Skocz do zawartości
Nerwica.com

nvm

Użytkownik
  • Postów

    2 356
  • Dołączył

Treść opublikowana przez nvm

  1. nvm

    Wiara czyni cuda

    Moja dzisiejsza modlitwa: "Boże, ratuj mnie proszę, k**** mać, ja p*******ę!" Mam nadzieję, że Bóg doceni moją gorliwość, szczerość i autentyczność w tej modlitwie.
  2. Istnieje takie małe rozróżnienie: OCPD oraz OCPD traits. ( https://www.nj-act.org/ocpd.html ) "When patients with OCPD or OCPD traits..." Osobowość anankastyczna jest podobno ego-syntoniczna. Nie wiem, bo ja mam tylko jej elementy. I chciałbym stanowczo zaprotestować, gdyby ktoś miał twierdzić, że takie coś jest ego-syntoniczne. Bo nie jest. Jest to strasznie uciążliwe. Wrzód na d. Ciągły wewnętrzny konflikt między naturalną spontanicznością, a anankastycznymi mechanizmami osobowości. Czy ktoś tutaj oprócz mnie ma również takie coś?
  3. nvm

    [Blog] Sens życia

    Mój własny rozum jest przeciwko mnie...
  4. nvm

    Napoleon Bonaparte...

    U mnie problem polega na tym, że się własnie za bardzo spinam i próbuję kontrolować, żeby nie popełnić błędu, żeby się nie zepsuło, itp. Rozwiązanie przynosi mi beztroska. Zgodnie z tym: "The treatment goal for OCPD is to decrease the degree to which to which they value organization, accomplishment and efficiency, and increase the degree to which they value fun, flexibility, relaxation, and spontaneity." ( https://www.nj-act.org/ocpd.html ) Później jednak, gdy następuje poprawa, znów boję się o stratę i zaczynam za bardzo się spinać. Dlatego też podałem taki przykład, ale nie jestem już pewien, czy rzeczywiście chodziło o Bonaparte, czy może jednak o kogoś innego. Wiem, że zapamiętałem taki motyw z lekcji historii.
  5. https://www.nj-act.org/ocpd.html "The treatment goal for OCPD is to decrease the degree to which to which they value organization, accomplishment and efficiency, and increase the degree to which they value fun, flexibility, relaxation, and spontaneity." !!!
  6. Ktoś z was też to ma? Czego to może być objaw? Chciałbym lepiej zrozumieć ten lęk... Gdy już decyduję się go przełamywać, to boję się, że mam tendencję do przesadzania w drugą stronę...
  7. nvm

    Napoleon Bonaparte...

    To może pomyliłem go z kimś innym.
  8. nvm

    Emocje - dziękuję

    A czy akceptujesz to, że chcesz się ich pozbyć?
  9. nvm

    Emocje - dziękuję

    Wydaje mi się, że w takim razie najlepszym rozwiązaniem jest prawdopodobnie zaczęcie od zaakceptowania swoich automatycznych mechanizmów :)
  10. @Lilith, @anemon Płytsza część, to powierzchowne myśli, emocje, lęki, presje. Taka impulsywna, gwałtowna, kierująca się stresem, lękiem, chcąca już szybko teraz pozbyć się czegoś co uważa za niewygodne. Na przykład akcje spadają: "Szybko, szybko , sprzedawaj!". Wyraża się jako nerwowość. Głębsza część jest spokojna, stoicka. Nie chce kierować się lękiem. Nie chce ulegać presji. Ufa dobremu samopoczuciu jako ocenie, że jest dobrze. Płytsza część mnie jest nerwowa, rozedrgana, impulsywna. Głęboka część pozostaje spokojna i pogodna, niczym mędrzec, niczym Budda. Wyraża się jako akceptacja, przyzwolenie, spokój, poddanie, radość, entuzjazm, holistyczna ekscytacja. Płytsza część nalega na wejście w stan porwania emocjonalnego. Wywiera presję, naciska. Głęboka część pozostaje spokojna i inspiruje do ufności. Z drugiej strony, prawdopodobnie jest też tak: Płytka część chce się powstrzymywać przed odważnym działaniem, chce zachować status quo. Głęboka część mnie ufa swojej inspiracji i chce - kierując się holistyczną ekscytacją - odkrywać nowe lądy, rozwijać się dzięki nowym doświadczeniom. Jest ciekawa, podekscytowana nowością, co też nowego może się okazać (na przykład jakie to wiadomości na mnie czekają). Prawdopodobnie płytka mówi: "Lepiej nie sprawdzaj, bo jeszcze wzbudzisz u siebie w ten sposób zamęt emocjonalny, a może nie warto tego robić."
  11. Waszym zdaniem lepiej jest kierować się głębszą czy płytszą częścią siebie (w przypadku sporu między nimi)? Dlaczego? Czy potraficie wyczuć, rozróżnić te części i ten spór między nimi?
  12. Na chwilę obecną są tylko angielskie napisy: Co o tym myślicie?
  13. nvm

