Skocz do zawartości
Nerwica.com

bordelka_82

Użytkownik
  • Postów

    547
  • Dołączył

Treść opublikowana przez bordelka_82

  1. A czy nie wydaje ci się że 40 osób tygodniowo, 8 dziennie, to za dużo, taki terapeuta nie miałby siły angazować się w relacje ze swoimi klientami, myslę że cięzko by mu było nawet pamiętac o jakis istotnych faktach o których on mówił. A może się mylę, może oni i za tę stówkę przyjmują tylu pacjentow, tak tylko gdybam, że moim zdaniem 8 pacjentów dziennie to za dużo
  2. ala1983, a mi się wydaje ze skoro T uważa że potrzebujesz 2 sesji i wie że nie udźwigniesz tego finansowo, to przy rozmowie o tym powinnas powiedziec że za 70 zeta bys dała radę to jakoś wykonać i ona moim zdaniem powinna się na to zgodzić. Jeżeli by sie nie zgodziła to wtedy ta dyskusja co ja zaczął (nie pamiętam nicku) ma sens, bo oznaczałoby to że naprawdę chodzi im tylko o kasę
  3. jetodik, tak czytam sobie to co piszesz i z jednej strony całkowicie cię popieram, bo 100 zł to jakis absurd, nawet moja T. tak mówi, i nie rozumiem dlaczego tyle bierze skoro sama wie że to duzo (ja oczywiście chodze do niej na nafz), i myslę ze na terapię raczej chodza mniej zamozni ludzie, ja taka kase wolałabym przeznaczyc na jakies szkolenie, nauke języka czy cos w ty stylu zebym sama mogła więcej zarobić. Ale z drugiej strony naprawde nie zazdroszczę mojej T. takiej pacjentki jak ja, i tego że w ciagu dnia tam gdzie do niej chodze na nfz przyjmuje pewnie z 10 pacjentów, to musi byc dla nich obciążeniem psychicznym tak słuchac o naszych problemach
  4. huśtawka, czy mogłabys mi tez przesłać ten poradnik, emaila podam ci na prw, bardzo proszę:) I mam do was pytanie odnośnie książki uratuj mnie, bardzo bym chciała przeczytać ta książkę, w bibliotece niestety jej nie ma, w necie nie moge znaleźć, na kupno mnie nie stac, może macie jakieś inne propozycje jak ją zdobyc albo gdzie ją znaleźć
  5. mrs.hanger, ja brałam depakine przez 3 mce, i nie chcę cię smucić, ale wogóle nie zauważyłam żeby cos mi pomagał, czułam się tak samo jak bez brania tego. A dawkę miałam 300, jedną rano, drugą na noc Yvonne, a jak Ty sobie poradzisz jak ci każą zejść z leków Kobierzynie?
  6. Fajnie jak lekarz podejmie za ciebie decyzję, mi tylko powiedział, że jego zadaniem jest napisać skierowanie, a decyzje muszę podjąć sama
  7. Ale takim myśleniem chyba raczej nic nie zdziałasz, co już będziesz umierał i nic nie warto dalej robić? też bardzo często tak myślę, że nie warto, bo i tak wszystko jest do du.y, ale jednak jakąs nadzieję jeszcze mam. Jak nie spróbujesz leczenia, to się nie przekonasz czy będzie lepiej, czy gorzej, chyba jednak nic na tym nie tracisz, najwyżej potraktuj ten szpital jak taki darmowy urlop, ja duzo nie skorzystałam będą na terapii grupowej, ale naprawdę spędziłam tam super 2 mce, poznałam fajnych ludzi, i wróciłam do domu z nadzieja że będzie lepiej, niestety nie było. Teraz zapisałam się na konsultacje do Kobierzyna, bo co mam do stracenia, chyba zabić się nie umiem, więc musze się jakoś ratować, tobie radzę zrobić to samo
  8. lunatic, kurcze jakie my mamy podobne podejście do życia, myślałam że tylko ja jestem taka nie zyciowa i uważam że towar w sklepie, lub siedziec na kasie to każdy może, nawet po gimnazjum, a ja nie po to się męczyłam 5 lat żeby do takiej pracy iść. Ale wiesz po 2 latach bezrobocia, i roku terapii powoli zmieniam swoje podejście, tylko że jakoś jak nosze swoje cv do sklepów itp. i widzą moje doświadczenie biurowe i wykszałcenie wyższe to biorą cv i na tym jest koniec, tak samo jest z wysyłanymi cv na takie stanowisko. Ale nie bardzo rozumiem dlaczego, skoro możesz być na l4 i ciągnąć kasę od Państwa nie skorzystasz z rad osób z forum i nie spróbujesz jakiegoś leczenia szpitalnego, może po wyjściu z takiego leczenia będziesz na tyle silny że wyprowadzisz się z domu, a na koncie będziesz miał kasę ze zwolnienia.
  9. Kurcze tak jak czytam różne fora i osoby wypowiadajcie się w nich, to wydaje mi się że ja na jakimś innym świecie żyję. Tu dla wszystkich wszystko jest łatwe, a dla mnie jakby nieosiągalne, czy tylko ja mam pecha i mam w życiu same niepowodzenia. ala1983, piszesz że można do pracy dojeżdzać, na dojazd też trzeba mieć kasę. Chyba naprawdę nie mam na co czekać, tylko muszę się dostać na jakiś oddział leczenia zaburzeń osobowości, może tam zmienię nastawienie do życia. A lunatic, faktycznie ma ten plus że pracuje, chyba na umowę skoro pisze o l4 więc faktycznie staraj się o popyt w szpitalu, w czasie takiego popytu odłozysz kasę na wyjście i będziesz miał za co się usamodzielnić
  10. Czuje jakbym była na miejscu lunatic, pisałam na innym forum o podobnej sprawie i tez wszyscy mi pisali, żebym wyniosła się z domu, a ja wszystko odrzucałam. Jak osoba uzależniona finansowo od rodziców, nie mająca grosza, może się wyprowadzić z domu, kto jej da na jedzenie, wynajęcie pokoju. Na start, jeszcze przed podjęciem jakiejś pracy trzeba mieć minimum 1000 zł, bo wypłata będzie dopiero za miesiąc. A zanim ta pracę się znajdzie, z czego żyć? I jeszcze ma się problemy ze sobą, nie mysli się tak jak zdrowa osoba, więc jak w takiej sytuacji mozna podjąć taką decyzję? ala1983, piszesz o stopniu niepełnosprawności, pewnie masz taki sam jak ja, czyli symbol 2P, jest duzo ogłoszeń o prace dla osob z grupa, tylko jak dzwonią zaprosić na rozmowę i pytają się o stopień to mowią tylko że zadzwonimy później i tyle. Nikt nie chce wariata do pracy.
  11. bordelka_82

