Skocz do zawartości
Nerwica.com

nvm

Użytkownik
  • Postów

    2 356
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez nvm

  1. 19 minut temu, na_leśnik napisał:

    U mnie przy lęku spięcie pojawia się z automatu. Teraz już wiem, że to lęk przed własną złością. Na zasadzie: Coś mnie wkurzy, jak nie wyłapię co to wkurzenie coraz bardziej się we mnie kumuluje i jak osiągnie już taki level że muszę odreagować to boje się, że komuś wyrządzę tym krzywdę. Powstrzymuję to i się cały "spinam", żeby nie wybuchnąć.

    U mnie też występuje coś podobnego, ale niekoniecznie w kontekście gniewu. Raczej jako powstrzymanie się przed spontanicznością (bo mogę sobie napytać biedy, tzn. wywołać negatywne reakcje u innych).

  2. 9 minut temu, anemon napisał:

    Czyli masz wybór, spiąć się czy nie? Odnoszę wrażenie, że wewnętrzne spięcie się jest automatyczną reakcją na lęk.

    Tak :) Częściowo spięcie pojawia się samo, ale mam wybór czy głębiej w nie wejść. To jest prawdopodobnie podobnie do tego, gdy jako dziecko wchodziłem w to głębiej, by wykonać tzw. "tik nerwowy" i doznać dzięki temu satysfakcji, ulgi i rozluźnienia.

  3. @Lilith, na chwilę obecną nie. Może później mi coś przyjdzie. Ale spróbuję coś zaimprowizować, zobaczymy:

    Pojawia się lęk. I mam poczucie, że mogę się wewnętrznie spiąć. Można to nazwać pewną kompulsywnością (ale przecież gdy porusza się temat kompulsji, to mówi się o konkretnych czynnościach, które można łatwo wyabstrahować, a tutaj mamy do czynienia ze zjawiskiem wewnętrznym, energetycznym). Robiłem tak od dziecka. To się wiąże z pewnym kompulsywnym skupieniem. Podporządkowaniem się tej natarczywej energii, aby doznać zaspokojenia, satysfakcji. Kojarzy mi się to z postawą fanatyka religijnego. Nie tylko fanatyka zresztą - każdego takiego "surowego" wierzącego. To się wiąże ze sztywnym przestrzeganiem reguł, zasad. "Porządek musi być!". "Baczność!", "Masz wykonywać rozkazy!" - coś w ten deseń. Ale nie do końca, opis nie jest dokładny, całkowicie trafny. Takie wewnętrzne spięcie, usztywnienie.

    Mogę też wybrać rozluźnienie, pozwolenie sobie na tolerowanie w sobie tej presji na usztywnienie się i - przynajmniej na razie - pozostawanie bardziej odprężonym, nie wchodzenie w ten energetyczny skurcz.

  4. (Nie wiem czy to najwłaściwszy dział - w razie czego proszę o przeniesienie)

     

    Ja zacznę:

    :arrow: Tego, że się wewnętrznie spinam

    :arrow: Tego, że się wewnętrznie blokuję

    :arrow: Tego, że mam ciągłe wątpliwości

    :arrow: Swoich wewnętrznych konfliktów

    :arrow:  Swoich wewnętrznych tarć

  5. Witam. W związku z trudnościami, jakie niektóre osobniki (takie jak chociażby niejaki nvm), wykazują przy próbie opisania jak się czują, pytam: czy istnieje może jakaś seria pytań pomocniczych, albo klucz, algorytm, pozwalający określić i opisać swoje samopoczucie? A jeśli nie, to czy da się takową rzecz skonstruować?

  6. Śniło mi się, że trafiłem na świetnego psychoterapeutę.

    Zabrał mnie na szybką przejażdżkę luksusowym autem po magicznej drodze (jechała w dół, chyba jakoś przez most czy coś w ten deseń.).

    Dobrze mi się spało.

  7. Uznaję, że skądś się wziąłem. I nie mam tutaj na myśli swojego ciała, które traktuję zaledwie jako pojazd. Mam na myśli swoją świadomość. Nie, nie osobowość (choć osobowość w jakimś stopniu częściowo mnie wyraża), czy ego. Nie umysł. Świadomość. Tudzież świadomego ducha.

    To "skądś" to dla mnie źródło. A konkretnie siła wyższa. Wyższa ode mnie i od wszystkiego co znam (nie licząc niej samej). To jest głębia, z którą się mogę skontaktować. Właściwie to wystarczy przestać ją "zagłuszać", od niej uciekać. Czyli się zatrzymać. Albo rozpoznać. To jest to, co poprzedza wszelkie myśli.

    Dlatego też uważam, że tzw. "oczyszczenie umysłu" (buddyjska medytacja?) to kontakt z Bogiem.

    Stawiam też znak równości między ufaniem sobie (prawdziwemu sobie, czyli swojej głębokiej naturze) a ufaniem życiu czy ufaniem Bogu, Sile Wyższej, Wyższej Inteligencji, Nadświadomości, jakkolwiek.

    Co do osobowości Siły Wyższej (lub jej braku) to sprawa jest paradoksalna - w obu stronach metody widzę pewną prawdę. To, czy Bóg jest osobowy, czy nie, jest dla mnie nieuchwytne - raz obraz jest bardziej osobowy a raz mniej. Gra chmur, mgły, świateł. Nie da się tego zamknąć w sztywną formę. Nie da się uchwycić Boga/Siły Wyższej. To raczej bez znaczenia.