    Emocje - dziękuję

    @Lilith, tłumienie to pewien głęboko zakorzeniony nawyk. Rzecz w tym, że on się pojawia bardzo szybko. Przy obserwacji siebie zaczyna pojawiać się możliwość wyboru - czy wzmacniamy stary nawyk czy wybieramy zadziałanie inaczej (w tym brak jakiegokolwiek działania). Tłumienie powoduje dysfunkcje. Chcę być harmonijny, wolny, naturalny i rozluźniony, więc chcę porzucić dysfunkcyjne nawyki. Generalnie podstawowe sposoby są dwa: 1) Robienie tego co sprawia największą radość, ekscytację, frajdę, na co mam największą ochotę. To jest moja prawdziwa natura. Oddaliłem się od niej poprzez tłumienie i blokady. W ten sposób do niej wracam, więc wszelkie blokady będą się uaktywniać i protestować. Wypływają wówczas zalegające emocje, od których całe życie uciekałem. Robiąc to, na co prawdziwe mam ochotę; wybierając radość - przestaję od nich uciekać i mam dzięki temu możliwość spojrzeć im w twarz. Jest to wybór odwagi, radości, inspiracji, ekscytacji, frajdy, ochoty. Powoduje on oczywiście doświadczenie mojego lęku, który mam zwyczaj tłumić. Podoba mi się tutaj określenie "nerwica lękowa maskowana energią" (z książki "Integracja psychiczna", A. Terruwe). 2) Leżenie bez ruchu. Wówczas pojawiają się różne nawykowe negatywne, impulsy, frustracje, próbujące mnie skłonić do wstania. Jednak jako że nie chcę kierować się negatywizmem i go tym samym w sobie wzmacniać, pozwalam sobie dalej cieszyć się leżeniem (mimo jednoczesnej swojej frustracji). W ten sposób się od-kompulsywniam, porzucam te stare nawyki. Jest to bardzo frustrujące, choć zarazem przynoszące spokój, rozluźnienie i błogość. Jest to wybór słodkiego lenistwa, odprężenia, bezruchu, spokoju, relaksu, niewzruszenia. Podsumowując, mamy tutaj połączenie dwóch dróg: radości i rozluźnienia, aktywności i bezruchu, yang i yin. Pojawia się oczywiście kwestia: kiedy wybrać co. Dochodzę do wniosku, że lepiej jest prawdopodobnie wybrać to, co jest lepsze, tzn. jest lepiej odczuwane. I też trochę na zasadzie agere contra. Jeśli czuję, że mrożę swoje emocje i impulsy (co własnie miało miejsce przed chwilą), widzę, że robię się zasiedziały i się blokuję, to wchodzę w tryb aktywności, wręcz może pewnego folgowania. Chcę rozruszać tę zasiedziałą energię w sobie, więc robię to co mnie najbardziej ekscytuje (w tym przypadku było to wejście na to forum i teraz jest to pisanie tego posta). Dzięki temu czuję, że żyję, energia życiowa we mnie krąży, czuję bicie swojego serca. Z drugiej strony, wcześniej nie bardzo miałem pomysł, co dobrego mogę zrobić, więc położyłem się na łóżku. Pojawiała się we mnie pewna niecierpliwość i frustracja, choć zarazem czerpałem relaks z leżenia. Wówczas wybrałem drogę bezruchu. Można tak to ująć.
  14. nvm

