W nocy jak zwykle sobie poimprezowałem przed monitorem, nad ranem padłem, a o 8:00 matula mnie budzi że jedziemy do miasta. Jakoś się dotoczyłem do samochodu i pojechaliśmy do Carrefoura (matula kierowała). Póki pchałem wózek to jeszcze jakoś było, bo się na nim uwiesiłem i jakoś się trzymałem na nogach. A potem poszliśmy do kasy, zapakowaliśmy zakupy do torby, ja chciałem podnieść tą torbę, przeważyła mnie, wyrąbałem się razem z nią i zarzygałem podłogę.