Skocz do zawartości
Nerwica.com

evvelinka

Użytkownik
  • Postów

    414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez evvelinka

  1. A ja mam taką obserwację, że mam momenty gorszego samopoczucia - większe zachwiania równowagi, zawroty głowy, uciski łba i zdrętwienie, ciężkość nóg przy zmianach warunków typu np. nagła zmiana oświetlenia (wyjście z centrum handlowego na dwór po zmroku), zmiana temperatury (wyjście z ciepłego domu na zimno na spacer), zmiana podłoża (przejście z trawnika na twardy, betonowy chodnik) i jeszcze jak ruszam głową na boki i spuszczam ją na dół o_O
  2. ja miałam badanie rok temu jak jeszcze nerwica była mi zupełnie obca, więc mam porównanie. tak samo dziwnie się widzi, ale wtedy olewka totalna, teraz musiałam patrzeć w podłogę, bo bym się tylko nakręcała. dobrze, że długo nie siedziałam na korytarzu :/ ale i tak wszystko się wydawało takie inne.. na pewno inne niż zwykle. a w domu założyłam okulary przeciwsłoneczne i jak nawet coś nie tak widziałam to zawsze to inna świadomość, bo mogło to być przez okulary :)
  3. angie1989 tak wiem, że to powidoki. wczoraj byłam o okulistki i pytała czy to widzę tylko od świecących rzeczy (lampa, czerwone światło na ulicy) czy też od wszystkiego, bo to ważne. powiedziałam, że nie mam pewności.. nie wiem czy ekran komputera też się zalicza do świecących, ale chyba tak. w każdym razie opowiadałam jej też o moich mroczkach iskrzących, czyli chwilowych ubytkach w centrum pola widzenia i potem iskrzących kształtach na obwodzie.. pytała czy mam potem bóle głowy, bo z tego co czytałam aura przedmigrenowa tak wygląda, ale powiedziałam, że nie. pani stwierdziła, że mój wzrok wygląda zupełnie prawidłowo, widzenie też - mam bardzo małą wadę nie wymagającą okularów. mroczki mogą być u mnie bardziej nasilone niż u innych ludzi, a te wszystkie problemy mogą być od problemów hormonalnych (mam hashi) lub wynikać z chwilowych niedokrwień nerwu wzrokowego. powiedziała, że te ubytki w polu widzenia brzmią trochę niepokojąco i żeby dla pewności zrobić fdt matrix. może jutro pójdę. pytałam czy są jakieś krople na te mroczki, bo na innym forum czytałam, że ludzie coś dostawali. powiedziała, że nie i szkoda oka. co do smug to ja widzę różne cienie, mroczki, kwadraty, ramki, pasy. mój chłopak mówi, żeby odpoczęła od kompa tydzień to nie będę ich widzieć i może ma rację. w każdym razie od poprzedniej okulistki dostałam zalecenie noszenia szkieł polaryzacyjncych do kompa, bo dużo przy nim siedzę. dziś idę zamówić. bvb.. mnie różne rzeczy rażą. najbardziej świecące, a najgorzej przy dużych kontrastach typu niebieski z czerwonym. wczoraj jak mi wpuściła atropinę, rozszerzyły mi się źrenice i inaczej widziałam to już się zaczęłam bać, no i bądź tu człowieku normalny. albo jak badała mi oko i zgasiła światło, od razu się spięłam, że coś nie tak.. w pewnym momencie jak przyłożyła mi do oka szkło powiększające mignęła mi jakaś taka jakby popękana skorupa ziemska.. przyjrzałam się temu dokładniej i zdałam sobie sprawę, że odbija mi się w tym szkle i widzę dno swojego oka.. czad :)
  4. Oooo tak.. czytanie białych liter na ciemnym tle masakra. Ja kiedyś czytałam tekst na stronie, której tło to były wiśniowe kurtyny i miały takie załamania. Potem jak spojrzałam na białą ścianę z 5 minut widziałam podłużne pasy :/ Dziś byłam na badaniu oka, bo mam jeszcze różne inne jazdy i zgadnijcie co.. nic. Mam jeszcze iść na Matrixa (pole widzenia, miał ktoś?), a mindfuck to mój ulubiony gatunek filmowy. Też siedzę przy kompie po 10-12 godzin.