    Emocje - dziękuję

    @Lilith, pozwalam im wypłynąć. Ważne by ich nie tłumić. Wielką ulgę przynosi pozwolenie sobie na bezpośrednie doświadczenie dawno stłumionych emocji :) Tak, są we mnie zadawnione żale i są we mnie rzeczy, które dławię w sobie od lat. Mam skłonność do tłumienia. Przede wszystkim mój główny problem to skłonność do tłumienia swojej spontaniczności.
  15. Ja też nie lubię jak ludzie kluczą, ale nie zgadzam się, że moje poglądy są absurdalne. Nie rozumiem co masz na myśli, mówiąc "narzucić". Co ja Ci mogę narzucić i w jaki sposób? Błąd! Prawo może dalej istnieć. Po prostu prawo to jedno, a prawda to drugie. Prawo pełni funkcję utylitarną, użyteczną. Chodzi o to, by społeczeństwo dobrze funkcjonowało (według osób, które to prawo stanowią). Czyli tak samo jak teraz. Prawda jest pod wszelkimi teoriami, koncepcjami. One ją tylko zasłaniają. Nie mogą być prawdą, bo są tworem wirtualnym. Nie. Można tak powiedzieć, w określonym kontekście, z pewnym przymrużeniem oka oczywiście. Możemy śmiało się poruszać w kategoriach względnych prawd, takich społecznych domniemanych intuicyjnych umów. Głupotą (mam nadzieję, że nikogo w ten sposób nie urażę zbytnio) jest jednak mylić je z prawdami absolutnymi
  16. Nawet. Uważam, że nie ma czegoś takiego jak "prawo człowieka do życia". Ba, uważam, że w ogóle nie ma czegoś takiego jak "prawo X do Y". To dobrze, bo śmiech to zdrowie. Ale może wyjaśnię: 1) Pytanie retoryczne, skłaniające do namysłu, rozpoczynające wywód: jak ocenić prawdziwość? 2) Spostrzeżenie: Okaże się, że tak naprawdę nie wiemy jak rozumem ocenić prawdziwość. Dodaję teraz: możemy co najwyżej za Sokratesem powtórzyć: "Wiem, że nic nie wiem". Oczywiście to zdanie - dosłownie rozumiane - jest wewnętrznie sprzeczne. 3) Zaproponowałem, że skoro nie bardzo wiadomo jak mielibyśmy w tej kwestii użyć rozumu, to można zastosować inną, prostą, intuicyjną metodę - na podstawie czucia. Tak naprawdę zresztą i tak się przecież kierujemy podobnymi rzeczami, tylko sobie to później racjonalizujemy. No to przynajmniej kierujmy się "czuciami" najwyższej jakości, a nie jakimiś depresyjnymi, negatywnymi, lękowymi, itp. Tak, nie da się "dojść" do prawdy. Wszystko do czego "dojdziemy" to będą tylko koncepcje, myśli, teorie. Od prawdy można co najwyżej "odejść" Też nie można mieć 100% pewności. Jak w niczym. Pewność to tylko przylgnięcie do jakiejś koncepcji, kurczowe trzymanie się jej. Ale jakoś przecież trzeba funkcjonować i dokonywać wyborów. I jakoś trzeba się komunikować. Słowa - które są tylko narzędziami komunikacji - nie dają odpowiedzi na to "jak". Mogę - dla celów komunikacyjnych To, że się nie da czegoś stwierdzić jako prawdziwe, jest zdaniem o zdaniach. Jest to przejście na poziom wyżej, na poziom meta. Jest to zatem zdanie zupełnie innego rodzaju, wyższego rzędu. Tutaj mam wyższy poziom przekonania, bo jest to coś, co mogę dość łatwo bezpośrednio odczuć, zaobserwować. Oczywiście nie twierdzę, że to jest na 100% prawda, bo "nigdy nic nie wiadomo", ale jednak poruszam się tutaj w sferze bezpośrednich doświadczeń. Tak czy inaczej - zdałem sobie sprawę, że wciągnąłem się w dyskusję filozoficzną, zupełnie zapominając, że przecież chodziło mi o pewien kontekst. Niepotrzebnie próbuję bronić teraz trudniejszych tez, do czego nie jestem przygotowany. Ale już zostawię moje wypociny, skoro się tak napracowałem. A wracając - przecież mówiłem o tym: jak ocenić prawdziwość kwestii religijnych, teologicznych? To miałem w głowie, gdy to pisałem, bo odnosiłem się do Twoich słów: "Kiedyś ludzie się zastanawiali, która teologia jest prawdziwa, dziś się zastanawiają, która im się najbardziej podoba. Ciekawe.". Zapomniałaś o tym, że to do tego się odnosiłem, czy też celowo mnie sprowokowałaś?
