Skocz do zawartości
Nerwica.com

Yvonne

Użytkownik
  • Postów

    233
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Yvonne

  1. Yyyyy...przez kogo??? -- 15 sty 2015, 04:46 -- Ale żeby pisać referat z historii sztuki opierając się na artykułach w języku angielskim...to jakieś zboczenie.Kto to w ogóle wymyślił??? przez obcych.... którzy mogą mnie znać... albo powiedzieć tym co mnie znają... że ja tutaj jestem... No przecież to byl żart z tą historią... Piszę o badaniach nad "relacjami"
  2. historia sztuki Nie napiszę bo czuje się śledzona i podglądana... -- 15 sty 2015, 04:40 -- zaczyna mi walić... a najśmieszniejsze jest to, że w tym całym syfie czuje, że czuje wszystko i nie czuje nic jakbym była stępiona emocjonalnie. Miała totalnie wyj$@@ a jednocześnie czuje takie napięcie, że mnie zaraz rozsadzi...
  3. Nie wiem.... Nie mam pojęcia. Obiecałam na sto procent, że będzie... Ale i tak mam już przewalone na tym przedmiocie, że szkoda gadać...
  4. huśtawka, jestem, jestem i kkkk... JESTEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jestem w czarnej D. Te artykuły mnie rozwaliły i nie mogę ich ogarnąć. Braknie mi czasu na bank.... To zrób sobie kawę i puść filmik -- 15 sty 2015, 04:28 -- Mam ochotę naćpać się lekami i olać jutro cały dzień... spać i spać... zakopana pod kołdrą i ukryta przed światem...
  5. cholera! Za późno przeczytałam :/ Na szczęście znalazłam jakieś przeterminowane leki i podziałało... Etap użalania się nad sobą: Niech mnie ktośśśś dobijjjeee.... Jestem teraz na etapie - iść na zajęcia i przyznać się, że G zrobiłam, czy zwiać. Dlaczego? Dlaczego ja tak sobie zawsze rujnuje życie? WHY? Po co?
  6. bordelka_82, jak chcesz kogoś zacytować to na dole jego wypowiedzi po prawej stronie masz: CYTUJ. Klikasz i potem pod spodem piszesz :) Tutaj nie ma czegoś takiego jak przystoi czy nie przystoi. Uczucia i emocje po prostu są i trzeba pozwolić im być :) Ważne jest tylko, aby je zrozumieć. Raczej może zadać sobie pytanie - czy chcesz inaczej żyć? A to, że nie umiesz to o to chodzi w psychoterapii, aby się tego nauczyć. Po to ona właśnie jest. Nie od razu Kraków zbudowano
  7. cholera jużżżż prawie północ. Mam ochotę olać te studia i w ogóle wszystko grrrrrrrrrrr -- 14 sty 2015, 23:55 -- cholera łapie mnie migrena, a mam tylko jakieś pseudo-leki
  8. caramel rose, ja właśnie zażywam lek z tej grupy i jestem bardzo zadowolona Jak na razie żadnych skutków ubocznych nie zarejestrowałam. -- 14 sty 2015, 23:27 -- też łącze, ale rozsądnie
  9. Co do 7F to na pewno nie będzie tak, że nie przyjmą Cię dlatego, że nie masz pracy bo to też temat do analizy. Jeśli faktycznie szukasz pracy, chodzisz na rozmowy, wysyłasz CV to raczej warto się zastanowić nad czymś innym np. może wybieram miejsca, do których się nie dostanę? Może jestem na rozmowie zbytnio zestresowana? Może moje CV jest niewłaściwe? Może moje oczekiwania są zbyt wygórowane? Sam fakt nieposiadania pracy nie jest powodem do tego, aby Cię nie przyjęli. To jest to samo co by powiedzieli do mnie, że mnie nie przyjmą bo się od czasu do czasu tnę i nie panuje nad sobą albo ciągle zawalam egzaminy. Przechodzisz przez kilka rozmów i ważne jest co mówisz, co Cię boli, co Cię motywuje do tego, że chcesz tam iść. Dlaczego chcesz tam iść? Co Ci to da? Co chcesz osiągnąć? Co chcesz zmienić? Co Ci w Twoim życiu tak nie pasuje, że chcesz się "zamknąć" na pół roku? Z czym sobie nie radzisz? Czego nie możesz wytrzymać? Czy masz już dość siebie, która rujnuje swoje życie? Czy pragniesz dla siebie szczęścia?
