Skocz do zawartości
Nerwica.com

Amos

Użytkownik
  • Postów

    194
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Amos

  1. Podobnie u mnie. Z tym, że moja samoocena sięga dna. Mam podobne problemy co ty.
  2. Tak Czy spałeś / spałaś kiedyś pod gołym niebem?
  3. Przypomniał mi się pewien serial amerykański, niestety ... problem nie został rozwiązany w mojej opinii. Nie będę mówił który bo zaspoilerowałbym, ale jego emisja zakończyła się ponad rok temu.
  4. Ja nie mam nikogo z kim mógłbym spędzić weekend, tym bardziej fenomenalny weekend.
  5. To jest trudne. Nigdy się nie samookaleczałem, ale ostatnio takie myśli przechodzą mi przez głowę.
  6. Czy mówić bliskim osobom o tym, że po głowie chodzą mi myśli o samookaleczeniu? Doradźcie. Boję się to wyznać, nie chcę zostać wyśmiany przez jedną z niewielu osób, które są mi bliskie. Nie chcę spotkać się z odrzuceniem, albo oskarżeniem, że mówię to po ty by tę osobę szantażować itp., albo usłyszeć stękania. Wiem, że może to być trudne do przyjęcia.
  7. Próbowałem tego. Na nic się zdało. Słyszałem, że to ''on cierpi'', a ja nie ja. Mam na myśli mojego tatę z którym mieszkam pod jednym dachem. Ciągle słyszę, że jestem leniwy i że depresja mi ''przejdzie'' jak mnie podrzuci do Brata Alberta.
  8. Jak w temacie. W jaki sposób można wytłumaczyć komuś bliskiemu, że depresja to nie jest wymówka, lecz autentyczne schorzenie? Mam diagnozę, lecz ta osoba nie chcę wierzyć. Czy mam przestać jej to tłumaczyć? Jak mówię, że czuję się źle, że nie mam siły ... to słyszę teksty typu "jeśli się źle czujesz to zadzwonię na pogotowie'', ''inni ludzie też cierpia'' itp. Ostatnio pomimo braku sił przez 4 godziny myłem okna, a mimo to spotykam się z krytyką, że jestem leniwy i nie mam prawa być zmęczony np. rano ''bo nie harowałem ciężko'', ''czym to się zmęczyłeś'', że to ''ja cierpię z powodu twojego lenistwa''. Chyba musiałbym zrobić test na czynniki prozapalne i pokazać zapewne podwyższony poziom (taki występuję u większości osób chorych na depresję, choć z wiadomych względów choć z wiadomych względów nie jest to czynnik diagnostyczny), żeby do tej osoby cokolwiek dotarło. Nie chcę słyszeć ''sresja-depresja'' itp., albo że jak ciebie wywiozę do schroniska dla bezdomnych ''to ci depresja minie'' Ja przecież nie mówię, że czegoś nie zrobię, bo ''mam depresję'', nie stosuję tego jako środek do wymigania się.
  9. To nie są żadne objawy nerwicowe. Mam wtórną nerwicę swego rodzaju - na punkcie tego jak ludzie mnie oceniają - jednak wiem, że to nie jest fobia społeczna; bez takowej diagnozy. Paroksetyna nie działa na mnie zupełnie, nie sprawi, że nagłe szczeknięcie psa albo przejeżdżająca ciężarówka czy nagłe światło przestanie sprawiać fizyczny ból i silny dyskomfort (tak właśnie jest w moim przypadku). Dziadkowie mają własne problemy (moja jedna babcia opiekuje się moim dziadkiem, który ostatnio zachorował), a druga babcia mieszka sama i zamartwia się o swojego brata ciotecznego - mojego wujka, który dostał udaru i pomimo rehabilitacji dalej nie funkcjonuje jakkolwiek zadowalająco.
