Skocz do zawartości
Nerwica.com

Smutna...

Użytkownik
  • Postów

    121
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Smutna...

  1. Czemu to znów powróciło to takie straszne... ...powoli tracę już siły...przez kilka tygodni czulam się nawet ok. nic mi nie było, miałam silę...a teraz znów niszczy mnie ten lęk..coś wciąż gnębi mnie od środka a ja nie potrafię już sobie sama z tym poradzić chociaż wciąż usilnie walczę..wszystko mi się wali..ludzie, szkoła, dom...wszystko wymyka spod kontroli a moja psychika zupełnie jakby mnie nie było...dziś zaczęlam się uczyć siedziałam przy biórku, odrabiałam lekcje a tu nagle coś we mnie pękło chciało mi się płakać..nie mam już siły do tej depresji..zawsze jest tak samo..kilak dni spokoju a potem znów łzy silny atak..tylko że wtedy gdy go nie przewiduję jest silniejszy bardziej mnie męczy i nie pozwala żyć..a ja czuję że powoli umieram gasnę....tracę nadzieję na wszystko...nie wiem kompletnie co mam robić jak się ratować...biorę niby jakieś leki ale to nie pomaga po kilku dniach zażywania czuję się świetnie a potem znów dostaję silnego aaku..nie wiem co mam robić kompletnie tracę siły..gdybym mogła jeszcze resztkami sił walczyć..dusić się z tym..ale chwilami naprawdę nie potrafię...dziś siedziałam sobie na lekci od kilku dni było super dobrze się nawet czulam...gdzy nagle byle szczegół sprawił że wróci am do przeszłości...wciąż boję się że będzie tak samo ciągle myślę o tym wszystkim i tracę kompletnie wiarę że jeszcze dam radę się tak męczyć... pomimo wszystko wacże i próbuję..może wreszcie kiedyś nadejdą lepsze dni, zapomnę....przestanę wreszcie tak myśleć i dobijać się tym lękiem [ Dodano: Sro Cze 07, 2006 3:11 pm ] Moich myśli już nie ma...mnie już nie ma nic nie czuję tylko taką kompletną putkę wyniszczenie, brak siły...umieram i ginę wciąż w swojej jednej wilekiej i niewidzialnej przepaści...już nie męczą mnie te drgawki, bezsennożść, brak siły..sama nie wiem co mnie męczy...mój świat ktory już dawno zginął i ludzie pośród ktorych się zapadalam...każda moja porażka, wspomnienie i ludzie ktorzy mnie otaczają..to takie nieznośne gdy pragnę wciąż walczyć coś naprawiać a nic mi nie wychodzi.... Nie napisałam tego wszystkiego by użalać się nad sobą przekonywać innych o swoim cierpieniu, bo nie o to mi chodziło...w moim życiu nie zdarzyło się nic drastycznego a pomimo to ja wciąż myślę i myślę..i nigdzie nie mogę znaleźć swojego miejsca i celu...czuję się jak bezdomna zamknięta we własnych czterech ścianach odrzucona, niechciana nikomu już niepotrzebna... To mój świat którego nikt nie rozumie..kt rego ja sama już nie rozumiem i nie docenia....z wielkiej walki i siły pozostało nic...to ze mnie nie ma już nic...nic nie zrobiłam by się ratować, by walczyć..kompletnie nic.. tylko to słowo przychodzi mi na myśl a gdy znów dołuję się otoczeniem w jakim przebywam, brakiem kontaktu z ludźmi czuję się tak okropnie jakby mnie nie było....w nocy zaczął śnić mi się ogień taka obręcz czulam okropny lęk załamanie..ie wiedziałam co się ze mną dzieje co ja robię..wogóle nie spałam...zbyt wiele myśli kłębi się we mnie..a one mnie zabijają....gdybym ja tylko potrafiła przestać niestety coraz częściej myślę że już nie mogę.... [ Dodano: Sro Cze 07, 2006 3:16 pm ] Wciąż siedzę płaczę i płaczę a mój smutek nie ma końca... [ Dodano: Sro Cze 07, 2006 3:32 pm ] Wciąż przed oczami przedstawiają mis ię różne obrazy...czasami są tak silne iż myślę że to dziej się naprwdę...w nocy gdy zmknęłam oczy próbowałam zasnąć zobaczylam ognistą obręć przepaść taką samą jak zawsze...potem znów jasne oślepieją ce światło, niby słyszałam jakieś głosy które na mnie krzyczą, ludzi..potem cmentarz, burzę deszcz że ktoś stoi nade mną kładzie mi rękę na twarzy i przyciska nóż...zaczęlam się dusić..dwa razy niby podskoczyło mi ciało miałam takie okropne uczucie że się duszę chcę krzyczeć a nie mogę za nic wydobyć z siebie głosu... często przed oczami mam różne takie obrazy, nie wiem skąd one się biorą...nieraz widzę krzyże...kiedyś gdy stałam na mszy w kościele...zamknęlam oczy nie wiem co mi się wtedy stało niby coś widziałam a okropnie bałam się że to schizofrenia, mam omamy....zawsze czuję się tak samo serce wli mi jak szlone a ja mam ochotę uciec tylko że nie wiem dokąd..w tej mojej poplątanej drodze....
  2. Smutna...