  10. Hmm... Ciężko mi to wyjaśnić jakoś prosto... Praca polega na zmianie mechanizmów i schematów, które są szkodliwe. Do tego się dąży, taki jest cel. "Praca" polega na tym, ze psychoterapeuta daje Ci narzędzia do tego jak te schematy zmienić. Wskazuje co jest złe, niewłaściwe, nieprzystosowawcze, dając tym samym miejsca na to, aby się nad tym zastanowić, przeanalizować, pojawiają się pytania np. co mi daje to, że ciągle mi się coś nie udaje?, co mi daje to, że ciągle pije? Kiedy to się dzieje? Jak się wtedy czuje? A jak się czuje później? Dzięki temu powstaje miejsce, aby się temu przyjrzeć i siebie bardziej poznać. Potem jeśli następuje wgląd w siebie pojawia się miejsce na zmianę bo już nie chce tak robić chociaż mnie korci, lecz nie chcę i próbuje czegoś innego, nowego, bardziej przystosowawczego. Ta "praca" też polega na tym, że jak np. pojawia się jakaś interpretacja psychoterapeutki czemu coś robię/coś się dzieje to nie odrzucam tego i nie racjonalizuję, nie mówię, że to na pewno nie tak i się nie zgadzam, ale staram się zastanowić, czy może być w tym trochę prawdy. Np. jeśli pada "masz mało motywacji" to się zastanawiam co na to wskazuje, dlaczego tak może być, co mi daje bycie w takim świecie swoich zachowań. Jeśli pada, że jestem dziecinna to się zastanawiam dlaczego, czemu to służy, czego mi brakowało, że nadal tak się zachowuje. Staram się zastanowić jakie to zachowania są dziecinne, a potem co mi to daje ? Może więcej troski ze strony innych? Może więcej uwagi ? Może się boję odpowiedzialności za siebie ? Może się boję dorosłego życia? Etc. Tak mi się to kojarzy
  11. Walcz! wierze w Ciebie i w to ze podolasz. Nie trzmam sie, juz mi odbija Co robisz? Co Ci odbija?
  12. wel2, oj tam zaraz za głupia. Widocznie to nie był Twój czas, Twój moment Dzięki, mam nadzieję, że mnie przyjmą.
  13. Flora3, nie zdążę się przespać nawet 2 minut. Za dużo tego jesttttt..... Modlę się tylko żebym jakoś to zrozumiała bo po prostu zabiją mnie jutro... Dobrze, że się trzymasz. Cieszy mnie to
  14. bordelka_82, Mnie się rozmowy na 7F bardzo podobają. Padają mocne słowa, ale dają mi cholernie do myślenia nawet jak żyję tym przez tydzień, dwa i mija sporo czasu zanim dociera do mnie ich sens. Ważne dla mnie było to, że nie odrzucam ich interpretacji na dzień dobry, ale pozwalam sobie na to, aby z nimi się trochę oswoić, z tymi słowami. Co do ciszy... Podam dwa przykłady. Kiedyś rozmawiałam z lekarzem. W którymś momencie skończyłam gadać i zamilkłam. Pojawiła się taka cisza, że myślalam, że się rozpłaczę, ale wtedy padło pytanie w moim kierunku - co się stało? I powiedziałam wprost, że sobie z ciszą nie radzę, że nie wiem co z nią zrobić - czy zagadać, czy pozwolić jej być? Drugie - często mnie to wkurzało na mojej terapii. Nie moglam sobie z tym poradzić. Dopiero potem dotarło do mnie, że to jest moment, w którym psychoterapeutka się zastanawia i analizuje. Poza tym to jest moment, w którym jestem najbliżej swoich emocji i mogę się nim przyjrzeć. Nauczyłam się później o tym rozmawiać, o tej ciszy, że ona jest i jak działa na mnie. Polecam. Zgadzam się z Conessa, że to Twoja decyzja, ale warto o siebie zawalczyć jeśli masz dość tego jak funkcjonujesz. Warto byłoby się zastanowić skąd w Tobie złość jak słyszysz takie słowa od terapeutki... Ja sobie obiecałam, że jak mnie tak przyjmą i zdecyduje się tam pójść to choćby nie wiem co się działo to nie zwieje stamtąd. Doprowadzę chociaż tą jedną rzecz od początku do końca bo chce żyć lepiej, a to miejsce daje nadzieje na to lepiej. Mam świadomość tego, że będę się buntować, będę mieć problem z zaufaniem, że ciężko mi się będzie dostosować do regulaminu, ale chyba jakaś część mnie liczy na to, że spacyfikują we mnie tego nastolatka i po prostu mi pomogą. Nic innego już mi nie zostało...
