Skocz do zawartości
Nerwica.com

karoll007

Użytkownik
  • Postów

    155
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez karoll007

  1. Jak weźmiesz od czasu do czasu to nic sie nie stanie, po co się męczyć. A na przyszłość popross lekarza l cos innego co nie uzależnia.
  2. Ja dostawalam w szpitalu, spalam po nim jak zabita, ale po przebudzeniu bardzo długo do siebie dochodziłam. i niestety uzależnia.
  3. Jeju, oddałabym wam polowe mojego czasu snu, śpię około 18 godzin dziennie, a po sympramolu jest jeszcze gorzej. Każda czynność męczy a dłuższe sprawiają że zasnęłabym nawet na stojąco. Miałam kiedyś bezsenność i zastanawiam sie co jest gorsze, brak snu, czy wieczne zmęczenie i spanie całymi dniami..
  4. karoll007

    Samotność

    Ja uważam ze szkolą to przechowalnia społeczniaków. Ja nigdy nie umiałam sie dostosować do zasad i szkoly i uczniow, wiedzialam ze nie mogę tam liczyć na nikogo, bo po prostu mialabym przydomek szkolnej wariatki. Opuściłam trzecia liceum i teraz powtarzam w trybie indywidualnym w szkole, jak jest przerwa, to szybko wychodze ze szkoly momentalnie. Nie umiem znieść obecności i nagromadzenia tych ludzi, czuje sie przytłoczona i wtedy zaczynam sie denerwować na potęgę. Szkola to wielka masówka i nikt sie nie liczy z czyimiś wadami i potrzebami. mnie nauczyciele zawsze źle traktowali, bo czesto opuszczałam lekcje, nie mieli pojęcia z jakiego powodu, a i tak traktowali jak gnój. nic nie zrobimy to sie nie zmieni, szkoda ze dla na takie przykre.
  5. Na po traumatycznych przeżyciach w szpitalu, po wyjściu nie pamiętałam nic a nic z 3 miesięcy. Dopiero po pól roku zaczynałam sobie to przypominać. A teraz wraca wszystko ze zdwojona sila, a wolałabym nie pamiętać.
  6. Dlaczego? Dlatego ze musze jakims cudem skonczyc szkole żeby wyjsc z domu a jest ciezko bo w ciagu trzech lat liceum bardzo dlugo mnie nie bylo. mam teraz lekcje indywidualne w szkole i powtarzam 3 klase. Jak tylko mi sie to uda, wyprowadzę sie i jednoczesnie sie uwolnię. u mnie plany życiowe szybko sie zmieniaja wiec nie wiem jak to będzie. Trochę sie boje samodzielności, ale strach przed pozostaniem na łasce rodzicow jest znacznie większy wręcz paralizujacy.
  7. Oddział IV . Ordynatorem byla kobieta. tak wiec wiesz jak sie czuje gdy ktoś nadinterpretuje sytuację i nie próbuje zrozumieć.
  8. Zaczelam brać sympramol 150 mg dziennie jakieś 2 tygodnie temu, i nie widzę zbytnich effektow. Lęki delikatnie sie zmniejszyly, ale objawy nerwicy dalej mam. Do tego brak dzialania przeciwdepresyjnego jest niefajny bo stany depresyjne mocno mnie męczą i sypiam wtedy po 18 godzin dziennie. mam też po nim zaburzenia wzroku, problemy z oddaniem moczu i zawroty glowy. nie wiem czy nie będę musiała spisać kolejnego leku na straty.
  9. Pisalam juz o tym w innym temacie, chodzi o Nowowiejski Szpital w Warszawie - Omijać szerokim łukiem! Nigdy nie zapomne o tamtym pobycie.. Ja zdaje sobie sprawę ze jestem bardzo impulsywna i mogę sprawiać wrażenie agresywnej, ale przecież tak u mnie jest, staram sie nad sobą pracować w terapii, idzie to opornie, ale rodzice wszystko źle rozumieja i nie dadzą sobie wytlumaczyc. To wszystko sprawilo ze jedyną bliską mi osobą jest mój terapeuta i tylko z nim mogę porozmawiac. Dalej martwie sie o ich reakcje,bo juz raz wpieprzyli mnie do szpitala i wtedy nie mialam wyboru po.imo ze bylam juz pelnoletnia. Przyszykowali mi pieklo, kiedyś im o tym powiem, ale poki co nie przejdzie mi to przez gardlo. To jest przykre ze od dziecka rodzice nie przywykną do rozmow z dzieckiem, nie zdaja sobie sprawy jakie moga byc tego konsekwencje..
