Okej, rozmawiałam właśnie z moją panią od "wychowanków rodzin zastępczych" czy cos takiego i poleciła mi terapię psychodynamiczną i że będę musiała wejść z terapeutą w bliską relację. Nie chcę tego i się boję, ale chociaż spróbuję. No i oczywiście minimum dwa lata, cokolwiek zacznę zauważać po roku, i będę z nim przerabiała wszystkie etapy rozwoju do trzeciego roku życia (idealizacja matki itd, wiecie o co chodzi)... Eh... Ale pocieszyła mnie, że da się to ogarnąć. W sensie życie. I według niej mam "wysokie borderline" haha. Według jakiegoś tam typa "depresyjne".