Skocz do zawartości
Nerwica.com

caramel rose

Użytkownik
  • Postów

    1 051
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez caramel rose

  1. abstrakcyjna, sama już nie wiem, chyba najlepiej jest mi w mojej samotni i już się do tego przyzwyczaiłam, tak mam rozplanowany dzień, że chyba nie ma w nim miejsca dla innych osób. Ale mam tez złe doświadczenia po związku z tym chłopakiem z bpd (był bardzo zaborczy, ciągle mnie kontrolował, pilnował, zabierał mi komórkę, laptopa i sprawdzał wszystko, jak chciałam zerwać to mnie szantażował, na porządku dziennym były smsy w stylu "leżę cały w kałuży krwi, to wszystko przez ciebie" itp., teraz myślę, jaka ja byłam głupia, teraz wiem, że zadzwoniłabym w takiej sytuacji po odpowiednie służby i chłopak by się uspokoił, ale na tym polega mój problem, że zlewam się w jedno z druga osoba, nie myślę wtedy jako samodzielna jednostka i robię to co każe druga osoba. I boję się, że znów mogłabym trafić na taką osobę. Poza tym mam ogromny lęk przed zarażeniem się, mam lęk na samą myśl o pocałunku, więc chyba lepiej nikogo nie dręczyć i nie zawracać głowy, tylko siedzieć samej spokojnie na tyłku huśtawka, no i właśnie w tym problem, każdy oczekuje, że będe zachowywać się odpowiednio na swój wiek, a ja chcę być piętnastolatką
  2. Nie powiedziałam tego wprost, bo mnie coś zablokowało, nie wiem dlaczego, ale jutro mu to powiem. Mam 25 lat, ale czuję się na co najmniej o dziesięć mniej.
  3. Szubidka, chodzę na terapię psychodynamiczną około 2 lata. Wróciłam właśnie ze spotkania. Mam mieszane uczucia. Ogólnie fajnie się rozmawiało, nawet się nie stresowałam, wrzuciłam na luz wtedy. Ale mnie przeraził fakt, taki, że on wspomniał od razu! o tym, że chciałby się szybko ustatkować, założyć rodzinę, a ja w ogóle o czymś takim nie myślę, teraz chcę się dalej kształcić, a nie myślę o dzieciach, ślubie, w ogóle tego nie chcę, prędzej myślałabym o zakonie, a nie o zakładaniu rodziny. Czuję się teraz źle, przeanalizowałam moje ruchy, gesty, zachowanie i stwierdziłam, że źle się zachowywałam. Nie chce żeby ktoś zabrał mi moją wolność, uwiązał kamień u szyi. Z drugiej strony dobrze się gadało, wydaje się chłopakiem jak to się mówi "do tańca i różańca", no, ale... Co tu robić?
  4. Miałam kiedyś chłopaka, który miał również bpd, ale z cechami narcystycznego z.o. (zdiagnozowane chociaż przyznał się do tego pod koniec związku) - źle to wspominam, powolne, wzajemne wyniszczanie się dwóch osób, z tym, że ja chciałam iść na psychoterapię, a on nie widział problemu, uważał, że jest mądrzejszy od wszystkich ludzi, a zwłaszcza od psychologów, ogólnie każdy dla niego był zerem, jak sam określał "podludźmi". Swoją drogę ciekawe, że często dwie zaburzone osoby przyciągają się.
