Skocz do zawartości
Nerwica.com

torres

Użytkownik
  • Postów

    643
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez torres

  1. Z tego co widzę to każdy kto ma problem z pogodzeniem się z samotnością widzi problem w sobie czyli "nikt mnie nie pokocha", "jestem za brzydki/głupi/nieśmiały itd żeby ktoś mnie pokochał", "nie potrafię rozmawiać z ludźmi więc nikogo nie poznam" itd. Z takim czymś prawie zawsze da się coś zrobić więc Wy nie musicie się godzić z samotnością tylko możecie spróbować się zmienić (pewnie to robicie więc jednak nadzieja jakaś jest w głębi). U mnie ten problem wygląda inaczej bo nie ma nawet cienia nadziei, że mógłbym być z kimś bo ja nie mam problemów z własną atrakcyjnością tylko ze złym gustem więc w grę wchodzi to, że na 100% jestem skazany na samotność (pozostali mogą mówić o mniejszych procentach bo zawsze jest jakieś pole manewru do zmiany, choćby małe). Skoro jestem na to skazany to przyjrzyjmy się czym jest samotność bo może nie jest ona taka zła? "Samotność jest zła" to już jest pewne zdanie, które trzeba podeprzeć jakąś tezą. I jeśli napiszę wszystko co mi teraz przyjdzie do głowy to będą to tylko moje subiektywne odczucia wynikające właśnie z przekonania, że samotność jest zła. A może nie jest zła ani dobra tylko po prostu... "Samotność jest"? Co jest przeciwieństwem samotności i dlaczego jest takie dobre? Z puntu widzenia biologii i ewolucji chyba nie ma czegoś takiego, że człowiek musi się z kimś wiązać. Jest tylko potrzeba prokreacji i dopiero w tym celu człowiek stworzył związki kobiety i mężczyzny żeby wychowywali oni te dzieci we dwójkę. Po to powstało małżeństwo żeby zapewnić dzieciom opiekę. Więc jest to wszystko sztuczny wymysł kultury. Jak więc może nie dać się z tym pogodzić? Teraz zastanawiam się jak dałem się na to wkręcić. MUSI SIĘ DAĆ pogodzić z samotnością bo samotność jest naszym naturalnym stanem biologicznym. Człowiek żyje w stadach ale związki kobiet i mężczyzn są mu potrzebne tylko od strony seksualnej, a potrzeby związków i miłości to potrzeby społeczne. Teraz tylko pytanie za 100 pkt jak pozbyć się z głowy wzorca, który jest wkładany z pokolenia na pokolenie do głowy każdego człowieka?
  2. Kolejna rzecz, z którą trzeba się godzić i nie można jej zmienić? Skąd ja to znam. Nie godzę się z tym jednak więc pozostają narkotyki lub samobój. Chyba nie wszystko da się zaakceptować, a szczególnie niemożliwe staje się to w momencie kiedy nie ma ani jednego pozytywu w jakiejś innej kwestii.
  3. Próbowałem pisać książki bo mam fajne pomysły ale po jakimś czasie to mnie nuży. To nie jest coś co lubię robić. Pisanie jako takie ogólnie mnie nuży. Ruszyć dupę i coś zmieniać - próbuję ale nawet jak w grę, w którą gram od kilku lat codziennie nie potrafię grać to o czym tu mówić :) Rozmnażanie odpada, hedonizm też skoro nic mi nie sprawia przyjemności. Pozostają chyba narkotyki albo samobójtwo. Obie perspektywy nieciekawe.
  4. Czytanie książek czy oglądanie filmów to pasywne spędzanie czasu a ja chciałbym coś robić, a trzeba do tego umieć coś robić. Nie żyję po to żeby żyć życiem innych czy różnymi historiami. Rozmowa to też właśnie coś takiego pasywnego, to tak jakbym nie istniał tylko rozmawiał na jakieś tam teoretyczne tematy. Bez sensu wg mnie.
