Skocz do zawartości
Nerwica.com

eura28

Użytkownik
  • Postów

    113
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez eura28

  1. Pisałam dziś maturę rozszerzoną z biologii i niby wszystko zrobiłam bez większego problemu, ale pewnie będzie połowa źle
  2. eura28

    Skojarzenia

    cierpienie-miłość
  3. Świadomość, że teoretycznie w każdej chwili mogę się zabić i to skończyć.
  4. W sumie co za różnica, czy bym się zabiła teraz, czy przewegetowała (bo nie ma lepszego określenia dla mojego codziennego życia) jeszcze te kilkadziesiąt lat. Kiedyś tam i tak bym umarła. Mam już dość tego, jak niektórym wszystko w życiu wszystko tak łatwo przychodzi, podczas gdy dla innych są to rzeczy nieosiągalne, albo wymagające włożenia w nie cholernego wysiłku. A ja zaczynam mieć już powoli dosyć wmawiania sobie i udawania, że wierzę w bzdurne regułki typu "każdy jest kowalem swojego losu i wszystko jest zależne od nas samych". G***o prawda...
  5. Nie chcę umierać, ale z każdym kolejnym dniem mam wrażenie, że wszechświat daje mi zrozumienia, że nie powinnam od tego uciekać, bo to najlepsze wyjście w moim wypadku. Po prostu nie widzę ŻADNYCH perspektyw.
  6. Na wstępie zaznaczę, że nie wiem, czy wybrałam dobry dział, więc jakby co nie krzyczcie Skończyłam właśnie klasę maturalną. Niestety za sprawą kilku osób był to dla mnie bardzo obciążający okres. Chodzi o kilku nauczycieli, którzy mnie poniżali, oraz wyśmiewali i to nieraz w obecności wielu innych osób. I nie chodzi tutaj o drobiazgi, ale o naprawdę "nieprzyjemne" rzeczy (także bezpodstawne). Różnie na to reagowałam - cięłam się, zarywałam noce, płakałam, wymiotowałam, albo zrywałam się z lekcji, żeby ich nie spotkać, bo wiedziałam, co się za chwilę zacznie... Skończyło się tym, że nie mogłam tego wytrzymać i miesiąc przed końcem roku zmieniłam szkołę. Pomijam kwestię tego, że ledwo zdałam (niestety zrywanie się z lekcji nie wpływa dobrze na oceny). Ale teraz zmierzając do sedna - jakby nie patrzeć, to już ponad miesiąc nie widziałam tych osób, nie mam z nimi żadnego kontaktu etc. Myślałam, że jak się stamtąd wyniosę, to się polepszy. No i faktycznie, jest sukces w postaci tego, że już sypiam w miarę normalnie, nie tnę się i nie wymiotuję. Ale codziennie w najmniej pożądanych momentach ciągle wracają do mnie te wspomnienia, jak to słuchałam przy całej klasie wywodów, z których wynikało, że jestem śmieciem. Czuję się wtedy paskudnie. Jak przejeżdżam koło budynku szkoły (niestety jest to czasem nieuniknione), to robi mi się słabo. Jakbym nie daj boże spotkała którąś z tych nauczycielek na ulicy, to pewnie bym się rozpłakała. Miałam (i dalej mam) przez to myśli samobójcze. Jak sądzicie - rozważyć wizytę u psychologa, czy wstrzymać się zgodnie z zasadą "czas leczy rany"?
  7. Nienawidzę swojej sylwetki, wolałabym mieć wąskie biodra i brak cycków, przynajmniej większość ciuchów z sieciówek leżałaby na mnie dobrze
  8. eura28