  10. W ostatnim czasie moje wahania zaczely byc potwornie meczace, a stany depresyjne sa obezwladniajace. Mam 19 lat i bylam juz hospitalizowana rok temu. Przezylam tam istny horror, bylam molestowana i probowano mnie zgwalcic, personel uciszyl sprawe. Bardzo zle znosze nawet mysli o jakims osrodku, o zamknieciu i natloku ludzi. mam potezna traume wobec psychiatrykow i szczerze wolalabym gnic w chorobie az do smierci niz tam trafic. Moi rodzice w ogole nie rozumieja tego co mi jest chociaz zdaja sobie z tego sprawe, mam okropne ataki paniki i lęki przed tlumami. Na ostatniej wizycie u lekarza matka probowala sie wykreowac na swieta matke terese, ktora najlepiej wie jak ja sie czuje i co mi jest. Tak naprawde nic nie wiedza, przesiaduje godzinami w pokoju i sie do nichnie odzywam, po prostu nie chce sobie szarpac nerwow. Sa skloceni z moim terapeuta tylko dlatego ze jednak on ma racje a nie oni i ze podwaza ich autorytet, nie sa w stanie przyznac sie do bledow ktore kiedys popelnili. Na wizycie u lekarza, matka powiedziala ze potrzebny jest mi osrodek badz szpital. Chyba wobrazacie sobie jak zareagowalam? zaprotestowalam porzadnie, a ona powiedziala, ze moge nie miec wplywu na umieszczenie mnie w jakiejkolwiek placowce. Czy rodzice moga w jakis sposob pozbawic mnie prawa do decyzji? Nie zagrazam jakos specjalnie sobie ani otoczeniu, ale wiem, ze oni sa do wszystkiego zdolni. Kolejnego koszmaru juz nie przezyje wiec musze wiedziec na czym stoje.
  11. nie bylo mnie tu chyba z dwa tygodnie, ale moja glowa odp*dala mi jakies cyrki, to co sie dzieje ze mna to jest juz jakas paranoja. Od miesiaca bez przerwy bolala mnie glowa, chodzilam po lekarzach, w koncu trafilam na pogotowie, a tam jak zobaczyli ze sie lecze psychiatrycznie, stwierdzili ze uroilam sobie te bole, a na nogach nie moglam ustac, wciaz mi lekarze sugeruja ze albo jestem cpunka albo sobie to wymyslilam. A jak na chwiejna przystalo narobilam afery u kazdego kto takie absurdy mi wciska. Znow nadeszla deprecha, nie bylo mnie na forum bo wlasciwie nie mialam nawet sily wstac ani jesc. Teraz gdy wychodze z domu ciagle zdaje mi sie ze mnie sledza, a kazda osoba jest dla mnie potencjalnym zagrozeniem, lepiej sie nie odzywac bron boze dotykac. Sypiam po 20 godzin, nie mam sily robic wielu rzeczy, teraz juz nawet na szkole. Rzygam jak kot nie wiadomo z czego i wybucham co chwile jak niekontrolowana bomba. Wracaja traumatyczne wspamnienia i nic tylko wyje. Lapie ciagle zawiechy( tzn jakby trace kontakt z rzeczywistoscia) No... niegdy jeszcze tak nie mialam, juz niestety wszyscy sie ode mnie odwrocili z mojej winy ( latajace szklanki, talerze) , tak jakby wszystkie nieszczescia nagle padly na mnie. Mam tylko nadzieje ze jakis psychiatra przyjmie mnie w tym tygodniu bo dluzej chyba tak nie pociagne i skonczy sie powtorka ze szpitala sprzed roku.
  12. karoll007