  5. carlosbueno, o płaszczyznę zawodową bym się nie bał gdyby nie to, że nie mam do tego żadnej motywacji bo praca sama w sobie nie jest celem (chyba, że to jednocześnie hobby) więc pracuję po to żeby mieć lepsze życie po pracy. A po co mam pracować skoro życie po pracy jest beznadziejne? Nie pójdę ze znajomymi na bilard bo mnie wyśmieją, nie potańczę bo nie umiem. Chodziłem na piłkę ale teraz stan zdrowia nie pozwala przez co znikły te atuty, które miałem. Ja spotykam się ze znajomymi tak naprawdę tylko po to żeby porozmawiać i może coś zjeść ale nie lubię nic z nimi robić bo zawsze jestem gorszy. A jak jestem lepszy np w rozumowaniu to akurat tego rodzaju "lepszości" inni nie lubią więc staram się czasami już nic nie mówić żeby nie wyjść na zarozumiałego. Więc moja perspektywa na życie to praca po to żeby się utrzymywać, nic ciekawego. deader, po to chcę coś robić lepiej od innych żeby mi to sprawiało przyjemność. Nie chodzi mi o bycie najlepszym tylko o to żeby można było z ludźmi spędzić czas, pograć w grę przez internet (teraz nie ma sensu bo tak czy siak przegram więc gram sobie w gry żeby iść sobie z fabułą i popatrzeć na grafikę). Rozrywka jest wtedy jak się w czymś doskonalę, a nie jak się denerwuję, że przegrywam. P.S. też wykrawam tłuszcz z mięsa i też mam problem z pamięcią twarzy :) Za to sytuacje z opisu zawsze pamiętam najlepiej ze wszystkich, co kto kiedy powiedział i jaka wtedy była pogoda
  6. Nie wiedziałem gdzie założyć ten wątek więc w razie czego proszę o przeniesienie. Mam w życiu dwa ogromne problemy i oba wydają się mieć największy wpływ na moją depresję. W zasadzie to są trzy ale jednym z nich jest choroba jelit i z tym nic nie mogę zrobić - ludziom pewnie to wydaje się najgorsze, a dla mnie gorsze są dwa pozostałe. Pierwszy nierozwiązany, o którym pisałem w temacie "jak się pogodzić z samotnością?" Niestety się nie da i ok, trzeba skupić się więc na innych rzeczach i to powinno dawać jakąś satysfakcję i poczucie, że żyję żeby to właśnie robić. Można np zbierać znaczki, pomagać innym ludziom, grać w karty, czytać książki, jeździć konno, łowić ryby... Jest masa rzeczy. Problem jest taki, że nic mnie nie interesuje i chciałbym spróbować się czegoś uczyć, coś doskonalić. Ale ja nawet nie potrafię grać w gry komputerowe lepiej od innych, a gram bardzo dużo. I nic, trening nie czyni mistrza bo cierpię na wrodzoną nieudolność. Uczyłem się tańca ale się nie nauczyłem bo nie potrafię nauczyć się kroków i tego wykonać. Na WF nie potrafiłem zrobić dwutaktu w koszykówce chociaż byłem ogólnie wysportowany, całkiem nieźle radziłem sobie z piłką nożną ale to głównie w momentach wymagających kreatywności, wiele rzeczy robiłem automatycznie. Ale jak chciałem się nauczyć jakiegoś triku to się nie nauczyłem mimo wielu prób. Celność strzału też była nie do wyćwiczenia mimo, że godzinami strzelałem na pustą bramkę codziennie. Wchodziło mi tyko w meczu jak strzelałem na pałę z całej siły. Nie mam zupełnie orientacji w terenie, nawet w swoim mieście potrafię się zgubić albo nie potrafię wytłumaczyć komuś gdzie leży ulica, którą bardzo dobrze znam i kiedy mam tam dojść to bez problemu dojdę. Nawet jak obiad gotuję to warzywa kroję dwa razy dłużej niż inni normalni ludzie. Nie jestem w stanie nauczyć się żadnej czynności manualnej. U mojej siostry widzę podobne objawy. Czy to może być genetyczne? Jednocześnie debilem nie jestem, wręcz inteligencję mam ponadprzeciętną, dobre umiejętności w relacjach interpersonalnych, umiejętność prowadzenia dyskusji, argumentacji. Skąd więc taka nieudolność i czy da się coś z tym zrobić?
  7. Zwyczajnie nie każdemu się uda trafić na drugą połówkę z wielu powodów. Nie jest to żadne przeznaczenie chyba, że mówimy o takich rzadkich przypadkach jak mój ale z wiarą/karmą nie ma to nic wspólnego, to raczej obdarzenie przez naturę złymi upodobaniami.
  8. Zauważyłem taką nieciekawą zależność, że można na chwilę wytłumić w sobie niepogodzenie się z samotnością ale w tym celu trzeba wytłumić całą empatię. Wraca empatia i wraca pragnienie miłości. Nie chcę zamieniać się w zimnego skurwysyna. Może na to chociaż istnieje jakiś sposób?
  9. zmęczona_wszystkim, widzę, że Twój problem jest inny niż autorki tego tematu. I właśnie Twój problem jest już bardziej porównywalny do mojego. Gust i orientacja to nie są różne rzeczy pod tym względem, że jedno i drugie nie jest do zmiany tylko rozwija się w jakimś tam okresie i potem trzeba z tym żyć. Tobie podobały się dziewczyny inne niż te w Twoim guście - wytłumaczyłbym to tym, że jesteś kobietą i jednak mniej zwracasz uwagę na wygląd. Ja nie potrzebuję kobiety, która nie jest w moim guście, tak samo jak nie potrzebuję starego forda żeby się przemieszczać, a chciałbym sobie kupić volvo albo saaba lub coś sportowego bo te samochody mi się podobają. Stało się tak odkąd wzrosła mi samoocena (nad czym pracowałem) i nie potrzebuję kobiety dla siebie tylko chciałbym prawdziwej miłości. Twój problem też jest realny, sam się zastanawiałem czasami w jaki sposób geje i lesbijki dobierają się w pary skoro jest Was stosunkowo mało, a większość boi się ujawnić. Natomiast autorka ma problemy, które sama sobie stworzyła i wynikają tylko z przekonań więc zmiana nie będzie taka trudna jak w naszych przypadkach.
