Skocz do zawartości
Nerwica.com

byrgh

Użytkownik
  • Postów

    125
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez byrgh

  1. ok. długi czas omijałem temat sertraliny, z powodu rzekomych akatyzji, ale jestem na nią namawiany przez którąś osobę z kolei. jak to w końcu jest? jest w stanie pomóc powrócić na prostą? choruję na dwubiegunówkę, od kilkunastu miesięcy bez epizodów maniakalnych (bez remisji), z objawami anhedonii, zaburzeń myślenia, pamięci, osłabienia i bierności. innymi słowy, depresja jednobiegunowa z objawami wytwórczymi u lekarza prowadzącego.
  2. czy ktoś bardziej doświadczony byłby w stanie wyekstrapolować, co mógł mieć na myśli psychiatra przepisujący na okres długoterminowy (skoro wdrażał ten lek do terapii, to chyba rozumie się samo przez się) Solian na objawy bierności, zaburzeń myślenia i odhamowania (niskie dawki)? i dlaczego nie zaznaczył, że ten lek może powodować takie potworne akatyzje?
  3. minęły i wówczas nie czułem już żadnych efektów, ani pozytywnych, ani negatywnych. no, poza chwilowymi napadami optymizmu, który kończył się szybciej niż się zaczynał. a, i brałem jakieś niebotyczne dawki, a wszystko przez mniej więcej pół roku - jeżeli nie dłużej. ja mam zdiagnozowaną dwubiegunówkę, mimo że od cholernie długiego czasu, niemal dwóch lat nie przeżyłem takiej prawdziwej, podręcznikowej manii. przewlekła, bardzo oporna depresja z zaburzeniami myślenia, świadomości i anhedonią. nie nazwę jej "silną", bo nie wiemy tak naprawdę, gdzie i w którym momencie się ona zaczyna, a nieoficjalnie dla każdego chorującego jego depresja jest tą najsilniejszą
  4. zalecam czytanie ze zrozumieniem, bo z tego co napisałeś wynika, że stosowanie jakiegokolwiek leku nie ma na dłuższą metę sensu.
  5. nie boję się manii, ogólnie nie boję się nawet objawów negatywnych, uważam, że ludziom zdarza się odrobinę przesadzać, bo niemal nic, poza akatyzją (i paraliżem sennym, który z mojej perspektywy, nieustanne porażenia przez dwa pierwsze miesiąće brania lamitryginy, był częściowo do przyzwyczajenia), nie jest tak straszne, by histeryzować co do pytania o refundację - wynika ono stąd, że internety z kolei mówią co innego, a rzekoma kwota po przecenie to około 5 zł.
  6. to jak jest w końcu z tym Wellbutrinem? ma jakieś pozytywne działanie na zaburzenia myślenia? a jak wygląda sprawa ceny, bo w tej sprawie narzekań wydaje się nie ma końca. czy jest refundowany?
  7. mam ten dylemat, bo jestem czysty już któryś tam dzień, a że do przyszłej wizyty dosyć daleko to zastanawiam się, w co pójść: dać raz jeszcze szansę wenlafaksynie (to mój pierwszy lek, z dość długim stażem sprzed 3-4 lat) czy Solianowi, ale i po raz pierwszy spróbować wytrwać przez przynajmniej miesiąc i zobaczyć, czy warto znosić nieodłączną objawom akatyzję, by doczekać się nowych efektów, poza aktywizacją, która jest póki co jedyną pozytywną cechą amisulpirydu, którą zdążyłem poznać. najmocniej, powtarzam, najmocniej zależy mi na poprawie umysłowej - pełnię w pracy dosyć ważną rolę i nie mogę sobie pozwolić na "słabowanie" i dodawanie na palcach, a stałe działanie na pięciu kawach dziennie nie wchodzi dłużej w grę.
  8. this. z tego powodu zaniechałem, mimo że to wydajnie absolutnie bezkonkurencyjny lek. ktoś coś, czy pozytywne efekty jeszcze powracają i warto generalnie uzbroić się w cierpliwość czy jak efekt siada to taka jego, albo nasza, natura i not this time i pora na zmianę?
  9. czy to dobry lek, jeśli dotychczasowa terapia farmaceutykami - Trittico, Velafax, Anafranil, Abilify, Solian, Lamilept - i preparatami ziołowymi (wyciąg z dziurawca, suplementy) okazała się w szerszej perspektywie bezskuteczna? w domyśle: czy citalopram wykazuje lepsze działanie na depresję lekooporną niż inhibitory o umiarkowanej sile oraz czy jako inhibitor serotoninowy wpływa na objawy otępienne (zaburzenia pamięci, procesów myślowych; tak zwana 'pustka w głowie') i abhedoniczne?
  10. od półtora tygodnia, dwóch stosuje ten oto produkt: https://www.doz.pl/apteka/p4564-Intractum_Hyperici_wyciag_z_dziurawca_100_ml czy ktoś z zaburzeniami i (średnimi/ciężkimi) stanami depresyjnymi zażywał ten wyciąg? jeśli tak, to po jakim czasie następują pierwsze widoczne efekty? czy jest na rynku skuteczniejszy, i niekoniecznie tańszy, zastępnik oparty na zielu dziurawca? prosiłbym o wypowiedzi tych, co stosowali, nawet bez widocznych rezultatów - bez spekulacji i rozważań "wydajemisię".
  11. byrgh