  10. Masz rację. Najgorszy jest to poczucie nieadekwatności, które nie przemija i na okrągło poniżanie. Nie wiem kiedy ostatnio usłyszałem coś miłego twarzą w twarz, nawet nie zapytają się jak się czuję, jakie jest moje bieżące samopoczucie, czego potrzebuję do szczęścia, jak coś widzę - zamiast tego słyszę ciągłe pretensje pod moim adresem i nękanie, wyzywanie - jak mówię, że jest mi bardzo ciężko, że np. mam myśli samobójcze to słyszę ''zdychaj'', raz nawet ''powieś się'', słyszę, że jestem pasożytem, leniem, fleją, bezużytecznym kretynem. Nie mam nikogo z kim mogę porozmawiać o tym co mnie dręczy, choć ... jedna osoba przyszła mi do głowy zeszłego wieczora, która nie będzie mnie oceniać - wiem, że sama przeżyła coś podobnego dawno temu.
  11. Nic. Za to wydarzyły się rzeczy, które doprowadziły mnie do załamania nerwowego i płaczu.
  12. Nietolerancja laktozy? To może się pojawić w każdym wieku. Zrezygnuj z mleka (chyba, że bezlaktozowe).
  13. Witaj. Też szukam przyjaciół (nie mam żadnych).
  14. Nic mi dzisiaj nie sprawiło przyjemności.
  15. Spróbuję to jakoś streścić, proszę wybaczyć jeśli zabrzmi to trochę chaotycznie. Mam 25 lat, jeszcze studiuję (filologia angielska). Do szału doprowadza mnie moja życiowa stagnacja (przy jednoczesnej zdiagnozowanej głębokiej depresji) stopniowo przeradzająca się w spadek w dół, ograniczenia natury psychicznej które są niemożliwe do przezwyciężenia. Coraz gorzej jest z moją pamięcią i sprawnością intelektualną, często zapominam o ważnych dla mnie sprawach, bywa że pamiętam ledwie o tym, że miałem poszukać czegoś co zgubiłem, ale już nie pamiętam co to było. Proste czynności zajmują mi niekiedy wiele czasu, raz zostałem zwolniony z pracy bo usłyszałem, że robię coś za wolno – po tym moja depresja się jeszcze bardziej pogłębiła (to była jednak praca tymczasowa). Niezdolność do znalezienia pracy coraz bardziej mnie dobija i uniemożliwia usamodzielnienie się, a co za tym idzie odseparowanie od rodziców, którzy mają na mnie zły wpływ. Na domiar złego jakiś czas temu dotarło do mnie, że moje dziwactwa i problemy w życiu mają podłoże trudne do naprawienia – zaburzenia autystyczne / zespół Aspergera. Obawiam się, że robię złe wrażenie na ludziach, z powodu moich zaburzeń i długoletniej depresji. Podczas rozmowy o pracy nie jestem w stanie jednocześnie mówić rzetelnie i odpowiednio reagować przy zachowywaniu kontaktu wzrokowego. Rozpraszam się gdy robię to dłużej niż przez parę sekund pod rząd, zaczynam gadać od rzeczy. Myślę, że zmniejsza to moje szanse na znalezienie pracy. Brak znajomości, zaprzyjaźnionej osoby która mogłaby mnie polecić, wciągnąć w coś jeszcze bardziej to utrudnia. Od czasu do czasu dorobię w firmie ojca, ale jest to za mało i jest to zbyt nieregularne aby pomyśleć o wyprowadzce. Nie nadaje się do pracy w dużym sklepie, McDonaldzie czy fabryce co jest łatwiej dostępne – ilość / nadmiar bodźców byłyby nie do zniesienia, może nawet bardziej z powodu problemów sensorycznych (zaburzenia sensoryczne). Wiele rzeczy działa na mnie o wiele bardziej intensywnie i stresogennie, jak choćby hałas, światła, nieprzewidziane zmiany w otoczeniu. I nie przestaje po pewnym czasie jak u osób neurotypowych. Nagły hałas powoduje ból, przytulanie dyskomfort. Jestem w trakcie diagnozy pod kątem diagnozy autyzmu, niemniej obawiam się, że jest za późno, żeby jakiekolwiek działania mogły mi efektywnie pomóc. Mam o sobie niskie