Skocz do zawartości
Nerwica.com

nvm

Użytkownik
  • Postów

    2 356
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez nvm

  1. @initium, tak, w wariancie jaki to przedstawiłaś to rzeczywiście brzmi dla mnie kompulsywnie. 

    @aliosza jednak - jak dla mnie - porusza ogólne kwestie wglądu w sytuację nerwicy, pozwalającą właśnie spojrzeć na nią z dystansem, zamiast dzielić włos na czworo. A przynajmniej tak to odbieram - dla mnie to jest ogromna różnica.

    Chodzi o to, że gdy wychodzisz/wyłączasz się z NN, ta energia szukająca rozwiązań zaczyna pracować w twórczy sposób i wtedy przychodzą tego rodzaju kontemplacje.

     

    Najlepiej jest tę różnicę po prostu poczuć:

    :arrow: kompulsywna ruminacja wypływa ze skurczu energetyczno-emocjonalno-mentalnego

    :arrow: twórcza kontemplacja wypływa z przestrzeni spokoju, radości, ekscytacji, ciekawości i wolności; jest poczucie, że tworzy się coś nowego

  2. 27 minut temu, Birchmen napisał:

    Wierzycie w szatana? i jesli tak to czym dla was jest? czy tylko symbolem buntu? czy mzoe realna postacia? a zmoe macie jakas wlasna wizje szatana?

    Tak, to źródło moich kompulsji.

  3. To ja odpowiem w swoim słynnym obrazoburczym i bezkompromisowym stylu:

    W dniu 12.04.2019 o 12:01, aliosza napisał:

    Jak sądzicie tematyka naszych natręctw odzwierciedla naszą prawdziwą naturę czy pod płaszczem naszych natręctw skrywają się prawdziwe lęki, które niekoniecznie mają związek z tematyką przykrych myśli ?

    Przede wszystkim to drugie. Ale tematyka bierze się z cienia.

    Na samym dnie leży poczucie bycia kimś złym, niewłaściwym, gorszym, niegodnym.

    W dniu 12.04.2019 o 12:01, aliosza napisał:

    Czy jeśli boimy się że możemy kogoś skrzywdzić to znaczy, że naprawdę jesteśmy do tego zdolni czy te myśli uderzają w to co najbardziej nas boli i jest dokładnie odwrotnie?

    Wszyscy jesteśmy do tego zdolni. Wszyscy ludzie, 7 miliardów. Myśli uderzają w to, co chcemy od siebie jak najdalej odsunąć. Akcja --> reakcja. Skoro odpychamy od siebie pewne myśli, to one wracają ze zdwojoną siłą.

    W dniu 12.04.2019 o 12:01, aliosza napisał:

    Przykładowo: jeśli ktoś boi się, że jest pedofilem (czytałam na forum, że to częste natręctwo) i mógłby zrobić dziecku krzywdę to czy to oznacza, że ma skłonności do tej dewiacji?

    Jakaś część danej osoby ma jakieś takie skłonności, podobnie jak u miliardów innych ludzi. Po prostu innym łatwiej wychodzi samo-zakłamanie. To jest cień. Teoretycznie mógłby, tak samo jak wszyscy inni.

    W dniu 12.04.2019 o 12:01, aliosza napisał:

    czy może jest zupełnie odwrotnie, taka tematyka natręctw dotyka akurat go, bo pedofilia jest dla chorego czymś najbardziej okropnym, czego się boi że mógłby kiedyś zrobic i dlatego męczą go takie myśli ( bo są zupełnie przeciwne temu co wyznaje?)

    Jedno i drugie. Ponieważ jest człowiekiem, to ma w sobie najróżniejsze skłonności i popędy. Część z nich jest odrzucana przez ego, co powoduje ich natarczywy powrót. Bierze się to m.in. z lęku przed tym, że zaakceptowanie swoich popędów będzie się wiązało z ich realizacją. W rzeczywistości taki popęd może natomiast być bardzo słaby, znikomy, pomijalnie mały.

    Osobiście uważam, że wszyscy (ludzie) mamy jakieś skłonności do wszystkiego, do czego jest tylko zdolna nasza wyobraźnia. Tak, wiem, to straszne.

    W dniu 12.04.2019 o 12:01, aliosza napisał:

    no i jeszcze jedno pytanie: czy tematyka jest śclisle związana z naszym lękiem czy też zakrywa prawdziwe problemy? Np. kontynuując moje rozważania: koś boi się, że skrzywdzi dziecko, czego skutkiem byłoby odrzucenie przez społeczeństwo - a więc jego prawdziwym lękiem (zasłoniętym przez natręctwa) jest lęk przed odrzuceniem przez społeczeństwo i potępieniem? bo np w przeszłości zawsze był odpychany przez ludzi i nieakceptowany przez rówieśników?