  5. Nic, a co ma mieć? Ja mówiłam o hashimoto, że euthyroxem leczę.. może chaotycznie piszę.
  6. O nie nie, nigdy nie ufajcie lekarzom, zawsze trzeba podchodzić z rezerwą do tego co mówią. Przecież lekarza nie obchodzi jak się czujecie, bo to nie oni się źle czują. Dobrze jest się samemu trochę orientować i konsultować się z innymi specjalistami. Ja w ogóle nie wiem jak można posłusznie się stosować do wszystkich zaleceń każdego lekarza bez zastanowienia, ale może po prostu u wielu już byłam. Kilka miesięcy temu byłam zdesperowana, więc zastosowałam się do diagnozy lekarza, którego polecił mi ktoś z innego forum, że taki niby wspaniały i wysłucha... stwierdził hashimoto i niedoczynność jajników, dał novothyral oraz hormony. Napisałam na forum o jego zaleceniach to ludzie powiedzieli, że się nie zna. A ja głupia pomyślałam e tam co ci ludzie wiedzą. Po tym leku miałam mdłości całe dnie, bolało mnie serce, miałam palpitacje, ataki paniki i nie miałam siły ruszyć ręką. I tak czekałam 2 miesiące, bo tyle się czeka na poprawę wyników. Zrobiłam badania, wyniki miałam jeszcze gorsze niż bez leków. Poszłam do innego endokrynologa i pani się zastanawiała z 10 minut skąd diagnoza o niedoczynności jajników jak tu ewidentnie widać nadmiar testosteronu i głowiła się po co mi novothyral jak powinnam brać euthyrox. Po zmianie leków nie mam już tych objawów. Oczywiście na razie podchodzę z rezerwą, ale jak wszystkie teorie pani doktor się sprawdzą to może uwierzę w lekarzy. -- 22 lut 2014, 17:14 -- Słuchaj... przy endometriozie bóle to norma, więc się nie bój. Właściwie to jeden z pierwszych objawów tej choroby. A marker ca-125 jest często podwyższony przy endo i nie wiem jak niby ma coś mówić o nowotworze. To żaden nowotwór. Nie czytaj głupot, sama się ich naczytałam i wiem, że objawy są identyczne. Naprawdę.
  7. Nie bój się. U mnie diagnoza mnie zwaliła z nóg. Miałam ogromną torbiel na jajniku i myśleli, że to nowotwór, bo to był jakiś dziwny twór z licznymi komorami i w ogóle. Nastraszyli mnie, że mi wszystkie narządy wewnętrzne kobiece wytną (macica, jajniki, jajowody) i będę do końca życia brała hormony, bo czeka mnie przedwczesna menopauza. Oczywiście bałam się na razie tylko o swoje życie, że umrę na raka, potem, że nawet jak przeżyję to co to za życie. A to wszystko w wieku 23 lat, gdzie całe życie przede mną. No świat mi się zawalił. Ale przeszłam operację w centrum onkologii, laparoskopowo i w dodatku mimo dużych torbieli nadal mam oba jajniki, prawego tylko trochę przystrzygli. Oczywiście po 2 latach znowu to samo tylko już mniejsze torbiele, ale za to kupa zrostów.. wszystko miałam ze sobą pozrastane i poprzesuwane. Do tego mam niedrożny jajowód, problem hormonalny z hiperandrogenizmem i hashimoto... i wiesz co? pier#@$i mnie to. Nie będę miała dzieci to nie. Nie mam zamiaru się całe życie wszystkiego bać. Ten strach przed chorobą jest o wiele większy niż potem zaakceptowanie nawet najcięższej choroby. Oczywiście najgorzej jest jak znajomi się nas pytają kiedy dzieci albo jak jedziesz z koleżanką autobusem zaczyna z politowaniem mówić o jakiejś bezpłodnej kobiecie twierdząc, że to największe nieszczęście wtedy potrzebuję dnia żeby do siebie dojść. Oczywiście jak mówię lekarzom, że już się pogodziłam z myślą, że nie ma szans to zawsze się dziwią dlaczego mimo iż mówię dokładnie co jest przyczyną. Może i mam szansę na invitro, ale jakoś tak mi lepiej z tą ostatnio nadzieją. I tak mam przeczucie, że nie będzie mi to nigdy dane i wolę się tego trzymać niż potem płakać. Z resztą teraz z moim samopoczuciem i moimi problemami nie wyobrażam sobie nawet próbować. Nawet gdybyś kiedyś tam gdzieś tam odpukać miała operację to też się nie bój. Nic się nie czuje, narkoza to ciekawe doświadczenie, a ból po operacji jest spokojnie do wytrzymania nawet bez środków, ale środki dają. Mi dali tylko raz, a potem nie chciałam, bo nic nie bolało.