mniemanie, w gorszych chwilach odczuwam względem siebie nienawiść, to dodatkowo komplikuje sprawę w tej i innych dziedzinach życia. Niemniej brak zatrudnienia działa na mnie deprymująco i jeszcze pogarsza moje samopoczucie. Jestem bezmyślny, nieprzystosowany do życia, moje umiejętności społeczne (odczytywanie intencji, mowy ciała itp.) stoją nisko, odporność psychiczna jest zerowa. Potrafię wszystko zinterpretować negatywnie w swoim kontekście. Dłuższy kontakt z ludźmi okupuje dużym zmęczeniem bo w to co innym ludziom przychodzi bezwysiłkowo, ja muszę wkładać duży wysiłek intelektualny. Niejako stoi to na przekór moim zainteresowaniem i uzdolnieniom (talent do języków obcych, mówię płynnie po czesku, angielsku i francusku), zainteresowania dziennikarskie. Z innej beczki albo i tej samej … dokucza mi potworna samotność, nie mam żadnych przyjaciół, ani osób które nazwałbym bliskimi znajomymi. Ci którzy takimi bliskimi znajomymi kiedyś byli teraz mają swoje życie, nie chcę odnawiać tych kontaktów, wiem, że wpadnę w jeszcze większe kompleksy niż te które mam. Dręczy mnie poczucie winy, moje szkodliwe mechanizmy obronne, niekonstruktywne lub wręcz destrukcyjne działania – reakcje ucieczkowe, karanie samego siebie, okłamywanie siebie i bliskich osób. Utraciłem swoje dawne zainteresowania, hobby. Od dawna nie obserwuję poprawy, chociaż przyjmuję leki (sertralina + lamotrygina) i od jakiegoś czasu uczęszczam na terapię do psychologa. Przyjmuję też magnez, witaminę D3 i staram się ruszać / zdrowo odżywiać. Unikam glutenu. Zaobserwowałem, że jestem mniej zamulony, jaśniej myślę po wyeliminowaniu, ale nie jest i tak dobrze. Moi rodzice należą do kategorii toksycznych. Dość często słyszę wyzwiska ze strony mojego ojca, zdarzało mu się nazwać mnie ''pasożytem'', ''bezużyteczną pizdą'', stosuje przemoc fizyczną i psychiczną, szantażuje i nęka mnie strasząc, że wyrzuci mnie z domu, wyśle do Brata Alberta. Jak byłem młodszy to bywało, że szarpał mnie za włosy, raz dostałem smyczą po plecach. Uważa mnie za leniwego i aroganckiego ... czasem wystarczy, że chwilę nic nie robię i np. siedzę i rozmyślam nad czymś po umyciu okien to od razu słyszę warczenie typu '''czemu nic nie robisz?!'. ''weź sie za coś'', ''ty tylko leżysz i za nic sam sie nie weźmiesz''. Jak mówię, że nie mam siły to słyszę, że ''a czym to jesteś zmęczony jak nic nie robiłeś''. Kiedyś było tak źle, że nie miałem sił wstać z łóżka (najbardziej w liceum) to bywałem polewany wodą z wiadra i wyciągany za nogi z łóżka ;/ Z kolei po powrocie ze szkoły byłem doszczętnie wyssany z sił. Nie dość, że raz że nauka, dwa że narażenie na stres spowodowane hałasem i przymusem wchodzenia w interakcje, trzy – nękanie i obgadywanie przez rówieśników też było moim udziałem. W domu też nie miałem wytchnienia, bo tam z kolei na mnie czekał na mnie wiecznie krytykujący, trudny w obyciu, niekiedy znęcający się psychicznie ojciec. Myślę, że gdyby wtedy już po tym zostały obrane odpowiednie działania takie jak intensywna terapia, może nawet szpital psychiatryczny (byłem w totalnej rozsypce nawet już po jak się okazało zdaniu matury ze znakomitym wynikiem) i przeprowadzka do innego miasta, które nie kojarzyłoby mi się z traumami to może teraz moje życie wyglądałoby inaczej. Zacząłbym niejako od zera, odcinając się symbolicznie od tego co było złe, od szkodliwych wspomnień. Przez pewien czas uczestniczyłem w codziennej czterogodzinnej