    [Białystok]

    Witajcie, co prawda nie jestem z samego Białegostoku, ale z okolic i myslę że mogę do was dołączyć Po przeczytaniu całego wątku trochę sie rozczarowałam bo miałam nadzieję że znajdę coś na temat mojej terapeutki, ale niestety nikt o niej nie pisał, tak samo jak o psychiatrze. Czy ktoś z was chodzi może do Jacka Dobryniewskiego na Witosa? Wszystkim którzy chcieliby skorzystać z terapii grupowej polecam oddział leczenia nerwic w Suwałkach w szpitalu psychiatrycznym, jest to oddział dzienny, ale osoby spoza Suwałk sa na oddziale całą dobę, po zajęciach można spokojnie wychodzić poza teren szpitala, terapia trwa 2 mce, w tygodniu są trzy spotkania w grupach i jedno spotkanie indywidualne z terapeutą, jeżeli ma ktoś potrzebę to indywidualnie można spotykać się częściej.
  12. Yvonne, jakoś ja nie widzę żeby ona była w czujności w związku z tym że o tym mówię, nie potrafię inaczej wyrazić tego jak się czuję, a kiedy wypowiadam te słowa jej reakcja na moje słowa nie świadczy bynajmniej że jakoś się tym przejmuje, ale może masz rację, bo właściwie co miałaby zrobić, a przecież jako moja terapeutka nie może tego bagatelizować, mam przynajmniej taką nadzieję. Napewno ja tak podświadomie oczekuję że będę widziała że ona martwi się o mnie, ale wiem że nigdy tego mi nie okaże.
  13. I to jest ciężkie pytanie, wiem że jak opowiadałam jej przez ten miesiąc kiedy pracowałam jak jest mi tam źle to czułam jej wsparcie, pomagało mi to przetrwać ten czas, a kiedy już opowiedziałam jak się z nim pożegnałam, to naprawdę poczułam się jak taki glupi, bezwartościowy człowiek. Chciałabym widzieć że jej na mnie zależy, a ta sytuacja jakoś utwierdziła mnie w tym że ma mnie gdzieś, jeszcze jej słowa że ja tylko samobójstwem cały czas straszę. Przecież ona już wie co oznacza to moje mówienie o tym, a takie jej zachowanie nie pomaga mi o tym nie mysleć. Jak bym chciała żeby wyglądała idealna relacja?, po prostu chciałabym się tam czuć bezpiecznie i zrozumiana, a niestety nigdy nie słysze tego co bym chciała usłyszeć, ale wiem że tak nigdy nie będzie, bo moje myślenie jest chore i ona chce mi to pokazać. No ale z tą pracą to niestety nikt mnie nie przekona, bo ja nie będę pracowała w miejscu w którym mi się nie podoba
  14. Ale T. nie mówi odwrotnie, tak jak zaważyła wczoraj szerokozamknięta, ona tylko utwierdza mnie w przekonaniu że to co myślę o sobie jest prawdą. Gdzies nam znikneła Yvonne, mam nadzieję że jeszcze tu wróci
  15. Dzięki za to co napisałaś, oznacza to, że nie tylko ja tak myślę o świecie:P. Tak ja mów moja terapeutka, ja nie mam zmieniać innych, świata tylko siebie, więc oznacza to że to co się dzieje obok mnie jest normalne, a to ja jestem chora że mi się to nie podoba. Dam taki przykład z wczoraj. Znalazłam ogłoszenie do pracy gdzie był tylko nr tel, no więc dzwonię, babka się mnie pyta o doświadczenie, programy jakie znam, szkołe i mowi żebym przyjechała dziś to porozmawiamy. Niby to tylko 7 km, więc nie powinnam się denerwowac tym co się wydazyło, ale 10 zł na bilety musiałam wydac. Wchodze do niej, a ona wzięła moje cv i mówi że ona narazie zbiera cv i że sie z wybranymi