  5. Umówiłam się jednak na jutro, tzn. już na poniedziałek po południu, bo do wtorku pewnie bym odwołała, wolę żeby to jak najszybciej było za mną. Jakaś masakra, nie mogę spać, mam uczucie zatkanych uszu, czuję się jakbym szła na ścięcie, ciężko mi się oddycha, wzięłam większą dawkę leku, czuję się jakby ktoś mi zakładał pętlę na szyję, jakby to miał być wyrok. Dlaczego ze mnie taki debil, który zwykłe spotkanie tak przeżywa. Unikam nawet spotkań ze znajomymi, bo już w trakcie rozmowy mam lęki i myśli typu: " o nie, już tyle rozmawiam, ona jest tak blisko, za blisko, co ja tu robię, chyba zemdleję". Najlepiej mi jednak samej, tylko czemu coś mnie pcha do ludzi, bezsensu to jest. Boję się, też, że jak kogoś poznam to zakocham się, ogłupieję i znów wiara i Bóg zejdzie na drugi plan, a tego nie chcę. Tak łatwo tracę swoją tożsamość i przejmuję ją od innych, dlatego unikam bliskich kontaktów. Teraz widzę, ile jeszcze zostało do przepracowania
  6. Postaram się przemóc i pójść jednak, choć nie wiem czemu, ale w głębi duszy mam nadzieję, że ta randka nie wypali i będę mogła wrócić do swojej samotni. Napiszę po tym spotkaniu jak było.
  7. Dużo tych lęków: - że się nie spodobam i powie mi to chamsko, poczuję odrzucenie, - że dla mnie to "tylko" randka, a ten ktoś będzie sobie robił nadzieję już na starcie, boję się, że trafię na świra, który będzie mnie zadręczał telefonami (kilka razy na takich trafiłam, mam pecha ogólnie), - że coś z tego wyjdzie i się zakocham (a nie chce miłości, bo przez nią robię się słaba, zaczynam być bardzo zaborcza, zazdrosna, "zlewam się" w jedno z drugą osobą, - boję się właśnie pochłonięcia i bliskości, - dawno nie byłam na randce, jakieś 4 lata, bo ciągle tchórzyłam i odwoływałam w ostatniej chwili, - poza tym po co się umawiać, jak ja nie planuję być z kimś, nie chcę męża i dzieci, nie czuję się dorosła (wybiegam już w przyszłość, ale tak mam), - od tylu lat jestem sama, że przyzwyczaiłam się do swojej samotności, dla mnie bycie w związku jest dziwne, a jednak coś mnie popchnęło by się umówić, dziwne to, Dużo tych obaw, wiem, że to tylko jedno spotkanie, dla mnie niezobowiązujące, ale nie wiem co ta druga osoba myśli. Nie wiem jak dotrwam do wtorku, choć wyobrażam sobie, że terapeuta powiedziałby, żebym poszła i się przekonała, bo nic nie tracę.
  8. Miałam coś takiego, pamiętam jak w pierwszej fazie terapii zaczęłam czuć się gorzej, miałam ogromne lęki, ciężko było wyjść z domu, na terapię nieraz przychodziłam po alkoholu, potem zerwałam terapię i wpadłam w stany psychotyczne, a jak z tego wyszłam i wróciłam na terapię to nastąpił przełom i poprawa w pewnych sferach, co najważniejsze zaczęłam sobie zdawać sprawę z różnych mechanizmów obronnych. Mam propozycję randki, ale im bliżej tego spotkania (wtorek), tym bardziej się boję, mam ogromne nerwy. Boję się bardzo:/ Ja się do tego kompletnie nie nadaję, chyba to odwołam.
  9. Przez połowę dnia byłam w niebie. Miałam coś jakby hipomanię, podwyższony nastrój, czułam się piękna, pewna siebie, że mogę zrobić wszystko, nic nie jadłam, w ogóle nie odczuwałam głodu, tyle rzeczy załatwiłam, tyle udało mi się zrobić, wysprzątałam dodatkowo cały dom, byłam bardzo rozmowna, gadka się kleiła, nie było jak zwykle ciszy. Było mi bardzo gorąco, serce biło bardzo szybko i tak ciężko się oddychało, ale było to przyjemne uczucie. Czułam się jakbym wypiła kilkanaście mocnych kaw naraz. A tak od 20 powoli zaczęło spadać dobre samopoczucie, znów powrót do tego smutku, przygnębienia. Gdyby ten podwyższony nastrój mógł trwać dłużej..., a tak przychodzi taki dzień raz na kilka tygodni, eh:( Jedyny minus, że wydałam trochę więcej kasy, bo nie zastanawiałam się nad tym, robiłam wszystko impulsywnie. Też macie takie coś?