    Akatyzja

    jako że nie ma tematu o Restonum, a napomknąłem o nim tu, dodam jeszcze, już po zużyciu całego pudełka, że to fantastyczny lek. złagadza akatyzje polekowe, a ponadto wyraźnie podnosi dopaminę, gdy mamy jej niedobory podczas czy poza leczeniem. to zapewne zasługa kompleksu, na który składa się tak powszechnie pożądane i trudno syntezowane żelazo, któremu we wchłanianiu się pomaga witamina C i dwie najważniejsze witaminy B, już poza pospolitym magnezem, który jednak może być przyjemną asekuracją do codziennej suplementacji. póki co, gorąco polecam i czekam na opinie i relacje innych.
  12. byrgh

    Akatyzja

    ktoś coś, czy Restonum sprawdza się na akatyzję polekową?
  13. Velafax to pierwszy wybór, na który padło po pierwszej wizycie u psychiatry. było to 4 lata temu, z wenlafaksyną współpracowałem średnio regularnie przez jakiś rok. nie jestem w stanie sobie przypomnieć nadmiaru pozytywnych efektów, co nie wyklucza pozytywów jakichkolwiek. czy jeśli będąc opornym w stosunku do wenlafaksyny 4 lata temu istnieje szansa, by zmieniło sie coś w tym względzie po tych paru latach, co mogłoby przynieść wymierne efekty leczenia? odnalazłem parę pudełek przedłużonego Velafaxu, który to przedłużony brałem najkrócej, by nie powiedzieć - nie brałem niemal wcale.
  14. czy lek z tym związkiem - moklobemid - nadaje się do leczenia przewlekłej ciężkiej depresji z odchyłami dwubiegunowymi?
  15. niektórym chyba naprawdę brakuje prawdziwej przyczyny i jednocześnie dobrego pretekstu, by się nie leczyć - innymi słowy, są absolutnie zdrowi. oddałbym wszystkie orgazmy świata, by trafić w końcu na lek, dzięki któremu czułbym w końcu, że żyję. powodzenia natomiast wszystkim dalej szukającym panaceum A co obecnie bierzesz ? szprycuję się Convulexem, od wczoraj dokooptowałem Solian w dawce 100mg na dzień, bo mniejszej nie mam. całkowite pomieszanie z poplątaniem. to, co zrobię dalej, czyli w najbliższych tygodniach, uzależnione jest wyłącznie od tego, jak zareaguję na amisulpryd. w każdym razie, rozkładam ręce i czekam na cud - na który i tak nie powinienem liczyć, bo Solian to - podobno - słaby antydepresant. chodziła mi myśl o powrocie i przerobieniu ponownie Trittico i przedłużony Velafax - przez minimum 2-3 mies. ale to są póki co czyste dywagacje. otwieram się też na coś zupełnie nowego. -- 30 cze 2016, 13:28 -- zażywam Solian średnio od tygodnia. efekt tzw. odhamowania, czyli pobudzenia, poza akatyzjami, i aktywności był niemal doraźny, tuż po pierwszych minimalnych dawkach. efektów poprawy nastroju póki co nie doświadczam. czy warto jest czekać na kolejne pozytywy i odstąpienie od negatywów pod postacią dyskomfortu pobudzenia psychoruchowego?
  16. niektórym chyba naprawdę brakuje prawdziwej przyczyny i jednocześnie dobrego pretekstu, by się nie leczyć - innymi słowy, są absolutnie zdrowi. oddałbym wszystkie orgazmy świata, by trafić w końcu na lek, dzięki któremu czułbym w końcu, że żyję. powodzenia natomiast wszystkim dalej szukającym panaceum
