek. Jednak te myśli o cięciu robią się coraz bardziej natrętne i wiem, ze mogą przejść w gorsze... sama już nie wiem co zrobić 

  9. Cześć, 

    Wracam po dość długiej przerwie. Zazwyczaj wracam tu jak coś się psuje wiec znów jestem 🙂 Właśnie zerwał ze mną chłopak, okazało się, ze praktycznie od samego początku nasz związek oparty był na kłamstwie. Muszę się wyprowadzić a nie potrafię się zebrać, żeby poszukać czegoś. Mieszkamy w jednym pokoju a w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Boje się wyprowadzić, bo chociaż go nienawidzę i nie mogę na niego patrzeć to on jest... jakby coś się stało to wiem, ze by mi pomógł. Poza tym nie lubię nowych miejsc o nowych ludzi, potrzebuje dużo czasu żeby się przystosować. Znów się tnę a był spokój na jakiś czas. Zasypiam z myślą o cięciu i z taka myślą się budzę. Od 2 lat jestem w terapii, bywa różnie ale zawsze przychodzi ten moment gdy wszystko mi się sypie i zaczynam we wszystko wątpić. Nie chce mi się po prostu żyć, bo gdy jest przez chwile dobrze to później i tak muszę to odpokutować. Nie ma to jak borderline :( 

  10. Od 1,5 roku (czyli od kiedy znowu zaczelo byc ze mna zle) pisze praktycznie codziennie. Czasem to pomaga, bo zlewam wszytsko na papier i zamyka pamietnik-czuje ulge, a czasem boli, gdy opisuje jakies bolsne sytuacje.

    Luna* tez lubie wracac i porownywac swoje mysli czy zachowania. Czasem widze, ze cos mnie np. bardzo denerwowalo ale z perspektywy czasu to nabiera innego znaczenia.

  11. 2 godziny temu, shira123 napisał:

    tak.ale to zalezy oczym mowie jesli o czyms trudnym czy wstydliwym to tez patrze po scianach i musze miec cos w rece do zwijania np sznurek, bransoletke. a ostatnio mnie wkurza jak on nie patrzy na mnie tylko cos pisze i chyba mu o tym powiem

     

    a kiedys bardzo sie bala,m patrzec w oczy, zreszta wszystkim.

    Gdy mowie o czym dla mnie mocno emocjonalnym to nie ma bata bym spojrzala na swojego T. Przy drugim spotkaniu gdy mialam opowiedziec o jakim trumatycznym przezyciu to zerknelam na niego i zobaczylam lzy w oczach co mi sie troche nie spodobalo, bo odczytalam to jak wspoczucie i uzalanie sie nade mna czego nie chcialam. On tez czasem cos notuje ale nie trwa to za dlugo, inaczej tez bym sie zdenerwowala jak Ty. Jesli cos denerwuje to warto to przegadac 😉

    2 godziny temu, Lilith napisał:

    Przez ponad rok patrzyłam na podłogę i buty terapeutki ;) Dopiero tak naprawdę pod koniec terapii śmielej zaglądalam Jej w oczy. Poznałam wszystkie pary butów, jakie nosiła w pracy, znałam każdą skazę na Jej butach, wykładzinie, a później na panelach. Także wszystko wymaga czasu. Co nie znaczy, że rozmowa na ten temat nie jest wskazana, bo pomaga w przełamaniu się.

    Masz racje... wiem, ze ten kontak wzrokowy bylby bardziej emocjonalny i dobry dla mnie, bo mam z tym problem i wstydze sie okazywania emocji. Jak patrze na szafke i buty to latwiej to wszystko co we mnie siedzi, ukryc.

    Godzinę temu, Luna* napisał:

    Na poczatku terapii bylam bardzo spieta i oniesmielona, tez trzymalam wzrok wlepiony w podloge. Potem stopniowo kontakt byl coraz czestszy i bardziej naturalny, teraz czasem zdarza mi sie "uciekac wzrokiem", kiedy czuje sie niepewnie wobec mojej T.

    Twoj terapeuta pewnie o tym napomknal, bo chce zwrocic Twoja uwage na przyczyny tego zachowania - dlaczego tak robisz.

    Tak jest. Zaproponowal, zebym sprobowala chociaz zerkac co jakis czas i sprawdzac jak mi z tym. Mysle, ze gdy to przecwicze to moze uda mi sie wyciagnac na wierzch te emocje to sie dusza w srodku.

