Skocz do zawartości
Nerwica.com

katia010

Użytkownik
  • Postów

    441
  • Dołączył

Treść opublikowana przez katia010

  1. katia010

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=][/videoyoutube]
  2. Psycholog mi powiedział, że mogę zacząć nową terapię już jakby na innym " levelu" za jakiś czas; Może poszukam kogoś jeszcze innego. Chyba spodziewałam się zbyt wiele, ale kto by przewidział, że taki ze mnie oporny materiał jest. Jeszcze nie wiem co zrobię, ale dzięki kaja123 za odpowiedź.
  3. katia010

    czego aktualnie słuchasz?

    vimes, nie spodziewałam się że spodoba mi się klasyczny kawałek, niezła nuta
  4. Niedługo kończę ponad dwuletnią terapię, z marnym skutkiem... Poprawy zaszły kosmetyczne. Nie wiem, ale wydaje mi się ze to nie wina terapeuty. Tkwi we mnie duży opór przed zmianami. Nieraz mimo moich intencji wszystko idzie zupełnie inną drogą. Już nie widzę sensu czegokolwiek planować - tak jakby coś na de mną wisiało i panowalo nad moim życiem. Terapeuta nazywa tą zmorę PODŚWIADOMOŚCIĄ - nienawidzę tego słowa, w które można ubrac wszystkie moje niewytłumaczalne klęski. I nie mam już siły, wcześniej próbowałam działać za pomoca tych wyświechtanych sposobów z coaching, czytałam różne książki, ale pomagały na krótką metę, wiadomo czemu. Potem kiedy przeprowadziłam się miałam w końcu możliwość pójść na terapię - z pierwszej zrezygnowałam, poszukałam innego psychologa wydawał się o niebo lepszy a przede wszystkim uczciwy, i nie powiem miałam poprawę, ale tymczasową tylko. Sorry, ale po tylu próbach na prawdę można zwątpić we wszystko. Teraz chyba jedyna szansa w przeszczepie mózgu.
  5. u mnie też sesja się zbliża, wszyscy wokół mnie walczą, ciągle coś robią, a ja jakoś nie mogę nic. Śmieć ze mnie nieodpowiedzialny. I powoli się z tym godzę.
  6. katia010

    Samotność

    Nigdy nie uwierzę nikomu kto mówi, że pasuje mu to, że jest beznadziejny. Gdyby komuś takiemu pasowała taka sytuacja to by nie używał w tym celu pejoratywnych słów. Najwygodniej jest powiedzieć sobie, że nie ma wyjścia z sytuacji i że wszyscy wokół są źli, zamiast przyznać się przed samym sobą, że w przeciwieństwie do tych złych nie radzisz sobie z rzeczywistością. Myślę, że mało kto na tym forum dobrze sobie z nią radzi. Ja też sobie z nią nie radzę. I myślę, że wiele moich frustracji wynika z tego, że nie mogę przyjąć sposobu postępowania innych ludzi, którzy jak torpeda przechodzą przez życie. Ja stoję w miejscu, czasem jak mam lepszy okres to robię mały krok do przodu, a później znowu stagnacja, hibernacja. I też tak kiedyś miałam, że widziałam w innych samo zło. Ale co w sumie jest złego w tym że ludzie biorą życie w swoje ręce i radzą sobie? Przynajmniej nie truja dupy innym, nie są dla innych ciężarem, dbają o siebie. To nie jest złe, to jest zdrowe. A ja jestem już zbyt bardzo osłabiona żeby to co dobre przyjąć.
  7. a raczej jego brak. Tak, tak - wątek ten się przewija na wielu forach innego typu, ale tutaj na takowy nie natrafiłam (chyba, że źle szukałam). Dla facetów jestem niewidzialna. Nie czuję się w pełni kobietą. Z jednej strony cierpię z tego powodu, a z drugiej ta wizja jest dla mnie tak odległa, że do końca nie jestem pewna czy kimś takim być chcę. Czasami, dosyć rzadko, zdarza się, że jednak ktoś we mnie ją dostrzega - zwykle są to jakieś podstarzałe dziady, robotnicy, albo moi rówieśnicy urąbani w 3 d***. Sam fakt, że jakikolwiek przejaw zainteresowania przychodzi z ich strony jest dla mnie urągający. Niezależnie czy podryw jest chamski czy na poziomie mam ochotę w takich momentach po prostu uciec. Czuję się bezradna, po prostu nie wiem nawet co mam odpowiedzieć , jak się zachować. Czuję się tak jakby ktoś kto do mnie mówi pomylił adresata. Jedynie o czym jestem w stanie pogadać z facetami to o pogodzie albo o sprawach uczelniano - zawodowych. Nawet ciężko jest mi z nimi żartować. Nie oznacza to wcale, że nie chciałabym być w związku z mężczyzną. Mam dosyć przebywania ciągle w babskim towarzystwie. Nie powiem, czuję się trochę upośledzonym człowiekiem i chyba inni też mnie tak spostrzegają. Trudno się im dziwić. Żadną pięknością nie jestem, ale zauważyłam, że dziewczyny zdecydowanie brzydsze ode mnie nie narzekają na powodzenie i są szczęśliwe w związkach. Ta bariera jest nie do przebrnięcia, boję się, że jeśli nic się nie zmieni to umrę jako samotna zdziwaczała wiedźma -kolejny niepotrzebny element zaśmieconego świata. Życie przemija obok mnie. Czasami mam ochotę wyjąć mój mózg i postawić obok siebie... Wtenczas nie miałabym powodu aby cierpieć ani potrzeby by umieszczać tu takie posty. Pierwszy raz tak się wywewnętrzniam na forum.
×