    Hej

    Tutaj na pewno znajdziesz zrozumienie...wiem że w nerwicy jest ciężko, rozumiem Cię...znam te wszystkie uczucia...jak to jest gdy nie można sobie poradzić i to męczy od środka.. pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia
  3. Co do przyjaźni to ja przestałam już wierzyć...moi niby przyjaciele na początku wspierali mnie...potem przestali rozumieć to było tak jakbyśmy byli z dwóch światów...teraz mam w nerwicy człowiek pozostaje niestety samotny i nieszczęśliwy tak to już jest bo gdzie tu wyjść jak w każdej chcwili można dostać ataku, zacząć myśleć o złych rzeczach...izolować się...u mnie tak jest zawsze jak niby próbuję staram się żyć normalnie wszystko powraca...przez chwilę jest normalnie ok. a potem znów mam zły nastrój mam ochotę uciec i płakać..tylko nikt niestety nie rozumie dlaczego..sama przekonałam się o tym że moja nerwica odcięła mnie od zdrowych ludzi którym wciąż zazdroszczę..a nie chcę tego że są szczęśliwi...nie męczą się tak jak ja- ta której życie się nie ułożyło po prostu i za bardzo poplątało by zacząć naprawiać... [ Dodano: Nie Cze 04, 2006 9:57 pm ] Ludzie w wieku 17 lat cieszą się bawią, nie potrafią zrozumieć czemu ja siedzę w czterech ścianach, płaczę po kątach...i nie mam ochoty na rozrywki... [ Dodano: Nie Cze 04, 2006 10:05 pm ] Droga Limbo: Nie martw się tym zbytnio, według mnie są w życiu również inne wspanialsze i bardziej przyjemne rzeczy niż latanie po sklepach za ciuszkami, czy spotkania pod latarnią..Nie każdy musi za tym przepadać..Czasami dobra zabawa zależy również od towarzystwa...jestem przekonana, że na pewno w twoim otoczeniu znalazły by się osoby godne prawdziwej przyjaźni..czasami nie trzeba długo szukać..pomyśl może spotkałaś kiedyś osobę która może potrzebować Ciebie..chociażby rozmowy, która czuje się równie samotna i nieszczęśliwa jak Ty...Jeśli nie lubisz latania po sklepach, spotkań pod latarnią i dyskotek możesz przecież zawsze..wyjść na spacer, na rower...sprawić sobie czymkolwiek przyjemność..od razu zrobi się lepiej.. a co do przyjaźni to jestem pewna że na pewno istnieje gdzieś osoba podobna do ciebie... pozdrawiam
  4. Ja czasami przestaę wierzyć w wyleczenie, jedyne to czym się na razie póki co ratuję to tabletki:deprim które na jakiś czas poprawiają mi samopoczuciei koncentrację...nie wiem czy z tego da się wyjść ja np. przez kilka dni a nawet mięsiąc czulam się dobrze a potem dostałam atak i zaczęlam płakać bo spotkałam koleżankę ktora opwiadała mi o swoim szczęściu sukcesach wtedy to wszystko mnie przyćmiło moje porażki,, rodzina, szkola nieudane życie i nerwica powrócila...wszystko co było złe ...a wystarczył tylko taki byle szczegół...
