Skocz do zawartości
Nerwica.com

shira123

Użytkownik
  • Postów

    2 390
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez shira123

  1. Przeraża mnie myśl, że zacznę studia, kiedy inni będą pisać licencjaty.

     

    Serio, to Cię przeraża? Ja rzuciłem studia, kiedy byłem młody. Ponownie zacząłem je mając 33 lata. Skończyłem w zeszłym roku. Uwierz, że są gorsze lęki i gorsze myśli. Poczytaj to forum. Czasem włos się jeży na głowie.

     

     

    Przeraża mnie, że wszyscy dookoła są w poważnych związkach, a ja potrafię tylko tworzyć krótkie, płytkie relacje, które mają zagłuszyć poczucie samotności.

     

    Na pewno nie wszyscy i na pewno nie w poważnych. Jak będzie osoba do poważnego związku, to i taki związek się pojawi. Co to, jakiś warunek konieczny udanego życia, żeby w wieku 21 lat mieć stałego partnera?

     

     

    Jednak bedzie to miało miejsce najszybciej latem, więc zaczęłam już szukać psychologa (no chyba, że to już sprawa dla psychiatry?) , żeby nie tracić czasu.

     

    Jeśli stać Cię na prywatne leczenie, to poszukaj psychologa. Na NFZ jednak najpierw idziesz do psychiatry (nie trzeba skierowania) i to on decyduje o sposobie leczenia. Najpewniej skieruje Cię do psychologa i przepisze leki. Dopiero psycholog skieruje na właściwy dla Ciebie rodzaj terapii. Psychiatra to taki sam lekarz jak każdy inny, nie ma powodu wstydzić się wizyty u niego.

     

    Spróbuj ograniczyć picie. uwierz, że na dłuższą metę to nie przynosi żadnego pożytku. Trzymaj się i rusz tyłek do lekarza.

     

    dziewczyno, spokojnie, masz cale zycie przed soba))

     

    ja poszlam na studia w wieku 35 lat dopiero i wcale mnie nie ''przeraza'' ze wiekszosc kolegow jest mlodsza ode mnie.

    patrz przed siebie, nie w przeszlosc.

    i nie pij,, wiesz ja tez lubie sobie wypic czasem ale to zla droga.

    zacznij od zaraz,pomysl jakie studia bys chciala, zacznij sie uczyc do matury za rok

    i nie wstydz sie pracy, zadna praca nie hanbi, nie przejmuj sie babcia

    podstawa-terapia, potem pomyslisz o wyprowadzce itd.

    zobaczysz bedzie dobrze, tylko uwierz w siebie-jestes mloda, zycie, zwiazki, studia przed toba

    moja siostra zdaje teraz mature i idzie na studia a wiesz ile ma lat? 30. i co z tego? spelnia swoje marzenia

  2. nie poddawaj sie, walcz o siebie :!:

     

    u mnie decyzja o terapii trwala pol roku-ale nie zaluje. tylko uprzedzam cie-bedzie trudno, bo to sa rozmowy o twoich najw.problemach,

    musisz byc szczera to podstawa. i na poczatku mozesz czuc sie jeszcze gorzej niz teraz.ale jak to przetrwasz, bedzie juz tylko lepiej, zapewniam

    cie.

     

    mowie ci to ja, studentka psychologii, kiedys wiecznie przestraszona i nieufna, a teraz smiala, pewna siebie i otwarta))

     

    nie lap dola, tylko zapisuj sie na terapie,sprobuj na NFZ/ja tak chodze i nie narzekam.albo prywatnie-tylko szukaj psychologa z dosw,dobrymi opiniami

    mowie ci-jak wezmiesz zycie w swoje rece-bedzie dobrze.zapomnij o przeszlosci-i idz do przodu

    szkoda twojego zycia na wegetacje

  3. Oniesmielone moja skromnoscia? Częściej jestem odbierana właśnie jako osoba zrozumiała i pewna siebie, to bardzo boli bo w głębi jestem tak słaba i bezbronna, niepewna... dlatego rzadko zabieram głos czy udzielam się towarzysko bo nie czuje żeby inni chcieli słuchać tego, co mam do powiedzenia.