  8. W dniu 14.10.2017 o 11:23, Copyfighter napisał:

    Chcesz żałować na koniec życia?

    Koniec życia czyli moment umierania? Ta tak krótka chwila podczas której i tak raczej z pełną nadziei antycypacją będę wypatrywał ulgi w postaci śmierci?

    Nie marnować życia czy nie marnować chwili obecnej? Czy dobrze przeżywam chwilę obecną? Czy czuję się w niej najlepiej jak tylko umiem? A może mogę coś poprawić? Bardziej osiąść w spokoju? Bardziej wybrać działanie wypływające z rozluźniającej radości? Bardziej oswoić się z wypływającym cieniem, rozświetlić mrok światłem?

  9. Jeśli psychiczną chorobę będziemy rozumieć bardzo szeroko i w tym drugim przypadku będziemy mieli dzięki temu bardzo wąsko rozumiane zdrowie psychiczne (brak jakiegokolwiek cierpienia psychicznego), to zapewne psychiczna choroba.

    Nuda czy zamęt?

  10. Ja oddaję się Bogu. Niech on się martwi, bo ja już od dawna nie ogarniam. I tak nie wiem czego chcę, co jest właściwe, co dobre, co powinno być. Tylko wydaje mi się, że wiem, ale widzę/czuję iż to tylko wydawanie się.

  11. @Lilith, różnie, nie wiem...generalnie frustracja może być zarówno oznaką, że coś tłumię i wtedy pora przestać to tłumić i wejść w tryb łagodnego działania. Z drugiej strony mogą być takie stany, w których frustracja to jest właśnie tłumiona wściekłość/furia i trzeba pozwolić stopniowo jej się ujawniać, ani z nią nie walcząc, ani się jej nie podporządkowując. Przełączam się między różnymi podejściami, w zależności od wyczucia jaki to jest aktualnie stan i co mi obecnie podpowiada...hmm...tak zwana 'intuicja'.

    Czyli jakie rozwiązanie odczuwam jako bardziej przestrzenne, wyzwalające, radosne, konstruktywne, wartościowe, idealne, dobre, itd. Do jakiego rozpoznaję w sobie prawdziwszą inspirację. Które będzie świeższe, nowsze, przynoszące większą wolność. Które będzie progresem, rozwojem, czymś nowym, a nie regresem do starych uwarunkowań. Które będzie prawdziwie twórcze i rozwijające, a które będzie pójściem na łatwiznę.

    A dlaczego pytasz?

  12. 4 godziny temu, anemon napisał:

    Dawno się nie modliłam. Jest coś, co koniecznie powinno znaleźć się w treści modlitwy?

    Nie, wystarczy pozytywna intencja o wsparcie duchowe. Nawet nie trzeba tego ubierać w słowa, wystarczy skierować ku temu swoją uwagę. Słowa mogą być pomocne, jeśli ktoś tak czuje. Przynajmniej ja tak odczuwam kwestię modlitwy.

    Dziękuję, @anemon i @Liber8

  13. Godzinę temu, Kalebx3 Gorliwy napisał:

    mnv , nie rozumiem tego co napisałeś , czyli ,że onanizm jest według Ciebie działanie depresyjnym .

    Ja go tak odbieram. Jest to dla mnie próba zbudowania radości na dekadencyjnym fundamencie depresyjnym.

    Choć może mogą być wyjątki - gdy ktoś kto się nie masturbuje z powodu jakichś blokad, dokonuje emancypacji w tym względzie i chce spróbować - wówczas porzuca większe zło dla mniejszego.

    Ale być może są ludzie dla których onanizm jest dobry, nie wiem, ja mam swoje nindo.

  14. 1 godzinę temu, Gods Top 10 napisał:

    Z kolei zbyt sztywne trzymanie się planów też generowałoby u mnie stres poprzez presję trzymania się planu i w razie zawalenia tych planów.

    Właśnie ja odpuszczam "zbyt sztywne trzymanie się planów", bo to generuje u mnie wewnętrzne napięcie, taką presję. A poza tym czuje, że to nie jest autentyczne, że tylko mi się powierzchownie wydaje iż dane działanie "powinienem podjąć", a na głębszym poziomie lepszym wydaje mi się jednak na przykład odpocząć, zregenerować i nabrać większej jasności.

    Wówczas jednak dopadają mnie lęki, że czegoś np. nie zrobię na czas. Albo że o czymś istotnym zapomniałem. Albo taki ogólny, że powinienem znaleźć sens życia i go konsekwentnie realizować, przylgnąć do niego. Ale tu znów miałbym wewnętrzne napięcie jak wyżej.

  15. Uważacie, że wiecie jak powinno wyglądać wasze życie i sztywno się tego trzymacie? Próbujecie kontrolować przebieg wydarzeń tak, by było zgodnie z waszymi oczekiwaniami, a wasza historia życiowa potoczyła się tak, jak według was "powinna"?

    Czy też może pozwalacie sobie na zaufanie życiu (tudzież poddanie się sile wyższej) i po prostu spontanicznie wybieracie, co chcecie w danym momencie robić, ewentualnie akceptując wszelkie trudne emocje jakie takiemu (heroicznemu?) wyborowi mogą towarzyszyć?

×