Skocz do zawartości
Nerwica.com

caramel rose

Użytkownik
  • Postów

    1 051
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez caramel rose

  1. Z tym odstawieniem leku to jakaś masakra. Strasznie źle się czuję, napuchnięta, nie spałam w nocy, a jak zasypiałam to miałam męczące sny. Dodatkowo czuję się jak na wiecznym, ogromnym kacu i od dwóch dni czuję taki głód, że non stop się obżeram! Nie dam rady, dzisiaj wezmę dawkę leku. Idę jeszcze w tym tygodniu do innego ginekologa i mojego psychiatry, zobaczę co powiedzą, może zrobię jakieś badania na poziom tej całej prolaktyny. Chyba się uzależniłam od tego neuroleptyku (na pewno psychicznie).
  2. Jakie objawy moga pojawić się przy odstawianiu ryspolitu w dawce 0,5mg-0,25mg? Przedtem (1,5 roku)brałam 0,5mg, potem o,25mg, a od czwartku odstawiłam? Jak na razie bardzo mnie boli głowa (ale też napiłam się wczoraj 1,5 kieliszka wina). Ile ten lek utrzymuje się w organizmie po odstawieniu?
  3. Mam dokładnie to samo. W pracy staram się udawać normalną, zdrową osobę. Pilnuję się na każdym kroku, a i tak myślę "oni na pewno wiedzą/ to tylko kwestia dni jak się dowiedzą/ na pewno myślą, że coś ze mną nie tak" itp. Mam ogólnie problem z relacjami, nawet tutaj jak widzę jak piszecie, jak sobie umiecie dobrze doradzić różne rzeczy, a ja? Nawet jak czytam Wasze posty i chciałabym wyrazić swoje zdanie, coś doradzić to nie umiem zebrać wtedy myśli, nie umiem dobrze odpowiadać na słowa drugiej osoby. Chciałabym się kiedyś tego nauczyć. Zarzucił Wam ktoś kiedyś, że manipulujecie? Bo mnie ostatnio terapeuta ciągle mówi, że jestem manipulatorką. No może czasem wpływam jakoś na innych, ale nie robię tego specjalnie, jakoś tak samo wychodzi. Po prostu strasznie chcę przekraczać granice, to jest ekscytujące, wyzwala tyle emocji, z drugiej strony wiem, że powinnam z tym walczyć i tak nie robić, ale to jest silniejsze. Nienawidzę norm i zasad, ciągle chcę je łamać, omijać.
  4. Będę jednak brać lek co drugi dzień, potem za jakiś czasz co trzeci dzień i coraz rzadziej. Wczoraj nie wzięłam i budziłam się co chwilę w nocy, wkręcałam sobie, że zacznę słyszeć głosy, zeświruję bez leku. Chyba się uzależniłam od niego psychicznie, ale muszę powoli odstawić. Objadłam się trochę, bo czuję ciągle pustkę, samotność,nie mam do kogo się odezwać, jedynie tutaj na forum, ale chciałabym do kogoś "żywego", kto by siedział obok mnie i przytulił. W pracy czuję, że ze mnie śmieją, szydzą, odrzucają mnie, każdy gest tak odbieram i zajadłam dziś te uczucia. Najpierw próbowałam zapchać się warzywami, żeby zdrowiej było, ale potem zjadłam trochę słodkiego mimo wszystko. Kupiłam sobie na jutro alkohol, żeby trochę się wyluzować. Myślę o moim lekarzu, o tym, że ja jestem u siebie, a on przyjmuje pacjentów, a ja jeszcze muszę czekać tydzień do wizyty, chciałabym się przytulić do niego, jak do taty, ale mi nie pozwolił nigdy. Jestem jak takie małe dziecko głodne miłości i bliskości i garnę się do każdego kto okazuje mi choć trochę zainteresowania. I wiem, że to żałosne.
  5. Szubidka, dzięki , mam nadzieję, że się uda odstawić. Boję się tylko, żeby nie wróciły te objawy, bo ciężko byłoby wtedy z pracą:/, jeszcze by mnie wywalili. A objawy psychotyczne miałam różne i urojenia prześladowcze i głosy i halucynacje, taka psychoza wakacyjna była ( z tym, że miałam do tego zachowany krytycyzm!), ale to było 1,5 roku temu.