osobami umówi na rozmowę. No myślałam że wyjdę z siebie. Chciałam się zapytac, a kurwa poczty elektronicznej Pani nie ma, tylko mi tu Pani każe jechać żeby zostawić cv, ale grzecznie zostawiłam jej te cv, powiedziałam ze mi bardzo zalezy, zapytałam czy nie chciałaby teraz się mnie o cos zapytac i wyszłam. No ale to ja jestem chora, a nie ci wszyscy ludzie A nie lubisz 7f bo moja terapeutka tam się kształciła, czy dlatego że cie nie przyjęli? Miłe to że ktoś jest ze mną, tylko zjeb ją dokładnie:P
  16. wel2, proszę nie pisz tak o sobie, ja też nie uważam że jesteś tępa, to ja jestem tępa, a Ty bardzo ładnie piszesz. Yvonne, proszę nie uciekaj z tego wątku bo bardzo dużo mi daje co Ty piszesz
  17. Tylko że ja nie zaczynam swojej kariery, już pracowałam, tylko ze z każdej pracy albo sama się zwalniam, albo mnie wywalają. Skończyłam studia i chyba wtedy moje mrzonki o wspaniałym zyciu się skończyły, ponieważ w żaden sposób nie mogłam znaleźć pracy w księgowości a tego się uczyłam, a jak już dostałam to okazało sie że ze studiów niewiele pamiętam, a pseudo koleżanki z pracy oprócz pokazania mi co mam robić, na moje pytania odnośnie tego co same robią, albo pokazania mi czegos więcej, nie miały ochoty. W końcu po roku szef zorientował się że ja prawie nic nie robię i mnie wywalił i wtedy trafiłam do psychiatry, bo te zwolnienie nie było miłe. Ale jakby nie było w moim cv w doświadczeniu są same prace biurowe, taka platanina róznych, krótkookresowych momentów pracy, i jak wysyłam takie cv do sklepu bądź na produkcje to wogóle nie ma odezwu, a jak staram się o pracę w biurze to oni widząc moje doświadczenie też mnie nie chcą, wiadoma rzecz. I co ja w takiej sytuacji mam zrobić?
  18. Ale w jaki sposób człowiek może byc szczęśliwy kiedy ktoś go gnębi, ubliża, kiedy pracuje nic z tego nie mając oprócz kasy na życie, jeżeli praca nie sprawia mu żadnej radości, ba jeżeli życie nie sprawia mu radości. Ile czasu człowiek jest w stanie tak żyć? Ja się przymuszałam przez ten miesiąc do tej pracy bo miałam nadzieję że wpadnę już w taki dołek z którego nie będę miała siły wyjść i wtedy wezmę te wszystkie tabletki które już mam i skończę ze sobą, no ale nie stało się tak, nadal się męczę, po co?
  19. Dużo się tu zadziało kiedy poszłam spać:). Wiem że moja terapeutka szkoliła się właśnie na oddziale 7f, stąd przypuszczam jej metody Czy to oznacza że dorosły człowiek musi być całe życie nieszczęśliwy, bo świata i realiów nie zmienię, więc jeżeli nie umiem się zabić to muszę dzien w dzień znosić to czego nie lubie. Chyba nie dam rady tak. Niby mieszkam z mamą, ale chyba można sobie wyobrazić ile dostaję wyrzutów od niej że musi utrzymywać dorosłą córkę, mimo tego że mimo tego że nie pracuję to dokadam się do życia ponieważ mam jakieś tam oszczędności. Ja nie potrafię się dostosować, czy nauczę się tego na terapii? Yvonne, bardzo podoba mi się twój sposób myslenia, mam nadzieję że dostaniesz się na 7f, chociaż z twoich wypowiedzi widać że ty już duzo wiesz i nie wiem czy ci to wogóle jest potrzebne.. Wogóle to chyba zaśmiecam wątek 7f, bo powinnam iść ze swoim problemem do innego forum, ale tutaj znalazlam