     

    Czy szukam ich towarzystwa? Nie... Staram się być na uboczu, trudno to wyjaśnic... Z jednej strony brakuje mi ludzi, z drugiej boję się ich, unikam bo nie czuje się lubiana czy nie wierzę w ich szczerość... Mam wrażenie że jestem cała popaprana przez to co się stalo

     

    nie,nie

    ty po prostu, przez to ze zostalas oszukana, skrzywdzona

    zbudowalas wokol siebie mur nieufnosci

    przez to ludziom trudno zblizyc sie do siebie

     

    nie jestes popaprana

    musisz tylko powoli zburzyc ten mur, zaufac na nowo

     

    wiem ze to trudne-ale mozliwe

  4. moja droga, jestem studentka psychologii i dam ci dobra rade

    idz na psychoterapie

    ty musisz uwierzyc w siebie ze jestes madra, wspaniala i wartosciowa i masz w sobie potencjal.

    i zaufac na nowo ludziom-wtedy przekonasz sie ze nie wszyscy sa zli, jest mase wspanialych ludzi

     

    ja kiedys bylam podobna do ciebie, dzieki terapii zmienilam sie bardzo, mam wielu znajomych, kilku przyjaciol ,jestem wolontariuszka i kocham ludzi :P

     

    a tez kiedys balam sie zaufac

    trzymam kciuki za ciebie, wazne ze chcesz cos zmienic, przestac wegetowac

  5. osobiście wole kupić sobie książkę i z książką pracować. podręcznik do autoterapii to jest coś! :)

     

    :brawo:

     

    no to ja mam wielkie szczescie...miasto srednie, na terapie na NFZ czekalam tylko 2 tyg.

    moja T.bardzo sie stara,zadnej kawki,duzo mowi, poprawia,dyskutujemy.jest b.profesjonalna

     

    wiecie co ,to wszystko zalezy od czlowieka. jeden psycholog na NFZ b.sie stara/a nie musi/ a inny prywatnie

    popija kawke i mhm,mhm :P

  6. Jeden z takich sukcesów u mnie to wyprowadzka od rodziców - zawsze słyszałam od nich, ze nie dam sobie nigdy rady, że jestem beznadziejna i do niczego się nie nadaje, a tu proszę - mieszkam bez nich jakieś 1,5 roku i ani raz nie pomyślałam, że żałuje! I żyje, nawet kota mam na utrzymaniu :-)

    Psychoterapia górą!

     

    super!!

     

    to i ja sie pochwale

     

    na terapie chodze 10 mcy

     

    od tego czasu

     

    -stalam sie super asertywna

    -przebojowa i pewna siebie

    -poznaje mase ludzi, sama zagaduje))

    -poszlam na studia-na psychologie i bardzo mi sie podobaja))

    na studiach smialo dyskutuje a kiedys sie wstydzilam

    -poprawilam stosunki z rodzicami i siostra-baaardzo

    -moje przyjaznie sa glebsze

    -moje nastawienie jest optymistyczne/a kiedys bylam straszna pesymistka

    -jestem wolontariuszka

    -mam pasje w ktorych sie realizuje))

    -wspieram innych ludzi

    -porazki nie zalamuja mnie,wyciagam z nich wnioski

    -stalam sie konsekwentna, koncze to co zaczelam)))

    -ZACZELAM PISAC KSIAZKE :P i wierze ze ja wydam, i ze pomoze ona innym ludziom,taki mam cel

     

    terapia gora :P

  7. nie rozumiem tego naprawde,

     

    biore na depresje paroksetyne i czuje sie b.dobrze rano,po poludniu a wieczorem prawie codzieennie

    wpadam w straszny dol, ale taki ze totalnie wszystko traci sens i mysle o smierci...

    o co chodzi... kiedys paroksetyna pomagala mi bardzo, teraz jakos tylko do wieczora

    w dzien wszystko jest fajnie, a wieczorem koszmar

     

    a i dodam ze w zyciu mam naprawde dobrze,niemal wszystko mi sie uklada

     

    a moj nastroj zmienia sie ze 4 x dziennie

  8. Piwo kokosowe (nawet nie wiedziałam, że takie istnieje), przebłyski słońca i kupno ROLEK :mrgreen: Będę śmigać w wolnych chwilach :D Pewnie poobdzieram kolana i latem będę musiała się kisić w spodniach, ale co tam i tak się cieszę :D