    Tak, to drugie.

    W dniu 12.04.2019 o 12:01, aliosza napisał:

    Czy możecie podać tematykę swoich natręctw i napisać jak to interpretujecie? Skąd takie a nie inne objawy i czego są wynikiem ?

    Nie potrafię wyłapać konkretnych myśli, obsesji. Generalnie jest u mnie właśnie lęk przed karą, ostracyzmem, odrzuceniem. Boję się być spontaniczny, bo mam poczucie że jest ze mną coś fundamentalnie nie tak w samym moim rdzeniu i muszę to kompensować wysiłkiem jakichś skomplikowanych skupień, aby być chociaż prawie w porządku według systemu społecznego (prawie akceptowanym przez innych).

    W dniu 12.04.2019 o 21:26, aliosza napisał:

    i tak i nie ;) uważam, że fajnie jest wiedzieć co się ze mną dzieje i jakie są tego przyczyny.

    Popieram, o ile wypływa to z prawdziwej natury a nie z nerwicy. Dla mnie brzmi jak kontemplacja, wypływająca z prawdziwej natury.

  4. Czy kompulsje to inaczej natarczywe impulsy?

    A może kompulsja to dopiero robienie tego, do czego natarczywy impuls ponagla?

    Jeśli to drugie, to:

    :arrow: czy taki natarczywy impuls to inaczej obsesja? Czy może obsesją może być tylko myśl?

    :arrow: czy kompulsja następuje dopiero w wyniku świadomego wyboru, by zrobić to, do czego jest się popędzanym? czy takie mimowolne "uleganie" również zalicza się do kompulsji?

  5. 7 godzin temu, anemon napisał:

    Czułość, sympatię.Myślę, że mogłoby to wywołać wzruszenie.

    Musiałbym wiedzieć, że to nie podstęp...w przypadku mojej byłej właśnie łatwowiernie przyjąłem, że to jest wyraz czułości, sympatii...dałem się tak żałośnie nabrać, że aż mi wstyd z powodu mojej naiwności...to było takie upokarzające...

  6. Jeśli ktoś jeszcze nie zna:

     

    Zanim skończyłem trzydzieści lat, żyłem w prawie ciągłym niepokoju, a jedynym urozmaiceniem tego stanu były napady depresji, którym towarzyszyły myśli samobójcze. Czuję się teraz tak, jakbym mówił o jednym ze swoich poprzednich wcieleń lub wręcz o cudzym życiu.

    Wkrótce po dwudziestych dziewiątych urodzinach obudziłem się nad ranem, ogarnięty bezgraniczną zgrozą. Wielokrotnie zdarzało mi się już budzić z takim uczuciem, lecz tym razem było ono silniejsze niż kiedykolwiek przedtem. Nocna cisza, niewyraźne kontury mebli w ciemnym pokoju, daleki turkot przejeżdżającego pociągu - wszystko to wydawało się tak obce, wrogie i pozbawione wszelkiego znaczenia, że napawało mnie głębokim wstrętem do świata. Ale najohydniejsze było moje własne istnienie. Po co dalej żyć, dźwigając brzemię niedoli? Po co przedłużać nieustanną szarpaninę? Czułem, jak głęboka tęsknota za unicestwieniem, za niebytem, wyraźnie bierze górę nad instynktownym pragnieniem, żeby jednak jeszcze pożyć.

    "Dłużej już ze sobą nie wytrzymam". Ta właśnie myśl nasuwała mi się raz po raz. I nagle zdałem sobie sprawę z jej osobliwości. "Jestem jeden, czy jest mnie dwóch? Jeśli nie mogę ze sobą wytrzymać, to widocznie jesteśmy dwaj: z jednej strony 'ja', który mówię te słowa, a z drugiej jakaś - powiedzmy - 'osoba', z którą już nie wytrzymuję. A skoro tak, to może tylko jedno z nas istnieje naprawdę".