  8. Nie panikuj, różne rzeczy się zdarzają. Ja miałam ze 2 razy epizody przesuniętego obrazu czy podwójnego widzenia, już nie pamiętam, w czasie ataku paniki. Miałam też ze 3 razy mroczek iskrzący - taka akcja, że ze 20 minut nic się nie widzi w centralnym polu widzenia, widzi się tylko bokami, a potem na obwodzie pojawia się taki iskrzący kształt, po tym czasie wszystko przechodzi, u normalnego człowieka, bo ja miałam atak paniki, że oślepnę i derealizację przez kolejne 2 godziny. Jakiś rok temu miałam badanie oczu. Słabo widzę i byłam przekonana, że mam z -2 co najmniej, jak nie 3. Okazało się, że mam -0,5 i nawet nie muszę nosić okularów i że to astygmatyzm przeszkadza mi widzieć... chociaż też podobno jest delikatny. Teraz mam problem z powidokami... jak czytam np. białe litery na ciemnym tle na kompie i potem spojrzę na ścianę widzę rzędy poprzecznych pasków, jak oglądam tv i odwrócę głowę na ścianę zaczynają mi się tworzyć jak spojrzę trochę pod kątem ciemne kwadraty z jasnymi obwódkami, innym razem jak patrzę na mojego chłopaka śpiącego obok i spojrzę na niego centralnie po spojrzeniu w tv jego twarz jest zaciemniona i prawie nie widzę detali, a jak spojrzę pod kątem to wszystko ok. Idę się skonsultować do okulisty. A długo siedzisz przed kompem? Ja myślę, że to mogą być problemy od przemęczenia wzroku. [edit] właśnie sobie zrobiłam ten test z linku, który wkleiłeś i ja tam mimo, że mam stwierdzony astygmatyzm wszystkie promienie widzę jednakowo :/
  9. U mnie na razie nic nie wymyśla, wystarczająco mnie gnębi z tym chwianiem, bujaniem i ciężkością nóg przy chodzeniu, o ile to nerwica, bo objaw ten mam już z rok cały czas z większym lub mniejszym nasileniem.
  10. Najdłużej endometriozę. Lata nie mogłam sobie darować, że nie jestem zdrowa. Ta choroba najbardziej mnie zniszczyła. Byłam sobie beztroska, miałam tyle planów, układało mi się w życiu miłosnym i na studiach, a potem nagle jak obuchem w łeb stałam się dla lekarzy ciekawym przypadkiem. Często płakałam, że mnie to spotkało, ale teraz jakoś się z tym oswoiłam. Hashimoto długo się bałam, nie wiedziałam jak to będzie, ale jak już się dowiedziałam to zaakceptowałam w 2 miesiące. A zaburzenia lękowe... hm... długo mnie oszukiwały i nie wiem czy do teraz nie oszukują. Ja miałam podejrzenia nerwicy już od pierwszego ataku, bo akurat jak go miałam siedziałam przed kompem i czytałam jak wygląda taki atak :) Co nie zmienia faktu, że był straszny. Ludzie piszą, że pierwszy jest najgorszy, dla mnie nie. Najgorszy miałam ze 2-3 dni później i właściwie była to seria ataków.. trwały całą noc i cały dzień z przerwami. Niedługo potem miewałam je codziennie po kilka lub co drugi dzień i nie spałam 2 tygodnie. Ale na początku kiedy drętwiała mi któraś strona ciała albo serce waliło jak przy zawale można było znaleźć jakieś prawidłowości w tym i rzeczywiście przypisać nerwicy. Potem moje ataki wyglądały nietypowo.. nie tak jak ludzie opisują, że serce im wali, trzęsą się itp. ja po prostu w pewnym momencie zaczynałam się masakrycznie źle czuć.. robiło mi się słabo, zbierało na wymioty, a przy tym nie miałam dużo większego ciśnienia i pulsu, leżałam sobie spokojnie. To mnie przez jakiś czas myliło. Potem moja nerwica zaczęła wymyślać coraz to dziwniejsze rzeczy i po prostu tłumaczyłam sobie to tak, że jeśli poczuję coś nietypowego tzn., że to nerwica. Miałam wrażenie jakbym walczyła sama ze sobą, bo chciało mnie coś przestraszyć, ale żeby to naprawdę zrobić musiało to być coś czego jeszcze nie było i czego nie znałam i to też nie zawsze, ale zwykle tylko wtedy najbardziej panikowałam. Może skończyły się pomysły. Teraz mam tak, że objawy ucisku głowy, duszności, zawroty też się pojawiają, ale znam to wszystko i nie boję się tego po prostu. Przeczekuję aż przejdzie albo zaczynam się czymś innym zajmować. Zostało mi jeszcze zaakceptowanie problemów z chodzeniem, najgorzej jak całą drogę dobrze mi się idzie, a w drodze powrotnej niedaleko domu zdarza mi się uczucie, że zaraz upadnę i myślę, że albo naprawdę jestem na coś chora albo coś źle robię jeśli to nerwicowe, bo innymi rzeczami się nie przejmuję, a to mnie nadal męczy. Wierzę, że i na to znajdę jakiś sposób. Póki co traktuję to po prostu jako chorobę, że jestem chora i nie mogę chodzić i inni ludzie muszą mi to wybaczyć. -- 22 lut 2014, 14:18 -- Ja od lat przez cały dzień nic nie mogę zrobić, a wieczorem jestem hiperaktywna. Zawsze rzeczy, które rano robiłabym godzinami wieczorem zrobię w godzinę. Zawsze wieczorami uczyłam się do klasówek, kolokwiów i egzaminów, najlepiej wychodzą mi obliczenia, mam najlepsze pomysły itd. Ostatnio czytałam, że mózg człowieka wbrew pozorom najlepiej pracuje jak jest zmęczony, a nie wyspany.. u mnie to się sprawdza. Ale ja miałam tak zawsze, jeśli u ciebie to od niedawna to cholera wie. Ja wiem tylko, że nerwica potrafi naprawdę kupę rzeczy wymyślić, ale też nie powinno się wszystkiego na nią zwalać.