    Włosy

    Czy to prawda, że nagłe ścięcie włosów może być reakcją na jakieś traumatyczne wydarzenia, próbą odcięcia się od nich? Spotkałam się ostatnio z takim stwierdzeniem w pewnym artykule i zainteresowało mnie to, bo niedawno przytrafiło mi się coś bardzo nieprzyjemnego i faktycznie nagle strasznie spodobał mi się pomysł radykalnego ścięcia włosów - mimo że od zawsze byłam fanką długich loków. Co o tym sądzicie? A także czy da się komuś przypisać jakieś cechy charakteru na podstawie fryzury/jej długości?
  9. Ja czasami aż fantazjuję o tym, że moi rodzice nagle umierają w jakimś wypadku samochodowym. Sama bym ich nie skrzywdziła (nie dlatego, że to akurat moi rodzice, tylko po prostu ludzie), ale jakby coś im się stało, to pewnie bym się zbyt nie przejęła. Skaczę z radości, kiedy gdzieś wyjeżdżają na dłużej i nie muszę się z nimi męczyć. Już naprawdę nie mam skrupułów, sami sobie zasłużyli.
  10. Dlaczego nie chce iść do lekarza? Być może ma depresję, być może coś innego, być może nic jej nie jest - tutaj to takie rzucanie w ciemno. Z postu wynika, że jej zachowanie faktycznie się zmieniło, więc wizyta u psychologa na pewno by nie zaszkodziła.
  11. Jakie to ma znaczenie, skoro wygląd mnie automatycznie skreśla w większości sytuacji. Takie realia dzisiejszych czasów.
  12. hania33, Gdyby nie szkoła, to też wolałabym nigdzie nie wychodzić. Jak się staram, to potem czuję się żałośnie, że w ogóle przeszło mi przez myśl, że mogłabym wyglądać ładnie.
  13. Candy14, Mam wady genetyczne skutkujące m.i. wystającą szczęką i paskudnymi zębami. Od małego latam do ortodonty i stomatologów, ale nie daje to zbyt wiele, bo potrzeba operacji i innych zabiegów, które mogę wykonać jak skończę rosnąć (za jakiś rok)... monk.2000, Wiem, że pozostaje mi się z tym pogodzić. Ale po prostu mnie skręca od środka, jak widzę, że inni ot tak są ładni. To po prostu niesprawiedliwe.
  14. Jestem brzydka. Naprawdę nie wymyślam sobie na siłę problemu, bo od dziecka wszyscy mi to mówią, niektórzy ludzie nawet specjalnie po to odwracają się do mnie na ulicy. Doszło to do tego stopnia, że kwestie ciuchów, czy fryzury są mi obojętne (bynajmniej nie chodzi o zaniedbywanie higieny). Ale po co mam się w ogóle wysilać z makijażem, czy strojem, skoro i tak to nie sprawi, że będę znośnie wyglądać. Co najwyżej śmiesznie. Wiem, że wygląd nie jest najważniejszy w życiu i potępiam powierzchowne ocenianie innych. Ale naprawdę boli mnie to, że zawsze ja muszę być tą brzydszą w każdej sytuacji. Już nie raz się z tego powodu cięłam. Nawet zerwałam kontakty z wieloletnimi przyjaciółkami, bo po prostu nie mogłam znieść, że one są takie ładne i czuję się przy nich jak śmieć. Płci przeciwnej unikam, jak ognia. Są tutaj osoby z podobnym problemem? Jak sobie z tym radzicie? Tylko proszę sobie odpuścić z wciskaniem, że piękno jest pojęciem subiektywnym i na pewno komuś się podobam. Mam problemy na tle genetycznym, więc naprawdę nie chodzi o pierdoły w stylu małych oczu, czy szpiczastego nosa. Jak się z tym pogodzić/czy da się?
  15. Ja się ostatnio zastanawiam nad sensem leczenia (a raczej jego brakiem). I tak nie mam żadnych znajomych, moja rodzina jest beznadziejna, brak mi wyjątkowych talentów, czy hobby. Nie wiem, co by to właściwie zmieniło, jakbym się "wyleczyła psychicznie". I tak nic nie mam i jestem zerem.
  16. Nienawidzę tego, że mój ojciec jest generalnie miły dla wszystkich, tylko mnie traktuje jak śmiecia.
  17. Martwi mnie, że aktualnie naprawdę wolę sobie po prostu posnuć takie wyobrażenia zamiast spotkania z kimś, czy wyjścia do ludzi. Ale wszystko mi się coraz bardziej sypie i chyba tylko ten sztuczny, wykreowany przeze mnie świat chroni mnie przed samobójstwem.