  15. Nalewki mi trochę zostaw ...żebym miała okazję skosztować Ech... Czuję takie napięcie, że mam ochotę się pochlastać. Znów napada mnie lęk, że się nie wyrobię z tym durnym angielskim tekstem, a gdzie tam jeszcze zrobić z tego G referat... Mam ochotę rozwalić sobie łeb za karę, że znów zostawiłam to na ostatnią chwilę. Mam nadzieję tylko, że do rana starczy mi czasu... Wszystko w swoim życiu muszę niszczyć... ZAWSZE!!!!!!!!
  16. świetny kawałek. Rozwalił mnie na maksa. caramel rose, a może jakiś inny neuroleptyk? Ja miałam podniesiony poziom prolaktyny i po prostu zmieniłam lek na inny Z tym celem to mam tak samo. Zdanie mi się zmienia co minutę. Najgorsze jest to, że nic nie mogę sobie zaplanować bo plany szlag trafiają, a ja ZAWSZE budzę się z ręką w nocniku, wszystko na ostatnią chwilę. Potem się wkurzam na siebie i mam dowód na to jaka jestem beznadziejna. Do dupy.... A z wyobrażaniem sobie najgorszego to nie licząc stanów hipo to działam tak zawsze... DDDDo dupy!!!
  17. tuli tuli...tuli... moze zwiększenie neuroleptyka? -- 13 sty 2015, 17:57 -- A ja mam dość... grrr.... takie mi lustro walnęli na 7F, że się rozpadam. Staram się ogarnąć to wszystko swoim umysłem i czuje się jak Kubuś Puchatek. To mi objawiło taki poziom mojej głupoty, zablokowania emocji, wyparcia i ograniczenie wglądu, że aż mi się chce rzygać. Nie wiem jak ja wytrzymam do kolejnej rozmowy bo oczywiście teraz to bym tyle nagadała, że szkoda gadać. Cóż... pogadam sobie do butelki piwa. -- 13 sty 2015, 18:00 -- Hihihi... o tym to bym Ci nagadała... -- 13 sty 2015, 18:02 -- Dzięki. Jeśli tylko starczy mi pewności siebie to kto wie... -- 13 sty 2015, 18:04 -- abstrakcyjna, miałaś, czy będziesz mieć tą wizytę u psychiatry bo trochę się pogubiłam, a ciekawa jestem w razie czego jak Ci poszło
  18. Różne rzeczy chodzą mi po głowie, ale dużo zależy od tego jak będę funkcjonować emocjonalnie i ile będe mieć kasy bo wszelkie kursy kosztują. Na pewno chciałabym zrobić specjalizację z psychologii klinicznej. Marzy mi się praca w szpitalu psychiatrycznym. Zastanawiałam się też nad uzależnieniami, ale od hazardu bo nie wiem, czy miałabym siłę, aby się pakować w alkoholizm. Zastanawiałam się też nad szkołą psychoterapii. Najpierw byłam zafascynowana psychodynamiczną, ale ostatnio bardzo zaczęłam sobie cenić CBT. Jej struktura, jej skuteczność poparta dowodami, jej dostosowanie do większości problemów psychicznych, powalają mnie na kolana. Kiedyś myślałam, że to bardzo chłodna terapia pozbawiona relacji terapeutycznej, ale po kontakcie z psychoterapeutą CBT zmieniłam całkowicie o niej zdanie. A jak to wszystko nie wypali to marzy mi się zostać na uczelni -- 12 sty 2015, 23:24 -- freya, no w końcu! Zyjesz Jak tam? Jak się czujesz? Bawiłyśmy się fantastycznie. Całkowicie nieziemskie spotkanie -- 12 sty 2015, 23:30 -- Jak po wizycie? Masz leki?
