
Amarant_89
Użytkownik-
Postów
664 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Amarant_89
-
Indifference1, Vett, Nie ma się czego obawiać Jeśli traficie na dobrego instruktora (czego wam życzę) to zobaczycie, że nie jest to takie straszne. Co do tej dyskusji dotyczącej uogólniania (którego kur*a nie cierpię), imprez i alkoholu i młodzieży... Śledziłem ją od początku i muszę przyznać że ubaw po pachy This s*it made my day!
-
Staram się zebrać myśli i skupić przynajmniej na jednej, konkretnej rzeczy.
-
Zaczęliście rozmawiać o imprezowym trybie życia i właśnie mi się przypomniał polski dokument - "Czekając na sobotę". Polecam, jeśli jeszcze nie widzieliście
-
Puki co jest całkiem fajnie. Wyluzowany, spokojny i wyciszony. No ale dzień się jeszcze nie skończył...
-
Kilka godzin pracy przy pile tarczowej. Niby nic, ale mały wysiłek fizyczny poprawia mi humor.
-
Chyba na mały odpoczynek, tudzież na małą imprezę w gronie znajomych mi osób.
-
nazywam się niewarto, zaczęło się od zupy kalafiorowej, a teraz zgłębiasz wiedzę z zakresu botaniki Do tematu: Sprawdzam sms'a... O nie...
-
nazywam się niewarto, rzepak też nie przypomina, a jest z nią spokrewniony
-
nazywam się niewarto, Kurde, rzeczywiście Brukiew - kapustowate i rzepowate, ale kalarepa jest kapustna
-
nazywam się niewarto, ja osobiście nie miałem przyjemności spróbować wryki, ale podejrzewam, że smakuje jak większość kapustnych, czyli ma delikatnie kwaskowaty smak, ale popraw mnie jeśli się mylę
-
nazywam się niewarto, Kaszuby! No tak... Ale zaczęliśmy tu troszkę offtopować, więc do tematu: Szukam informacji o brukwi korzystając z wikipedii
-
nazywam się niewarto, wryki? Ze wsi pochodzę, ale tym określeniem mnie zagięłaś Co to jest? -- 17 mar 2014, 19:35 -- zakładam że brukiew, albo kalarepa, ale mogę się mylić, bo "wryka(i)" to zapewne nazwa charakterystyczna dla ichniejszej gwary, nieprawdaż?
-
nazywam się niewarto, trochę zabawna Bo widzisz, wychowałem się i mieszkam na gospodarstwie, gdzie rok w rok posadzonych jest kilka hektarów kalafiora, jednak nigdy zupy kalafiorowej nie jadłem. Aż do chwili gdy z rodzimego miejsca zamieszkania pojechałem pod sam Giewont i tam w jednym z hosteli spróbowałem tego cudownego dania - jak zobaczyłem tą zupę to byłem co najmniej zdziwiony -- 17 mar 2014, 19:13 -- Jak na ironię, musiałem przejechać ponad 400km, aby spróbować potrawy do której składniki mam na wyciągnięcie ręki
-
nazywam się niewarto, smacznego w takim razie! Przypomniała mi się teraz właśnie historia związana z zupą kalafiorową
-
Mnie wkurza bawienie się czyimiś emocjami... Już się na tym raz konkretnie przejechałem
-
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Amarant_89 odpowiedział(a) na shadow_no temat w Off-topic
witam wszystkich -
Candy14, inspiracja i motywacja musi być! Jeszcze nie poznałem sierściucha, który by pogardził wątróbką
-
Na piwo... Może nawet dwa...
-
Naleśniki z bananem
-
Candy14, wątróbki z jabłkiem? Pyyycha!
-
Rozerwany pomiędzy tym co chcesz, a sytuacją jak jest dla Ciebie wygodniejsza?
-
Spoglądam na forum, piszę wiadomość do dziewczyny z którą wiąże pewne nadzieje, słucham muzyki i... chyba to wszystko.
-
hobbyturysta, są dwie "szkoły" radzenia sobie z fobią społeczną: stopniowo i małymi kroczkami wchodzenie w kontakty i relacje społeczne albo rzucenie się na głęboką wodę - wszystko zależy od Twojej wytrzymałości psychicznej i odporności na lęk. Jednak jak się domyślasz, najważniejsza i tak jest motywacja, bez niej ani rusz. Z tego co pamiętam, ja akurat wybrałem najpierw pierwszą opcję - w czasie kiedy chodziłem do szkoły nawiązywałem kontakty z kim się dało, było to co najmniej ciężkie, biorąc pod uwagę też to, że z początku udawałem wesołego człowieka i musiałem być bardzo przekonujący. Ostatecznie plan wypalił. Kiedy szkoła się skończyła i zaczęło się prawdziwe, dorosłe życie rzuciłem się na głęboką wodę (było jeszcze sporo do zrobienia) wykorzystując techniki i doświadczenia z pierwszej metody. Plan również wypalił i jak na razie radzę sobie całkiem dobrze. Oczywiście, powyższy opis nie zakładał korzystania z pomocy terapii (nie było mnie na nią stać w tamtym czasie, więc radziłem sobie sam), ale jeśli Cię stać na takową, to polecam ją gorąco! Z terapią czy bez, techniki są te same, jedyna różnica polega na tym, że w przypadku korzystania z pomocy terapeuty, nie musisz męczyć się sam i leczenie przebiegnie w znacznie krótszym czasie, a i pomoże Ci kiedy masz wątpliwości i nie wiesz co dalej robić - jednym słowem pokieruje Cię w dobrą stronę.
-
fobik90, witaj! Pozwolę sobie zacytować Hipokratesa, który jako jeden z pierwszych (prawdopodobnie) opisał człowieka z nadmiernym lękiem przed ludźmi: "Nie spotykał się poza murami domu, kochał życie w ciemności, nie znosił światła [...] nie zbliżał się do innych z obawy przed złym potraktowaniem, upokorzeniem, ze strachu, że zrobi lub powie coś głupiego, lub że się rozchoruje. Miał wrażenie, że każdy mu się przygląda." Sam choruję (a właściwie chorowałem) na fobię społeczną od 16 lat, więc wiem co przechodzisz. Myślę jednak, że powinnaś udać się do psychologa (lub psychoterapeuty), aby to jednak osoba z odpowiednią wiedzą i wykształceniem stwierdziła czy aby na pewno zmagasz się z fobią społeczną, bo być może stres wywołują tylko określone przez Ciebie sytuacje. W takim wypadku terapia nie powinna zająć Ci dużo czasu.