  10. Ogólnie jest to jedyny lek, który dobrze na mnie działa. Zmniejszył mi napady lękowe (mam je tylko w niedzielę na mszy), a kiedyś nie mogłam wychodzić z domu, bo miałam ogromne lęki, pomagał jakiś czas na impulsywność, pomaga na bezsenność (lepiej śpię i ten sen jest głęboki, wysypiam się dobrze), nerwowość (uspokaja) no i ogólnie pomógł mi na objawy psychotyczne (chociaż czasem na dawce 0,5mg pojawiają się jak jest silny stres, ale wtedy zwiększam na kilka dni do 1mg i przechodzą). A Ty długo brałaś ten lek? Jak na Ciebie działał? -- 27 gru 2014, 00:28 -- Bo też mam obawy czy neuroleptyk można brać tak długo. Zauważyłam też, że jak ostatnio napiłam się alkoholu, to jakby od tej pory działanie leku zmniejszyło się, nie wiem czy jednak jest to związane z tym.
  11. refren, biorę od 1,5 roku ryspolit, kiedyś brałam 1mg, a teraz podtrzymująco 0,5mg. Ogólnie na tym leku schudłam 5 kg i mimo, że dość często się objadam słodyczami to o dziwo nie tyję tak bardzo, ale martwię się o zdrowie (trzustka, cukrzyca, nowotwory itd.). Po antydepresantach np. sertralinie i fluoksetynie miałam ogromny apetyt, tyłam i miałam problemy z okresem. No chyba, że dopiero teraz ten neuroleptyk ujawnia skutki uboczne w postaci nadmiernego apetytu, ale jak brałam również minimalną dawkę czyli 0,25mg (ćwiartka tabletki) to też miałam zwiększony apetyt, jak nie brałam leku to też było podobnie. Nie wiem czy ten apetyt to może wynik niedoborów witaminowych, brania tego leku czy może coś innego. Mówiłam to lekarzowi, ale on mówi, że problemu nie ma, bo nie widzi po mnie żebym utyła, no i taka jest rozmowa z nim (ogólnie jak idę do jakiegokolwiek lekarza to oni nie widza problemu, bo mówią, że nie jestem gruba i wymyślam);]
  12. refren, lek biorę, pomagał na impulsywność (już przestał) i na niektóre inne objawy, ale np. na objadanie (strasznie che mi się jeść, jadłam chrom piłam zioła, nic na to nie pomaga:/) czy depresję to nic mi nie pomaga, przetestowałam dużo leków. Do lekarza chodzę, ale on na moje objawy mówi: "proszę zwiększyć dawkę leku" i tyle. No i to jest najgorsze, że znów wpadam w depresję, siedzę w pokoju, często mam zasłonięte okna (wolę siedzieć w ciemności) i choć chcę, to nie mogę zmusić się żeby pomóc w domu, coś zrobić, posprzątać, ugotować, zaczynam i zaraz mi słabo, wszystko robię bardzo wolno. I to wszystko nasiliło się właśnie od tych wizyt u egzorcysty. ego, , nie wybiorę się ponownie na pewno, bo się boję, że te objawy jeszcze bardziej mi się nasilą, a poza tym ten ksiądz mnie upokorzył nie przyjmując ode mnie prezentu (mówiłam o tym w innym wątku) i poczułam się odrzucona, więc nie wrócę do niego. Nie chcę już szukać pomocy w tej grupie ludzi, bo zawsze mnie zawodzą, odpychają, zostaję przy moim terapuecie i postaram się nie schodzić na boczne drogi.