  5. Diado:Czuję, że mnie nie lubią...takie osoby jak ja są raczej nieakceptowane przez rówieśników, spokojne, zamknięte, wrażliwe....niektórzy lubią tą moją dobrotliwość..i że jestem wrażliwsza na krzywdę innych...na nastroje, na otoczenie... pozdrawiam[/code]
  6. Ludzie raczej nie lubią mnie, nie akceptują bo jestem nerwowa wybuchowa bo mam zmienne nastroje..jestem chorobliwie nieśmiała, zamknięta, czasami przez nerwy biegnę jak szalona..nie mówię cześć, tylko z nielicznymi osobami rozmawiam..ale lubią u mnie moją wrażliwość...
  7. Sama z własnego doświadczenia wiem że większość osób odwróciło się ode mnie bo straciło cierpliwość do moich ciągłych zmian nastrojów...kiedy przechodzilam najgorszy okres w życiu zostałam sama...odsunęlam się od ludzi, przestałam im ufać...Ci znajomi z którymi kontaktuję się do tej pory nie wiedzą o mojej nerwicy, nie zauważyli...i mam nadzieję że nie zauważą bo po co miałabym im mówić..., drażniły mnie ciągłe pytania o to jak się czuję bo nie mogę przecież ciągle mówić mam nerwicę, dostałam atak...nie wiem jak wy ale ja sądzę że w takim wypadku i tak każdy sam musi nosić swój krzyż..przynajmniej ja nosiłam.. [ Dodano: Nie Cze 04, 2006 5:44 pm ] Mnie nigdy nie chodziło o to by robić zamiesznie wokól siebie czyjaś histeria tylko nasilała mój atak...więc staram sobie radzić sama
  8. Mnie inni odbierają tak samo jak shadow: dziwaczka, która ciągle źle się czuje..często zadają mi pytania w stylu zimno Ci, czemu się tak trzęsiesz, co Ci się dzieje?...też czuję się odosobniona i nierozumiana przez innych...czasami boję się tego że odbierają mnie jak psychicznie chorą...czemu ta dziewczyna się tak trzęsie...nieraz to słyszałam, ona jest dziwna, głupia...ja dość często źle się czuję prawie coddziennie można to po mnie zauważyć...a jeśli ktoś kto przebywa w moim towarzystwie pyta się mnie zaczyna mnie to drażnić..przecież wiedzą że nic mi ne jest to tylko nerwy..powiedziałam kilku osobom które przebywają najbliżej w moim otoczeniu...że mam nerwicę więc czemu uważają mnie za chorą...nie jestem chora to tylko nerwy..jeśli sama sobie nie poradzę to i tak nit nie może mi pomóc...więc nie lubię jak się wtrącają do tego jaki mam nastrój jak się czuję..bo zawswze bym musiała mówić to samo...a gdy o tym z kimś zdrowym rozmawiam czuję się jeszcze gorzej...dla niektórych ikropnie wyglądają trzęsące ręce nogi, drgawki, to że nie mogę oddychać, różne tiki, zapaści...to że nic nie mówię izoluję się...ale w końcu są nie cierpią na to co ja więc nie mogą mnie zrozuimeć...po kilku doświadczeniach wiem że jest tak samao ja swoje, oni swoje...
  9. Smutna...