    nie wiem po co zyje...

    tez zadaje sobie to pytanie..
  13. moim zdaniem artysta jest sie przez sam sposob myslenia i bycia, a przede wszystkim przezywania. Forma przekazu jest do opanowania. W moim przypadku srodkiem przekazu byla muzyka i malarstwo, mialam rozwinieta technike, mnostwo pomyslow, ale kiedy nadszedl kryzys i problemy ze soba, kreatywnosc zniknela.. nie mam pomyslow i cierpliwosci.Ale mysle ze wlasnie na tym polega bycie artysta, sposob przezywania - wlasnie takie kryzysy beda podstawa do przyszlego tworzenia. Dlatego, kiedy sa checi i kreatywnosc wyplywa uszami, warto ruszyc tyłeczek i pracowac nad warsztatem.
  14. no coz w sumie poki nie zagrazasz swojemu zyciu i zyciu innych ludzi to nie maja prawa zmusic do psychiatryka. Szkoda ze ja nie znalam tych wszystkich praw zanim mnie tam umieszczono, bo z pewnoscia po 5ciu dniach zaraz bym sie wypisala, a niestety karta praw pacjenta byla cala podarta, a rzecznika przez caly pobyt nie widzialam.. -- 20 paź 2013, 10:44 -- a o poszanowaniu tajemnicy dot. danych o leczeniu nie powiem, skoro zabronilam komukolwiek dostepu do informacji, a lekarze czesto zamiast ze mna, rozmawiali z rodzicami, ktorzy prawde mowiac g*wno o mnie wiedzieli. Do tego okazalo sie ze haloperidol ktory dostalam kilka razy, nie zostal udokumentowany, a efekty po tym leku u mnie byly tragiczne.. Juz kilka razy chcialam sie ze szpitalem sadowac, ale stwierdzilam ze chyba nie znioslabym tego nerwowo. I powiedz mi jak tu nie miec traumy? skoro kazdy kazdemu kryje dupe i patrzy tylko na to jak z tego skorzystac?
  15. no niestety fakty sa takie, a nie inne. lekarze bawia sie w bogow i z gory patrza na plebs masowo lgnący do gabinetow nfz. nie mowie tu o wszystkich lekarzach, ale tyle sie slyszy zlego o sluzbie zdrowia, ze ciezko miec inne zdanie. albo zbierac pieniazki na prywatne leczenie.
  16. Wczoraj na TLC byl fajny program o ludziach utozsamiajacych sie ze zwierzętami. Nazywali sie terianie, czy jakoś tak :) -- 20 paź 2013, 09:04 -- o i tutaj cos o tym ^^ http://teriantropia.pl/terian.html
  17. oj doznalam i to nie raz, dlatego teraz korzystam ze wszystkich uslug lekarskich prywatnie, poki pozwala na to kieszen moich rodzicow. Mysle ze tez nie wszedzie dzieja sie takie rzeczy bo moja rodzicielka w sumie nalezy do sluzby zdrowia i u niej nie wyglada to az tak zle. Ale czasem to zgroza i strach zdrowiec. u mnie szpital jedynie rozwinal moje problemy, i w tym przypadku mija sie to z celem.
  18. jak sie ciesze ze wreszcie taki temat powstal, to co sie dzieje w tych szpitalach jest nie do pomyslenia, od 12 roku zycia przebywalam w szpitalu przynajmniej 2 razy w roku, a jak mialam 17 lat powiedziano mi ze mam bialaczke ( ze wzgledu na maloplytkowosc i leukopenie ktore wyszly w wynikach) oznajmili mi to takim tonem, ze juz nie wiedzialam co robic, a cholernie bolaly mnie plecy w okolicach nerek. Dostawalam paracetamol... i cierpialam dalej. po dwoch tygodniach cierpien w szpitalu i biopsji szpiku powiedzieli ze to jednak nie bialaczka ( sic!). w ciagu tego czasu zdazylam sie nabawic tak pozadnej depresji, ze nie pozbieralam sie az do nastepnego roku, kiedy trafilam do psychiatryka z przymusu. A tam dopiero zaczyna sie historia, w ktora ludzie rzadko mi wierza, dlatego po prostu o niej nie mowie. Trafilam do szpitala w warszawie ( 450 km od mojego miejsca zamieszkania) z przymusu, nikt mnie nie poinformowal o calych sprawch prawnych, powiedzieli ze nie mam wyboru i musze podpisac zgode. bylam wtedy w szoku wiec npbylo mi wszystko jedno. Trafilam na oddzial do sali w ktorej srednia wieku to bylo chyba 80, oddzial przesiakniety smrodem moczu i kału. Nie mialam przy sobie nic oprocz telefonu papierosow i chusteczek. Dostala, stara podarta pizame i przez dwa pierwsze dni siedzialam na oknie ryczac i trzesac sie z nerwow. Nie dostalam zadnej wody ani kubka, bylam bez niczego. A wszyscy pacjenci patrzyli sie na mnie jak na wybryk natury. Przynajmniej byla palarnia i moglam odreagowac. Pozniej otrzymalam juz swoje rzeczy. W nocy facte w izolatce darl sie przez kilka godzin a nikt nie reagowal. starzy ludzie ktorzy mieli pampersy byli zle traktowani