  13. Już więcej nie pójdę do egzorcysty. Byłam na dwóch "sesjach" i po tym czuję się jednak o wiele gorzej. Przeszły myśli dotyczące tego, że nie wyspowiadałam się dokładnie, że mam zatajone grzechy (no bo miałam spowiedź generalną), ale nasiliło mi się objadanie, depresja, jestem przybita, smutna, płaczę, nie umiem cieszyć się ze świąt, w sumie z niczego, mam dalej lęki będąc na mszy w kościele i przed samą komunią, dodatkowo mam (przeważnie wieczorem) takie coś jakby "nasyłanie myśli", czuję jakby ktoś wkładał do mojej głowy myśli o beznadziejności mojej sytuacji, wszystkiego co mnie otacza, o mnie jako beznadziejnej osobie i inne gorsze myśli i jak mam te myśli to nic innego się nie liczy, nic innego nie dostrzegam, tylko tą beznadziejność, zło. Ale nie czuję, że to ja produkuję te myśli, tylko jakby ktoś "wkładał" mi je do głowy, albo mówił na ucho. Od czasu tych wizyt więcej też grzeszę, nie kontroluję się. Po co ja tam w ogóle poszłam, nie wiem.;/
  14. Wiecie może ile ważne jest skierowanie od lekarza psychiatry do poradni psychologicznej na diagnostykę osobowości? Robiłam porządki i znalazłam takie skierowanie ze stycznia tego roku, w sumie diagnozy mam już postawione, ale nie miałam robionych nigdy testów (np. mmpi). Zastanawiam się czy takie skierowanie będzie jeszcze ważne?
  15. Chciałabym mieć idealne święta jak z reklamy. Może dlatego w pewien sposób zniszczyłam w tym roku święta.
  16. oj znam te uczucia, u mnie występuje ogromna zazdrość o terapeutę i innych pacjentów, ale może to dlatego, że ja z kolei jestem jedynaczką i zawsze dostawałam to co chciałam i z nikim nie musiałam się niczym dzielić.
  17. ja chyba bez leków nie dałabym rady funkcjonować. Biorę neuroleptyk, ale tylko 0,5mg. Pomaga trochę na impulsywność, wycisza gdy są silne emocje (np. dziś dostałam silne napady lęku, wzięłam lek pół godziny temu i czuję się tak spokojnie. I co dziwne, zauważyłam, że po nim mam lepszy metabolizm i nie zatrzymuje mi się woda. Po zakupach mam mega wyrzuty sumienia, np. dziś poczułam odrzucenie, więc musiałam na szybko coś zrobić i poszłam na zakupy. Wydałam 300zł. W sumie ładne rzeczy kupiłam, no, ale pieniądze mogłam odłożyć. A tak ciężko pracuję i nic nie odkładam, masakra:/
  18. Też nie znoszę swojej pracy, strasznie mnie stresuje, ale chodzę, bo inaczej nie stać byłoby mnie na terapię. Ogólnie staram się coś odłożyć, ale nie udaje się, bo impulsywnie wydaję pieniądze (zakupoholizm).
  19. refren, to się zdarzyło, to nie wymysł nerwicowy niestety, w ogóle całą psychozę miałam związaną tematycznie z religią, ciągle widziałam diabła, nawet jak zasypiałam to leżał przy mnie i mówił, że mnie już nie opuści, że jestem jego itd., straszne to było i właśnie w tym jest problem, że ja to wcześniej pamiętałam, jak poszłam do księdza to wyparowało mi to z głowy, uleciało, a potem znów mi się przypomniało, więc nie powiedziałam o tym księdzu. Ale mam przyjść jeszcze raz i wtedy mu powiem. Co do modlitw to był odprawiany egzorcyzm, ale nic złego się ze mną nie działo, na początku tylko miałam jakiś lęk jak zobaczyłam te rzeczy do egzorcyzmu i chciałam wyjść, ale jednak zostałam i nic się nie działo ze mną niedobrego.