     

    uielbiam rolki :D

     

    mnie-przemile swieta z rodzina i psami, pelne smiechu

    zabawa z siostra na basenie,bawilysmy sie jak dzieci :smile:

    smieszne filmiki na youtube

     

    generalnie-stawiam na terapie smiechem :D

  9. Dzień dobry.

    Ten wątek nie będzie o mnie. Ten wątek będzie o chłopaku, który od 3 lat jest nieszczęśliwy, bo trzy lata temu rozstał się ze swoją drugą połówką. I trzy lata jest już nieszczęśliwy. I trzy lata po rozstaniu nadal kocha. Chciałbym zapytać - co zrobić? Nie mam z nim większego kontaktu, a to ze względu na zamieszkiwanie w innych województwach. Właściwie rozmowę łapiemy wyłącznie na portalu społecznościowym. Dzisiaj spytałem, jak się czuje - odpowiedź była, że "jest chory". Oczywiście nie fizycznie. Na stwierdzenie, że musi pójść do specjalisty po pomoc, odpowiada, że "nie chce". Na pytanie o przyjaciół, stwierdza że nie ma "przyjaciół".

     

    Nie wiem od jakiej strony tego człowieka podejść. Kiedy stwierdziłem, że wiem jak to jest, gdy się nie chce żyć, ale jedna rzecz daje nam siłę do przetrwania, stwierdził że chce związku, który rozpadł się trzy lata temu. A to jest po prostu niemożliwe!

     

    Macie jakieś porady? Czy może jakieś pytania? Chętnie odpowiem na pytania i przynajmniej rozpocznę z Waszą pomocą poszukiwania do wejścia tej zakleszczonej istoty, bo chociaż nie jest dla mnie żadnym przyjacielem, nie uważam żeby warte było tak katorżnicze męczenie, jakie teraz czyni.

     

    wiesz, zdziwilo mnie, ze jak piszesz, twoj kolega nie chce zadnej pomocy.

    trzy lata to b.dlugo jak na ''okres zaloby'' po nieudanym zwiazku...

  10. Chciałabym podzielić się z Wami tym co czuję i dowiedzieć sie jak Wy sobie radzicie z podobnymi problemami. Od kilku lat jestem na terapii, zaburzenia mieszane lękowo-depresyjne. Powód - DDD. Na terapię zgłosiłam się z powodu przemocy psychicznej ze strony ojca i ten temat udało mi się przerobić. Obecnie rzadko zdarzają mi się kłótnie z nim a jeśli już się zdarzają to sobie raczej z nimi radzę. Mam 26lat, jestem jedynaczką, od rodziców wyprowadziłam się ponad 4 lata temu, niedługo po rozpoczęciu terapii. Pozostał mi jednak problem w postaci destrukcyjnej relacji z matką. Parę tygodni temu natknęłam się na pojęcie parentyfikacji czyli odwrócenia ról w rodzinie, przeczytałam książkę o tym i miałam wrażenie, że jest napisana o mnie. To mi wiele uświadomiło i przy okazji wpędziło w jeszcze większego doła. Taka ze mnie 'córka Polka', która poświęca swoje życie. Moja matka od ok. 8-10lat (albo i jeszcze dłuzej) mówi o rozwodzie z ojcem, a ja oczywiście zostałam postawiona w roli powiernika wszelkich problemów z nim. Zostałam "przeciągnięta" na jej stronę i równocześnie postawiona pomiędzy nimi żebym im rozwiązywała problemy. Do domu jeżdzę co 2-3tyg i za każdym razem jest dokładnie tak samo, mama mówi o wszystkich awanturach które przez te 2-3 tyg się wydarzyły, mówi że ma dość, ze musi coś zrobić itp. Oczywiście nic się nie dzieje. Kiedy jestem u siebie to oczywiście co jakis czas dostaję smsy o tym jak jest źle. Kiedy próbuję porozmawiać o swoich problemach to mam wrażenie, że rozmowy są takie 'na odczep się'. Generalnie moje problemy mają średnie znaczenie, bo przecież 'ty jestes mloda', 'ty zyjesz wśród ludzi', 'ty nie mieszkasz z nim', 'ty masz chlopaka' i w ogole to mam lepiej pod każdym względem. Od kilku lat próbuję stworzyć jakiś udany związek - klapa za klapą, niedawno zakończyłam kolejny. Tym własnie zmierzam do czegoś co nazwałam 'poczuciem winy w plecaku'. To taka moja wizualizacja problemów, które mi ciążą od lat i mam wrażenie, że noszę je na plecach przez cały czas. Ten bagaż wnoszę wszędzie, nie rozstaję się z nim, jedynie gdy przyjeżdzam do domu rodzinnego to go otwieram żeby jeszcze coś dorzucić i zabrać ze sobą. Najcięższe w tym plecaku jest poczucie winy wobec matki i towarzyszy mi ono praktycznie cały czas w codziennym życiu: w pracy kiedy coś osiągam, na zakupach kiedy kupuję coś co mi sprawi przyjemność, podczas gotowania ulubionych posiłków, podczas sprzątania wg moich sposobów, podczas odpoczynku, podczas wszelkich wyjazdów, urlopów, randek, imprez. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Robiąc to wszystko cały czas mam w głowie, że ja się 'tak dobrze bawię' a mama tam cierpi przy ojcu. i nie może robić niczego co by chciała (albo przynajmniej takie stwarza wrażenie). Do tego wieczne pretensje o to że się nie odzywam, że już jest mi obca, że mnie już nie interesuje... Czuję się źle z tym, że mam swoje życie a przynajmniej staram się je mieć. Raz w nerwach powiedziałam, że mam wyrzuty sumiienia, że jestem w związku, bo cały czas słuchałam o tym, że ja mam lepiej bo go mam, że ona też by chciała. Kiedyś przy innym słuchałam o tym, że takiego faceta jak ja mam to ona też by chciała i momentami brzmiało to tak jakby miała mi go zabrać. Chyba nie muszę mówić, że wkrótce się z nim rozstałam.