  18. A ja potrafię tak godzinami siedzieć i wymyślać jakieś sytuacje, które są niemożliwe w rzeczywistości.
  19. Zawsze po tym jak ojciec na mnie nakrzyczy postanawiam sobie definitywnie, że go nienawidzę i nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ale potem przez chwilkę jest dla mnie miły i mam wyrzuty sumienia - przecież teraz jest w porządku, czemu taka jestem? I tak w kółko, da się zwariować...
  20. Może powinna iść na terapię. W moim wypadku matka DDRR wychowała z ojcem DDA córkę DDD...
  21. Moja matka to DDRR. Za wszelką cenę unika kłótni i ma potrzebę usprawiedliwiania na siłę wszystkiego, co robi. Chce mieć wrażenie, (nawet złudne), że wszystko kontroluje, a gdy zaczyna dziać się coś niezależnego od niej, to panikuje. Woli wziąć winę za coś na siebie, byle tylko uniknąć otwartego konfliktu. Do tego jest strasznie nadopiekuńcza i ma taką patologiczną potrzebę czucia się potrzebnym.
  22. zmęczona_wszystkim, Skąd założenie, że anorektyczka ma być od razu chuda? W momencie zachorowania nie musi być chodzącym wieszakiem, bo przecież chce zrzucić kilka kilogramów, prawda? Anoreksja to przede wszystkim poważne problemy psychiczne, chudość przychodzi jako ich efekt. Anorektyczka ma zaburzony obraz siebie i problemy z akceptacją, tak więc w żadnym wypadku nie uważa swojego ciała za "atrakcyjne opakowanie". Będzie tak bardzo nienawidziła siebie i swoje ciało, że opinie innych o jej wyglądzie (nawet te pozytywne) nie będą miały większego znaczenia. Oj, jak wiele bym dała, żeby być znowu radosną grubiutką dziewczynką (tak jak w podstawówce) w zamian za niezetknięcie się z zaburzeniami odżywiania. Być może jesteś teraz w jakiś sposób "zafascynowana" anoreksją, bo wnioskując z postów przeszkadzają Ci nadmierne kilogramy, a ona jakby nie patrzeć gwarantuje duży spadek wagi. Jednak jeśli byś chciała schudnąć (bo kto mówi, że nadwaga to coś złego i trzeba ją zgubić?), to polecam zdrową dietę - połączona z ćwiczeniami daje świetne efekty. Jakbyś zachorowała na anoreksję, to gwarantuję, że nastawienie obróci się o 180 stopni i będziesz żałowała, że w to wpadłaś.
  23. Ooo, fajny pomysł z tą powieścią :) Może jakbym spróbowała połączyć te strzępy w całość, to doszłabym do jakichś ciekawych wniosków.
  24. Spisujecie jakoś swoje myśli? Ja od kilku lat prowadzę bloga, na którym regularnie wyrzucam swoje żale i pretensje do całego świata. Zauważyłam tendencję, że im gorsze jest moje samopoczucie, tym częściej dodaję notki. Jest mi przy tym zupełnie obojętne, czy ktokolwiek to potem przeczyta, czy nie. Zdarza się, że czytam te wpisy po jakimś czasie i mam wrażenie, jakby dodał je ktoś inny. W sumie sama nie wiem, czy to mi pomaga, bo i tak nie chcę potem wracać do rzeczy, o których się tam tak rozpisuję. Natknęłam się kiedyś na artykuł, w którym wspomniano, że prowadzenie pamiętnika pogarsza stan u osób z depresją, ale za nic nie mogę go teraz znaleźć... Może ktoś zna się na tyle, żeby to jakoś skomentować?
  25. To leć szybko do specjalisty - tym bardziej, że jak piszesz, nie masz jeszcze takich bezpośrednich myśli samobójczych. Bo jak się pojawią, to same nie znikną, tylko mogą się pogłębiać i w efekcie jeszcze sobie faktycznie coś zrobisz. Nie wiem, jak bardzo zła jest Twoja sytuacja i czemu nie masz chęci do życia. Ale myśli samobójcze to takie zapewnianie sobie "bezpieczeństwa" (jak mi coś nie pójdzie, to przecież zawsze mogę się zabić) i uciekanie przed problemami. Ja sobie powtarzam, że przecież kiedyś i tak na pewno umrę, więc równie dobrze mogę poczekać...
×