  6. Ale łączycie alko i leki? Ja np. boję się łączyć te dwie rzeczy, jak czasem próbowałam, to po takich mieszankach zawsze miałam napady lękowe, albo od razu mnie ścinało i szłam spać:/ Niby kwetiapina jako jedyny neuroleptyk nie powoduje wzrostu prolaktyny (choć w ulotce w skutkach ubocznych jest napisane: zaburzenia miesiączkowania), ale nawet mój lekarz mówi, że "przeważnie" nie powoduje, a każdy organizm jest inny, na każdego inaczej działa. Poza tym leki zawsze mają jakieś skutki uboczne. Nie wiem spróbuję na razie bez, ziołami zastępuję (melisa, szyszki chmielu, kozłek itp.). Boję się tylko, żeby objawy psychotyczne nie wróciły:/
  7. niestety, kupiłam sobie różne preparaty ziołowe i będę próbować tak się uspokajać. Lek już biorę prawie 2 lata, zaleczałam nim stany psychotyczne i teraz się okazało, że mam problemy, tzn. okres mam regularnie, ale jest inny i krótszy i coś tam się porobiło (nie będę się wdawać w szczegóły) i najprawdopodobniej to od leku. Biorę ryspolit (rysperydon, podobno jeden z silniejszych neuroleptyków), małe dawki, bo 0,5mg, ale ja mam bardzo wrażliwy organizm (unikam nawet espresso, bo po takiej kawie wpadam w manie) i na mnie tak zadziałał. Jeszcze za 2 tygodnie idę do psychiatry i pogadam z nim o tym, ale już dziś wezmę ćwiartkę. Mam tylko nadzieję, że objawy nie wrócą, przecież nie mogę brać tego całe życie:/ Z lekami czy bez i tak jestem w bagnie.
  8. Dzisiaj powoli zaczynam odstawiać leki, tzn. biorę od jakiegoś czasu już połówkę tabletki, teraz zmniejszam do ćwiartki, tak na 2-3 tygodnie, potem co drugi dzień ćwiartkę i odstawię. A to dlatego, że byłam u lekarza ginekologa i mam problemy hormonalne przez zapewne podwyższoną prolaktynę. Super:/ Mówił, że to prawdopodobnie przez leki. Mam nadzieję, że mi objawy nie wrócą, choć jak raz nie wzięłam przez 3 dni leku, bo zapomniałam to nic mi nie było, dopiero jak sobie przypomniałam, że nie wzięłam to zaczęłam sobie wkręcać, że dostanę drgawek, napadów lęku i rzeczywiście dostawałam od tego wkręcania. A ogólnie to bardzo mi smutno, nie mogę znieść tej okropnej pustki w sercu, tak mnie boli i pali żywym ogniem, a mężczyźni, których pragnę nie chcą mnie:( Czuję się paskudnym, nic niewartym śmieciem:(
  9. No to ja już sama nie wiem, bo jak rozmawiam z moim lekarzem, to on mi wykłada jak powinien wyglądać dojrzały, poważny związek, gdzie jest ognisko domowe, gdzie partnerzy mają dla siebie czas, kochają się, szanują, nie są zazdrośni wcale, bo jest zaufanie i mimo mijających lat to pożądanie nie wygasa, bo się o nie dba. Więc skoro tak mówi, to wyobrażam sobie, że on ma takie właśnie życie, taki związek i ma na wszystko czas i mu tego zazdroszczę. No i, że jako lekarz psychiatra, to ma idealne dzieci bez zaburzeń i na pewno chodzą do prywatnych szkół, są bystre, zdolne itd, a jego żona pewnie jest najpiękniejsza na świecie, zadbana. W karcie mam wpisane prymitywna idealizacja:]. Nie wiem już sama co myśleć Hmm.... A masz świadomość tego wszystkiego, że to są "glupoty", że "prowokujesz" etc. jak się to dzieje? W danym momencie i w danej chwili? Pytam bo to bardzo ciekawe.... Kiedyś nie miałam takiej świadomości, że są to prowokacje, że sama wymuszam jakby to odrzucenie, dopiero podczas terapii to zrozumiałam dzięki terapeucie. A dzieje się to w różnych momentach, nie zakładam sobie, że teraz przekroczę granicę, czy zrobię coś głpiego, dzieje się to spontanicznie, emocje mnie ponoszą, dopiero potem zdaję sobie sprawę z tego, że sprowokowałam odrzucenie i jest mi źle, sama sobie wbijam szpile często. Czasem jak coś nie idzie w rozmowie po mojej myśli to wtedy mówię coś głupiego, przekraczającego granice, żeby..., no właśnie nie wiem po co.