  11. Ja miałam w swoim życiu kilka razy ból fizyczny nie do wytrzymania. Przeszłam 3 operacje. Miewałam straszne bóle menstruacyjne, kiedyś też bóle żołądka, jelit po zrostach pooperacyjnych, że tarzałam się po podłodze, robiło mi się ciemno przed oczami i rzygałam, ale co tam.. ibuprom i jedziemy. Człowieka jak boli to mówi, dadzą mu więcej środków. Ciesz się, że nie jesteś zwierzęciem. Ostatnio oglądałam filmik z nosorożcem, któremu wyrwali róg z połową pyska i umierał godzinami w agonii wydając przy tym rozdzierające serce dźwięki. Ryczałam po tym cały dzień.
  12. U mnie kiedyś gin wykrył mięśniaka, po czym dwóch innych go nie widziało. Niektórzy lekarze lubią straszyć. Trzecie usg to niezła myśl. -- 22 lut 2014, 13:06 -- Żadnych lekarstw.. tzn. psychotropowych. W gruncie rzeczy to nie wiem czy moje podejście mi pomogło czy leki na tarczycę. Jeśli chodzi o psychikę to z podejścia, że to wstyd i straszne przeszłam na myślenie, że szpital to mogłoby być ciekawe doświadczenie i, że ludzie chorzy są wyjątkowi. Poczytaj sobie o szpitalach psychiatrycznych i oddziałach nerwic. Potem stwierdziłam, że wykorzystam te lęki do tworzenia, bo jestem artystką, ale jak na złość od tego postanowienia się nie pojawiły, a kupiłam tyle farb i kredek kurde. Jakoś mi odeszły wszelkie lęki o zwariowanie, a miałam naprawdę masakryczne. Najgorzej było jak wzięłam środki uspokajające. Kiedyś napiłam się przed snem ziółek i w nocy obudził mnie lęk.. nie miałam szybszego bicia serca, wzrostu ciśnienia, potu.. nic, a w środku tak przeogromny lęk, że myślałam, że jeszcze chwila, a zwariuję. Jak ci serce bije mocniej to przynajmniej wiesz, że żyjesz, a tu... jakby ktoś przywiązał do łóżka, a ty za wszelką cenę chcesz uciekać, bo idzie w twoją stronę morderca z nożem i chce ci zrobić krzywdę. Czułam się jak w więzieniu. Ostatnio mi wiele rzeczy zobojętniało. Jedyne co mi zostało to strach przed upadkiem na ulicy, ale też już coraz mniej i potrafię specjalnie przyspieszać kroku kiedy tylko się gorzej poczuję. Może jak i to mi zobojętnieje to będę normalna. Póki co rzadko wychodzę z domu, bo mam ciągle zachwiania równowagi, chwieje mnie, buja, czuję zdrętwienie i ciężkość nóg tak jakbym miała ograniczoną możliwość poruszania nimi. Ja chyba zaakceptowałam, że mam zaburzenia tak jak zaakceptowałam moje inne choroby. W końcu to część nas.
  13. Ciekawe. Ja ostatnio się wystraszyłam od mroczka iskrzącego. Jak kogoś interesuje co to - chwilowy ubytek w polu widzenia centralnie, widzenie tylko bokami, a potem na obwodzie iskrząca gwiazdka czy inny kształt - dopiero wczoraj się dowiedziałam co to takiego i jak się nazywa)... dla normalnego człowieka chwila, dla kogoś z nerwicą tortura i przekonanie, że się oślepnie. Naprawdę jest to okropne. Patrzycie w lustro centralnie i nie widzicie swoich oczu tylko boki głowy, albo nie jesteście w stanie przeczytać wyrazu. Normalnie trwa to ze 20 minut, dla mnie skończyło się atakiem, a potem derealizacją. Czułam jakbym wyszła z ciała na centymetr i tak wystawała... kurde masakra. Pamiętam jak patrzyłam na swoje ręce ze zdziwieniem i fascynacją, ale wtedy już wiedziałam co to za stan. Najgorsze były momenty na początku kiedy nie wiedziałam... przypłaciłam to największymi w życiu atakami paniki, że oszaleję i uwierzcie atak, że się dostanie wylewu czy zawału to przy tym lajcik.
