Skocz do zawartości
Nerwica.com

sorensen

Użytkownik
  • Postów

    271
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sorensen

  1. sorensen

    Kwestia samooceny

    Pewnie że każdy ma. Np. umiejętność pisania i czytania;) A zainteresowania można mieć takie do których ktoś się w ogóle nie nadaje. Generuje to dość fajne efekty;) Z wyglądem to kwestia jest bardziej skomplikowana. Tutaj samoocena bierze się raczej z różnych komunikatów napływających z zewnątrz. Jeśli są głównie negatywne to może ona zjechać w dół, nawet gwałtownie. Ale też chyba można mówić w tym wypadku o adekwatnej samoocenie. Ja kiedyś uważałem się za osobę skrajnie nieatrakcyjną, na co poniekąd wpłynęło otoczenie. Potem mi to przeszło, takie rzeczy z wiekiem się akceptuje i przestają przeszkadzać:)
  2. sorensen

    Kwestia samooceny

    Oczywiście że nie muszę:) Dlaczego używasz określenia "wybitny"? To już spora przesada, pisałem tylko o byciu "dobrym". Sądzę że to niemała różnica. A pisząc o nienadawaniu się do niczego właśnie miałem na myśli brak dziedziny w której jest się dobrym. Może szukał nie tam gdzie trzeba. Ale możliwe że sprawdził większość dostępnych dla niego opcji. Łatwo bowiem się przekonać czy ma się np. zdolności artystyczne, wokalne, pisarskie, sportowe, analityczne, językowe itp itd Ale oczywiście nie możemy kategorycznie wykluczyć że taka osoba byłaby doskonałym stroicielem fortepianów
  3. Ja nie lubię swojego wyglądu i niezbyt wysokiego poziomu inteligencji. Poza tym chyba jest ok. Ale ogólnie rzecz biorąc przyzwyczaiłem się do siebie i jakoś zaakceptowałem wszystkie ułomności które posiadam
  4. sorensen

    Kwestia samooceny

    A ja się z tym nie zgadzam. Nie każdy ma zdolności. Są ludzie którzy zwyczajnie ich nie posiadają. Nie ma dziedziny w których są dobrzy, w niektórych są słabi, a większości co najwyżej przeciętni. Z tym szukaniem miejsca to masz rację, ale w stosunku do bardzo młodych osób. Jeśli ktoś powiedzmy jest na półmetku życia i niczego takiego nie znalazł, to jest dość mało prawdopodobne że to jeszcze znajdzie (zwłaszcza jeśli próbował wielu rzeczy)
  5. sorensen

    Kwestia samooceny

    Dlaczego? Załóżmy że jest jakiś osobnik osobnik, nazwijmy go Panem A. Nie ma on żadnych osiągnięć, wszystko przychodziło mu z wielkim trudem, różne szkoły kończył z problemami (albo nie kończył), nie ma żadnych uzdolnień a jego poziom inteligencji jest co najwyżej przeciętny. I ów Pan A analizuje swoje dotychczasowe życie i stwierdza - "No tak, chyba nie jestem zbyt udanym egzemplarzem". Czy można tutaj mówić o zaniżonej samoocenie? Bo ja mam wrażenie że jest chyba dość adekwatna. -- N maja 15, 2011 4:49 pm -- Ja mam raczej na myśli kogoś kto nie jest dobry w żadnej. I nie mów że to niemożliwe:)
  6. sorensen

    Kwestia samooceny

    To mnie właśnie nurtuje. Dlaczego jeśli ktoś uważa że jest ogólnie średnio udany to od razu stwierdza się zaniżoną samoocenę? Dlaczego nie jest ona adekwatna do możliwości? Psycholog wcale nie ocenia subiektywnie, jeśli bazuje na......no właśnie na niczym nie bazuje. To dany osobnik lepiej zna swoje osiągnięcia i na ich podstawie można dopiero coś stwierdzić. Ale jaki jest sens wyrokowania zaniżonej samooceny jeśli tak naprawdę nic nie wiemy o danej osobie, o tym co osiągnęła, jak sobie radziła, jakie ma zdolności, iloraz inteligencji i co tam jeszcze może być:)
  7. sorensen