  10. mozambik83, "torres wedle Twoich próśb zakończmy tę bezcelową dyskusję. Jako nieudacznik i pechowiec w ogóle nie powinnam była jej zaczynać. Boże jaki pech. W dodatku w tym wątku tylko chcę rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. :) Co za brednie." Nie napisałem, że jesteś nieudacznikiem i pechowcem tylko, że trzeba być takim żeby samobójstwo się nie udało. Co innego tak jak było w Twoim przypadku czyli chęć zwrócenia na siebie uwagi. No tak ale to są brednie. Ciekawe o czym mówisz swoim terapeutom skoro Ci tego nie powiedzieli co ja teraz. Zmień lekarza bo ten Cię oszukuje albo mów mu całą prawdę albo tutaj się przyznaj, że jest tak jak napisałem. Albo pisz prawdę bo to co piszesz to nie są realne powody żeby trzeba było się godzić na zawsze z samotnością. Wiesz dlaczego mój post Cię poruszył? Bo napisałem w nim prawdę. Chciałaś uzyskać pocieszenie, a tutaj przychodzi ktoś (czyli ja) i pisze Ci zupełnie odwrotne rzeczy ale Ty wolisz tego nie słuchać bo nie chcesz rozwiązać problemu tylko się nad nim użalać i uzyskać "wsparcie" od ludzi, którzy Ci powiedzą, że rzeczywiście jesteś biedna i cierpisz. "Pogodzenie się z samotnością to nie jest rozsądne rozwiązanie? A co jest rozsądne?" Rozsądne jest pogodzenie się z tym, że teraz jesteś samotna i patrzenie z nadzieją na przyszłość. Inwestowanie w siebie i szukanie kontaktu z ludźmi żeby móc kogoś poznać i się z nim w przyszłości związać. "To, że cierpię z tego powodu i nie chcę tego wciąż przeżywać, a na horyzoncie od kilku lat nie ma partnera?" Cierpisz z jakiego konkretnie powodu? Samotności w obecnej chwili czy z myślenia, że będziesz samotna do końca życia? Jeśli to pierwsze to fakt, da się z tym pogodzić. Jeśli to drugie to trzeba USUNĄĆ MYŚL, KTÓRA POWODUJE CIERPIENIE. Jeśli przestaniesz myśleć, że będziesz samotna do końca życia to zniknie cierpienie zwiazane z niegodzeniem się z tą myślą. Bo nie ulega wątpliwości to, że to MYŚL a nie prawda. Chyba, że chcesz zrobić sobie samospełniającą się przepowiednię to możesz tak postąpić ale to by była głupota: cierpieć z powodu, że się zrobiło sobie samej krzywdę, a potem starać się z tym pogodzić zamiast po prostu przestać siebie krzywdzić i karać. "Czuję, że dla mnie tak będzie lepiej. " Czujesz czy wiesz, że będzie? Może posłuchaj innych co Ci piszą w tym wątku. A jak nie masz zamiaru słuchać rad to nic nie pisz do momentu, w którym nie pojawią się inne rady niż te, które już padły. "Nie chcę dłużej zawracać sobie głowy tym, że nie mam do kogo się przytulić. To mnie wykończyło i robię kropkę za tym etapem. Zaczynam wszystko od nowa. Sama dla siebie powinnam być dobra" Chcesz być sama dla siebie dobra to dlaczego karzesz się samotnością na zawsze? "W moich słowach o specjalistach nie chodziło mi o to, żeby oni pomogli mi pogodzić się z samotnością, tylko żeby pomogli mi się ogólnie pozbierać, zmienić myślenie. A moim problemem jest to, że jestem sama, a nie to, iż chcę się z tym pogodzić. Widocznie jestem na to skazana, więc przyjmuję to na klatę i po kłopocie." Skoro po kłopocie to chyba już koniec tematu? Rozumiem, że pogodziłaś się już z tym albo wiesz jak to zrobić? To podziel się jaki jest Twój plan na to. Jeśli specjaliści nie mają Ci między innymi pomóc w pogodzeniu się z samotnością to znaczy, że to nie jest dla Ciebie wielki problem? Jeśli pomogą Ci zmienić myślenie to na pewno zaczną od myślenia o przyszłości, które masz w tym momencie mocno zaburzone. Sama stawiasz sobie w ten sposób blokady. "Jeśli chodzi o Twój problem to Ty siebie sam skazujesz na to. U Ciebie ma być tylko i wyłącznie ten jeden typ kobiety. Jak dla mnie ograniczasz się i to bardzo mocno. Twój wybór." No teraz to nieźle poleciałaś. Przecież to jaki typ kobiet się komuś podoba to nie jest jakiś wybór skazywanie się na coś tylko natura, geny itd. Nie da się tego zmienić świadomie ustalajac sobie coś tylko to jest naturalnie samo z siebie. I to jest problem, z którym nic nie mogę zrobić. Podobnie jak gej nie może stać się heteroseksualny tak heterosekssualny facet nie stanie się gejem bo tak sobie ustali i nie zmieni swoich upodobań z jednego typu kobiet na drugi. I to jest realny problem, a nie takie coś co Ty tutaj piszesz. "Wiesz co, tym zdaniem to wyleczyłeś mnie ze wszystkiego. Leki nawet odstawię, mimo że samoistnie jestem na dobrej drodze do tego. Biję Tobie brawo. :) Zakończmy torres naszą dyskusję, bo doszliśmy do punktu oczyszczenia. To by było na tyle." Czyli niepotrzebnie odpowiadałem na powyższe? :) No to ok. Kalebx3, mam nadzieję, że z tą lobotomią to nie jest