  14. piona.. moja dewiza życiowa. trzeba sobie zdać sprawę z tego, że wszyscy mają cię w dupie. lekarza nie obchodzi jak się czujesz, bo to nie on nie jest w stanie funkcjonować. może sobie na tobie eksperymentować, przepisywać niepotrzebne leki i stosować najbardziej popularną metodę - zmywanie z siebie odpowiedzialności i wysyłanie do innych żeby się pozbyć problemu. ja to w ogóle się zastanawiam jak tacy psychiatrzy mają leczyć z nerwicy jak nie są sobie w stanie wyobrazić jak wygląda np. derealizacja? kiedyś czytałam, że mają z tym problem i nie wiedzą o co chodzi. tego się nie da wyobrazić. ja kiedyś mówię psychiatrze... proszę pani ja się nie boję ataków paniki, bo one przechodzą, ale to uczucie otępienia i dziwności jest straszne i trwa całe dnie... a ona do mnie: no może jest, ale nie umrze pani od tego :/ no co z tego, że nie umrę, ale jakie to życie jak człowiek czuje, że wyszedł z ciała i nie wie czy jeszcze jest na ziemi czy coś mu się odłączyło i drugą nogą jest w kosmosie. -- 22 lut 2014, 00:39 -- no jasne. miałam kilka strasznych ataków paniki, że zwariuję i zamkną mnie w szpitalu, otumanią lekami i nie zrealizuję już swoich marzeń. ale ktoś mi powiedział na blogu, że chory psychicznie tym się od nas różni, że nie ma świadomości swojej choroby, nie wie, że jest chory psychicznie, dlatego dopóki czujemy, że coś jest z nami nie tak nic nam nie grozi. A co do szpitala.. ktoś mi powiedział, a potem sama przeczytałam jak wygląda taki oddział leczenia nerwic.. możesz się zapisać tylko na zajęcia na kilka godzin dziennie albo na cały czas trwania terapii z noclegami, można sobie wychodzić i nie podają ci żadnych leków, nawet swoje trzeba wyrzucić. Prowadzą zajęcia z rysunku, chodzą do kina... jak tak zaczęłam czytać o tym to aż chciało mi się tam samej iść i mieć fajne doświadczenie życiowe.. wyobrażacie sobie z jaką ciekawością ludzie by kiedyś słuchali opowieści o tym jak wygląda szpital psychiatryczny? Toż to niezły show off. Poza tym wielki mistrz grania na wiolonczeli, którego podziwiam był kiedyś w szpitalu i czyni go to z niego w moich oczach wyjątkowym, dzięki temu, że jest wrażliwy, a w życiu ma ze sobą problemy tak wspaniale wyraża siebie w grze.
  15. Dzięki medela, a jak wykryli ci to schorzenie błędnika? Hashimoto jest autoimmunologiczna, więc różne rzeczy może organizm wyprawiać. Chociaż u mnie tsh było na poziomie 2,5; ft3 i ft4 w dolnej granicy, ale w normie, a przeciwciała przekroczone ze 3 razy i tylko jedne - nie pamiętam już czy tpo czy tg, ale czytałam, że ludzie mają tysiące tych przeciwciał i nie narzekają, że nie mogą żyć. Jedyne co mnie zastanawia to, że jak ze 2 miesiące przed pierwszymi zachwianiami równowagi badałam sobie tarczyce to wyniki miałam prawie identyczne do tych kiedy zdiagnozowano mi hashimoto, ale w pierwszym przypadku czułam się dobrze, zero zachwiań, w drugim masakra. Miałaś jakieś szczegółowe badania neurologiczne? Bo mnie badało dwóch neurologów i nie wiem co jeszcze i jak miałabym zbadać u siebie neurologicznie. U mnie oprócz tych zachwiań czuję ból w kręgosłupie, drętwienie, ciężkość i osłabienie nóg.. kurde po każdym spacerze czuję, że to coś mechanicznego i jest związane z kręgosłupem. A zaburzenia hormonalne też niestety mam. Endo stwierdziła, że mam hiperandrogenizm. Choruję też na zaawansowaną endometriozę.. jestem po dwóch operacjach.. teraz pewnie jakby zajrzeć do brzucha to mam liczne zrosty, ciągle boli mnie podbrzusze. Tylko, że ja od dawna mam różne hormonalne dolegliwości, a tak jak teraz, że nie mogę chodzić nie czułam się nigdy.
