Skocz do zawartości
Nerwica.com

nadiee

Użytkownik
  • Postów

    209
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nadiee

  1. To może jakieś utajone braki czegoś? Albo organizm jest tak zmęczony. W każdym razie przyczyna może być banalna. Oczywiście wiem, że masz tendencję do zakładania tej najgorszej, pewnie wszyscy tu ją mamy. Trzymam kciuki :)
  2. nervuska81, ewidentnie sobie wmawiasz te objawy. Może oko to faktycznie ten nerw trójdzielny, co również może być spowodowane emocjami. Masz coś zakodowane w podświadomości i ona tak wpływa na organizm. Kojarzy mi się program, w którym kobiecie śniło się, że ją pobili i obudziła się faktycznie posiniaczona, co po kilku godzinach jej zniknęło, bo w gruncie rzeczy nic jej się nie stało.
  3. Nawet nie wiesz, jak mnie uspokoiłaś... Dzięki :)
  4. Oooooooj znam to doskonale. Myślę nieraz, że choruję na coś, co jeszcze nie powstało. Wiecie, że będę pierwszą ofiarą nowej, groźnej choroby. Od kilku dni mam dziwny ból... No właśnie: czego? Oka? Nie całkiem. Boli mnie coś - jakiś nerw za okiem, może nad okiem, może oczodół, może brew sama w sobie - gdy poruszam brwią, tj. marszczę ją lub podnoszę w akcie zdziwienia (rzecz jasna robię to co chwilę, nie będąc zdziwiona, lecz sprawdzając, czy ciągle mnie boli). Ja już najgorsze myśli... Chociaż przedwczoraj mi na jeden dzień przeszło ze względu na maturę, która mnie strasznie stresowała (i chyba od tego stresu, tak siebie pocieszam, bolał mnie cały łeb. ale bez tej brwi/oka/Bóg wie czego!)
  5. Oooo! Mam dokładnie to samo! Zamiast się cieszyć jakąś wycieczką, to ja obmyślam strategię przetrwania w razie wypadku haha
  6. Nie da się z tym żyć... Najgorzej, gdy jestem w fajnym towarzystwie, śmiejemy się, mam perspektywę lepszej przyszłości, a ja już obmyślam czarne scenariusze.
  7. Serwus, jestem kolejną nową znerwicowaną. Od dłuższego czasu czytam Wasze wpisy, gdyż mnie to na swój sposób leczy. Brzmi być może egoistycznie, ale... Po prostu się uspokajam. Również przypisuję sobie najróżniejsze choroby, ale jakoś trudno mi chodzić do lekarzy, bo przy okazji hipochondrii mam chyba jakąś mini fobię społeczną, kontakt z obcymi ludźmi przyprawia mnie o swoisty strach, nawet takie kwestie, jak bank czy poczta wywołują go we mnie. Chociaż kilka miesięcy temu wkręciłam sobie raka skóry, najlepiej od razu czerniaka z przerzutami, dlatego poszłam do dermatologa. I co? I nic poza egzemą. Wszystkie znamiona są piękne i zdrowe. Teraz mam wkrętkę na choroby mózgu i od kilku dni mam specyficzny ból głowy... Co ciekawe, wczoraj miałam ustną maturę, również bolała mnie głowa, ale jakby inaczej, jakby z ciśnienia lub stresu, o tamtym poprzednim bólu niejako zapomniałam. Wrócił, gdy już byłam w domu... Śmieszne, bo bóle głowy mam już od wieeeelu lat i dopiero jakiś czas temu zaczęłam się nimi przejmować. Kiedy dokładnie? Kiedy coś zaczęło się w moim zyciu układać, bo do tej pory wszystko było nie tak. Problemy z rodzicami, alkoholizm jednego, ciągłe awantury, ciągłe słuchanie, że jestem beznadziejna, że nie można na mnie polegać, że jestem egoistką, że moje problemy są niczym. W okresie przedszkolnym byłam traktowana przez opiekunki jako gorsze dziecko z biednej rodziny, tym bardziej, że bawiłam się najczęściej z koleżanką, której rodzice są majętni. Do dziś pamiętam sytuację, jak spadłyśmy obie z huśtawki, a wszystkie panie tylko nią się zajęły. Mnie powiedziały, że to moja wina. Miałam wtedy jakieś 5 lat. W podstawówce też mi dokuczano. Potem też wielokrotnie zawiodłam się na ludziach, byłam takim awaryjnym przyjacielem - gdy chorowała jakaś osoba, można było mnie do towarzystwa wypożyczyć. Kaleczyłam się, o czym praktycznie nikt nie wiedział, na pewno nikt z mojej rodziny. Skąd mogli wiedzieć, skoro ze mną nie rozmawiali, lecz tylko zbywali, mówiąc, iż są zmęczeni... Pamiętam też, że od dziecka boje się o moje zdrowie. Jako dzieciak przed snem czułam ucisk w gardle i bałam się zasnąć z myślą, że się uduszę. Też były inne tego typu sytuacje, z różnymi chorobami... Coś usłyszałam w telewizji i już strach. No i tak mi pozostało do dziś... Myślę, że po prostu nie zasługuję na szczęście, toteż gdy coś się właśnie układa, wyczekuję tragedii w postaci chociażby choroby. Od kilku dni codziennie z tego powodu płacze, jestem już po prostu zmęczona... Nie mogę spać w nocy, od kilku miesięcy budzę się około 3-4 godziny. Czasem miewam wówczas napady strachu, serce mi wali, jakby przebiegła sprintem kilometr, a do głowy cisną się przerażające myśli. Czasem totalnie absurdalne, jak wyjście postaci mordercy z filmu haha. Nie wiem ,co z tym zrobić... CHodziłam kiedys do psychologa, ale było jeszcze gorzej. Nie umiała ze mnie wyciągnąć informacji, a ja czułam, iż nie powinnam mówic o swoich problemach, bo to faktycznie błahostki, miałam wyrzuty sumienia po każdym płaczu...
×