    EEH MARZENIA...

    Gdyby chociaż jedno z nich mogło się spełnić...ale niestety rzeczywistość jest brutalna..nie ma szans..gdzie tu spełniać marzenia gdy jesr się w ciągłym dołku z ktorego nie można wyjść...tyle razy było się oszukanym, zawiedzionym trudno jest na nowo budować i uwierzyć... P.S Kocham marzyć....
  10. Ja też lubię rybki heh....uspokajają i wogóle woda bardzo dobrze na mnie wpływa...miło jest tak popatrzeć za szybkę akwarium....i rozmarzyć się...Wogóle kocham wszystkie stworzonka...mam pieska i żółwia wodnego...dobre na samotność każde stworzonko... :)
  11. Smutna...

    wakacje

    Ja pewnie nigdzie nie pojadę jak zawsze..zostanę w domu...taka samotna ..tak wyglądają moje wakacje już od dawna...w każdym towarzystwie źle się czuję więc o znajomych nie ma mowy...może wymyślę coś z moją przyjaciółką...Ona mówi że te wakacje będą fajniejsze niż wszystkie inne...bo poznałam ją w nowej szkole..ale ja wiem że będzie tak samo jak zawsze...sama w czterech ścianach...bez ludzi albo przy książkach z zazdrością jacy to inni są szczęśliwi...
  12. Macie rację. Tylko gdy zacznie się coś robić w tym kierunku by wyzdrowieć można się uwolnić...Trzeba zgłosić się do lekarza do psychiatry, poszukać dobrego psychologa...bo tak naprwdę tylko oni mogą nam wszystkim pomóc... Mi: Jeśli chcesz możesz opisać jak było u psychologa... a co do depresji to wiem jakie to okropne... Ja teraz biorę Deprim bo polecił mi lekarz i nawet trochę lepiej się czuję mam lepszą koncentrację ale wiem że samo to nie pomoże...To taki stan gdy nie wie się co się ze mną dzieje mam kompletną zapaść..zupełnie jakbym nie była sobą...ale każdy kto chorował na nerwicę wie jakie to okropne...a co do moich ataków to też często są tak silne jakbym miała padaczkę... P.S.Też życzę Wam wszystkim powodzenia i jak najszybszego powrotu do zdrowia...i dziękuję za odpowiedź
  13. Tak to prawda..czas leczy rany...nie z czasem złe wspomnienia bledną ale nie znikają na zawsze... dzięki...za odpowiedź Trzymaj się i nie poddawaj złym wspomnieniom Nie można pozwolić by niszczyły nam życie.. Powodzenia
  14. Pokonana: znam to okropne uczucie gdy nie można sobie poradzić ...na z lękiem i rozmową z ludźmi...wierzę że jest Ci ciężko tak jak mnie i wszystkim innym którzy zmagają się z nerwicą...mnie też często te myśli przychodzą do głowy, czuję się okropnie samotna...ale nie wolno ich do siebie dopusczać wiem że czasaem to co przeżywamy jest silniejsze ale nigdynie można myśleć by ze sobą skończyć..to na pewno nie rozwiąże problemu...i nie ulży w cierpieniu...pomyśl o osobach ktore kochasz, na ktorych Ci zależy..przede wszystkim o sobie...jesteś pewnie jeszcze młoda i wszystko przed Tobą..Pomyśl o tym co już osiągnęłaś, co posiadasz..wiem że nie jest się szczęśliwym gdy ma się niezaspokojone potrzeby emocjonalne... Nie poddawaj się nigdy Powodzenia
  15. Smutna...

    EEH MARZENIA...