na poważnie :))) Autodestrukcja, fajne słowa. I tutaj proponuję fajne ćwiczenie, jeśli oczywiście ktoś chce z tego korzystać. Potrzebna jest tylko kartka i długopis. Wypisuje się wszystkie powody, dla których uważamy, że coś z nami jest nie tak i powinno być inaczej. Pod każdym punktem stawiamy sobie pytanie czy to prawda, że tacy jesteśmy? i wymieniamy powody, dla których to prawda i dla których to nieprawda. Później piszemy jacy powinniśmy być i szukamy przykładów, że jednak niepowinniśmy. Chodzi o to żeby obalić stereotypy, w które wierzymy. Np "jestem beznadziejny bo nie mam pieniędzy" - realna historia mojego kolegi, którą udało mu się z moją niewielką pomocą rozwiązać. -Czy to prawda, że nie masz pieniędzy? Za co kupujesz piwo, benzynę? - No mam pieniądze ale mało, a trzeba mieć dużo bo inaczej żadna mnie nie zechce (podaję przykłady kilku kolesi, którzy nie mają więcej pieniędzy niż wspomniany kumpel, a mimo to mają partnerki lub są uważani przez dziewczyny za atrakcyjnych) - Czy oni są beznadziejni? - No nie. - Więc czy Ty jesteś beznadziejny bo nie masz pieniędzy? - Nie ale i tak jestem beznadziejny bo ci, których wymieniłeś są dobrze zbudowani, a ja jestem niski i chudy, a żadna dziewczyna nie lubi takich facetów - Skąd wiesz, że żadna? Moja siostra takich lubi. Znasz wszystkie dziewczyny żeby powiedzieć, że żadna Cię nie zechce? - No nie, ale... (i tak kilka takich bezsensownych przekonań, aż wszystko zostało obalone i kumpel stwierdził, że tak naprawdę wszystkie przeszkody były tylko w jego głowie). Wszyscy ludzie na kogoś trafią jeśli pozbędą się takich głupich przekonań i nie mają poważniejszych blokad (jak np niestety ja). Przy okazji obalając takie głupoty podnosi się swoją samoocenę bo właśnie takie błędne przekonania wpływają na jej obniżenie. Im czystszy umysł tym bardziej samoocena rośnie i właśnie na przekształcaniu myśli polega często psychoterapia. Ludzie sami skazują się na cierpienie i trzymają się swoich błędnych przekonań, a kiedy ktoś chce je podważyć to reagują agresją lub obrażają się i czują się atakowani. To wina tego, że ludzie asocjują się ze swoimi poglądami i nie chcą ich oddać. A życie mogłoby być dużo łatwiejsze gdyby każdy tak sobie analizował. Ważne jest ustalenie czy dana myśl to prawda. Jak to zrobić? Lingwistyka już na to może wskazywać. Np "źle się czuję" to jest prawda ale "jutro będę źle się czuł" to już myśl i to destrukcyjna bo przejmuję się w danym momencie nie prawdą tylko swoim wyobrażeniem o tym co będzie jutro. "Będę samotny do końca życia" to może być prawda jeśli mam niepodważalne prawdy, które to potwierdzą ale równie dobrze to może być tylko myśl jeśli ktoś wysnuwa takie przekonanie z takiego powodu jak autorka tematu bądź wspomniany przeze mnie kolega. Większość tego co myślimy o przyszłości to wyobrażenia, myśli ale niekoniecznie prawda. A potem materializuje się nam to w co wierzymy bo wpadamy w spiralę samospełniającej się przepowiedni. I jeśli ktoś potem cierpi z powodu, że sam stworzył sobie negatywny scenariusz zamiast wybrać lepsza drogę to niestety nie ma prawa narzekać bo sam zgotował sobie taki los.
  11. mozambik83, no tak bo 30 lat to taki stary wiek, że nie masz już szans. Ludzie 60 letni mają szanse ale Ty ich nie masz bo masz 30 lat. Z tego też powodu myślę, że powinnaś zrezygnować z pracy i przejść na emeryturę. Nie musisz godzić się z samotnością, w końcu już tak niewiele życia Ci zostało ze względu na podeszły wiek więc prędzej umrzesz niż się z tym pogodzisz :) Strzelilaś samobója czyli miałaś nieudaną próbę samobójczą? Kolejny dowód, że chcesz tylko zwrócić na siebie uwagę. Jeśli komuś zależy na śmierci a samobójstwo mu się nie udaje to naprawdę musi być albo mega nieudacznik albo mega pechowiec. Natomiast często próba samobójcza to rozpaczliwa próba zwrócenia na siebie uwagi. I w tym wątku też chodzi Ci tylko o to więc nie polecam innym forumowiczom dyskusji z Tobą bo jest ona bezcelowa. Rad nie weźmiesz pod uwagę, nie chodzi Ci przecież o to. W końcu od tego masz swoich terapeutów. "Wiem, że dam radę się z tym pogodzić. Obojętnie jak byś się uparł, że nie dam to właśnie jestem na dobrej drodze do tego żeby to zrobić. Wierzę w to." Ja się nie uparłem tylko też myślałem, że dam radę się z tym pogodzić. W Twoim przypadku możesz oczywiście próbować ale to nie jest rozsądne rozwiązanie. Może chcesz się podświadomie za coś ukarać tą samotnością? Nie masz żadnego realnego problemu, który sprawiałby, że musisz być samotna (chyba, że jest coś o czym nie napisałaś). Jedyne ograniczenia sama sobie