  17. właśnie wchodzę z Convival Chrono. czy stabilizatory mają również zdolność wyrównywania niedoborów sero i dopaminy, czy służą tylko do hamowania? ponawiam pytanie: czy stabilizatory, jakim np. jest Convival Chrono, wykazują również działanie terapeutyczne? jestem w tym momencie na etapie odstawiania klomipraminy i terapii kwasem waplroinowym. czy kuracja profilaktyczna ma w wypadku tego leku jakikolwiek sens i czy jestem w stanie pod jego wpływem wyjść na prostą?
  18. właśnie wchodzę z Convival Chrono. czy stabilizatory mają również zdolność wyrównywania niedoborów sero i dopaminy, czy służą tylko do hamowania?
  19. zapas paru pudełek Solianu 200 mg. moja przygoda z tym lekiem trwała krótko, bo przez nieznośną akatyzję nie wytrzymałem całego tygodnia. ale jako że mam parę miesięcy wolnego, a mój Anafranil kończy się, postanowiłem dokonać zmian. klomipramina to świetna substancja, ale mój organizm umiarkowanie ją przyswaja - innymi słowy działa, by kolejno przez długie dni i tygodnie powodowała totalną depresję. od jakiej dawki rozpocząć i co dalej? czy to dobry lek do walki z CHAD/depresją?
  20. rozumiem. myślałem o Convivalu jako alternatywie dla Anafranilu, z którym najprawdpodobniej nie będę kontynuował współpracy, przynajmniej w obecnej dawce. za to gdzieś kiedyś dawno temu widziałem w internecie pozytywną opinię, jakoby kwas walproinowy wyciągnął autora z ciężkiej depresji (miał go przepisany na depresję, nie manię), ale niestety nic więcej nie pamiętam - taki mój/nasz charakterystyczny i jeden z najbardziej dokuczliwych objawów depresji: brak pamięci
  21. tak, z racji tego, że mam szereg ważnych spraw do załatwienia, a w obecnym stanie psychicznym nie jestem w stanie tego zrobić to nie mam wyboru. do pełni obrazu swojego leczenia klomipraminą dodam, że dostałem do zestawu z Anafranilem kwas waplroinianowy - Convival Chrono. ale po przewertowaniu internetu, napotkaniu paru cennych informacji i pseudonaukowych nowinek, jakoby czynił z ludzi geniuszy, odpuściłem zniechęcony destruktywnym wpływem na organizm. byłem wówczas zaaferowany klomipraminą, a to waplroinian miał hamować przyszłe manie. ostatecznie temat kwasu umarł, ale wrócił ponownie ostatnio, jak trafiłem na niego w apteczce. czy stosowanie Convivalu może dawać jakieś wymierne efekty? czy poza akcją na procesy GABA działa również na inne związki, w tym serotoninę i dopaminę? pozdrawiam
  22. mimo większej uwagi na aktywność i kawy nie widzę pozytywnych efektów, ani nawet manii. ponadto kończą mi się zapasy Anafranilu i przy stosowaniu przeciętnej dawki wystarczy mi jej jeszcze na tydzień. mam więc pytanie, czy mimo paromiesięcznej kuracji (i bądźmy szczerzy: poza atakami manii nikłych rezultatów) warto to kontynuować i wykupić receptę, wdrożyć ewentualnie jakąś pomoc (myślałem o sertralinie, chociaż podobno reaguje na klomipraminę) albo podnieść dawkę do 200 mg, czy odpuścić i próbować na czysto z czymś innym? poza tym chciałbym zapytać o jakieś wskazówki