  10. Więc może dobrze, że nie jestem lekarzem. No, ale taka prawda, mają idealne życie, każdy ich szanuje i się z nimi liczy, a w dwa dni (prywatnie) jak się postarają to mogą zarobić tyle co niejeden zarabia na miesiąc. Bardzo idealizuję tę grupę społeczną, a zwłaszcza mojego lekarza. Mam 25 lat, a czemu pytasz?
  11. Ja to bym chciała pójść na medycynę, to jest życie, pozycja, dużo kasy i to poczucie, że się pomaga innym, że dzięki mnie ktoś odzyskał zdrowie, siłę, fajnie by było , ale nie mam umysłu ścisłego, tylko humanistyczny. Na psychologie warto iść, w końcu jest to przyszłościowy kierunek, coraz więcej osób zaburzonych, coraz więcej do leczenia. Z tego wszystkiego, popijam dzisiaj ruskiego szampana i liczę na to, że nie dostanę lęków. Musiałam się rozluźnić, strasznie mnie głowa bolała. Wczoraj wzięłam tylko malutką ćwiarteczkę leku, więc nie powinno być jakoś tragicznie. Oby.
  12. Conessa, ja chyba też nie potrafiłabym odbudować relacji z moim ojcem, nawet jakby mu się odwidziało i zacząłby się starać, nie potrafiłabym. Poza tym mam w pamięci ciągłe krytykowanie mnie przez niego, mówienie, że jestem brzydka, gruba, kazanie stawania na wadze i akceptowanie mnie tylko wtedy jak byłam szczupła. Pewnie też od tego zaczęły się moje problemy z odżywianiem. Unikam też relacji z mężczyznami, bo wszystko sprowadza się do seksu, ten mój były partner (z bpd) stwierdził, że traktuję go jak seks-zabawkę i nie widzę w nim człowieka, w sumie miał rację, ale on też swoje zrobił. Inny chłopak stwierdził nie tak dawno, że jestem powalona, bo raz daję zielone światło, a za chwilę czerwone, zbliżam się, jestem miła, prawię komplement, a potem staję się chłodna i uciekam, nie odbieram telefonów. Ciężko ze mną wytrzymać i odnaleźć się w tym chaosie. Ostatnio mam jednak lęki, że mój terapeuta mnie opuści, boję się każdej sesji, wydaje mi się, że powie:" no niestety, będziemy musieli na zakończyć terapię, bo wyjeżdżam/przeprowadzam się itd.". Zapewnia, że mnie nie zostawi, a ja dalej robię jakieś głupoty, przekraczam granicę, prowokuję, albo nawet mówię "to niech pan mnie wyrzuci z tej głupiej terapii/ chyba więcej nie przyjdę na sesje". Chciałabym być z kimś kto nie istnieje, zjawia się tylko kiedy go potrzebuję, a potem znika, coś jak dżin z lampy. -- 11 sty 2015, 16:40 -- Szubidka, widziałam, że w innym wątku pytałaś o książki o borderline. Ostatnio czytałam i mogę polecić "Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach" (Paul T. Mason).