  19. abstrakcyjna, dobrze, że znasz hehe. A w tym radzeniu sobie to jednak pomaga psychoterapia. Co jak co... A co Cię tak "nagle podkusiło", aby iść do psychiatry? Jak przeczytałam Twoje "wytłumaczyć się" to przypomina mi się moja reakcja X czasu temu. Często spotykałam się ze stwierdzeniem, że ludzie, którzy studiują psychologię idą tam po to, aby sobie pomóc, doszukują się w sobie różnych zaburzeń jak medycy na medycynie, szukają rozwiązań dla swoich problemów etc. Moja motywacja zawsze była inna, ale niejako czułam się obciążona tym, że ktoś może tak myśleć o mnie, że to nie mój wybór tylko szukanie pomocy i zawsze tłumaczyłam się jak oszalała. Zależało mi strasznie, aby nikt o mnie tak nie myślał. Na szczęście już dawno mi to przeszło hehe. -- 12 sty 2015, 22:54 -- Później w sumie pojawił się też we mnie lęk jaki ze mnie będzie terapeuta/psychoterapeuta jak sama siebie nie ogarniam i z kolei zaczęłam się z tego tłumaczyć bo znów nie chciałam, aby ktoś się "bał", że trafiając kiedyś do jakiegoś psychologa ten psycholog może mieć nierówno pod sufitem bo takie opinie też znam, że psycholodzy to najbardziej zaburzeni ludzie. W sumie dużo tego tłumaczenia we mnie było jak sobie o tym myślę...
  20. Absolutnie to nie kwestia zaufania. To raczej kwestia tego, że nie chce sobą i swoim chorym światem zalewać innych. Wypowiedzieć się na forum jest łatwiej... Poza tym... Czym się tu chwalić? Kolejną porażką?
  21. Fajnie, że to wszystko byłaś w stanie tak pięknie spiąć i opisać. Taka samoświadomość i wgląd to mega ważna sprawa. Dobrze, że się rozpisałaś i dobrze, że napisałaś. Nigdzie się nie wcięłaś :) Fajnie, że walczysz o siebie i masz pomysł na siebie jeśli chodzi o przyszłość. To skarb. Hmm... Zastanawia mnie tylko jedno [mam nadzieję, że nie poczujesz się urazona] - czy jest taka możliwość, że zaczynasz to wszystko właśnie analizować i składać, podkreślając [słusznie i to jest super bo daje nadzieję] to ile udało Ci się już "pokonać" bo bardzo Ci jednak zależy na tym, aby w przyszłości pomagać innym, a być może getmeoutofhere swoją wypowiedzią wywołała jakiś niepokój?
  22. huśtawka, a może to zależy jaki świat, nie? Trochę bezpieczny może być... Chodzi mi o taki podstawowy poziom bezpieczeństwa... A zaufanie... ? No weź... trzeba trochę założyć, dać chociaż gwarancję na miesiąc z możliwością przedłużenia No bo by się człek w nic nie pakował nie? Burzysz mi mój nowo budowany światopogląd... nie lubię Cie już... -- 12 sty 2015, 22:07 -- A w ogóle to choooolllllerrrraa.... jestem beznadziejna. Ja to się nigdy nie utrzymam pionu dłużej niż dwa dni z nocą, a powinnnaaaammmm.... Zawaliłam już rano bo nie dotarlam na zajęcia bo nie wstałam. Zajęcia, na których już sobie nie mogę pozwolić na nieobecność i kobieta mnie chyba zaszlachtuje [to lepsza wersja]. Wszystko dziś szlag trafil. Na kolejne też nie dotarłam bo stwierdziłam, że nie mam siły się dołować... Zeby cudownie odreagować, wspaniałomyślnie nażarłam się jak dzika świnia, nachlałam alkoholu, a potem grzecznie popełzłam nad muszlę klozetową, żeby poczuć upokorzenie jeszcze bardziej. Bo ja się w końcu tak bardzo nienawidzę. Ble ble ble. Jestem niereformowalna.