     

    To jest tylko szybko skrót z moich doświadczeń. Mam wrażenie, że ten plecak ciągnę wszędzie i jest powodem moich niepowodzeń, szczególnie w związkach. Chciałabym to zakończyć, bo po każdej przykrej sytuacji z matką 'choruję' kilka tygodni...

    Czy macie podobne poczucie winy? Jak sobie z nim radzicie? Jak rozmawiać w takich sytuacjach z matką aby za bardzo nie oberwać, ale żeby i jej przykro nie było. Bardzo chętnie porozmawiam z kimś kogo dotknęło odwrócenie ról w rodzinie lub inne destrukcyjne doświadczenia. Czuję się bardzo samotna w tej sytuacji więc jeśli ktoś ma ochotę podzielić się ze mną swoii przeżyciami to zapraszam do rozmowy, czy tu czy na priv.

     

    I dziękuję tym co dotrwali do końca moich wypocin :)

     

     

    mam b.podobnie

    tzn jestem powierniczka mamy w problemach z ojcem, o rozwodzie mowi od lat

    ja mam poczucie winy bo mama kupila i urzadzila mi mieszkanie,

    czasem patrze na to sliczne mieszkanko i placze ze

    ja na to nie zasluzylamze nie zasluguje na tyle dobrego od mamy

     

    dodam ze mama nigdy nie byla ze mnie dumna, nie chwalila tylko krytykowala

     

    dopiero teraz mowi ze jest dumna ze mnie

  11. Psycholodzy, to zjeby :roll: Przynajmniej ci, z którymi ja miałam do czynienia :evil:

     

    Miło mi :mrgreen:

    I racja - psycholog to nie cudotwórca, ale jednak musi pamiętać "primum non nocere". I mieć odwagę przyznać: "Nie potrafię Ci pomóc", jeśli jego kompetencje są niewystarczające. Odczarujmy zawód psychologa. To nie nadczłowiek. Psycholog też błądzi, myli się, płacze, złości się, ma problemy małżeńskie, boi się, reaguje nieadekwatnie, ma problemy wychowawcze z dziećmi...