  13. Szubidka, u mnie to jest śmieszne, bo na co dzień jestem osobą bardzo nieśmiałą, natomiast jeśli chodzi o samo flirtowanie czy składanie takich propozycji otwartych (ale tylko do lekarza i terapeuty) to nie mam żadnych oporów, często też piszę terapeucie różne niestosowne rzeczy w smsach, a potem mi głupio. I właśnie uciekam i lgnę, sama nie wiem czego chcę, czego potrzebuję.:/ Conessa, ojca mam, ale rzadko go widuję, raz na 2-3 lata. Często czuję zazdrość, jak widzę, gdy jakiś ojciec przytula i głaszcze swoją córkę, jest dla niej czuły, też bym tak chciała, a ja czegoś takiego nigdy nie miałam. I wiem, że to zapewne stąd wynika to moje erotyzowanie relacji i wybieranie niedostępnych, starszych mężczyzn, ale rozum swoje, a emocje swoje.
  14. abstrakcyjna, może się przełamię i spróbuję, w sumie w moim mieście są takie dwie podobno dobre, to może się wybiorę i sprawdzę. Jak kiedyś dwa miesiące nie byłam u mojego lekarza to przestałam o nim myśleć i nie fantazjowałam, a jak wróciłam to znów się zaczęło. Szubidka, to lekarzowi mówiłam, u niego nie jestem na terapii, ale pytałam go o to czy zabroni mi przychodzić z powodu moich erotycznych propozycji. Powiedział, że nie, bo rozumie, że czuję się samotna i mam swoje potrzeby, poza tym lubi mnie (tak mi się wydaje), no i lubi jak prawię mu komplementy (kto by nie lubił). Zdaję sobie sprawę, że mogłoby to popsuć mu opinię, ale jakby się zgodził to przecież zawsze można się postarać żeby to nie wyszło na jaw, ja chciałam mieć z nim tylko romans, a nie związek na poważnie, bo on jest dużo starszy i takie coś nie miałoby przyszłości. No i też mówiłam mu, że jeśli nie chce się zgodzić, bo jestem jego pacjentką to mogłabym zrezygnować z niego jako lekarza, ale to też nic nie dało. Poza tym mam te natręctwa przed zarażeniem się chorobami od mężczyzn, dlatego też unikam takich relacji, a nie obawiam się zarażenia tylko od lekarza i terapeuty, oni są "bezpiecznymi obiektami".
  15. abstrakcyjna, zmiana lekarza nic nie da, bo kiedyś chodziłam do innego i było to samo, po prostu strasznie "seksualizuję" relacje i nieważne czy to psychiatra, internista, stary czy młody, robię tak nawet jak mi się nie podoba. A do kobiet lekarzy nie chodzę, bo kobiety zawsze oschle mnie traktowały, "szybko, szybko i do widzenia", a faceci-lekarze zawsze poświęcają mi więcej czasu. Ale masz rację, muszę sobie go wybić z głowy, bo strasznie dzisiaj się czuję, ciągle o nim myślę, o tym, że nic z tego nie będzie. Tylko jak wybić sobie to z głowy, jak myśli samoistnie krążą wokół niego. Ale jakoś muszę sobie z tym poradzić.
  16. abstrakcyjna, w sumie to zawsze na wizytę ubieram się ładniej i go podrywam. Ale wczoraj miałam taką jakby hipomanię i wprost mówiłam, że jest bardzo przystojny i mam ochotę na seks z nim, spytałam też czy nie miałby ochoty na kilka "niezobowiązujących spotkań". Ale odmówił, twierdził, że to dla mojego dobra, że to byłoby nadużycie. Poza tym porównał to do takiej sytuacji "gdyby przyszła do lekarza atrakcyjna pacjentka z cukrzycą, ale lekarz skupiłby się na jej atrakcyjności zamiast na chorobie to by jej nie pomógł". Ogóle całą wizytę go naciskałam, ale mimo wszystko wydaje mi się, że nie był zły na to, nawet trochę mu się podobało. Tylko mi smutno, że jednak nie będę go nigdy mieć, bo ja od małego byłam przyzwyczajona, że zawsze dostawałam to co chciałam.