dla CHADowców, może jakiś farmaceutyczny złoty środek, który niezależnie od pacjenta osiąga z reguły dobre efekty? dla wykluczenia paru nazw, które już przerabiałem, odsyłam do swojego pierwszego posta: post2256613.html#p2256613 warto dodać, że nie cierpię na tyle silne lęki czy fobie, by dobierać pod tym kątem leki. zależy mi w pierwszym rzędzie na pobudzeniu szarych komórek i skumulowaniu energii do działania. to z racji dwumiesięcznego urlopu, chciałbym go jak najlepiej spożytkować, by móc po wakacjach prosperować i wrócić do pracy pozdrawiam
  23. sądząc po Waszych odczuciach nie macie po Anafranilu objawów hipo- i maniakalnych. to by albo stawiało mi diagnozę po raz n-ty, że to bez wątpienia CHAD, albo ataki maniakalne są impulsem do kontynuowania kuracji. w każdym razie mija mi trzeci dzień złego samopoczucia, a rzekomej manii jak nie było, tak nie ma. kawa odstawiona, ciemna herbata (średnio dwa kubki dziennie) wdrożona i jeśli to ona ma być, a właściwiej to teina, zapalnikiem pod hipomanię, to już ten warunek spełniam. póki co - obserwuję i czekam.
  24. dzień dobry, przyjmuję Anafranil SR75 2 tabletki/dzień od 2 miesięcy. pierwsze efekty uzyskałem tydzień temu, stało się to nagle, bez stopniowego polepszania, tuż po przebudzeniu - przed 8, co jak dotąd mi się nie zdarzało - tak gwoli wszystkich słów krytyki pod adresem tego antydepresanta; on działa, potrzeba tylko cierpliwości - i wszystko byłoby na jak najlepszej drodze, gdyby nie podstępny dywersant, który wszedł w interakcje z lekiem. mianowicie winy dopatruję się w kofeinie, którą piłem w dużych ilościach dla stymulacji umysłowej. kawę odstawiłem wczoraj, nagle, co zaowocowało nawrotem depresji. dla obrazu mogę dodać, że każdej pobudce towarzyszem był doskonały nastrój, podniecenie i podekscytowanie. efekt przemijał za każdym razem, ilekroć sięgnąłem po kofeinę. jako że z początku nie łączyłem tych dwóch faktów, nieświadomie ten proceder powtarzałem, aż do teraz. borykam się z depresją lekooporną. mam za sobą wiele specyfików, od Velafaxu i Trittico, przez Solian, Rispolept, po Abilify i Lamilept. robiłem trzy podejścia do Anafranilu, przepisał mi go rok temu lekarz, ale po miesiącu zażywania zrezygnowałem. drugi raz skończył się stanami maniakalnymi, które rytmicznie - znów nieświadomie - podsycałem kofeiną. ostatecznie zmniejszyłem dawkę, aż do całkowitego odstawienia. trzecie podejście przechodzę teraz oraz i związany z nim kolejny problem. czy istnieje możliwość, zaistniała tu kontrakcja kawy z klomipraminą? jeśli dochodzi między lekiem a kawą do interakcji to byłbym w kropce, ponieważ jak bez kawy absolutnie mógłbym się obyć, tak nie zrezygnuję np. z herbaty, która zawiera teinę czy napojów słodzonych, które również powszechnie zawierają pochodne tego związku. idąc dalej, musiałbym także rozliczać się z każdym posiłkiem, który spożywam, tak na wypadek wykluczenia odpowiedzi klomipraminy na niego. czy ktoś jeszcze spotkał się z takim problemem? pozdrawiam
  25. byrgh