  23. Szubidka, poniżył i wyzwał... skąd ja to znam ech... dupa dupa dupa... Wiesz... spróbuje się dowiedzieć co to za element Jak się czegoś dowiem to napiszę... Ja to obstawiam - zaufanie do drugiej osoby, zaufanie, że nie zostanie się zranionym, przejrzystość swoich granic i granic drugiej osoby, jakiś rodzaj pewności, że ja nie przekrocze cudzych, ale i o swoje zadbam. Brak lęku przed tym cholernym odrzuceniem. No i pewnie adekwatne poczucie własnej wartości. Po prosu wiara w to, że świat nie jest zły, ale bezpieczny. Bezpieczenstwo to chyba też słowo klucz... Ja mam może nie tyle, że będą się ze mnie naśmiewać, co raczej gardzić, poniżać, uwłaczać... pokazywać swoją wyższość. Ech... po prostu będą chcieli mnie wykorzystać do zabawy, a potem wywalą jak szmacianą lalkę. Ja przez nastawienie w mojej głowie mężczyźni vs ja ustawiam się w pozycji do walki - cały czas, non-stop, nie patrząc czy trzeźwy, czy naćpany, czy pijany, czy stary, czy młody. No się popłakałam... żeby nie uciekł... żeby został... ech... Conessa, jedyne "uzależnienie", które trzyma mnie z dala od siebie... ufff... Flora3, no witajta
  24. Szubidka, ja bywają momenty, że się sobą brzydzę... brzydzę się swoich fantazji i tego jak bardzo muszę mieć zjebany mózg.... Hmm... takie fantazje to ja mam. Np. jadę w autobusie, patrzę na faceta i sobie myślę, że mogłabym z nim iść do łóżka. Tak się zdarza raz na sto lat i wtedy zwykle ten facet to ksiądz albo mąż. U mnie nawet nie dochodzi do etapu "rozmowy". Gdy jest tak, że dochodzi to nigdy mnie taki facet nie pociąga seksualnie, ale czasem sobie myślę - a może jest przystojny, może jest fajny, a może jednak? A potem sobie uzmysławiam, że to takie moje pt. "tonący się brzytwy chwyta" i odpuszczam całkiem. Nigdy nie uderzyłam do żadnego faceta, który mi się podobał. Jest we mnie tyle lęku, że szkoda gadać... Ech... Ja nawet swojego ex się bałam co mi uzmysłowiło, że ku ź wa nie mam do niego w pełni zaufania. Fajnie, że piszesz bo nie tylko Tobie się dzięki temu układa, ale mnie się też dużo "objawia'. Ech... Co do ojca? To ja nie wiem. Z dzieciństwa to raczej pamiętam jak był głównie poza domem i wpadał raz na jakiś czas bo taką miał pracę. Zwykle pijany. Pamiętam go jako osobę, której się chciałam za wszelką cenę przypodobać - zwrócić jego uwagę np. poprzez wspólne zainteresowania, towarzyszenie mu jak coś robi etc. Poza tym nie przypominam sobie nic pozytywnego z jego strony jeśli chodzi o bliskość. Głównie to przemoc fizyczna, psychiczna i przekraczanie granic seksualności. A potem moja "walka z nim na noże". getmeoutofhere, hmmm chyba się tego trochę boję, że coś ruszy na co nie będę gotowa i się posypię, a "czasowo" nie mogę sobie na pozwolić Zresztą... dwa teksty przykładowe wystarczyły mi już na wcześniejszej rozmowie. I cała fala emocji poleciała...
×