    Ja marzę teraz tylko o jednym...by wyzdrowieć, być szczęśliwą...dzięki temu co musiałam przeżyć stałam się mniej wymagająca woobec losu....teraz dostrzegam to czego wcześniaj nie moglam widzieć...nie marzę o niczym chcę tylko być szczęśliwa, odnaleźć się, zapomnieć...znaleźć zrozumienie...ułożyć jakoś swoją przyszłość i życie...
  16. Brutalnośći, agresji...wulgarności...braku wrażliwości i świata w którym nie potrafię się odnaleźć i nikt mnie nie rozumie...tego że się różnię...wredności....dwulicowości, udawania, sztuczności..zła... Njchętniej bym stąd uciekła i już nigdy nie wracała Wszystkie słowa mnie ranią Czuję się przy nich taka nic nie znacząca ....i mała Ten świat nie jest dla mnie I nie dla mnie Ci ludzie Czuję się w nim okropnie ...wciąż tylko marzę patrzę się i w nim gubię... i nigdzie nie mogę naleźć swej drogi i swego szczęścia jestem samotna.. nigdzie tu nie ma dla mnie miejsca... Bo wciąż jestem sama Zagubiona i nierozumiana Ze swymi cichymi myślami...
  17. Łagodne przeboje..., muzyka relaksująca...Bajm, Doda...muzyka poważna czasami Mozart...a poza tym to różnie zależy od nastroju..
  18. Ryby...i wiele ich cech do mnie pasuje...heh podobno są nadwrażliwe, delikatne...mają skłonność do chorób psychosomatycznych...
  19. Tak to prawda, że nie zawsze robi się to czego się chce...czyny są czymś spowodowane a ja wtedy bylam w silnym stresie i dlatego to wszystko...coś jakby silnego do mne wtedy dotarło jakiś szok...byłam kompletnie osłupiona a to co wtedy chciałam zrobić było spowodowane stresem...przed tym co się wtedy wydarzyło...przeżywałam trudny okres kilka silnych przeżyć i emocji..i zdarzeń nałożyło się na siebie a ja nie wytrzymałam...Jednak mój strach w najgorszym momencie mojego życia mnie uratował przecież bym nie mogla tego zrobić...ani wtedy ani teraz...ślad w psychice pozostanie, nie da się zapomnieć...zduszonego zdarzenia...i wsydu by powiedzieć komuś...Nie wiem co mnie naszło z tym szpitalem mieszkam obok szpitala, niedawno tam byłam i patrzyłam na zakratowane okna...bałam się że będę musiała tam leżeć w zamkniętym pokoju bez klamek...to głupie że przychodzą mi dogłowy takie myśli...a obok była poradnia zdrowia psychicznego tam gdzie kiedyś miałam pójść...bo kazał mi psycholog...to takie skomplikowane...wszystko działo się rok temu powinnam zapomnieć nie myśleć już o tym oddalić od siebie...gdy tymczasem nieraz nie mogę...a to czego nie rozwiązałam wtedy wlecze się za mną do tej pory...nie unikłam tego nie ucieklam...tak jak próbowałam...
  20. To bardzo ważne mieć dla kogo żyć i walczyć...Ja niestety czasami myślę że nie mam już dla kogo...siadam i płaczę z rozpaczy..męczę się niesamowicie...ciągle boję się że mam depresję albo schizofrenię jestem chora psychicznie jak idę sama ulicą...pojawia się znów ta zupełnie rozwalnona dziewczyna dla której wszystkie dziedziny życia straciły sens..gdy duszę coś w sobie...trzęsę się zaczynam denerwować... Tobie na pewno się uda...ważne że masz dla kogożyć i walczyć.. [ Dodano: Nie Maj 28, 2006 11:13 pm ] Jestem pewna że wyjdzie na to że mam depresję...i zamkną mnie w szpitalu psychiatrycznym..ostatnio tylko te myśli przychodzą mi do głowy...wszyscy odwrócą się ode mnie, nie skończę szkoły będą wytykać mnie palcami jako psychicznie chorą...sama wszystko popsulam...więc teraz...nie mam co uciekać...Gdy ktoś jest sam sobie winien nie może szukać usprawiedliwienia... [ Dodano: Nie Maj 28, 2006 11:15 pm ] Niestety za swoje błędy trzeba placić i cierpieć tak jak to było w moim przypadku...gdy znów zaczynam analizować to co się wydarzyło w moim życiu rok temu...myślę wszystko byłoby fajnie gdyby nie ta ucieczka ze szkoły...po tym wszystko się popsuło... przepraszam za pesymizm