  20. refren, bardzo mądrze piszesz, daje mi do myślenia:) Ja niepotrzebnie tu pisałam, nie lubię takich dyskusji, przez moje zaburzenie (borderline) wszystko odbieram bardzo do siebie i odczuwam silne lęki i odrzucenie:/ Zdaję sobie sprawę, że ego nic takiego nie napisała, no, ale ja mam problem z prawidłowym odbieranie rzeczywistości i emocjami. I dodatkowo nakręciłam się na ten nick. Jak można zmienić nick?
  21. Nie mówiłam, że nie boję się piekła, ale stwierdziłaś, że praktykuję np. chodzę do kościoła ponieważ boję się piekła, więc odpowiedziałam, że jeśli chodzi o modlitwy i kościół to nie idę tam z przymusu, nie idę do niego z lękiem, że jak nie pójdę to będę w piekle, o to mi chodziło i jeśli możesz to przestań tutaj ze mnie szydzić. Więcej już dyskutować nie będę, każdy ma swój rozum, swoje własne postrzeganie świata, ja widzę świat w taki sposób, Ty w inny i skończmy na tym, więcej odpisywać nie będę. P.S. Co do nicku, to rejestrowałam się tutaj rok temu, jak miałam depresję psychotyczną, byłam odwrócona od Boga, interesowałam się tego typu rzeczami, stąd ten nick, a samej chyba nie mogę go zmienić.
  22. "Wizja piekła św. Faustyny Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie - ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie - nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka - jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka - jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódma męka - jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa". z (http://adonai.pl/milosierdzie/?id=34) Za życia zawsze można się nawrócić, natomiast jeśli znajdziemy się w piekle, to będziemy tam przebywać już wiecznie, już nie można odmienić tego losu, choćby się chciało. Owszem Jezus jest wszędzie, ale w różny sposób. A tylko w kościele mogę zjednoczyć się z nim w Eucharystii.
  23. To nie jest tak, nie chodzę do kościoła z przymusu, obawą przed piekłem. Idę, bo chcę się spotkać z Bogiem i przyjąć Komunię Świętą, być bliżej Jezusa, odwiedzić go po prostu. Również jak poszłam do egzorcysty to jak napisałam, chciałam zdjąć z siebie, wyrzucić te grzechy żeby być bliżej Boga, nie liczyłam już na żadne cudowne uzdrowienie, bo wiem, że moje cierpienie jest w jakimś celu, a najlepiej jest je ofiarować Bogu. Co do lęków o piekło to mam co kilka miesięcy takie epizody natręctw i zaczynam się nakręcać na piekło, bo czuję się zbyt brudna, boję się wtedy, że będę cierpieć w ogniu, ale najbardziej boję się tego, że w piekle człowiek już nigdy nie doświadczy Boga i znienawidzi go, będzie bluźnić na niego, to jest najgorsze. Po spowiedzi generalnej przeszyły mi natręctwa na tle religijnym, czuję się wolna.
  24. Byłam dzisiaj u księdza-egzorcysty. Wspaniały człowiek, rzadko takich się spotyka, naprawdę. Bardzo mi pomógł, miałam możliwość wyspowiadania się (spowiedź generalna). Rzeczywiście czuję się lżej, taka czysta i oczywiście pojawiają się takie myśli "a może zapomniałam czegoś powiedzieć?", ale szybko to ucinam, bo wiem,że to natręctwa. Duchowo czuję się o wiele lepiej. Najważniejsze to trafić na dobrego księdza, ja się wczoraj modliłam w tej intencji i rzeczywiście lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. W końcu jestem wolna od tych męczarni. W ogóle przedtem świat widziałam w takich ciemnych barwach, teraz czuję się, jakby ktoś zdjął mi z oczu kliszę. A co najważniejsze to jednak przed samą wizytą zdałam sobie sprawę, że nie idę po to, żeby doznać jakiegoś cudu, żeby nagle wszystkie choroby psychiczne mnie opuściły, ale żeby być bliżej Boga i rzeczywiście potem poczułam takie ciepło w sercu, uderzające gorąco.
×