nakładasz i marnujesz sobie życie w ten sposób. Ale cóż nie mój cyrk, nie moje małpy. Chciałem tylko pomóc ale Ty wolisz się poużalać. "Już w tym głowa specjalistów żebym przestała myśleć negatywnie i nie użalać się nad sobą. Zdaję sobie doskonale sprawę, iż ja też muszę nad tym pracować z nimi. Oni sami nie zrobią nic. No i muszę być cierpliwa, bo chyba byłabym głupcem twierdząc, że nastąpi natychmiastowa poprawa." Ciekawe jaki specjalista powie Ci, że możesz się pogodzić z samotnością. Ba, ciekawe jaki specjalista nie będzie starał się wytłumaczyć Ci tego co ja teraz czyli, że Twoim problemem nie jest niegodzenie się z samotnością tylko to, że w ogóle chcesz to zrobić. "Co do tego przykładu z jedzeniem i piciem czy z sikaniem to co to za pomysł żeby porównywać to z samotnością? Przecież to jest dzień do nocy. Samotność da się wyeliminować. Wystarczy, że przestanie mi zależeć na tym żeby kogoś znaleźć i to wszystko. Zdania nie zmienię." Picie też da się wyeliminować. Wystarczy, że przestanie Ci zależeć na tym żeby pić i to wszystko. Zdania nie zmienię "Trochę poczytałam wątek, który założyłeś. Ewidentnie widać, że masz jakiś problem. Są w Tobie sprzeczności. Moim zdaniem powinieneś iść na jakąś psychoterapię" No mam problem i jak widzisz to jest prawdziwy problem, który sprawia, że muszę być samotny. Innych nie uznaję chyba, że wyjątkowo brzydki wygląd lub ciężka choroba. rotten soul, Nie, lepiej włożyć wysiłek w narzekanie i pisanie płaczliwych postów :) Zmiana jest niepotrzebna bo trzeba będzie przestać się użalać i robić z siebie ofiarę. Jak widzisz siebie w lustrze to też tak myślisz? :)
  12. mozambik83, więc po kolei: "Nie zasługuję na to, by z kimś być, ponieważ od jakiegoś już czasu nie potrafię stworzyć stałego związku. Zbyt szybko się angażuję, ale nie jestem już małolatą żeby bawić się w randki i Bóg wie jeszcze na co tracić czas. Jestem po prostu świadoma swoich uczuć." I co z tego, że od jakiegoś czasu? Może potrzebujesz więcej czasu? Nie zawsze od razu znajduje się miłość, trzeba dać sobie szanse. Dlaczego uważasz, że "zabawa" w randki jest dla małolat? Nawet starsi ludzie chodzą na randki. To dobrze, że szybko się angażujesz, faceci nie lubią zimnych kobiet, wręcz to jest przekleństwo. Uważasz, że to strata czasu, a wolisz poświęcać czas na pogodzenie się z samotnością na zawsze, które jest niemożliwe? Jesteś świadoma swoich uczuć - to dobrze, to ułatwia sprawę związków. "Powinnam mieć kogoś na stałe, gdyż od dziecka zakodowane mam, że człowiek jest istotą stadną i dąży do założenia rodziny (choćby nawet bez dzieci, bo kobieta i mężczyzna to też już rodzina), dlatego odczuwam naturalną potrzebę bliskości." No właśnie, to naturalna potrzeba, której się nie pozbędziesz. Masz zakodowane to od dziecka - możesz spróbować to odkodować ale to trudniejsze niż znalezienie sobie kogoś. Ja np nie potrafię mimo tego, że wiele teoretycznie bardzo trudnych rzeczy mi się udało odkodować. "Nie potrafię tego zrobić, ponieważ na wiele różnych sposobów próbowałam i nie wyszło" Skoro jedna metoda zawodzi to trzeba próbować innych rozwiązań. Nie udało się 1000 razy to próbujesz 1001 albo... dajesz sobie spokój ale wtedy potrafisz to zrobić. "Głowa rozregulowana w emocjach oznacza, że różnie reaguję na wiele sytuacji (w sensie nieprzewidywalna), jestem nerwowa, pesymistka od urodzenia z syndromem DDA. W dodatku mam trudny charakter i nie jestem pewna czy ktoś miałby ochotę być u boku kogoś takiego jak ja w związku z powyższym." Nie jesteś pewna... Tzn że nie jesteś też pewna, że by nie chciał więc czy musisz się godzić z samotnością z tego powodu? Ludzie dobierają się w taki sposób, że i psychole i DDA i ludzie zaburzeni znajdują drugą połówkę, która ma inne zaburzenia, które razem się uzupełniają. Na tym to między innymi polega. "Jestem aż tak psychiczna, bo jestem chora na depresję, a to jest poważne zaburzenie. Rodzina ma trudności jak się z tym obchodzić, a co dopiero przykładowy partner. Nie wiem czy ktoś chciałby się z tym zmierzyć." Znowu nie wiesz więc powinnaś spróbować. Ja jestem przekonany, że się tacy znajdą, którzy mają syndrom opiekuńczości. "I teraz najważniejsze, czego widocznie nie zauważyłeś: ja tylko i wyłącznie nie narzekam, ale staram się znaleźć rozwiązanie, dlatego pytanie zadane przeze mnie w temacie zaczyna się od jak." Ale wszystko negujesz, a powody, z których to robisz są trochę słabe. Wystarczy się tym nie przejmować i założyć, że kiedyś możesz natrafić na drugą połówkę. Jednocześnie pogodzić się z tym, że TERAZ jesteś samotna. "Swoją drogą nurtuje