  16. Strach jest chyba gorszy niż ból. Nigdy człowiek nie przewidzi jak będzie bolało, czy da się wytrzymać czy nie.. teraz faszerują różnymi narkotykami i ponoć nie czuje się bólu.
  17. O nareszcie ktoś, kto ma podobnie. Na innym forum czytałam historię kobiety, której często zdarzało się tracić czucie w nogach i upadać na ziemię... ludzie jej powiedzieli żeby sprawdziła czy nie ma problemów z krążeniem i potwierdziła, że rzeczywiście ma. A jak z tym u ciebie? U mnie to rodzinne, byłam u flebologa i chirurga naczyniowego, ale ten drugi tylko dziwnie na mnie patrzył, że niby nic się nie dzieje. Mama mojego faceta twierdzi, że potrafi na chwilę tracić wzrok i że to od kręgosłupa. Ja coraz częściej zaczynam myśleć, że to coś z kręgosłupem. Coraz częściej mnie boli.. chociaż może to przez zaawansowaną endometriozę - często boli mnie brzuch, krzyż i nogi. Często mam jakieś mrowienia w nogach. Nie wiem czy jak nie ułożę się w jakiejś dziwnej pozycji do snu, w której kręgosłup lędźwiowy est dziwnie wygięty nie nasilają mi się te mrowienia i zawroty głowy. W każdym razie w ciągu ostatniego roku prawie się nie ruszałam przez te ciągłe ataki. Właściwie większość dnia spędzam teraz w pozycji siedzącej lub leżącej, bo jak mówiłam chodzenie to dla mnie tortura. Jak powiedziałam kiedyś neurolog w jakiej pozycji pracuję powiedziała żeby tak nie roić, bo za kilka lat stanę się pacjentką neurochirurga.. może nie za kilka lat, a właśnie teraz. Z drugiej strony jednak pierwsze zachwiania równowagi i ta akcja z utratą świadomości zdarzyły mi się kiedy byłam najbardziej aktywna ruchowo, regularnie ćwiczyłam i zdrowo się odżywiałam. Myślę, żeby się skonsultować z ortopedą albo neurochirurgiem, bo coraz mniej to wygląda na tarczycę i nerwicę.
  18. Tak. Byłam u dwóch.. obie badały mnie z pół godziny, druga z godzinę i nic nie stwierdziły. Jedna pani powiedziała, że mam wszystkie odruchy książkowe, ale jak chcę to może mi dać skierowanie na tomo.. poprosiłam, oczywiście nic nie wyszło. Druga powiedziała żeby zbadać tsh i przeciwciała i jak wyniki będą prawidłowe iść do psychiatry. U psychiatrów też byłam. Jeden mi powiedział, że go nie obchodzi skąd mam napady tylko żeby ich nie było i może mi dać cital albo skierowanie na terapię grupową; drugi powiedział żeby najpierw wyleczyć wszystkie możliwe przyczyny fizyczne, a jak chcę może mi dać leki i polecić terapię behawioralno-poznawczą. Byłam już u internistów, kardiologów, laryngologa, okulisty, neurologów, chirurga naczyniowego na badaniu przepływów, psychiatrów, endokrynologów, byłam nawet u proktologa na badaniu, parazytologa, lekarzy medycyny naturalnej. W ciągu ostatniego roku wydałam kilka ładnych tysięcy na badania na własną rękę i różne terapie :/ Właśnie wróciłam z 2 godzinnego spaceru. Oczywiście chwiało mnie co chwilę. Miałam może z 5 minut przerwy ze dwa razy, a niedaleko mieszkania kiedy wracałam już czułam się najgorzej.. teraz mam obolały kręgosłup lędźwiowy, czuję tam takie zdrętwienie i ciągnięcie.
  19. Ja sobie już ze wszystkim poradziłam, a miałam objawy od zawału po wylew i oszalenie jednego dnia. Ataki miałam tak silne, że budziły mnie w nocy.. nie mam już, ale to kołysanie no nie umiem o tym nie myśleć.. zwłaszcza, że to się w ciągu roku bardzo pogorszyło. Wcześniej miałam tak może z raz na tydzień, że nie mogę iść. Teraz może raz w tygodniu tego nie mam. Czuję jakbym miała jakieś stwardnienie rozsiane, bo normalnie spacerować nie mogę.. nie mówiąc o bieganiu. A ty jak się czujesz jak biegniesz? Zapominasz o tym czy nic to nie zmienia?