    Kwestia samooceny

    Mi wmawiali że mam zaniżoną. Tak po prostu, bez jakiejkolwiek oceny możliwości. Dlatego tak się nad tym zastanawiam co to właściwie znaczy.
  8. sorensen

    Kwestia samooceny

    Co to właściwie znaczy zaniżona samoocena? Dlaczego np. psycholodzy wmawiają komuś że ma zaniżoną samoocenę? Czemu ona nie jest adekwatna? Bo jeśli ktoś jest np. ewidentnie do dupy i ma tego świadomość to czy pojęcie adekwatności nie jest tutaj aby jak najbardziej stosowne?
  9. sorensen

    Samotność

    Też tak myślałem na początku. Ale po kilku przeprowadzonych eksperymentach okazało się że problem chyba leży gdzie indziej. Nie twierdzę że tyko atrakcyjni mężczyźni łączą się w pary. Ale po pierwsze, portale randkowe raczej sprzyjają tym ładnym, a po drugie ja nie wyglądam przeciętnie tylko znacznie gorzej. Umawiać? Człowieku ponad 90% kobiet w ogóle nie raczyło mi odpisać. Z kim mam się więc umawiać? A dodam że zawsze pisałem do tych przeciętnych, które w dodatku coś ciekawego o sobie napisały. Czyli tych które pewnie uznasz za rozsądne. Po tych "randkowych" przygodach stwierdzam że chyba wyglądam jeszcze gorzej. Zauważyłem że wystarczy że facet jest chudy i to sprawia że staje się automatycznie nieatrakcyjny dla kobiet. Jeśli dodasz do mało męskie rysy twarzy to masz coś w rodzaju Quasimodo:) Napisz mi proszę skąd wziąć dobrego terapeutę który oferuje swoje usługi w moim regionie. Bo ja niestety nie wiem. Jaką randką? Przecież ja żadnych randek nie mam. Lęk mam zarówno sytuacyjny jak i taki hmmm uogólniony. Xanax mi przepisał drugi psychiatra i zalecił by brać codziennie. Nie skorzystałem. Dawno temu moja matka coś takiego dostała (inna nazwa handlowa) i miała jakieś jazdy po tym. Na dodatek cholerstwo jest silnie uzależniające. Mam pracę umysłową i boję się że takie paskudztwo spowoduje jakieś otępienie czy zamulenie. To znaczy? Nie pisałem tego jeszcze ale obecnie przerabiam kolejną psychoterapię. Psychiatrów wypisywaczy recept miałem dwóch i to mi wystarczy.
  10. sorensen

    Samotność

    Każdego dopada samotność ale mało kto ma ją w takim stopniu jak ja i właściwie od zawsze. Kiedyś nie zwracałem na to uwagi, choć będąc np. w liceum spędzałem czas tylko we własnym towarzystwie. Nie znałem pojęcia imprez, odwiedzania kogoś, spędzania czasu w gronie znajomych itp itd. I tak sobie latka mijały......mijały.....aż obudziłem się z ręka w nocniku. Bo okazało się że zaczęło mi to doskwierać a niczego nie mogłem z tym zrobić, bo nie dość że nie miałem pomysłu jak to na dodatek wokół mnie nie było nikogo. -- Pt maja 13, 2011 8:04 pm -- A ile miałem brać? Dwadzieścia? Faszerowanie chemią to zdrowych nie należy. Pierwszy proszek to była asentra (zoloft jak kto woli) którą łykałem w sporych ilościach i działała jak tabletki z glukozy. Drugi to efectin, również spore dawki. Działanie podobno jak ten poprzedni tylko gorzej się odstawiało Możliwe, tylko że to jest loteria. Tylko jakiej? To też wygląda mi na loterię. Niestety mieszkam w niezbyt dużym mieście i trochę ciężko z tym jest:( Jedno i drugie. Za portale dziękuję, ale moja osoba przez trzy lata nie wzbudziła większego zainteresowania. A się naprodukowałem niesamowicie:) Urody to ja akurat nie mam i tylko bywałem obiektem rozczarowań. Gdzie mam takiego znaleźć? Każdy uważa się za dobrego i każdy stwierdza że trzeba czasu. Ci których miałem byli z polecenia. No i ten czas mija, mija , mija.......i nic. To jest właśnie straszne - robisz coś co tylko okazuje się być kompletną stratą czasu:(
  11. sorensen

