-
Postów
7 907 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Purpurowy
-
Ku Klux Klan? No po Tobie się nie spodziewałem...
-
Aha, to wszystko jasne. Mam poprosić, żeby mówiła na mnie "diabeł".
-
A jak CM na mnie mówi "aniołek", to co ja mam poradzić?
-
A za mną to ostatnio niemcy szli. A może Cię śledzi nie kto inny, tylko sam
-
Dzień dobry. W sumie masz rację, pójdę się wykąpać.
-
Przez 2 dni brałem po pół tabletki 25mg, przez następne dwa dni brałem po 1 tabletce 25mg. Czwartego dnia złapał mnie taki dół, że już się pochlastać chciałem. Straciłem również swoje jedyne zainteresowanie. Piątego dnia już nie wziąłem. Szóstego dnia złapała mnie taka duszność że miałem problem żeby w ogóle wstać z łóżka i dojść do kibla. Dzisiaj jest siódmy dzień i duszności, choć sporo mniejsze, dalej są. Długo to tak jeszcze będzie? Zainteresowania dalej nie odzyskałem.
-
misty-eyed, dobranoc. Też już lecę.
-
I przy tej wersji zostańmy.
-
Owszem, wszędzie można spotkać ludzi o cechach pozytywnych i negatywnych, ale w niektórych miejscach tych pozytywnych jest mniej, a w innych więcej. Tak samo z negatywnymi.
-
Heh, właśnie o to mi chodzi.
-
Wiesz co... nie będę się kłócił, bo nie mieszkam w Warszawie. Ale jak zapisałem się na zajęcia gry na gitarze żeby poznać osoby o podobnych zainteresowaniach, a okazałem się jedynym chętnym, bo nikogo tutaj nie interesuje gra na gitarze, bo lepiej się narąbać na dyskotece... to coś jest nie tak. Na Woodstock też nikt stąd nie jeździ, bo po co, jak taniej jest się narąbać na miejscu. Albo poszedłem (kilka razy) do pubu, takiego rockowego, w poszukiwaniu znajomości i za każdym razem byłem jedynym klientem, bo wszyscy wolą w mordowniach siedzieć, to też raczej coś nie tak. Mogę też z całą stanowczością stwierdzić, że tutaj na miejscu nigdy nie mawiązałem znajomości tak wartościowej, jak te w oddalonej o 100 km Warszawie. Nigdy też nie byłem na żadnym spotkaniu forumowym (kiedy się widzimy? ) bliżej niż w Warszawie, bo po prostu tutaj nie ma nikogo.
-
Dzięki, to miło z Twojej strony. Przy czym muszę zaznaczyć (bo nam się Panie na forum poobrażają) że nie uważam że wszystkie kobiety lecą na samochód, kasę itp. Tylko te lokalne u mnie. Tak jak wspominałem, byłem w. Warszawie, Wołminie, Radzyniu Podlaskim itp. spotykałem się z różnymi Paniami, nawet niedawno z jedną w Białej Podlaskiej i nie mam im nic do zarzucenia. Tak jak również pisałem, nie jest dla mnie żadnym problemem wyjechać gdzieś i spotkać się z kimś, ale wyciągnąć tutaj na miejscu kogokolwiek, choćby na kawę... graniczy z cudem.
-
Niby tak, ale nie do końca. Na przykład w Warszawie ludzie o takiej mentalności to niewielka część lokalnego społeczeństwa, a u mnie to dominująca część społeczności, jeśli nie jedyna jaka istnieje w tej okolicy.
-
Monster6, całkowicie się z Tobą zgodzę że nie trzeba mieć samochodu żeby mieć dziewczynę (poza takimi zapyziałymi wiochami naturalnie) Internet już przerabiałem m.in portale randkowe. Miałem konto na takim portalu przez rok. Zagadałem do około 100 dziewczyn, ani jedna nie odpisała, a mój profil po roku też miał jakoś ze 100 wyświetleń. Po tym roku na próbę zamiast swojego zdjęcia, ustawiłem zdjęcie swojego starszego brata (super przystojny chłop, były model) 100 wyświetleń w 24h i pełna skrzynka wiadomości. Co do malucha, to rzeczywiście nie jest to limuzyna, ale np. jak podjechałem nim pod dyskotekę w Wołominie, to bynajmniej nikt mnie nie wyzywał i nie przeganiał tak jak u mnie, tylko pytali się o rocznik, przebieg, stan techniczny itp.
-
22 lata ani jednej, a tutaj nagle 6 jednego dnia? Za dobrze bym miał. Czemu ani jednej? Pytam bo jestem twoim rówieśnikiem. 94 rocznik? Myślę że różne czynniki na to wpłynęły. Za piękny nie jestem, no i mieszkam w takiej specyficznej okolicy, gdzie właśnie liczy się wygląd i to czym jeździsz. Zrobiłem raz taki test, że podjechałem swoim maluszkiem pod dyskotekę. Usłyszałem coś w stylu "spie*dalaj wieśniaku, bo zaraz dostaniesz wpie*dol". Więc odjechałem na ulicę obok, przesiadłem się do pożyczonej czarniutkiej mazdy 6, rocznik 2009 i znowu podjechałem pod dyskotekę. Tym razem zostałem powitany nie słowem "wieśniak", tylko "przystojniak" itp. Serio, jak brat jeszcze mieszkał w Polsce, to odwiedzałem go w różnych miastach i województwach i nigdzie się z taką mentalnością nie spotkałem. Oczywiście mógłbym sobie kupić bermkę i zaraz bym sobie jakąś lokalną pannę znalazł, ale czy taki związek jest cokolwiek warty, kiedy jedyną atrakcyjną rzeczą w facecie jest samochód? Naprawdę, łatwiej jest mi tłuc się pół dnia do Warszawy i z powrotem i spotkać się z kimś, pogadać itp. niż tutaj na miejscu znaleźć choćby znajomych.
-
22 lata ani jednej, a tutaj nagle 6 jednego dnia? Za dobrze bym miał.
-
, i może tak będzie lepiej, kto wie? Gorzej na pewno nie będzie. No bardzo słabiutko z tym snem. Przed chwilą wróciłem z sześciu rundek.
-
Na ten moment absolutnie nic.
-
Już lepiej. W poniedziałek miałem zjazd psychiczny, wczoraj fizyczny, ale już jest o wiele lepiej. Kuku w paluszek? No to trzeba ojojać - ojojojojoj.
-
Powoli tak. Wczoraj z wielkim bólem zrobiłem zaledwie dwa kółka po osiedlu, a dzisiaj, co prawda też dosyć ciężko, ale już pięć kółek, tak więc jest dużo lepiej.
-
misty-eyed, witaj.
-
Łoddom Ci przy najbliższej okazji.
-
Żyję. Próbowałem się dostać do lekarza, ale przychodnia już nieczynna. Na szczęście już mniej mnie dusi niż wczoraj, ale wciąż do ideału sporo brakuje.