    Tak mnie to raptowne odkrycie oszołomiło, że mój umysł stanął jak wryty. Byłem w pełni świadom, ale nie miałem w głowie ani jednej myśli. A potem wciągnęło mnie coś w rodzaju energetycznego wiru. Najpierw był powolny ruch, a później przyspieszenie. Owładnął mną przemożny lęk i cały zacząłem dygotać. Usłyszałem słowa "niczemu się nie opieraj", jakby wypowiedział je jakiś głos w mojej piersi. Czułem, że wsysa mnie próżnia. Miałem jednak zarazem takie uczucie, jakby istniała ona we mnie samym, nie zaś na zewnątrz. I nagle znikł wszelki lęk, a ja pozwoliłem sobie wpaść w tę próżnię. W ogóle nie pamiętam, co było dalej.

    Obudziło mnie ćwierkanie ptaka za oknem. Nigdy przedtem nie słyszałem takiego dźwięku. Pod zamkniętymi powiekami ukazał mi się drogocenny brylant. No właśnie: gdyby brylant mógł wydawać dźwięk, brzmiałby on dokładnie tak, jak ten ptasi śpiew. Otworzyłem oczy. Przez firanki sączył się do pokoju pierwszy brzask. Zanim zdążyłem cokolwiek pomyśleć, już czułem, już wiedziałem, że światło to coś nieskończenie bogatszego niż my, ludzie, zdajemy sobie sprawę. Sącząca się przez firanki łagodna świetlistość była samą miłością. Łzy zakręciły mi się w oczach. Wstałem i przeszedłem się po pokoju. Bez trudu rozpoznałem w nim własny pokój, ale wiedziałem, że tak naprawdę widzę go pierwszy raz w życiu. Wszystko było świeże i dziewicze, jakby właśnie przed chwilą zaistniało. Biorąc do ręki kolejne przedmioty - ołówek, pustą butelkę - zdumiewałem się, jakie są piękne i żywe.

    Tamtego dnia chodziłem po mieście, bezgranicznie zdziwiony cudownością życia na Ziemi, jakbym dopiero co przyszedł na świat.

    Pięć miesięcy, które potem nastąpiły, przeżyłem w niezmąconym, głębokim spokoju i błogości. Później intensywność tego stanu nieco osłabła - a może tak mi się tylko zdawało, ponieważ stał się on dla mnie czymś naturalnym. Nadal potrafiłem funkcjonować w świecie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że nic nie mogę zrobić, aby wzbogacić to, co już mam.

    Wiedziałem oczywiście, że przydarzyło mi się coś głęboko istotnego, lecz w ogóle tego zdarzenia nie rozumiałem. Dopiero po kilku latach, kiedy już naczytałem się różnych tekstów o tematyce duchowej i spędziłem trochę czasu z nauczycielami duchowymi, pojąłem, że przytrafiło mi się właśnie to, czego wszyscy szukają. Zrozumiałem, że pod ogromnym naciskiem cierpienia, jakiego doświadczyłem owej nocy, moja świadomość musiała zapewne zaniechać utożsamiania się z nieszczęśliwym i głęboko zalęknionym "ja", które w sumie jest tylko stworzoną przez umysł fikcją. Zaniechanie to było widocznie tak całkowite, że to fałszywe, cierpiące "ja" natychmiast runęło - niby nadmuchiwana zabawka, z której wyciągnięto zatyczkę. Pozostała zaś jedynie moja prawdziwa natura, rozumiana jako wiecznie obecne "ja jestem": świadomość w stanie czystym - tym sprzed utożsamienia z formą. W późniejszym czasie nauczyłem się z pełną świadomością wnikać w tę nie poddaną czasowi, niedostępną dla śmierci sferę wewnętrzną, którą zrazu uznałem za próżnię. Osiągałem stany tak nieopisanie błogie i święte, że blednie przy nich nawet to pierwsze, wspomniane na wstępie przeżycie. Nadszedł w końcu czas, kiedy na płaszczyźnie fizycznej wszystko, ale to wszystko utraciłem. Nie łączyły mnie żadne związki z ludźmi, nie miałem pracy, domu ani tożsamości społecznej. Prawie dwa lata przesiedziałem na ławkach w parku, czując niesłychanie silną radość.

    Lecz nawet najpiękniejsze doznania pojawiają się, aby kiedyś przeminąć. Zapewne ważniejszy od wszelkich doznań jest podskórny nurt spokoju, który od tamtej pory ani na chwilę mnie nie opuścił. Czasem bywa on bardzo silny, niemal dotykalny, tak że potrafią go odczuć również inni ludzie. Kiedy indziej schodzi na dalszy plan i dobiega stamtąd niby odległa melodia.

    W późniejszych latach zdarzało się, że ktoś do mnie podchodził i mówił: "Chcę mieć to samo, co ty. Czy możesz mi to dać albo pokazać, jak mógłbym to zdobyć?" a ja odpowiadałem: "Już to masz. Po prostu jeszcze tego nie czujesz, bo twój umysł robi za dużo hałasu." Z tamtej odpowiedzi wyrosła z czasem ta oto książka.