    Samotność

    Od lat to robię i g... z tego wychodzi. Ale szkopuł że sobie z tym sam nie radzę. I nie jest to żadna misja tylko cholerny problem którego za nic w świecie nie udaje mi się rozwiązać. Więc możliwe że zostanie mi to już do końca życia. -- Cz maja 12, 2011 7:46 pm -- Czy 3 lata na sympatii oraz 2 innych portalach to wystarczająco dużo? Sympatia to zresztą super portal żeby sobie solidnie obniżyć poczucie własnej wartości, zwłaszcza jak się urodą nie grzeszy (piszesz do x kobiet i wszystkie cię olewają) -- Cz maja 12, 2011 7:51 pm -- Podsuwają rozwiązania które już przerobiłem lub rzeczy które są poza moim zasięgiem (zaczepianie obcych ludzi w neutralnych miejscach) . Jak sądzisz czemu tu napisałem? Próbowałem wszystkiego co udało mi się wymyślić, wszystkiego co byłem w stanie zrobić. I skończyły mi się pomysły. Dlatego miałem nadzieję że może coś przeoczyłem. Możliwe że jednak samotność jest moim przeznaczeniem i nie nadrobię tego czego nie przeszedłem choćby w dzieciństwie czy wieku nastoletnim. Poza tym miałem nadzieję że są tutaj ludzie w mniej więcej moim wieku którzy mieli podobny problem i którzy sobie z tym poradzili. Ale wygląda na to że takich osób nie ma, bo widzę że spotykam się chyba z kompletnym niezrozumieniem.
  12. sorensen

    Samotność

    Eee to nie ma wielkiego znaczenia. Kiedy miałem silną depresję nie wyglądałem ani lepiej ani gorzej od stanu w miarę stabilnego. Ja niestety za dobrze nie wyglądam więc to też ma duży wpływ na to że akurat płci przeciwnej nie przyciągam a raczej mocno odpycham. No ale temat dotyczy wszelkich kontaktów:) To w takim razie nie było z Tobą źle bo ja nie umiem zagadywać ludzi znanych tylko z widzenia. Nie umiem nikogo zagadywać. Nie mam żadnych koleżanek, koleżanek koleżanek, znajomych z widzenia (poza sąsiadami), kolegów ze studiów czy szkoły. Mam znajomych z pracy. I to wszystko (ale pisałem już o nich) Nie potrafisz zrozumieć że ktoś może mieć poważniejszy problem niż Ty? Gdyby to były pierdoły to bym tutaj nie pisał. Widzisz, ja się generalnie kobietom bardzo nie podobam, zwłaszcza wizualnie (właściwie czemu akurat sprowadzamy wątek tylko do relacji z kobietami?) To akurat sprawy nie ułatwia. Poza tym tak jak pisałem.............ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji zagadywania zupełnie obcych ludzi w zupełnie neutralnych miejscach. Ahhhh przepraszam coś sobie przypomniałem - dawno temu jak byłem na jakiejś imprezie na studiach (raz w życiu, chyba nawet sam poszedłem) to próbowałem zagadywać jakieś przypadkowe dziewczyny. Nie muszę Ci mówić jak szybko uciekały. Co do jednej:) Sorry ale luz to raczej ciężko w sobie wyćwiczyć. To trochę tak jakbyś powiedział że można w sobie inteligencję wyćwiczyć. Luz można ewentualnie udawać. Ale jeśli ktoś jest z natury sztywny i przestraszony to nie będzie luźny. Ja niestety tak mam, że nawet jeśli coś robię po raz setny to cały czas jestem spięty. To jest cholernie irytujące bo logika by raczej wskazywała na to że powtarzalnie wzbudzających lęk czynności powoduje obniżenie lęku. A tu nic. -- Cz maja 12, 2011 5:31 pm -- Nie neguję tylko teksty w stylu "wyjdź do ludzi" to jest dla mnie jakieś pustosłowie. A wiele rzeczy które tu zostały powiedziane już solidnie przerabiałem. Tak nie żyję na pustyni. Idę rano do pracy, tam widzę grupkę osób, po południu wracam. I to tyle jeśli chodzi o ludzi których znam, nazwijmy ich kolegami. I to jest też całość moich relacji społecznych. A co do szkoły......to akurat byłem strasznie wycofanym dzieckiem. I właśnie często stałem w kącie albo do nikogo się nie odzywałem. Przedszkola nie zaliczyłem. Pisałem przecież że nie nabrałem, nie przećwiczyłem umiejętności społecznych wtedy gdy była na nie pora. Dlatego np. Ty kompletnie nie rozumiesz że mogę mieć z tym problem. I mnie to zupełnie nie dziwi. Na przykład bardzo przystojny kolega z pracy za nic w świecie nie potrafi pojąć że podrywanie dziewczyn to może być dla kogoś problem:) Dlaczego podane na tacy? Ja szukam rozwiązania problemu który mnie przerasta. Nigdy nie miałaś problemu którego nie byłaś w stanie całkowicie sama rozwiązać?
  13. sorensen