     

    zgadzam sie.

    ja uwazam ze kazdy psycholog powinien miec swojego terapeute.zeby zachowac dystans ''nie zwariowac''

     

    to mowilam ja, studentka psychologii :P chodzaca na terapie

  12. wspolczuje wam bardzo i tryzmam kciuki za was zeby udalo sie wam z tym skonczyc,

    to smutne tak nienawidzic siebie...

     

    mam pryzjaciolke ktora sie okalecza, juz nie wiem jak z nia rozmawiac

    na dodatek

    ona zdeczdowala ze rezygnuje z terapii+majac takie problemy...

  13. Rezygnuję z tej terapii grupowej. Nie widzę w tym większego sensu, bo do mnie po prostu nie trafia teza, że moje problemy są spowodowane wydarzeniami z przeszłości. Przede mną ostatni tydzień terapii. Nie wiem i nie czuję w jaki sposób takie sesje mogłyby mi pomóc. Nie będę więc chodził bez przekonania. Poszukam jeszcze specjalisty w nurcie behawioralnym, może tam coś ruszy. Znacie jakiegoś dobrego w okolicach Mysłowic, Katowic?

    Hej :D Z tego co wyczytałam to bardzo króciutko chodzisz, po kilku miesiącach dopiero są widoczne pierwsze efekty, a to że tak to negujesz i usprawiedliwiasz się itp to jest zupełnie naturalne. Żadna terapia nie da efektów natychmiastowych, a wydarzenia z przeszłości szczególnie w dzieciństwie maja kluczowy wpływ na nas w życiu dorosłym. Mnie zajęło kilka lat żeby skruszyć skorupę która jest mechanizmem obronnym, wyjść z tzw strefy komfortu, bo to jest znane a co nieznane zawsze budzi obawy i lęki. Psychoterapia grupowa jest trudniejsza i daje możliwość wypróbowania w bezpiecznych warunkach nowych zachowań, zmierzenia się z reakcja ludzi którzy są lustrem i widzą to co Ty często nie zauważasz bo jesteś do tego przyzwyczajony. Często jest to nieprzyjemne i boli ale jakie uzdrawiające. Ja sie wycofywałam, buntowałam, źle czułam, złościłam ale przetrwałam i jestem inną osobą.To tyle ode mnie.

     

    ja podobnie jak kaja123

     

    grupowa byla moja 1 terapia

     

    byla baardzo trudna, silne mialam mechanizmy obronne, bylam czest b.zbuntowana.

    ale dalam rade przetrwalam to i niesamowicie sie zmienilam, i to w kilka mcy

    sama nie moge w to uwierzyc

     

    w skrocie

     

    bylam przestraszona, balam sie zabierac glos, nie umialam zyc w grupie, bylam pesymistka

    niezadowolonma z zycia i osoba niekonsekwentna

     

    teraz jestem tak smiala, odwazna, uwielbiam mowic publicznie, swietnie radze sobie w grupie

    optymistka :D no i konsekwentna do bolu.

     

    no i studiuje psychologie-bede pomagac ludziom

     

    same plusy u mnie :D

     

    teraz chodze na indywidualna, bo mam jeszcze inny problem.ale wierze ze i z tym sobie poradze :smile:

  14. Witam. Mam na imię Agnieszka. Mam zespół cech cechy schizotymiczne jestem podejrzliwa i nie uzna występuje u mnie triada neurotyczna. Mam pytanie mam problemy ze sobą zawsze miałam nie radzę sobie samą ze sobą jak i w kontaktach z innymi ludźmi do tej pory kiedy rzucalam się w wir pracy jakoś funkcjonowała od jakiegoś czasu pojawiły się u mnie coś co mnie przeraża do tego stopnia że mam zamiar odebrać sobie życie (myśli samobójcze były zawsze) pojawił się ból psychiczny rozdzierajacy wewnętrznie jest to coś nowego z czym nie radzę zawsze do tej pory miałam plan i według niego miały kolejne dni teraz zauwazylam że robię rzeczy spontaniczne i niekontrolowane są to rzeczy które zagrażają życiu ale nie tylko. Nie mam wsparcia w nikim ani rodzinie ani tym bardziej ludzi z zewnątrz. Proszę o odpowiedź jak poradzić sobie z tym bólem trwa on od ponad roku i jestem u kresu wytrzymałości. Chcę zaznaczyć że nigdy nie brałam żadnych leków ponoć nie są mi potrzebne przypadek beznadziejny ani nie chodziłam na grupę wsparcia specjaliści u których byłam twierdza ze nie jest potrzebna. Dziękuję za odpowiedz.