  17. Kurcze, po tej zwyżce wczorajszej dzisiaj źle się czuję. Znów dołek, smutek, pustka i samotność. Cały czas chce mi się płakać. Wczoraj miałam w sobie tyle energii, tyle zrobiłam, a dziś chodzę półprzytomna, ziewam, spać mi się chce. Muszę jakoś o przeczekać. Właśnie dlatego zawsze boję się jak mi nastrój za bardzo idzie w górę, bo wiem co mnie będzie czekać następnego dnia. Smutno mi też, bo wiem, że muszę sobie wybić mojego lekarza z głowy, niestety nie udało mi się go przekonac do romansu:(
  18. Wpadłabym, ale jutro nie mogę niestety. Udanej zabawy Wam życzę!:) Kurde zastanawia mnie tylko to, że jak zawsze mam doła i nie chcę nigdzie wychodzić, to dostaję zaproszenia na imprezy, a jak mam super nastrój i mnie rozsadza, chcę bawić to wszyscy wiecznie zajęci. A dziś czuję się najlepsza, najpiękniejsza, najseksowniejsza na świecie, fajne jest to uczucie. Neuroleptyk już jakiś czas temu wzięłam i nie działa, dzisiaj spać chyba nie będę. Słucham sobie muzyki na fula i tańczę, jest miło:)
  19. Flora3, super ten tort, masz talent:) ...Ale mnie rozsadza dzisiaj, od rana mam jakąś hipomanię. Co ja wyprawiałam u lekarza, pewnie jutro będzie mi wstyd. Mam dzisiaj taakie gadane, nie mam problemy zagadać do jakiejś obcej osoby. Tylko łeb mi rozsadza, coś mi tam "pika" dziwnie, jakiś ucisk czuje. Dzisiaj chyba nie zasnę, czuję się jakbym wypiła z 30 kaw. Choć martwi mnie, że coraz częściej zdarzają mi się takie dni hipo, żeby to się nie przerodziło w coś gorszego. Wzięłam przed chwilą neuroleptyk żeby mnie sprowadził na ziemię. Szkoda, że w domu muszę siedzieć, pisałam do dawnych znajomych czy nie chcą wyjść na drinka, do klubu, ale wszyscy wielce zajęci. I ma taką energię, a muszę zamulać w domu, szkoda gadać. Chyba wezmę się zaraz za sprzątanie pokoju, bo mnie nosi strasznie.
  20. Tak sobie myślę, że gdyby nie terapia to dalej byłabym w niezłym bagnie. Sprzątając pokój znalazłam mój stary pamiętnik z lat 16-19 i przeczytałam sobie te wszystkie wpisy. Jakie ja głupoty robiłam, jak myślałam dziwnie, nienormalnie o swoim życiu, ciele i te opisy mojego dawnego związku z tym toksycznym chłopakiem. Byłam bardzo impulsywna, robiłam różne bardzo głupie rzeczy, teraz chyba dzięki terapii jest z tym trochę lepiej. Już częściej myślę o swoim zdrowiu, wiem, że niektóre rzeczy nie są dobre dla mnie i staram się przystopować. Nie wiem kim była ta dziewczyna. Dużo się we mnie zmieniło dzięki terapii, ale jeszcze dużo zostało do przepracowania. Mam takie nierealne marzenie żeby znaleźć chłopaka, który by istniał tylko wtedy kiedy go potrzebuję. Jak byłoby mi smutno, źle to wtedy pojawiałby się, pocieszał, przytulał, a później znikał. Wiem, że to trochę egoistyczne, ale innego związku raczej nie potrzebuję.
  21. Szubidka, coś mnie podkusiło w sobotę, jakiś impuls miałam i wysłałam do terapeuty smsa, w którym opisałam moje uczucia do niego bardzo! wylewnie (podoba mi się), w sumie on o tym wie, bo wiele razy rozmawialiśmy na ten temat i dzisiaj na sesji omawialiśmy mój sms, ale czułam się głupio, bo jak tak można płaszczyć się przed facetem, na dodatek wiadomo, że nic z tego nie będzie. I z tego powodu jestem też smutna, bo tylko z nim chciałabym być, tylko on mnie tak rozumie, a jak zdaję sobie sprawę, że nigdy nic nie będzie to wpadam w jakąś rozpacz, czuję wtedy taki silny ból w sercu. Każdego mężczyznę porównuję do niego lub do mojego lekarza i każdy wypada przy nich blado. Niby samotność trochę zmusza do szukania relacji, ale jak znajduję to mam silne lęki, czuję jakby ktoś zamykał mnie w klatce i uciekam, więc i tak źle i tak nie dobrze.