terapii na oddziale ambulatoryjnym szpitala psychiatrycznego, jednak na nic to się zdało. Inne przykłady złośliwości, i jak dowiedziałem się od terapeuty także zarazem przemocy fizycznej: pewnego razu gdy zapomniałem posprzątać kotu w kuwecie mój ojciec wysypał mi jej zawartość do łóżka, rozsmarowywał mi też na głowie resztki obiadu. Teraz już tego nie robi, może dla tego, że odkąd przyjmuję leki jest trochę lepiej, został też uświadomiony co do tego czym jest depresja. Niemniej jednak bywa, że wyśmiewa się ze mnie mówiąc ‘’sresja-depresja’’. Mam wrażenie niekiedy, że byłoby „lepiej” gdyby znowu było gorzej bo może nie musiałbym wysłuchiwać ‘’jak to mi jest dobrze i komfortowo’’, choć nie jest to prawda. Według niego moje zniżkujące ambicje to efekt lenistwa i wygody. Jak źle się czuję i mam spadek sił to mówią mi (matka też), żebym szedł do szpitala (z wyrzutem), a jak zwierzam się że mam myśli samobójcze to grożą, że zadzwonią na pogotowie i zostanę odwieziony do szpitala psychiatrycznego gdzie ‘’ będę leżał i był faszerowany prochami’’. . Ciągle podnoszą na mnie głos, a gdy mówię, żeby przestali wpadają oboje w szał ‘’jak śmiesz zwracać mi uwagę’’. Coraz bardziej skłaniam się ku zakończeniu tej męczarni, zanim stoczę się za bardzo, szkodząc może przy okazji większej liczbie osób, albo wpadając w nałogi typu alkohol, narkotyki. Boję się, że nie wyjdę na ludzi, ze nie będę w stanie wieść satysfakcjonującego życia. Przestałem mieć marzenia, jestem jak ruina, moja osobowość jest zniszczona, niedobór ciekawych, urozmaiconych i pozytywnych doświadczeń w moim życiu. Niczego nie dokonałem, prawie nic się nie wydarzyło. Nie pamiętam kiedy po raz ostatni byłem szczęśliwy. Jedyne co trzyma mnie przy życiu to fakt, że nie mogę zrobić tego (czytaj samobójstwa) moim kochającym dziadkom, leki jak i obawa, że zrobię coś co spowoduje, że zakończę jako kaleka.
  16. Mam dość życia, to wszystko nie ma sensu. Jestem głupim, nieporadnym, leniwym i podłym człowiekiem. Ciężar, niekończące się źródło problemów dla siebie samego i dla innych ...
  17. Wypisz-wymaluj moje kilkuletnie życie na sertralinie. Coś bardziej jednak rozwiniętego niż warzywko ale też niewiele więcej. Dopiero wellbutrin mi przyniósł dużą ulgę i pomoc ale nie każdy ma predyspozycje do tego leku. Może jednak serotonina nie jest kluczem do leczenia depresji? Na pewno u części osób nie jest. -- 29 lis 2014, 03:21 -- A spróbuj wellbutrinu, co Ci szkodzi, tylko trochę drogi jest. Na mnie wszystkie ssri działały identycznie. Wellbutrin nie jest idealnym lekiem ale idzie się przyzwyczaić do jego pewnych wad. Dość powszechnie stosowany w USA z dobrym rezultatem lub łączony z ssri. Ja od września na 150mg a potem na 300mg. Jest dobrze, wcześniej brałem kilka lat sertralinę = zamuła, lenistwo, otępienie itp. To dziwne bo mi lekarz powiedział, że te leki powinny działać odwrotnie - jak będę brał to rozjaśni mi się umysł. To jak to w końcu jest Może my po prostu mamy zniszczone mózgi Ja jestem na wenlafaksynie, nie wiem czy to co teraz się ze mną dzieje powinieniem zaakceptować czy nakłaniać psychiatrę do zmiany leku / odchodzenia od obecnego. To że chodzę, a nie tylko leżę nie satysfakcjonuje mnie już więcej Sam nie wiem co robić z tym, może rzeczywiście życie jest jak papier toaletowy - szare i do d*** ? Czy ktoś stosował tutaj leki z innej grupy niż SSRI (jak MAO, SNRI itp) i może zrobić jakieś porównanie?
×