przez pielegniarki, ktore zmieniali je dopiero jak smrod rozszedl sie po calym oddziale. Caly czas cos mi kradziono, faszerowali mnie uspokajaczami zastrzykami, tak ze funkcjonowalam jak zombie. Mialam tylko JEDNO spotkanie z psychologiem w ciagu trzech miesiecy, zrobil mi tylko test MMPI, a inni pacjenci co chwile mieli rozmowy i z psychologiem i ze studentami, bo na oddziale odbywaly sie seminaria. w zasadzie oddzialem rzadzily pielegniarki, ktorych nic nie obchodzilo, nawet kiedy jeden pacjent mnie molestowal i probowal zgwalcic(zlapaly go na goracym uczynku), no coz powiedzialy ze on jest dobry chlopak i ze to moja wina. ja nie mialam sily nic robic bo bylam tak nacpana lekami. lekarz rzadko do mnie przychodzil, nie zwracal uwagi na to ze mam zespol odstawienia po benzo. a kiedy sie rzucalam, panowie sanitariusze tak mocno potrafili potraktowac, ze mialam wykrecony lokiec i tragiczne siniaki. kiedy bylam zapieta w pasy juz tam ktorys raz, zostalam okradziona, skradziono mi telefon i ladowarki, a jak chcialam do ubikacji to nikt sie tym nie przejmowal niech sika pod siebie. Mam jeszcze wiele do powiedzenia w tej sprawie ale szkoda nawet gadac, mam teraz tak potworny straxh przed psychiatrykiem i psychiatrami, ze nie jestem w stanie wyobrazic sobie zeby tam trafic..
  19. zdarzylo mi sie raz ze, po alko i paleniu stracilam przytomnosc na chwile i mialam totalna zawieche przez nastepne 2 godziny, nic do mnie nie docieralo, patrzylam sie w jeden punkt. palenie nie bylo zle bo palilo to samo kilka osob i nic im nie bylo, alko tez byl w porzadku. ciekawe czemu yak dziwnie zareagowalam, przecie nie jeden raz palilam z piciem
  20. ja nie moglabym miec terapeutki kobiety, mialam kilka konsultacji psych. z kobietami, to normalnie szlag mnie trafial, postrzegalam je jako potencjalnych wrogow, wszystkie mialy znieczulice i nie okazywaly zadnych emocji. mysle tez ze kobiety w stosunku do siebie sa bardziej krytyczne, dlatego tez wiele kobiet woli miec terapeute mezczyzne.
  21. znerwicowanyy, tak szczerze wyglada mi to troche na bpd, nie jestem specjalista, ale z doswiadczenia to wnioskuje, dlatego ze wyglada to dosc podobnie jak u mnie. Podstaw jest zapewnienie sobie pomocy i psychologa no i psychiatry. mysle, ze jak zaczniesz dostrzegac efekty leczwnia, nie zrezygnujesz tak szybko rozmowa z najblizsza osoba na pewno pomoze i da wsparcie, no i przede wszystkim pomoze innym zrozumiec twoja sytuacje.
  22. tak caly czas rozmyslam sobie o tej mojej relacji z moim terapeuta o ktorej wczesniej pisalam.. nie moglabym traktowac takiej osoby obojetnie bo od 4 lat juz jestem w terapii. majac te 15 lat bedac w totalnej rozsypce bez pomocy nikogo on podniosl mnie i razem ze mna ksztaltowal moj poglad na swiat, moze czasem mial z tym trudnosci, bo ciezko sie ze mna pracuje, ale w przypadku wszelkich problemow, tylko on byl w stanie mi pomoc. razem z nim wracalam do formy i razem z nim upadalam, a on mi pomogl sie podniesc. mysle ze ta zaleznosc jest w moim przypadku oczywista, nie mowie ze jest wlasciwa, ale nie jestem osoba obojetna na kogos kto mi pomaga, a szczegolnie ratuje zycie. w przypadku juz 4 lat terapi przywiazanie jeat przeciez oczywiste, a szczegolnie w wieku w ktorym bylam zagubiona i nie potrafilam zrozumiec swiata i tego co sie ze mna dzieje. moze jest to czesc mojej osobowosci, ze przywiazuje sie niesamowicie i zrobie wszystko by utrzymac relacje z terapeuta, ale mowcie co chcecie, dla mnie taka sytuacja nie jest niewlasciwa i pod wzgledem etycznym terapeuty i pod wzgledem pacjenta.
  23. paulina93, tez jestem z podkarpacia. skierowanie na 7f dostalam ze szpitala w warszawie, i szczerze na pierwsze konsultacje udalo mi sie dostac w ciagu dwoch miesiecy, drugie dwa miesiace zajely trzy spotkania ( pierwsze i ostatnie to jedna, a srodkowe dwie konsultacje) zostalam zakwalifikowania ale zrezygnowalam.. zeby przyspieszyc kwalifikacje trzeba co tydzien dzwonic w piatki i spytac sie czy terminy sie przesunely, bo wiele ludzi rezygnuje, w taki wlasnie sposob udalo mi sie szybciej dostac jednak kwalifikacje wywarly na mnie zle wrazenie i po prostu wylecialam stamtad zdegustowana
×