    Samotność

    A może dlatego że im się podobasz? (wizualnie) Mi się taka sytuacja nie zdarzyła nigdy, choć trochę już na świecie żyję. I nie sądzę żeby to była kwestia postawy lub bliżej nieokreślonego czegoś. Raz mnie dziewczę zaczepiło i próbowało wcisnąć jakiś produkt bankowy. Ale to się raczej nie liczy:) Znajomego z pracy też ponoć panny przeróżne nieraz zagadują, ale on po prostu wygląda naprawdę nieźle. Akurat kwestii bycia podrywanym bym w to nie mieszał bo powody mogą być inne niż Ci się wydaje:) No właśnie, pisałem że czegoś takiego nie potrafię. I nie chodzi tu tylko o pogłębianie znajomości (bo zwykle nie ma czego pogłębiać) ale o ich nawiązywanie. I nawet nie potrafię sobie wyobrazić że można nawiązać rozmowę (albo zwłaszcza znajomość) na przystanku autobusowym, pociągu, bibliotece, księgarni itp itd. Czy można wyćwiczyć? Nie mam pojęcia. A jeśli nawet to nie wiem jak. Tym bardziej nie wiem czy można nauczyć się tzw. otwartości. To akurat jest chyba cecha charakteru, najwyżej wyuczysz się schematów ale może czasem trochę zalatywać sztucznością:) W każdym bądź razie samemu się tutaj niewiele zrobi.
  14. sorensen

    Samotność

    Co do tego instytutu to kiedyś mnie to bardzo zaciekawiło, ale niestety z przyczyn technicznych (lokalizacja) nie wchodzi w grę. Powiem Ci jednak że fakt iż ktoś komuś pomógł jeszcze zbyt wiele nie oznacza. Moi terapeuci też byli z polecenia:) Może być oczywiście tak, że trafiałem na nieodpowiednich terapeutów/psychologów, ale wielkiego wyboru nie mam niestety. Odniosłem dziwne wrażenie że to jest dobre dla ludzi, którzy chcą się wygadać i sam fakt wyrzucenia z siebie tego co siedzi na wątrobie im pomaga. Pamiętam że jak byłem na terapii grupowej to autentycznie trafiali się ludzi którzy twierdzili że omówienie jakiegoś problemu, wyrzucenie go z siebie itp itd im bardzo pomaga. Na mnie to nie robiło żadnego wrażenia, choć należałem do tych gadatliwych:) Z lekami to jest trochę podobnie. Ja miałem 2 zupełnie różne które brałem bardzo długo. Podobno bardzo dobre, ale jakoś mi wówczas niewiele dały. Możliwe że ja takich leków nie potrzebuję. Pamiętam hehe że psychiatra stwierdził iż mogę mieć jakieś przejawy fobii społecznej i wówczas zapisał mi lek który podobno się w takich przypadkach sprawdza (chyba nawet na ulotce o tym było) U mnie tak rewelacyjnie działał że pod jakimś czasie dostałem podwójną dawkę. W końcu go odstawiłem bo efektów żadnych nie było (ale przynajmniej nie było również jakichkolwiek skutków ubocznych)
  15. sorensen