osoby które mi dają fajne rady. wel2, Napewno jakbym miała taką możliwość to bym poszła do kogoś innego, zobaczyć jakie jest podejście innego terapeuty, mimo temu że jak już pisałam moja relacja z obecną terapeutką jest bardzo silna. A co do zapisywania sobie najistotniejszych rzeczy w notesie to nic to nie da bo ja to cały czas mam w głowie i po prostu nie potrafię o tym nie myśleć. Dziś np. mam w glowie że nie mam ochoty iść na kolejną sesję, ale z drugiej strony sobie myślę ze jak zostanę z tym całkiem sama to co wtedy, przecież sama nie potrafię sobie pomóc
  20. takie pisanie na forum tez jest jakąś forma terapii, mozna wyrzucić z siebie to co sie czuje. Ciekawe czy będę miała odwage to wszystko o czym tu piszę powiedzieć terapeutce, pewnie nie. Uciekam już spać. Mam nadzieje że jutro tez mnie ktoś wysłucha.
  21. wel2, Nie stać mnie na prywatna terapię, a w moim mieście nawet nie ma takiej mozliwości jakbym miała kasę, do większego miasta mam 50 km, więc nie mam mozliwości miec innej terapeutki. Mimo tego że ona mnie wkurza i jest ostra to jest w tej chwili jedyna ważną dla mnie osobą i ona o tym doskonale wie, wie jak bardzo nie chce jej stracić, tym bardziej nie rozumiem tej jej ostych słów, tak jakby bała sie sama przerwac ta terapię i dlatego tak się zachowuje zebym ja to zrobiła. Już nawet tak zaczełam mysleć. Chyba zapisze sie na wizyte do kierownika poradni i jednocześnie psychiatry i porozmawiam z nim o moich odczuciach względem terapeutki
  22. Ale które slowa z mojej wypowiedzi to prowokacja, moje czy terapeutki i dlaczego dzięki temu poradziłabym sobie na 7f. Jezeli masz na myśli słowa terapeutki to własnie sobie z tym nie radzę, od kiedy mi to powiedziała mam ochote to wszystko rzucić, juz wtedy w gabinecie miałam ochotę wyjść ale powiedziałam tylko ze teraz to już nic mi się nie chce mówić, ale całe szczęście to już był koniec mojego czasu więc mogłam sobie iść. I wlaśnie przez takie słowa jakie słysze od terapeutki coraz bardziej pogrążam się w przekonaniu że naprawdę jestem beznadziejna. A prace straciłam bo jestem nieprzystosowanym do zycia dzieckiem, bo teraz ludzie wytrzymują poniżanie w pracy, pracują po 12h za marne pieniądze, nawet jak im praca nie pasuje, a mi praca już od pierwszego dnia nie pasowała, podejście szefa do mnie też, juz wlaściwie 2 dnia chciałam odejść bo wiedziałam że sie tego nie nauczę, ale wiem że każdy normalny człowiek, starałby sie mimo temu że mu nie pasuje, bo wiadomo jak teraz ciężko jest z praca, a ja miałam to gdzieś, nie miałam ochoty sie zmuszać do czegos co mi nie pasuje. Tak własciwie to sama nie wiem czy to on mi podziekował czy ja sama odeszłam -- 15 sty 2015, 23:52 -- szerokozamknięta, jak ty to trafnie napisałaś, dokładnie tak się czuję, jakby potwierdzała negatywą opinię jaką mam o sobie. Nigdy bym sama do tego nie doszła, ale ja cały czas myslę że o to chodzi w terapii, ze przecież nie będzie mi mówiła jaka jestem wspaniała skoro nie jestem. Ona ma mi pokazać jaka jestem do dupy zebym sie zmieniła, to nie o to chodzi? Na kolejnej sesji zapytam się jej czy ona widzi we mnie cos dobrego. dzięki że się wypowiedziałaś
×