Skocz do zawartości
Nerwica.com

szeretet

Użytkownik
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szeretet

  1. jest to jakiś pomysł, by określić jasno cel, ja osobiście się już patrzę na słodycze z obrzydzeniem, widzę że niektórzy w temacie mają ubaw, w sumie to faktycznie popierdolony problem i śmieszny, ja się tylko boję o moje zdrowie, czekam na cukrzycę bo potrafię cały dzień jeść słodycze, na śniadanie batony, obiad cukierki kolacja ciastka itp. Szlag! To jest straszne okropne. Oczywiście gdy jem i mnie mdli to żaden problem, że mnie mdli, właściwie destrukcyjnej mnie między innymi o to właśnie chodzi.
  2. nie wiem czy dam radę. nie wiem czy dam radę czy mam siłę tę świadomość do siebie dopuścić - jestem taka słaba
  3. ze podswiadomosc a moze i swiadomosc juz, choc chyba nie, chce zeby ktos wzial odpowiedzialnosc za moje zycie a jebac to
  4. wyjazd wyjazd wyjazd ale to nie choroba to ja to część mnie
  5. planem jest, wyjść z domu, stać się dorosłą :) boję się, ale jestem już prawie gotowa i jestem thrilled i cieszę się na to. ! kocham świat!
  6. Mnóstwo rzeczy, dziękuję za wszystko (:
  7. Kurczę, jest tyle rzeczy które są wspaniałe... a ja się nie mogę jakoś cieszyć, boję się że jakby ktoś się dowiedział, że się cieszę to byłaby kara czy co, nie wiem nie rozumiem tego i sama świadomie (świadomie?) no niszczę doprowadzam do porażek moich... tak mi smutno, bo teraz jestem w trakcie robienia sobie trudności z życiem a potem, już wiem, będę na gwałt wszystko próbowała załatać. A już teraz mogłabym nie dopuścić do tych sytuacji w przyszłości, że naprawiam błędy.
  8. Heh ;D mówisz, że zrobił swoje? Tak, uciekam, uciekam aż się potykam o swoje nogi. Wali mi w twarz, chyba owszem, ja zamykam oczy. Ojejku, nie komentować, prawda? strasznie komentuję wszystko cały czas i oceniam tak, że aż mi słabo. Pozwolić. Pozwól. Tak, to nie było to co ja chciałam (nawet kilkanaście minut temu pomyślałam, że skoro myślę o zakończeniu całej sprawy to przez ostatnie tygodnie czy co, niech przynajmniej spróbuję żyć dla siebie... nie krzywdząc innych oczywiście, ale nie dostosowując się. wedle tego co ja chcę). Poczekaj, teraz obawiam się wziąć odpowiedzialność w moje ręce, znaczy odpowiedzialność za to życie dla siebie? Hej, tak tak mówisz, tak lubię ekstremalne doświadczenia, chcę bungee, ;___; dodałaś mi siły dobrze, zobaczymy, <3
  9. to może przeniosę się tutaj, bo to wszystko krąży wokół medytacji, właściwie, mi też uratowała i też ją czytałam jak Biblię, nosiłam przy sobie i hm. Nie wiem, może to właśnie świadomość, tak czułam, że pewnych rzeczy nie chcę dźwigać, nie chcę myśleć, jakiś rodzaj medytacji tak działa, że się dopuszcza do siebie po prostu rzeczywistość, widać ta rzeczywistość mnie przygniotła. czuję się właśnie ciągle słaba, nie wiem czy to moja wrodzona cecha czy tak się "nauczyłam", ale łatwiej się żyje zakrzywiając pewne rzeczy, zniekształcając rzeczywistość. Łatwiej choć głupiej, ja bym tak chyba żyła gdyby nie te wahania przez które nie mogę wytrwać w niczym, nic nie jest stabilne, żadne moje podejście, przekonanie, żaden "plan na mnie". Tylko sobą prawdziwą być nie umiem, bo boję się chyba no. nie wiem
  10. szeretlek to kocham cię, szeretet to miłość a szeretnem to akurat nie lubię (: Właściwie to Tolle mi namieszał, ciut ciut, albo to ja za dużo czasu poświęciłam rozmyślaniom a nie życiu. Później miałam trochę deprechę po potędze teraźniejszości ale też nie wyobrażam sobie teraz życia bez tego co wtedy hm zauważyłam? czy jak to nazwać. To co napisałaś znowu mi tak bardzo silnie pomogło, trysnęło we mnie energią a teraz zaczynam już opadać i wygasać. Trochę wiem tam swoje i jak iść i którędy tylko nie wiem, siły mi brakuje czy co. Trzeba mieć dużo siły. Nie wiem nie wiem albo już wiem, może tej świadomości, którą, świadoma już teraz tych mechanizmów!!!, ciągle sobie zasłaniam, odwracam uwagę.. życie zależy ode mnie, tak, tak jest. a jak jestem taka słaba że nie mam prawa żyć? no dobra, już milknę
  11. Perplessa, bardzo się cieszę, że tak szybko odpisałaś. Jestem ostatnio w rozsypce. Tak, z węgierskiego, znaczy miłość. Jak medytowałaś, gdzie, sama? Ja próbowałam, cała filozofia wschodu jest dosyć interesująca, ale nie wiem czy mi to nie zrobiło wody z mózgu. Teraz jak nie radzę sobie z życiem realnym (a nie radzę, ostatnio nie chodzę na zajęcia od kilkunastu już dni i nie mam pojęcia co z tego wyjdzie!!!) to uciekam w jakieś myśli, przekonanie, że i tak jestem tylko "czystą świadomością", nie ma mnie, nie mam na nic wpływu. Sama nie wiem, głupie to strasznie. Wiem, że tak jest z tymi euforiami, nauczyłam się że nie mogę wierzyć w nic z tego co czuję (choć nic to może przesada, z pewnego punktu widzenia, w którym teraz już chyba się umiem umiejscowić...) bo to i tak się zmieni. Kurczę, co zrobić z tym lękiem, z potrzebą krzywdzenia siebie. Dzięki. btw MalaMi1001, słodkie ; )
  12. Podobnie Perplessa, a właściwie to identycznie. I jak z tym dnem, dokopałaś się, jesteś już blisko? Ja teraz widzę, że chyba się nie da dokopać i zgłębiając się w siebie może być tylko coraz ciężej. Oby to było przejściowe, błagam (właściwie to czuję, że jest, na zmianę z perspektywą przykrej konieczności samobójstwa).
  13. Och, wow, Dusiorek.. wpłynęło na mnie to co napisałaś, poryczałam się i w ogóle.. to straszne. to wszystko straszne, gratuluję, podziwiam, życzę siły dalszej.. i dziękuję, że to napisałaś.
×