    Zanim zdążyłem się połapać, znów miałem zewnętrzną tożsamość: zostałem nauczycielem duchowym.

    (Eckhart Tolle - "Potęga teraźniejszości")

  7. W dniu 14.03.2019 o 11:51, xMariola napisał:

    Nie znam tego portalu, ale pierwsza sprawa, na którą zwróciłbym uwagę to to, że - podług mojego doświadczenia - wiarygodność takich internetowych artykułów bywa różna. Z różnymi intencjami mogą też być one pisane - nie zawsze celem musi być chęć obiektywnego opisu sytuacji. Czasem może to być element politycznego zaangażowania. Przedstawienia czegoś pozytywnie lub negatywnie, nawet kosztem nagięcia pewnych faktów.

    Cytat

    ale nawet wyborcy Trzaskowskiego nie spodziewali się takiego uderzenia w dzieci

    W tym momencie przestałem traktować artykuł jako potencjalnie obiektywny...

    Cytat

    rzucania dzieci na pastwę homoseksualistów.

    Zgadzam się z Eckhartem Tolle ("Nowa Ziemia"), że:

    Popularne tabloidy prasowe sprzedają przede wszystkim nie wiadomości, lecz negatywne emocje - pokarm dla ciała bolesnego. „NAPAD" - krzyczy wydrukowany wielką czcionką nagłówek . Albo : „DRANIE". Prześcigają się w tym tabloidy brytyjskie . Wiedzą tam, że negatywne emocje sprzedają się dużo lepiej niż zwykłe wiadomości .

    Dalej w artykule ten schemat się powtarza...nie chcąc zatruwać sobie ciała i umysłu, porzucam więc jego czytanie :)
     

    Co się zaś tyczy samego nauczania, to naprawdę nie wiem:

    :arrow: Jakie te standardy nauczania rzeczywiście mają być w praktyce (nie ufam politycznym opiniom z trzeciej ręki)

    :arrow: Jaka część z nich rzeczywiście zostanie wprowadzona w związku  z tą kartą

    :arrow: Czy to jest dobre dla dzieci, czy nie

     

    Moim zdaniem kluczowe są tutaj intencje i atmosfera, w jakiej ewentualne nowe treści miałyby być wprowadzane - czy byłaby to chęć narzucenia swojego światopoglądu czy teraz wyraz rzeczywistej troski o dobro dzieci i społeczeństwa...

    Tak czy inaczej - dla dobra swojego i innych - wolałbym odpuścić postawę negatywnej walki, tzn. wzmacniającej negatywizm...

  8. Przetnij więź między umysłem i ciałem bolesnym (ciężkim polem energii w ciele, wynikającym z nagromadzonego bólu emocjonalnego, wciąż odradzającego się z powodu sieci negatywnych przekonań)...

    Ja to robię w ten sposób, że rozpoznaję to ciało bolesne w sobie i widzę iż chce ono powstrzymywać mnie przed autentycznym działaniem (czyli co naprawdę mam ochotę zrobić). Rozpoznaję tę ochotę i realizuję ją, wbrew oporowi i lękowi ciała bolesnego.

    Chyba, że frajdę sprawia Ci właśnie pobycie z tym bólem emocjonalnym. Jest tak, gdy już "rozgrzejesz" się w uważności i "zgromadzisz" pewną moc obecności...

     

    Generalnie można tutaj wyróżnić 2 aspekty:

    1) Kierowanie się swoją radością/ekscytacją, podążanie za nią. To wymaga gotowości do odpuszczenia wszelkich negatywnych przekonań (w tym żalów, itp.), pewnej odwagi.

    2) Akceptacja tego, co się w Tobie dzieje, poddanie wobec tego, brak oporu. Czyli zaakceptowanie swoich doznań somatycznych (ale przerwanie ich połączenia z myśleniem).

  9. W dniu 1.04.2019 o 08:59, anemon napisał:

    Zgłaszam się na ochotnika 😅 

    Dziękuję...

    W dniu 1.04.2019 o 08:59, anemon napisał:

    Istnieje może lista kryteriów, jakie powinnam spełniać?

    Dobre intencje...

    Generalnie chciałbym aby ktoś pomógł mi "rozpuścić" moje ciało bolesne...a to się może wiązać u mnie z silnymi emocjami, mógłbym zacząć płakać jak małe dziecko, itp...nie wiem dokładnie czego się spodziewać, bo powstało ono, gdy miałem 3 lata...