  20. Tak.. uczucie jak po alkoholu. Ty też jak się napijesz to uczucie się wzmaga? Tylko, że ja jak stoję nic mi nie dolega.. dopiero jak zaczynam iść mnie chwieje. Jak jadę rowerem, w samochodzie, siedząc czuję się lepiej, da się to znieść... te zachwiania mam tylko jak idę. I moim zdaniem widać to na zewnątrz.. stawiam szerzej stopy żeby nie upaść, mniej podnoszę do góry nogi. Najgorzej jest jak idę po prostym, gładkim chodniku... lepiej jak po wertepach i pod górę, bo mniej to czuję. Okropnie też się czuję jak nagle zmienię kierunek w którym idę.. te zachwiania się baaardzo wtedy wzmagają. Nie ważne czy się czymś zajmuję czy nie. Ostatnio jadłam frytki i byłam dość pochłonięta, obie ręce zajęte, a w nogach nadal ciężkość i mnie kołysze od pasa w dół. No cholery można dostać.
  21. Tego się właśnie boję, że to nerwica.. jeśli tak to wyjście z tych zachwiań zajmie mi najdłużej.. do teraz nie umiem. Wszystko inne na co przestałam zwracać uwagę zniknęło, a jak się pojawia to już wiem, że to nerwy np. uciski w głowie, ale to chodzenie masakra po prostu. Nigdzie nie mogę pojechać, niczym się cieszyć. Za 2 miesiące wybieram się do Anglii na tydzień, już się zastanawiam jak to będzie jak ja nawet do sklepu idę z trudem. Co do wzroku... miałam niedawno atak.. usiadłam przy kompie i nagle pojawiła mi się przed oczami iskrząca gwiazdka. Od razu oderwałam wzrok od komputera, ale gwiazdka nie zniknęła.. zaczęła się powiększać po obwodzie i iskrzyć. Wkrótce nie widziałam nic centralnie i gwiazdkę na obwodzie, która iskrzyła - ubytek w polu widzenia. Oczywiście starałam się uspokoić, bo to był trzeci raz kiedy mi się taka akcja zdarzyła i wiedziałam, że to przejdzie i nie oślepnę, ale i tak zrobiło mi się bardzo słabo jak zwykle przy silnym ataku, że muszę usiąść i miałam po tym totalne odrealnienie chyba przez 2 godziny. Czułam jakbym na centymetr wyszła z ciała i wystawała o_O Innym razem wychodzę sobie na balkon aż tu nagle widzę przed oczami milion malutkich kropeczek przez kilkanaście sekund.. pomyślałam tylko wow. Też ostatnio czytałam, że ludzie z nerwicą mają ciekawe przygody naoczne, to mi pozwoliło się trochę uspokoić, ale te zachwiania równowagi... ech... mój największy problem A ty masz ataki czy nerwicę bez ataków?
  22. Tak. Ja miałam kilka takich ataków. Raz to chyba ponad 24 godziny mnie trzymało z przerwami po kilka minut. Współczuję ci. Pamiętam jak stałam przy oknie i zastanawiałam się jakby to było wyskoczyć i nie czuć tego, co czuję. Chodziłam też i po pokoju. A potem szłam do łazienki i non stop powtarzałam jakieś zdanie żeby zająć czymś głowę i nie myśleć, albo natrętnie przekładałam rzeczy byle tylko coś robić, ale i tak przychodził moment lęku, bo przecież kiedyś przyjdzie czas snu, trzeba będzie przestać chodzić i gadać do siebie. Mam wrażenie, że to wszystko wzmagało tylko atak i trwał on dłużej.. myślę, że sama mogłam sprawić, że to trwało ponad 24 godziny, a nie np. 2. Jak ja sobie radziłam? Pomagało wyrzucenie tego z siebie i opowiedzenie komuś, ale po co ludzi obciążać i nie dawać im spać. Potem człowiek czuje się tylko winny. Wyjście na spacer, nagła zmiana też pomagała. A późnymi nocami, wiem, że to trudne, ale mimo, że mnie nosiło siadałam na dupie i czekałam.. czekałam aż się uspokoję. Ja sobie wtedy robiłam herbatę, wyjmowałam flamastry i kolorowankę i kolorowałam.. to było wspaniałe.. jednocześnie pozwalało się wyciszyć, powoli uspokoić i jednocześnie zająć głowę nieskomplikowaną czynnością polegającą na wypełnianiu kolorem pola i nie wyjściem poza obrys. Innym razem malowałam obraz kredkami i cienkopisami (wpadłam na pomysł wykorzystania do czegoś tego niecodziennego stanu, który nie wszystkich ludzi tak zaszczytnie dotyka), a obok, po drugiej stronie kładłam czystą kartkę a4 i notowałam na niej czego się boję.. punkt po punkcie. Rysowałam sobie i kiedy nagle poczułam lęk (bo przyznasz, że to uczucie jest raczej falowe.. u mnie było tak, że czułam jak lęk narasta falami, a po przypływie jest odpływ. Fale są coraz wyższe, nagle jest ta najwyższa i znowu fale stają się mniejsze aż do zupełnego wyciszenia) odkładałam kredkę i pisałam czego się boję i co czuję. Szlochałam przy tym i wchodziłam niekiedy w najsmutniejsze doświadczenia z życia. Przez te 2 godziny zapisałam ze 2 kartki a4 obustronnie i narysowałam obrazek. Pozwoliło mi to zobaczyć jak działa ten mechanizm.. poczuć jak narasta lęk. Wiedziałam też, że ten stan się skończy. Oczywiście były i wątpliwości co jeśli nie tym razem, ale też to zapisywałam na kartce.