    Samotność

    Tak masz poniekąd rację.....tylko że......to już też przerabiałem przez ostatnie 6 czy 7 lat. Psychologów, psychoterapeutów, psychoterapię indywidualną, terapię grupową. Psychiatra onegdaj wmawiał mi depresję i faszerował różnymi prochami przez ponad 2 lata przez co sobie z lekka rozłożyłem wątrobę. Był jeszcze drugi, ten od razu rzucił receptą z pewnym silnie uzależniającym specyfikiem, którego jednak ostatecznie postanowiłem nie brać. Tak więc amatorem w tej dziedzinie nie jestem, trochę przerobiłem, trochę przeszedłem. No i nie mam niestety dobrego zdania o specjalistach w tej branży. Problem niestety istnieje cały czas, może przyczyna leży gdzie indziej? I jeszcze jedna uwaga - antydepresanty raczej kontaktów nie ułatwiają. W moim przypadku niestety niczego nie ułatwiły. Ale też nie utrudniły, po prostu nic nie dawały.
  16. sorensen

    Samotność

    Nic nie rozumiesz. Na jakiej podstawie stwierdzasz że skoro mam 30 lat to powinienem to i owo wiedzieć? To że mam tyle lat ile mam nie ma żadnego znaczenia. Moja sąsiadka np. uważa że w tym wieku każdy musi mieć żonę/męża i przynajmniej jedno dziecko;) A może problem polega właśnie na tym że nie wiem, nie umiem? Napisałem przecież że nie potrafię nawiązywać znajomości. Czy tak trudno to pojąć? To jest umiejętność która kształtuje się od bardzo wczesnych lat, a jeśli ktoś ma tutaj poważne braki to już może ich nie nadrobić. Ok super. Tobie to przychodzi z łatwością. A dla mnie to jest nie do przeskoczenia. I kompletnie nie pojmuję, choć bardzo bym chciał, określenia "wychodzenie do ludzi". Motywacja to jedna, oczywiście bardzo istotna, rzecz, ale niczego nie gwarantuje. Można bardzo chcieć coś osiągnąć ale to nie oznacza że wyniknie z tego coś dobrego. Nie ma żadnego automatycznego przełożenia że motywacja+wysiłek dają efekty. Ja już się w życiu kilka razy na tym przejechałem (nie tylko w dziedzinie relacji międzyludzkich) Tak na marginesie, ja to nawet nie muszę wyjeżdżać do innego miasta bo tutaj też nikogo nie mam. Tak, ja też poznaję ludzi poprzez pracę. To są fascynujące znajomości 8-16. Nikt nie jest zainteresowany czymkolwiek więcej, nawet na tzw. piwo nie da się ich wyciągnąć. W pewnej pracy miałem trochę bardziej zgrane towarzystwo i niekiedy się spotykaliśmy, ale znajomości się z czasem pourywały - wyjazdy, zmiana pracy, dzieci, dom i tak dalej.
  17. sorensen

    Samotność

    Może i sieczka, ale nie robiłem tego po to żeby kogoś poznać tylko dlatego że odczuwałem taką potrzebę bądź zwyczajnie mnie to interesowało. Czy każdy musi mieć pasję? Ja jej nie mam na pewno. Pamiętam że kiedyś chyba prof. Bralczyk powiedział że on nie ma pasji tylko zainteresowania, bo pasja to strasznie mocne słowo:) -- Wt maja 10, 2011 9:24 pm -- A napisałem że to coś zmienia? Stwierdziłem tylko że jej nie mam podobnie jak innych osób. Poza tym brak jakichkolwiek relacji, w tym intymnych, z płcią przeciwną też jest niezdrowy:)
  18. sorensen