  22. Źle się czuję, mam lęki, derealizację, wszystko zwaliło mi się na głowę (m.in.dużo obowiązków w pracy, choroba bliskiej osoby) czuję się tym przytłoczona, dodatkowo ciągłe poczucie odrzucenia i wielkie ośmieszenie się przez terapeutą. I co do tego chłopaka, nie mam już z nim kontaktu, na początku czułam ulgę, a teraz znów smutek, pustkę z powodu samotności. Chcę i nie chcę bliskości, bo jej pragnę i mnie przeraża.
  23. Ma ktoś również zaburzenia odżywiania? Niby ostatnio było lepiej, ale teraz przez święta objadam się prawie codziennie, mam dość. Czuję ciągle pustkę, samotność, nudę. Wyobrażam sobie, że mój terapeuta i lekarz spędzają święta z idealną rodziną jak z reklamy i balowali pewnie na Sylwestra, a ja znów w domu sama, jak co roku. I to wszystko zajadam słodkim, boję się, że będę mieć cukrzycę, albo inne dziadostwo.
  24. Znów nasilił mi się natręctwa związane z grzechami. Chodzę często do spowiedzi, później przez 1 dzień czuję się tak wspaniale, wolna od tego zła, a potem przypominam sobie o tym, tamtym grzechu, o których zapomniałam i znów czuję się brudna, grzeszna, zła. Czasem mnie korci, żeby ten sam grzech wymienić na jednej i kolejnej spowiedzi, ale też wiem, że to raczej nie wskazane. Mam też problem z bliskością...(jak to w bpd). Kiedy czasem w modlitwie czuję bardziej obecność, bliskość Boga, to zaczynam się bać tej bliskości i uciekam, odmawiam potem modlitwę mechanicznie, więcej grzeszę, żeby się oddalić. Ale nie robię tego świadomie, po fakcie zdaję sobie sprawę z tego mechanizmu. W chwili lęku bliskości emocje biorą górę. Poza tym wydaje mi się, że podczas mszy księżą patrzą na mnie złowrogo, wydaje mi się, że myślą: "no tak chodzi na mszę, do komunii, a pewnie jest fałszywa i obłudna" (jak to się mówi "modli się pod figurą, a diabła ma za skórą". Ogólnie ostatnio ze mną jest gorzej, objadam się bardzo często, cały czas, mam ochotę znów wrócić do wymiotowania itp. Ogólnie to święta zawsze gorzej przeżywam, czuję samotność i pustkę, nudę.
  25. Od poprzedniego związku minęły właśnie 4 lata, ale dalej to we mnie siedzi, nienawidzę tego faceta, wredny typ. Najlepsze, że po miesiącu znalazł sobie kolejną dziewczynę i jak z nim rozmawiałam to mówię:"ale ona nie jest w twoim typie, nie lubi tego co ty, nie słucha takiej muzyki i nie ogląda filmów takich jak ty lubisz". On "Spokojnie, jeszcze ją sobie wytresuję i ułożę, muszę być dla niej autorytetem". Wtedy już wiedziałam na 100%, że rzucenie go to była dobra decyzja, ale ciężko było ogólnie i boję się znów coś takiego przechodzić. Ogólnie to ja przyciągam dziwnych typów. Jednak chyba dam mu spokój, bo on ma dość poważne plany na życie, chce już deklaracji (dla mnie to bardzo dziwne, zero romantyzmu)a ja bujam w obłokach i wolę pozostać beztroska. Wystarczy mi jako problem moje zaburzenie, po co dokładać do tego zmartwienia o dzieci, męża, o pieniądze, czy starczy do pierwszego itd. Przez ten dzisiejszy stres objadłam się znów, a dwa dni się pilnowałam i walczyłam z tym i akurat dzisiaj musiałam tak zrobić, jak jestem świeżo po spowiedzi:/ -- 30 gru 2014, 00:35 -- Szubidka, A z tym poznaliśmy się przez mojego kuzyna, tzn. kuzyn dał jemu mój numer tel.
×