     

    ja nie psycholog/studiuje psychologie/ ale zanim on ci odpisze-ratuj sie dziewczyno...zglos sie do najblizszego szpitala psychiatrycznego, opowiedz wszystko.oni ci pomoge.albo zadzwon na darmowa linie psychologiczna/znajdziesz numery w necie/.to nie jest normalne, a ja znam ten bol psychiczny i wiem ze jest straszny. grupa wsparcia ci niepotrzebna,leki? zostawie to bez komentarza....

  15. To znowu ja. Przeczytałem dziś w książce traktującej o OCD, że w zasadzie standardowa terapia (psychodynamiczna) , to przestarzały środek leczniczy, niezwykle długotrwały, i generalnie powinno się od niego odchodzić. Psychoterapia powinna się skupić na nurcie poznaczwczo-behawioralnym. No i w momencie straciłem zapał, nadzieję i pozytywne nastawienie. Co sądzicie?

     

    spokojnie, pozytywne nastawienie najwazniejsze.

     

    mnie pomogla psychodynamiczna grupowa, teraz indywidualna-w wielu aspektach zycia. jest to terapia surowa, wymagajaca,

    nie dla kazdego na pewno.mnie pomoglo.

  16. Miska, jedyne wyjscie to odciac sie od mamy...kazdy psycholog ci to powie.

    inaczej ta relacja zniszczy zycie Tobie i Twojej rodzinie.twoje siostry madrze zrobily.

    mama jest dorosla kobieta, nie sobie radzi.jesli chce sie stoczyc, to nie Ty jestes za to odpowiedzialna.

    walcz o siebie, meza i dzieci.trzymam kciuki!

  17. acha-i wtraca mi sie we wszystko.pisze z chlopakiem-co napisal? co ty napisalas? kiedy sie spotkacie??

    Jestem ciekawa, czy to jest typowe, że o takich rzeczach, jak np. nowo poznany chłopak, rozmawia się z mamą. Ja bym w ogóle nie wpadła taki pomysł, ale między mną a moimi rodzicami jest spory dystans.

     

     

    no widzisz, moja mama jest raz przyjaciolka/gadamy o wszystkim/ a raz wstretnym wrogiem/ogromny dystans/

    raz tak raz siak

  18. do 35 r.zycia mieszkalam z nia/duzy dom/ wyjezdzajac sezonowo do pracy za granice.

    teraz mieszkam sama, odwiedzam ja co 2 tyg.

     

    a dzis byla wielka awantura-w sumie o bzdury-wrzeszczalysmy na siebie jak Wloszki i rzucalysmy w podloge chlebem i orzechami...ona zaczela...jak dzieci

  19. przeczytalam ten watek i zdalam sobie sprawe

    ze u mnie jest b.podobnie jak u autorki

    mam 35 lat i od 6 mcy mieszkam sama

    ale chyba nadal jestem troche uzalezniona od toksycznej matki

     

    tak skrotowo-mama jest strasznie nadopiekuncza, apodyktyczna, musi byc tak jak ona chce

    ciagle mnie krytykuje, nie pochwali

    nigdy nie spelnialam jej oczekiwan

    wzbudza we mnie poczucie winy

     

    i niestety reaguje na nia czesto ogromna zloscia.nikt tak zle nie dziala na mnie jak ona

    kazda jej krytyka, kazde zle slowo...

    raz jest kochajaca czula mama a potem obraza sie, foch, dasy

    i jest zimna bryla lodu

     

    problem w tym ze mieszkam osobno,mam swoje mieszkanie ale b.czesto do niej dzwonie

    ale te rozmowy tez mnie czesto zloszcza

    nie wiem czemu to robie

     

    jak myslicie-powinnam ograniczyc kontakty prawda?

    odwiedziny raz w mcu i telefon raz na dwa dni, chyba bedzie ok?

     

    acha-i wtraca mi sie we wszystko.pisze z chlopakiem-co napisal? co ty napisalas? kiedy sie spotkacie??