mnie to, dlaczego tak bardzo zależy Tobie na tym żebym nie była sama? Lepiej chyba się z tym pogodzić, skoro od kilku lat nie udaje mi się stworzyć związku i boli mnie dusza z tego powodu, niż ciągle dążyć bez rezultatu i się coraz bardziej pogrążać psychicznie." Ja pogrążam się psychicznie bo nie umiem się z tym pogodzić i wszyscy naokoło mówią mi, że się nie da więc zapewne tak jest. NIe udaje się, cóż... większość milionerów w USA zaczynała od wielu nieudanych interesów i bankructwa. Niektórzy żeby znaleźć prawdziwą miłość potrzebują kilku rozwodów. Mój wujek ma 60 lat i właśnie znalazł wielką miłość, a jest po rozwodzie i kilku nieudanych związkach. Teraz mówi, że nigdy tak się nie czuł. Wcześniej był długo samotny ale był pogodzony z tym, że tak jest jednocześnie nie odbierając sobie możliwości, że w przyszłości kogoś znajdzie. I znalazł. Jak powiesz, że nie znajdziesz to nie znajdziesz ale się z tym nie pogodzisz i będziesz nieszczęśliwa. "torres od pomocy mam specjalistów." A forum od narzekania ale pomocy od nas nie oczekujesz? "Jak dla mnie przegiąłeś. Pisałam, że pracuję nad tym (psycholog, psychiatra, terapia). Forum traktuję jako dodatek do tego. Interesuje mnie zdanie osób się tutaj wypowiadających. Chyba o to tu chodzi, by wzajemnie się wesprzeć, wymienić doświadczeniami. No i przede wszystkim to jest forum dla ludzi, którzy nie radzą sobie z zaburzeniami, więc każdy ma tutaj prawo ponarzekać, a nie jak na facebooku, gdzie trzeba być szczęśliwym, bo jak się nie jest to nikogo to interesuje. Przerobiłam to wielokrotnie. Natomiast gdybym chciała tylko posmęcić to bym napisała coś w "Jęczarnii", więc niesprawiedliwie mnie oceniasz. Widocznie nie czytasz do końca ze zrozumieniem, skoro uważasz, iż ten temat założyłam, żeby tylko miauczeć jak mi niedobrze." To bardzo się cieszę, że nad tym pracujesz. Jako pierwszy krok powinnaś przestać narzekać i się użalać i zająć się tylko i wyłącznie pracą. W przeciwnym przypadku praca nic nie da, da niewiele albo się znacznie wydłuży. Bo co da godzina terapii dziennie skoro przez pozostałe kilka godzin myślisz negatywnie, narzekasz i oczekujesz pocieszenia i wsparcia? Ktoś może Ci to pocieszenie dać ale w ten sposób Ci zaszkodzi i ściągnie Cię w dół narzekając i pocieszając. Ja Ci mówię, że masz los w swoich rękach i im dłużej będziesz narzekać tym bardziej będziesz sobie szkodzić. Od narzekania jeszcze nikt nigdy nie wyzdrowiał. I od tego, że ktoś go zrozumie i pocieszy też. To tak samo jak danie pijakowi 5 zł zamiast powiedzieć mu "idź pan w chuj i sobie zarób" bo dajesz mu 5 zł i on nie pójdzie do pracy, a gdyby nikt mu nie pomagał to musiałby sobie jakoś poradzić sam. Rozumiesz o co mi chodzi? Ja nie chcę być niemiły ale czasem potrzebny jest solidny motywacyjny kop w dupę. Każdy człowiek ma w sobie moc i potencjał i od niego i TYLKO od niego zależy czy wykorzysta go czy będzie nakładał sobie blokady. Ty też masz taki potencjał ale w tym momencie go marnujesz na narzekanie. Terapeuta jak go spytasz pewnie powie Ci podobnie. Mi w pewnym momencie życia taki kop w dupę pomógł. "Co do samotności to moim zdaniem można się z nią pogodzić. Ludzie przeżywają różne traumy, między innymi śmierć bliskich osób i dają radę się z tym pogodzić. Także ja nie widzę problemu w tym, by zaakceptować swoją samotność. Jednak nie mam pomysłu jak to zrobić, bo to też tak z marszu nie może się stać i trzeba nad tym po prostu popracować." Rozmawiałem z ludźmi, którzy pracowali nad tym latami i się nie udało. Jak chcesz możesz próbować. Skąd wiesz, że ludzie godzą się ze śmiercią bliskich? W tym przypadku raczej czas leczy rany ale są matki, które nigdy się nie godzą ze śmiercią dziecka i już zawsze widać smutek w ich oczach. Są ludzie bardzo chorzy, którzy nie godzą się z chorobą. Jednocześnie tacy ludzie bardzo często sprawiają wrażenie jakby się pogodzili bo nabierają pokory, lepiej traktują innych, na zewnątrz są pogodni i majaduże poczucie humoru. Jednak całkowicie nie da się pogodzić z niektórymi rzeczami. "Ciekawa jestem jaki masz ten gust, że nazywasz go jako zły i chory? Jeśli mogę prosić to chciałabym o rozjaśnienie co masz na myśli." Mój wątek w tym dziale "jak się pogodzić z samotnością". "Dokładnie tak jak mówisz deader. Myślę, że człowiek jest w stanie się pogodzić z wszystkim. Czy to z samotnością, czy ze śmiercią bliskiej osoby, czy z traumą pourazową, z nowotworem. Wystarczy włożyć w to wysiłek i zaprogramować głowę tak by nie cierpieć." Głowa to prawie komputer, a mózg jest jak plastelina. Ale uczuć nie da się wyeliminować, podstawowych potrzeb z piramidy Maslova też. Spróbuj nie jeść i nie pić przez miesiąć i ciekawe czy jesteś w stanie pogodzić się z tym stanem. Albo nie sikaj przez cały dzień. Nie da się i już. P.S. Sorry za brak cytowania, ale po prostu nie ma na forum opcji cytowania selektywnego, a wpisywanie za każdym razem