    Samotność

    Kółka zainteresowań? No proszę Cię, ja mam ponad 30lat a nie 15:) Przerabiałem wycieczki zagraniczne, kino, teatr, kurs tańca, kurs fotografii, kursy językowe, jakieś drobne imprezy kulturalne, zajęcia sportowe. To do niczego nie prowadzi. Nie rozumiesz że ja nawet nie poznałem nikogo na studiach czy w innych szkołach? Nie umiem po prostu, nikt mnie tego nie nauczył kiedy była na to właściwa pora. Poznawanie ludzi to nie jest wrodzona umiejętność. A w moim wieku jest to jeszcze trudniejsze. Zwłaszcza że ludzie mają już swoje grupki znajomych, własne rodziny itp itd. Na dodatek wszyscy wiecznie zajęci, zapracowani (nawet widzę to na przykładzie kolegów z pracy których próbowałem na tzw. piwo wyciągnąć) Niestety samo chcenie to zdecydowanie za mało. I jeszcze coś - napisałaś to bo masz takie doświadczenia? Masz powiedzmy 30 lat i byłaś strasznie samotna, nie miałaś nikogo i nagle zaczęłaś poznawać ludzi w wymienionych przez Ciebie miejscach?
  19. sorensen

    Samotność

    Kiedyś już co nieco na ten temat pisałem, ale zauważyłem że pewne rzeczy są niezmienne. Jedyne co tak naprawdę ulega zmianie to kartka w kalendarzu i tym samym mój wiek. Tak więc czy da się ten problem rozwiązać mając ponad 30 lat i naprawdę żadnych bliższych znajomych, nie mówiąc o przyjaciołach, partnerce itp itd (tak więc nikt mnie z domu nie wyciągnie, nie zaprosi ani nie poznam nikogo dzięki znajomym)? Czy w ogóle są ludzie którzy cierpią na ów problem w takim stopniu? Czy ktoś z Was przez coś takiego przechodzi/przechodził? Oczywiście są rzeczy stokroć gorsze od samotności, ale niestety jedno nie wyklucza drugiego.
  20. Nie zgadzam się. To czy masz kobietę (i jednocześnie to jaka ona jest) zależy od stopnia Twojej atrakcyjności. Im jest niższy tym mniejsze możliwości w zakresie wyboru partnerki. Czasem bywa tak że faceta nie chce praktycznie żadna kobieta i albo przez długie lata zostaje sam, albo z desperacji ląduje w toksycznym związku z niewłaściwą kobietą. I tak i nie. Wszystko zależy od predyspozycji, kwalifikacji i posiadanego wykształcenia. Zarabiasz malutko, ale jakoś sobie jednak radzisz, ale latka lecą. Pewnego dnia okazuje się, że Twoja wartość na krajowym rynku pracy jest zerowa, a masz 30 lat........i dziką konkurencję w postaci tłumów młodych i lepszych. Niestety z własnych (i nie tylko) doświadczeń wiem że pewnych rzeczy się nie przeskoczy dobrymi chęciami i wysiłkiem.
  21. Trochę mnie dręczy pewna myśl (nie po raz pierwszy zresztą) - kiedy i w jakim przypadku można mówić o zaniżonej samoocenie? Czy jeśli ktoś słabo sobie radzi w życiu, nie jest zbyt inteligentny, kończył (a i to nie zawsze) słabe szkoły czy uczelnie z bardzo słabymi wynikami, nie ma żadnego powodzenia u płci przeciwnej, a jednocześnie uważa się (dzięki wspomnianym faktom) za mało wartościową osobę to ma niską samoocenę? Czy może jest ona raczej adekwatna?
  22. Raczej podejrzewam że zamieszkujemy zupełnie różne rejony tego kraju;)
  23. Ja to bym chciał, żeby mnie ktoś wyciągał. Ale jakoś nie mam tego szczęścia
  24. Jakoś nie mogę na nich trafić. Poza nie ukrywam że.....brakuje mi bardziej realnego kontaktu.
  25. Może i masz rację. Chociaż przyznam, że niełatwo jest nawiązać znajomość z ludźmi z zahamowaniami:) Na przykład kompletnie nie umiem dogadać się z ludźmi którzy są zbyt nieśmiali i zablokowani. To w sumie paradoks jest, bo sam do śmiałych raczej nie należę:)
×