    Dobrze wiedziec, ze nie jestem z tym odosobniona i Wy tez tak macie :classic_biggrin:

  12. Na pewno w liscie mozna wiecej przekazac, mozna sie zastanowic co sie tak naprawde czuje i nie dostaje sie od razu odpowiedzi. Taka bezpieczniejsza forma.

    W dniu 30.06.2018 o 09:27, shira123 napisał:

    ja w czasie terapii grupowej napisalam do obu rodzicow listy gdzie bylo to o co mam do nich zal z dziecinstwa ale tez i dobre chwile.

     

    z ojcem to pomoglo,wstrzasnelo nim, az  grozil ze sid pojdzie powiesic,ale pomoglo bo przez lata nie mialam odwagi mu powiedziec o tym wszystkim co przezylam za jego sprawa.

    niedawno przyznalam sie ojcu, ze chodze na terapie. Wczesniej wiele razy przepraszal mnie za zniszczone dziecistwo. Jednak gdy mu powiedzialam o swoich problemach i diagnozie stwierdzil, ze zawsze cos bylo ze mna nie tak i potepil to, ze odstawilam leki po krotkim czasie zazywania...Wspolczuje, ze Ci tak powiedzial. Jednak dobrze, ze Ci pomoglo,  moze troche ulzylo. Tez nigdy sie nie skarzylam i nie miala odwagi przyznac sie, ze to co mi robia rodzice jest bardzo krzywdzace. Zawsze ich usprawiedliwialam. Jednak zaczelam teraz dostrzegac, ze w duzej mierze to wina sytuacji w domu.

  13. Niedlugo minie rok odkad zaczelam chodzic na psychoterapie. Uwazam, ze moj terapeuta jest swietny i nie wyobrazam sobie miec innego jednak ostatnio poruszyl ten temat. Unikam kontaktu wzrokowego. Potrafie przez 50 minut patrzyc sie na szafke lub swoje buty czy bawic sie kubkiem, gumka, cokolwiek mam pod reka. Jestem ciekawa jak jest z wami? Macie juz ta swobode patrzenia terapeucie w oczy? Jak dla mnie to chyba jeszcze zbyt intymne...

  14. W dniu 19.06.2018 o 07:08, Wirginia Zachodnia napisał:

    Ja czytałam na głos bajki terapeutyczne znalezione w internecie. W niewielkim stopniu to pomagało. Ale prawdziwej terapii to nie zastąpi. Może być tylko dodatkiem do niej.

    Na pewno nie zastapi ale moze w jakims stopniu pomoc zrozumiec co sie dzieje tam w srodku.:classic_smile:

  15. 6 minut temu, kazashi napisał:

    To chyba zawsze tak jest:P Równowaga musi być... Ja czuje się najgorzej kiedy już wrócę do domu np po tym jak znajomi mnie gdzieś wyciągną.

    Tez tak mam. Ostatnio po udanej imprezie uslyszalam swoj wewnetrzny glos ,, fajnie sie bawilas? no to teraz czas wrocic do szarej rzeczywistosci, bo i tak zawsze bedziesz inna". Dol okropny, zwiekszony jeszcze alkoholem

  16. Czesc,

    Jestem swiezo po lekturze ,,Toksyczni rodzice" Susan Forward i postanowilam zastosowac kilka polecanych przez nia sposobow na uwolnienie sie od zlych emocji zwiazanych z dziecinstwem. Moze komus z was to pomoze :classic_smile:. W ksiazce polecany jest schemat i napisanie kilku listow ja jednak napisalam narazie tylko ,,Bajke". Opisze krotko na podstawie fragmentow ksiazki jak to ma mniej wiecej wygladac.

