Witam,
Wychowywałam się w patologicznej, pzremocowej rodzinie, chodzę na terapię już prawie cztery lata. Przyszłam na terapię z poważną depresją, ciężkim PTSD, kompletnym nieradzeniem sobie w sytuacjach stresowych i brakiem chęci do życia. Ostatnio mój terapeuta praktycznie co tydzień chce ze mną rozmawiać na temat związków (a raczej mojej niechęci do wchodzenia w nie). Generalnie mam serdecznie dość ludzi, a zwłaszcza mojej rodziny. Lubię spędzać czas tylko z kilkoma osobami, którym ufam i z którymi mogę rozmawiać praktycznie o wszystkim. Nie lubię się spotykać z nikim zbyt często - raz na tydzień to praktycznie maksimum. Na samą myśl o zakładaniu rodziny w przyszłości robi mi się niedobrze. Jeszcze bardziej na myśl o rodzicielstwie. Myślę, że prędzej piekło przemarznie niż się do tego przekonam. Ale mój terapeuta kompletnie nie chce tego przyjąć do wiadomości i rozmowy z nim robią się coraz bardziej męczące. Zastanawiam się, co robić.