  23. wydaje mi sie, ze szybciej doborbisz sie ciezkiej hipohondrii Bardzo sie ciesze, ze masz wspracie wsrod bliskich, bo to bardzo wazne:) Jednak osoby, ktore nigdy nie doswiadczyly podobynch uczuc, chyba nie do konca rozumieja powage sytuacji i po pewnym czasie moga byc zmeczone Twoimi ciaglymi lekami i obawami. Tylko ktoś kto doświadczył ataku potrafi zrozumieć jak to jest. To tak jakby być wsadzonym do więzienia i skazanym na krzesło. Wstajesz rano, idziesz z ugiętymi nogami na śmierć, przypinają cię, moczą gąbkę, kładą na głowie, a kiedy już mają włączyć prąd okazuje się, że jest awaria i trzeba odłożyć egzekucję na jutro. Następnego dnia to samo. Ja też jestem od dziecka nerwowa, ale trochę w życiu przeszłam i jakoś nie chciało mi się wierzyć tylko w nerwicę. Badałaś sobie tsh, ft3 i ft4? U mnie tsh było na poziomie 2,5; pozostałe hormony w dolnej granicy, ale w normie. Dwóch endo stwierdziło, że nic mi nie jest, dopiero dwóch kolejnych zdiagnozowało hashimoto. Po pierwszym leku (novothyral) miałam jeszcze większe ataki, ale jak zaczęłam brać euthyrox w większej dawce i odstawiłam kawę ataku nie miałam już z pół roku. Mam nadzieję, że nie wrócą. Dodam tylko, że też miałam psychogenne powody do rozwoju nerwicy - według psychiatry mam nerwicę wywołaną kilkukrotnym zagrożeniem życia. Kazał najpierw wyleczyć możliwe przyczyny fizyczne. Ataków na razie nie mam, mam tylko zachwiania równowagi i różne dziwne jazdy związane z nogami.. ciężkość, drętwienia, mrowienia, skurcze itp.
  24. Ja kiedyś miałam diagnozę nowotworu (była błędna, ale zanim się o tym dowiedziałam minęły ze 2 miesiące). Pierwsze trzy dni przeryczałam, a potem pomyślałam, że przecież w życiu nigdy nic nie wiadomo, nie wiem jak to się skończy i, że przecież jeszcze nie umarłam. Uważam, że wcale nie jest to takie straszne.. bo ma się czas.. miesiąc, dwa, pół roku, ale ten czas jest. Dla mnie gorszy byłby nagły wylew czy zawał i to uczucie, że nie chcę, jeszcze nie teraz, czegoś nie zrobiłam, nie powiedziałam, żałuję. Dlatego ataki paniki tak mnie zawsze wykańczały.. przeżywanie tego kilka razy dziennie to był hardkor. Pewnie ktoś inny powie, że to tylko chwila męczarni, a z rakiem trwa miesiące.. ale jak powiedziałam, nigdy nie wiadomo jak to się skończy.
  25. Miałam ze 3-4 razy atak że zaraz zwariuję i wyląduję w psychiatryku. Ze wszystkich ataków jakie miałam w życiu te były zdecydowanie najgorsze. Aż kiedyś na swoim blogu opisałam swoje obawy i studentka psychiatrii opisała mi jak wygląda oddział leczenia nerwic. Potem nigdy więcej nie bałam się już psychiatryka. U mnie te ataki, że zaraz oszaleję pojawiały się zwykle po derealizacji, ale jak poczytałam, że inni ludzie też to mają, że to normalna reakcja na stres i nic się nie dzieje, jak zobaczyłam, że to przechodzi to jak powiedziałam nie mam już ataków, że zwariuję. Czego się boję najbardziej? Nie wiem. Wszystko mi już zobojętniało. Mam coraz mniej radości w życiu i przeraża mnie, że miałabym się czuć tak, jak teraz, kiedy każdy krok jest torturą już zawsze. Chciałabym żeby ktoś mi zdiagnozował jakąś chorobę, żebym mogła zacząć się leczyć i poczuć lepiej.
×