  13. deader, ja wiem jak się podrywa laski tylko, że zależy mi na miłości co jest dla mnie niemożliwe przez to co opisałem w tamtym wątku. Podrywanie to zupełnie inna sprawa i szczerze mówiąc zawsze tym lepiej mi idzie im mniej mi zależy. mozambik83, nie jestem altruistą tylko lubię pomagać ludziom w tego typu problemach tylko ci ludzie najpierw muszą tego naprawdę chcieć. Jeśli ktoś tylko chce narzekać to lepiej żeby przestał pisać i truć innym dupę. Dlatego trzeba najpierw ustalić ile jesteś w stanie poświęcić temu żeby pozbyć się problemu. A Twój problem nie jest z kategorii pogodzenia się z samotnością tylko z kategorii podniesienia samooceny i pozbycia się błędnych przekonań. I właśnie nad tymi błędnymi przekonaniami można popracować. Odpowiem Ci jutro bo teraz już padam ze zmęczenia i ciężko mi się skupić na czymkolwiek. Powiem Ci tylko, że z samotnością nie da się pogodzić. Ja sam mam ten problem tylko, że z zupełnie innych powodów (zły, chory gust a, że wiem że jest zły to nie da się połączyć fizycznego podobania się z miłością). Ty masz problem z przekonaniami (przede wszystkim bo dziewczyny z depresją również znajdują partnerów, DDA też bo to działa na zasadzie dopełniania się wzorców wyniesionych z domu i w grę wchodzi podświadomość).
  14. deader, A jak się ma do tego to co pisałem w pierwszym poście? Mój problem jest inny i nie dotyczy tego, że to ja się nie nadaję czy, że kobiety mnie nie chcą. Jest odwrotnie ale problem jest we mnie i jest nie do rozwiązania. Nic, po prostu wiem co jest skuteczne w relacjach z kobietami i wiem jak powinien zachowywać się facet żeby być męski ale nie brutalny i nie być pizdą. Możecie poszukać sobie w internecie informacji o tym czum jest PUA i wziąć sobie tamte rady do serca. Swoją drogą na zaburzone kobiety działają inne rzeczy i pizdowaty chłop też znajdzie sobie babę, która ma w głowie pizdowatego faceta jako wzorzec. Ale są cechy uniwersalne, które podobają się kobietom ze względu na genetykę. Oczywiście przyznają się do tego kobiety, które mają większą samoświadomość.
  15. Tak, ja miałem jakiś czas brodę i takie coś mi jedna dziewczyna powiedziała :) A niektórym z kolei się to podoba. Ale nieodkurzanie mieszkania to juz wada. Nie mając ją gdzieś tylko na początku znajomości takie zachowanie jest prawidłowe. Facet sprawdza czy dziewczyna mu pasuje, a jak nie to będzie inna.
  16. deader, nie chodzi o to. Musisz zapewnić kobiecie: -poczucie bezpieczeństwa (lub jego pozory) -zgodnosć charakterów -musisz w relacji z kobietą mieć własne zdanie, być tym kto robi to na co ma ochotę -jednocześnie być miły, uśmiechać się ale kobieta ma czuć, że jesteś dla niej nagrodą, nie może czuć, że jesteś zdesperowany lub w głowie Ci tylko seks ale: -musisz dać jej sygnały, że Ci się podoba (inaczej zostaniesz wrzucony do szufladki kumpla) ale nie możesz się narzucać i ogólnie jak nie ta to inna. Aha a nieodkurzanie mieszkania tydzień i nawet broda (to już kwestia gustu kobiety) może być odbierana jako niechlujstwo. Facet ma być zadbany i mieć porządek w mieszkaniu. zmęczona_wszystkim, ok mozesz się pogrązać w takich myślach. To Twój wybor co myślisz, ja nie będę Ci narzucał swojego zdania.
  17. Oczywiście, że tak. Na to potrzeba czasem kilka lat. Ale dużo osób ma niską samoocenę i są w związkach, a partner ich dowartościowuje w jakiś sposób. Zakładanie, że z powodu niskiej samooceny nie będzie się w związku to absurd. A już szczególnie jak ktoś chce się pogodzić z samotnością na zawsze, a praca nad samooceną trwa kilka lat, a nie wieczność.
  18. zmęczona_wszystkim, ja bardzo chcę rozwiązać mój, liczyłem na jakieś wskazówki ale rzeczywiście nie da się tu nic zrobić. I teraz wiem, że się nie da więc nie piszę w tamtym wątku. Wiem też jak to jest mieć niską samoocenę bo miałem taką sam i przepracowałem to bo podstawy niskiej samooceny są irracjonalne i opierają się na nieprawdziwych historiach, w które wierzymy. Natomiast jeśli ktoś chce rozwiązać problem to chociaż słucha rad, a autorka tematu nie odpowiedziała na kilka prostych pytań, bez których nie da się jej pomóc. Bo ona nie chce tej pomocy tylko chce ponarzekać i żeby inni mogli jej napisać "rzeczywiście masz przejebane, współczuję ci" i móc się dalej dołować. Nie tędy droga.