  20. Naemo, nawet nie wiesz jak cie rozumiemm

    sama mam wiele cech borderlina/ choc mieszcze sie w normie

    tez robilam szalone rzeczy

    jak jazda rowerem miedzy tirami, wyzywalam smierc

    czasem sie nienawidzilam

    myslalam ze jestem bardzo zla

    nie wiedzialam ze mozna czuc milosci i nienawisc jednoczesnie

     

    ale spokojnie, to da sie ''naprawic''

    uspokoilam sie, juz nie chce sie krzywdzic

    wiem ze sa we mnie rozne uczucia, i to jest normalne

    uodpornilam sie na krytyke

    stalam sie asertywna

    a kiedys nie umialam mowic ''nie''

     

    Naemo, a myslalas o terapii grupowej? bo tu chodzi o to zeby nauczyc sie zyc w grupie, z ludzmi

    nie przejmowac sie krytyka, wierzyc w siebie-to podstawa.

     

    zycze ci zintegrowania osobowosci.uwierz mi-to jest mozliwe

  21. Nie spotkałam jeszcze normalnego psychologa. Może jakbym poszła prywatnie za 100 zł za godzinę terapii to psycholog by się postarał i ja wtedy też :lol: Byłam na terapii grupowej 2 baby psycholog tak mi nawkręcały do głowy że 2 tygodnie się po tym zbierałam i ryczałam naprzemiennie ( a byłam wtedy może z 3 miechy na lekach) Dodatkowo byli tam ludzie z takimi problemami i przeżyciami w przeszłości co mnie przytłoczyło na maksa. No masakra. Powiedziałam nigdy więcej. Psycholog stwierdziła że uciekam przed problemami, a winę za mój stan ponoszą rodzice, bo to że mając 3 latka śpiewałam w radiu Bielsko bo chciałam wymusili na mnie rodzice WTF...śpiewałam od dziecka bo to lubię. Albo pisanie życiorysu...no sorry nie mam ochoty się uzewnętrzniać przy obcych mi osobach na drugim spotkaniu grupowym. Dobra stwierdziłam że terapia grupowa to nie dla mnie poszłam na indywidualną - szczerze? Ta baba tylko mnie słuchała i nic więcej. Dodatkowo tłukli mi do głowy, że muszę zejść z leków, jak sama lekarka mi powiedziała, że nie ma opcji bym schodziła jeśli nie czuję się na siłach.

    Nie wiem czy jest ktoś komu psycholog faktycznie pomógł.

     

     

    np.ja

    rok w ktorym poszlam na terapie-grupowa byl rewolucja w moim zyciu.

    niemal wszystko sie zmienilo a glownie moje nastawienie do zycia

    bylam pesymistka teraz jestem optymistka, wiecej-wspieram innych

    zaczelam studia-psychologie.to jest to co chce w zyciu robic

     

    i chodze na NFZ, na grupowa, teraz indywidualna

    chyba mialam szczescie bo trafilam na b.zaangazowanych psychologow

    nigdy nie placilam za terapie

  22. Witajcie :D

    Czytam sobie powolutku posty i co raz bardziej jestem przekonana do rozpoczęcia terapi. Jednak jest pewien promlem. Na nfz są bardzo długie kolejki. Zapisalam się na listę oczekujących w maju. Zadzwoniłam do przychodni kilka dni temu i dowiedziałam sie, że jestem 70 na liście :/ to jest jakaś masakra. Z nerwicą borykam się od 3 lat, leczę się tylko poprzez leki. Wiem, że likwidują objawy. Wiem, że powinnam uporać się z przyczyną, ale jak? Nie stać mnie na prywatne wizyty. Wiązałoby się to z pójściem do pracy z czym wiąże się kolejny problem. Po 1: lęki mnie ograniczają, na samą myśl zaczynam się bać i pojawiają się nie przyjemne objawy. Po 2: sesja się zbliża, więc czasu byłoby mało na pracę. Nie wiem już co robić :(

     

    wspolczuje Aga,stasznie dlugo sie u Ciebie czeka na terapie,szok

     

    u mnie tylko 2 tyg.

     

    nie wiem co ci doradzic...moze praca chalupnicza? jakies rekodzielo? zarobilabys na terapie

×