    ,,Bedzisz pisal o sobie jako o malej ksiezniczce albo szlachetnym ksieciu, ktory zyl wsrod zlych krolow czy potworow. Napiszesz o kazirodztwie(czy innej krzywdzie jaka Cie spotkala) jako o Czarnej Smierci czy burzy z piorunami czy czymkolwiek innym. Bajke napiszesz w trzeciej osobie; zamiast stosowac punktu widzenia ,,ja" bedziesz pisal ,,on" albo ,,ona". Pozwoli Ci to zobaczyc swoj wewnetrzny swiat z nowej, obiektywnej perspektywy, stwarzajacej emocjonalny dystans pomiedzy toba i urazami twojego dziecinstwa. Jedynym ograniczeniem, jakie Ci narzucam, jest to, zeby bajka, oprocz smutnego poczatku, miala rowniez pelne nadziei zakonczenie (to mi nie wyszlo). Wyobrazajac sobie lepsze zycie, mozesz zaczac formulowac konkretne, mozliwe do osiagniecia cele, a w momencie gdy masz, dysponujesz czyms, co inspiruje twoje zycie." Taka mala pomoc w napisaniu. A to moja bajka:

    Dawno dawno temu zyla sobie gosienniczka. Byla brzydka i nikt jej nie lubil. Wszyscy chcieli ja zdeptac, bo przeciez byla tylko nedznym robakiem. Nigdzie nie mogla zagrzac miejsca, zawsze ja przeganiano. Lecz pewnego dnia ku zdziwnieniu wszystkich, przeobrazila sie w pieknego motylka. Miala wielkie, kolorowe skrzydelka i byla wolna, mogly ja zabrac gdzie tylko zapragnela. Nie byla jednak szczesliwa, nie dostrzegala piekna w sobie i nie cieszyla sie wolnoscia. Dalej byla okropna larwa. W koncu ktos ja zlapal. Zamknal w sloiku. Trzepotala skrzydelkami w nadzieii, ze sie uwolni i zasmakuje wolnosci jeszcze raz. Obiecala sobie, ze gdy to sie stanie to ona sie zmieni. Zacznie cieszyc sie sloncem, wiatrem i deszczem. Lecz on nie mial najmniejszego zamiaru jej uwolnic, chcial nacieszyc oczy jej pieknymi kolorami. Patrzyl tak dlugo az ta przestala sie miotac i zdechla. Wtedy on stracil zainteresowanie, odkrecil sloik i wyrzucil ja na trawe. Teraz byla wolna...

    Nie wiem czy w jakis sposob mi to pomoglo, na pewno sklonilo do reflesji. Warto sprobowac :classic_smile:

     

     

  17. Witajcie. Czy w waszych rodzinach też zdarzały się takie przypadki, kiedy wasz rodzic chwali cudze dzieci a was w ogóle a nawet ośmieszał?

    Jak się przed tym broniliście? Co z waszą samooceną?

    Przez cale moje dziecinstwo i okres dojrzewania bylam osmieszana. Porownywana do moich kolezanek i pytana dlaczego nie moge byc taka jak one. Np. gdy cos mi sie stalo, rozbilam kolano czy zachorowalam zawsze mama miala pretesnje, ze mi to sie przydarzylo a nie komus innemu... Non stop porywnywali mnie do kogos innego przez co czulam sie jak zero, bo nie potrafilam sprostac ich wymaganiom. A gdy juz cos mi sie udalo to nigdy nie bylam chwalona. Jak sie bronilam ? Nie bronilam sie. Bylam dzieckiem, nie potrafilam sie bronic. Zamknelam sie w sobie i uciekalam w swiat fantazji. Z moja samoocena dalej jest kiepsko ale nad tym pracuje. Najgorzej jest gdy wracam w rodzinne strony, bo musze nauczyc sie stawiac rodzine granice i nie pozwolic, by znowu mnie gnoili. A roznie z tym bywa

  18. Dzieki dziewczyny :) Lilith, tez tak probuje to widziec. Jesli sie stalo no to trudno, czasu nie cofne. Probuje wyciagnac wnioski, zastanowic sie czy to, ze sie pocielam cokolwiek zmienilo, czy dalo sie tego uniknac , czy mozna znalezc jakis zdrowy odpowiednik. Trudne to okropnie ale metoda malych kroczkow moze uda sie opanowac ta chec autoagresji :)

  19. Heledore mimo wszystko wierze, ze znajdziesz swoj sens ;) staram sie zyc dniem obecnym i nie myslec o przeszlosci i przyszlosci. Codziennie rano budzic sie z czysta, niezapisana kartka. Cholernie to trudne, bo mysli staraja sie ,,sciagnac" mnie na ziemie i powiedziec, ze i tak nie warto, jestem beznadziejna itp. ale probuje, co innego mi pozostalo

×