  19. Ludzie Wy nie chcecie sami sobie pomóc tylko ponarzekać. Dlaczego: 1. Nie zasługujesz żeby z kimś byc? 2. powinnaś mieć kogoś na stale? 3. nie potrafisz tego zrobić? 4. co to znaczy, że głowa jest rozregulowana w emocjach? 5. DLaczego uważasz, że powinnaś sobie z tego powodu odpuścić poszukiwania partnera? 6. Dlaczego uważasz, że jesteś aż tak psychiczna? 7. Skąd wiesz czy ktoś niechciałby obchodzić się z Tobą na codzień? Dlaczego nie zrobiłaś tego o czym napisałem poprzednio? Ty nie chcesz pomocy tylko chcesz ponarzekać. deader, widocznie robisz coś źle. Zmień metody skoro nie wychodzi, stawiam na to że jesteś zbyt miły i kobiety dostrzegają to świadomie ale podświadomie nie czują tego pożądania bo jesteś za mało męski. Tacy faceci właśnie przeważnie słyszą takie rzeczy. Tak jak ktoś napisał "jesteś sympatyczny". Dodaj do tego cechy typowo męskie żeby nie być tylko sympatycznym kumplem. Nie ma czegoś takiego. Usprawiedliwiasz się jakimś zapisem w górze. Gdzie to jest zapisane? Bóg tak postanowił? Taka karma? Daj spokój, masz los w swoich rękach ale jak wolisz wierzyć w jakiś zapis to masz do tego prawo.
  20. Dlaczego? Ja nie pisałem, że potrzebuję ideału tylko, że mam bardzo wybredny gust a to spora różnica. No i oczywiście, że zakochać można się mimo wad a nawet nie da się inaczej. U mnie problemem jest to, że wada podoba się hmm ciału a umysłowi nie podoba się ten fakt a nie sama wada bo samą wadę można zlikwidować w tym przypadku.
  21. mozambik83, do tej pory nadal nie napisałaś o takim problemie, który dyskwalifikowałby Twoją możliwość bycia w związku. Problem jest w Twojej głowie, za dużo myślisz na ten temat i szukasz przeszkód, a chcesz faceta to powinnaś starać się poznawać nowych ludzi aż w końcu trafisz na kogoś kto będzie Ci odpowiadał, a Ty jemu. carlosbueno, Ciebie też się to tyczy. Nie trzeba NIC robić żeby ktoś Cię chciał. Ludzie zakochują się w sobie mimo wad, a Ty odkładasz to na później bo musisz mieć nie wiem dobrą klatę, dużego kutasa itd. Daj spokój kobieta potrzebuje przede wszystkim silnego psychicznie faceta, a to już od Ciebie zależy jaki będziesz i co będziesz myślał. Reszta przyjdzie sama i nad tym nie potrzeba pracy. To czym się usprawiedliwiacie to są jedynie wymówki i to nie wiem przed kim i po co przed samym sobą.
  22. mozambik83, mi wszyscy mówią, że nie da się pogodzić z samotnością. Ty jednak jesteś w takiej sytuacji, że nie musisz być sama. Problemy jakie masz do rozwiązania to niska samoocena i pozbycie się przekonania, że w Twoim wieku będzie problem kogoś znaleźć - widzę, że niektórzy ludzie z forum też mają takie błędne przekonanie. Praca z samooceną to zadanie dla terapeuty, a to drugie sama jesteś w stanie zrobić i myślę, że nie potrzebujesz w tym pomocy :) A jeśli potrzebujesz to napisz jakie przekonania stoją za tym i zostaną tutaj obalone. W ogóle: jakie przekonania stoją za tym, że nie widzisz takiej możliwości żebyś kogoś znalazła? Napisz w podpunktach to też pomyślimy co z tym zrobić.
  23. socorro, to już jest całkowicie niemożliwe i dla mnie to abstrakcja. Skoro mi się nie podoba i traktuję ją jako koleżankę to oczywiste, że się nie zakocham. Musiałaby mi się wcześniej podobać tylko to bycie koleżanką odsuwałoby myśli o tym i w takich sytuacjach bardzo rzadko ale może wystąpić zakochanie. Ale jeśli mi sie nie podoba to nie ma takiej możliwości. Po pierwsze dlatego, że tutaj potrzebny jest jednak bodziec seksualny bo w przeciwnym przypadku ktoś kto nie jest gejem mógłby zakochać się w koledze co brzmi absurdalnie. Po drugie wygląd za bardzo jest dla mnie ważny, może z powodu wysokiej samooceny. Nie zależy mi na związku tylko na miłości, nie zależy mi na jakiejkolwiek miłości tylko miłości z dziewczyną, która mi się będzie podobać i to bardzo a nie tylko trochę. To tak jakbym chciał mieć ferrari albo lamborghini ale nie zależałoby mi wcale na tym żeby w ogóle mieć samochód. Dlatego temat chyba można już skończyć bo nikt nic więcej nie wymyśli. Nie da się pogodzić z samotnością to będę żył niepogodzony z nią. Trudno, na szczęście bywają chwile kiedy się o tym nie myśli a samo życie nie trwa wiecznie. A może na starość mi przejdzie.
  24. elo, socorro, to możecie wytłumaczyć o co chodzi? :) Jak miłość może mieć wpływ na gust skoro najpierw dziewczyna musi mi się spodobać żebym mógł się w niej zakochać. Jak mi się nie spodoba to na jakiej podstawie się zakocham, a potem się gust zmieni? :)
  25. 0Rh+, nie gust nie ma żadnego wpływu na miłość, orientacji seksualnej może też nie brać pod uwagę? Stary naprawdę lepiej już nic nie pisz jak masz smarować takie posty...
×