  21. Czasami trudno jest dojść do przyczyny swojej nerwicy...ja nadal próbuję się jej doszukać gdzie popełniłam błędy co było nie tak...teraz już wiem że przyczyną była moja nadwrażliwość, otoczenie w jakim przebywałam, załamanie psychiczne i samotność...to się trudno leczy każdy zdrowy myśli prostymi kategoriami psycholog, psychiatra leki..sprawa załatwiona...sprawa...nasze cierpienie to nie jest sprawa i myślę że kilkoma wizytami u psychologa ani łykaniem tabletek nie da się odwrócić najgorszych zdarzeń z życia...niektóre przeżycia pozostawiają trwałe urazy i ślad...ja wiem że u mnie wszystko się nakladało..jedno zdarzenie nie wpędziło mnie w nerwicę wszystko narastało aż stało się to co mogło stać się najgorszego...ktoś kto wyzdrowiał nie rozumie...wiele osób jest już zdrowych albo w trakcie leczenia...są na drodze do wolności...tylko że pojawia się nowy problem przestają coraz mniej rozumieć tych nadwrażliwych którzy niestety nie wyleczyli się albo przychodzi im to z trudem i nadal mają nerwicę... [ Dodano: Pią Maj 26, 2006 11:12 pm ] Dopiero po bardzo kryzysowym okresie z mojego życia nerwica się nasiliła...wcześniej bylam nadwrażliwa i nadal jestem miałam skłonności do nerwicy...byłam lękliwa, nigdzie nie moglam się odnaleźć..w domu było trochę nerwowo, pogubiłam się...przeżylam silne stresy...ale nadal żyję pomimo wszystko...
  22. Droga Martusiu dobrze Cię rozumiem. Ja też niestety mam problemy w szkole.Ostatnio nawet na lekcjach widać jak trzęśą mi się ręce, cała się trzęsę mam zapaści, jak nuczyciel zadaje mi pytanie to nie odpowiadam. Siedzę taka ze spuszczoną głową w dół jakby ktoś miał wydać na mnie wyrok. Nestety nie mam nauczania indywidualnego...męczę się niesamowicie w takiej grupie ludzi z moją nerwicą...ciągle czuję że ktoś mnie piętnuje..nauczyciele czepiają się do mnie a każde złe słowo od kogoś czy śmiech wywołuje u mnie atak.... jest ciężko ale się nie poddaję pomimo tylu trudności Ty też nigdy się nie poddawaj... [ Dodano: Pią Maj 26, 2006 6:36 pm ] też boję się szkoły..pomimo tego że się uczę mam złe stopnie..nikt nie rozumie tego dlaczego można się bać odpowiadać jak się wie, zgłosić się...jak stoję taka nieszczęsliwa przed całą klasą nie mogę wydusić z siebie słowa chociaż zakłuwam...nauczyciele pewnie uważają mnie za nieuka...mam najgorsze oceny w klasie..a to nie tak...czuję się tam okropnie i nie ma sposobu by się uwolnić...siadam zawsze sama skulona i zatrzęsiona pod ścianą i nie mogę oddychać...izoluję się od wszystkich bo się wstydzę i nie daję rady...a lekarz kiedyś mówił że da mi zaświadczenie że mam pisać a nie odpowiadać...o indywidualnym traktowaniu
  23. Wyobrażam sobie jak bardzo musisz cierpieć...nie przeżylam tego co Ty więc nie mogę mówić że cię rozumiem...myślę że takie rany pozostaną na długo w Tobie...przeżyć taki koszmar musi być naprawdę okropne.... Są dni gdy można nie myśleć chociaż spróbować...niestety gdy powraca się coziennie do tych miejsc, których ja unikam...boję się że mój koszmar powróci...gdy ktoś przy mnie zaczyna temat depresji albo samobóljstwa...wszystko powraca tak jak przedtem, park, łzy samotność ławka, wszystkie miejsca...urywki strasznych obrazów z filmów..Nie pozwól jednak, by ten koszmar zniszczył Ci życie...wytrzymałaś tyle czasu więc dalej również sobie poradzisz...Wiem jakie to okropne ukrywać się z czymś i bać komuś powiedzieć...Nie musisz nikomu o Tym mówic ważne że są osoby którym bardzo ufasz i wiedzą o tym...wystarczy choćby ta jedyna osoba...terapeuta....ja niestety nie mam szanas nie odważę się na żywo nikomu powiedzieć do tej pory tego nie zrobilam....więc nie mogę... pozdrawiam i bardzo współczuję tego co musisz znosić [ Dodano: Pią Maj 26, 2006 2:26 pm ] jesteś silna i jeśli tyle czasu wytrzymałaś ...dalej na pewno sobie poradzisz...uwolnisz się od tego, będziesz na nowo potrafiła zaufać ludziom...i być nadal szczęśliwą osobą... twój terapeuta na pewno będzie wiedział jak Ci pomóc...ważne że jest chociaż jedna jedyna osoba której ufasz i potrafisz powiedzieć
  24. Smutna...

    Odrobina poezji

    Gdy patrzę w me puste odbicie... Czuję że tracę istniienie Cóż znaczy dla mnie życie? nieustanne cierpienie... czas który przemija i ja ta która się nie zmienia ta sama wokól mnie cisza te same ciche myśli ...bez znaczenia ja tylko pragnę oddychać obudzić się szczęśliwa narodzić się na nowo ta sama... mądra, prawdziwa matka miłości i zagubionych tułaczy to ona potrafi mnie wyleczyć z nieustannego smutku rozpaczy gdy boję się mówić że jestem Gdy tak pragnę na nowo istnieć Gdy noc przemawia cichym szeptem Przestaję się bać i patrzę W niebo... bo tylko ono mnie rozumie Moja poezja i smutek... Pocieszycielka dla tej wiecznie zgubionej i nieodnalezionej w tłumie.... ....poezja
  25. Smutna...

    mam doła!

    Pamiętaj by nigdy nie dusić wszystkiego w sobie....ja też często mam dni gdy siedzę i cały czas płaczę...bo wyniszcza mnie moja choroba...ale..takie dni się niestety zdarzają...
×