    W dniu 3.04.2019 o 11:25, oka22 napisał:

    Kobieta ma być tajemnicą, żeby było ciekawie

    Rzeczywiście mam tendencje do obsesyjno-kompulsyjnego "krojenia żaby, aby ją zbadać..."

  10. 34 minuty temu, Sonik napisał:

    bo co jak jestem zdrowa, a tylko sobie wkręcam chorobę, żeby ukryć swój charakter?

    Ja to nazwałem meta-wątpliwościami:

    Moim zdaniem nie da się od tego uwolnić. Można natomiast nauczyć się dużo mniej tym przejmować.

    Ja to widzę w ten sposób, że mamy wybór czy bardziej zaufać powierzchownemu umysłowi, czy temu co jest bardziej fundamentalne niż umysł.

    34 minuty temu, Sonik napisał:

    bo co jak jestem zdrowa, a tylko sobie wkręcam chorobę, żeby ukryć swój charakter?

    No właśnie: co wtedy?

    (Można - jeśli chcesz - trochę podrążyć w ten sposób, analogicznie do metody "5 why")

  11. 13 minut temu, carlosbueno napisał:

    ba gorzej nawet jak jest zbyt śmiała.

    Uwielbiam śmiałe! :)

    Generalnie zauważyłem, że z reguły dziewczyny mnie tym bardziej lubią im bardziej pieszczę się z nimi jak z małymi dziećmi. Z ich perspektywy to jest pewnie taktowność, grzeczność.

    Gdy traktuję je jak równe sobie, po partnersku, czyli jakbym rozmawiał z dobrym kolegą, to pojawiają się zgrzyty. Cóż, może trochę dałem się nabrać na feminizm.

  12. 9 minut temu, carlosbueno napisał:

    Lękliwy facet to ciapa

    Ranisz moje uczucia ;( 

    PS: HA! Właśnie zdobyłem na koncie 2222 odpowiedzi! :classic_biggrin:

    9 minut temu, carlosbueno napisał:

    Lękliwy facet to ciapa a lękliwa kobieta to racjonalność i norma i facet powinien się taką zaopiekować.  

    A kto się zaopiekuje biednym, ciapowatym mną? 😞

  13. 12 minut temu, Sonik napisał:

    Dziękuję, chyba się nauczyłam ;)

    :) 

    27 minut temu, Sonik napisał:

    Hmm no gdybym była pewna, że zrobiłam coś tak okropnego to sama bym uciekła z jego życia, żeby mu go nie zatruwać swoją osobą...

    Być może warto przyjrzeć się głębiej (sama ocenisz, czy chcesz):

    Czy to rzeczywiście byłoby coś okropnego? Dlaczego? Co w tym okropnego?

    Czy gdybyś to zrobiła, zmieniłoby to kim jesteś lub jaka jesteś?

    Czy może chodzi o to, że nie jesteś pewna jaką jesteś osobą?

     

    Nie wiem czy dobrze znasz język angielski, ale w przytoczonym filmiku autor zajmuje się właśnie kwestią roztrząsania, czy dane wspomnienie jest prawdziwe czy fałszywe. W szczególności mówi, że takie roztrząsanie jest niezdrowe i pogłębia nerwicę natręctw. Moim zdaniem ma rację...

     

    Natomiast powyższe pytania mogą - według mnie - przybliżać do sedna, czyli źródła, do tego skąd takie objawy w ogóle się biorą...

  14. 6 minut temu, Sonik napisał:

    Na początku dziękuję nvm za tak szybką odpowiedź.

    Proszę bardzo :)

    6 minut temu, Sonik napisał:

    Od razu mówię, że nie wiem jak cytować, ale spróbuję :).

    Zaznaczasz tekst i klikasz na przycisk, który się wówczas pojawia obok tekstu "Cytuj ten fragment".

  15. 2 minuty temu, wTymTygodniu napisał:

    nie wiem, czy tam bylo wspomniane, że może nie tyle lęk, co niechęć do ryzyka kobiety mają zwykle dużo bardziej nasilone.

    Raczej nie, nie kojarzę nic o ryzyku. Chodziło - z tego co zrozumiałem - o banie się o swoje bezpieczeństwo (fizyczne bądź emocjonalne) czy wręcz życie. Że nawet gdy idzie przez parking, to jest to dla niej fizjologicznie inne doświadczenie niż dla mężczyzny.

    Wszystko przedstawione bardziej w kontekście relacji mężczyzn i kobiet.

×