  17. I dlatego mogę dodać "dla mnie". "Dla mnie to jest wbrew dobru, wbrew miłości". Bo czuję w takich rzeczach dysonans względem swojego odczuwania dobra i miłości :) Po prostu chcę wybierać to, co daje mi lepsze samopoczucie - czyli dobro, miłość, radość, akceptacja, wolność. Widocznie tak zostałem zaprojektowany by chcieć wybierać dobro. Jeśli ktoś ponad ten naturalny odruch stawia doktryny religijne, święte księgi, itp., to walczy z Bogiem. A ostatecznie bycie więźniem każdego systemu przekonań - choćby najbardziej liberalnego - ogranicza wolność, więc jest wbrew Bogu, wbrew wolności. Dlatego też ostatecznie każda religia jest fałszywa - choć jedne bardziej (bo powodują większy dysonans), a inne mniej.
  18. Mówienie, że coś jest "obiektywnie złe" odbieram jako agresywną próbę narzucenia komuś swoich własnych odczuć. "To nie tylko moje subiektywne odczucia! To jest obiektywna prawda i dlatego Ty masz się jej trzymać!". Taka próba zdominowania kogoś, podporządkowania sobie, forma przemocy. Oczywiście ładnie zakamuflowana, żeby to nie było takie ewidentne. I coś takiego jest właśnie "obiektywnie złe" Update: Mogę jeszcze ewentualnie stwierdzić "to jest wbrew miłości, wbrew dobru" :) Ale to znowu kwestia tego, jak ktoś rozumie miłość czy dobro. Bo na przykład można uznać, że to tylko takie puste słowo, które oznacza zgodność z jakąś doktryną religijną :)
  19. Otóż to. Na jakiej podstawie? Jeśli chcę być uczciwy, to mogę jedynie stwierdzić "mnie się to nie podoba, źle się czuję na myśl o tym, wywołuje to u mnie mdłości":)
  20. @Anioł, moja lucyferiańsko-demoniczna rada jest taka: wybieraj to z czym najlepiej się czujesz. A jeśli ktoś będzie Ci z tego powodu czynił wyrzuty, to masz wybór czy tym wyrzutom ulec czy też spokojnie zaakceptować trudne emocje jakie się w Tobie pojawiają i dzięki temu pozwolić, by zalegające traumy wypłynęły na zewnątrz, przynosząc wolność. Błogosławiony jesteś, gdy trwasz w prawdzie swojej radości, choć inni Ci urągają i prześladują Cię z tego powodu i mówią kłamliwie wszystko złe na Ciebie. Oczywiście jest to bardzo trudna droga, więc to Twoja decyzja :) Tak naprawdę podstawowy wybór polega na tym, czy skurczyć się w sobie regresją czy spróbować odkręcić swoje mechanizmy obronne i odważnie i wytrwale trwać w "agere contra" wobec swoich skłonności do ucieczki.
  21. A jak ocenić prawdziwość? Gdy odłożymy na bok samo-oszukiwanie się, okaże się że z czysto racjonalnego punktu widzenia to tak naprawdę nie wiemy. Może najsensowniej jest zatem wybierać tę, która daje najlepsze samopoczucie - można uznać takie podejście za najlepszy drogowskaz. W końcu organizm ludzki jest tak skonstruowany, by dobrze funkcjonować gdy się dobrze czuje. Można zatem oceniać prawdziwość na podstawie rezonansu i dysonansu - czyli co jakie uczucia/odczucia powoduje. I tak - wiem, że są mechanizmy obronne i samo-oszukiwanie się, itp. Ale to wszystko i tak nie zmienia zasadności wyżej przedstawionego podejścia :)
  22. To nie jest absurdalne. Część Ciebie wierzy po katolicku a część po protestancku. Osobne "obwody" w mózgu, to nie jest kwestia racjonalna, bardziej uczuć i emocji, przyzwyczajeń, nawyków myślowych :)
  23. A odnośnie tematu: @Anioł, czy myślałeś może by pochodzić do obu wspólnot, aż Ci się wyklaruje rozwiązanie?
  24. Ok, sorry, faktycznie, mój błąd. Jakoś nie zauważyłem wcześniej tej prośby. Przepraszam i kończę tutaj ten wątek :)
×