    Nawrót choroby

    pokrótce, gdyż zasięgałem już rady w problemie na innym forum, gdzie jednak nie udzielono mi pomocy. a więc jak wspomniałem: pokrótce. moja dziewczyna od 14 stycznia boryka się z nawrotem depresji. nękają ją zaburzenia lękowe, spowodowane traumatycznym zdarzeniem, jakim był wypadek Jej brata (sprzed lat). skończyło się to dramatycznie. od dwóch tygodni nie utrzymujemy właściwie żadnego kontaktu - do pewnego momentu, tj. czwartku, który spędziliśmy razem. był to wyjątkowy dzień. Ona, jako ta osoba chora, osoba, której nie mogę określić tą, z którą się związałem, zaskoczyła mnie. bowiem była nad wymiar empatyczna, była w pewnej części sobą, co wystarczyło mi, by czuć się jak Jej partner. choć wciąż przy Niej trwam, zapewniam o swych intencjach i uczuciach, jest mi bardzo ciężko. pomijając czwartek, który był miłym urozmaiceniem po wielu dniach bezustannej męki, z reguły nasz kontakt ogranicza się do mojej stonowanej inicjatywy, jaką najczęściej jest sms, rzadziej rozmowa telefoniczna. K. całkowicie się odizolowała i choć relatywnie jest to absolutnie naturalne, jest mi z tym coraz trudniej. zważywszy na to, że antydepresanty (zotral) zaczęły wywoływać 1sze symptomy zmian, zaczęła otwierać się na ludzi, na - jak to nazwała - bliskie, szkolne otoczenie, ale nie na mnie - co jest kolejnym ciosem. jako że sam jestem osobą cierpiącą na depresję (przewiduję u siebie dystymię - ale weryfikacja nastąpi już wkrótce; 7 lutego mam swoją 1szą wizytę), ten ciężar coraz bardziej mnie przytłacza. K. dementuje wszystko, co jej rzekomo zarzucam: kontakty z innymi ("radziłeś mi, bym otworzyła się na ludzi - więc to robię"), spotkania, nawet to, że tego kontaktu unika jedynie ze mną. zresztą z rodzicami również ma na pieńku. jak tłumaczy, próbuje odbudować wokół siebie więź, zjednać sobie swoje szkolne środowisko, które zaniedbała. bardzo cieszy mnie ten fakt, dostrzegam progres, jednak ten progres, choć bardzo zależy mi na Jej poprawie zdrowotnej, oddala nas od siebie. obecnie nasze relacje są... nie sposób określić. chociaż ja wciąż uważam ją za swoją dziewczynę, dla której jestem w staine zrobić wszystko, Ona uważa, że nie potrafi być obecnie w związku, więc odrzuca, zbija każdą chęć pomocy, każdorazowe wyciągnięcie pomocnej dłoni odbiera za afront - rzekomo jest pod presją. jako że jestem jedynym (nie licząc rodziców), który wie o jej problemie, staram się jakoś pomóc, wyrażać - kiedy to tylko możliwe - chęć bycia opoką i oparciem. ciężko Ją natomiast do tego przekonać, po tych kilkunastu dniach nagabywania i narzucania, zaczynam czuć się z tym źle. nasze nieliczne rozmowy (gdyż niemal codziennych wymian słów nie można nazwać 'rozmowami') toczą się po całym spektrum skrajności. dziś kocha, jutro unika, znowu kocha i znowu jestem obojętny. odległości, które nas dzielą (i które może nie należą do najgorszych, są pewną przeszkodą) tej niewygodnej sytuacji nie ułatwiają. wręcz bałbym się Ją odwiedzić, wiedząc że mógłbym albo mieć drzwi zamknięte przed nosem, albo zobaczyć na Jej buzi grymas z mojego powodu. staram się jak mogę, niewykluczone, że robię to w niewłaściwą stronę, ale jestem w poważnym pacie. co właściwie mam robić dalej, jak z Nią postępować? czy wciąż usilnie zaznaczać swą obecność, czy dać chwilę wytchnienia? czy powinienem czynić niezapowiadane wizyty, czy raczej darować to sobie i pozwolić Jej o wszystkim decydować samej? po dłuższej przerwie odbyła wczoraj (środa) swoją wizytę u psychologa. efekt taki jak zwykle: przytłaczający ("rozdrapywanie ran, analiza"). bardzo trudno jest mi zachować obiektywny umiar, nie radzę sobie z racjonalną proporcją "zaznaczania obecności" i wytchnienia. ostatnimi dni napisałem sporo "wspomagających" wiadomości, które - gdy tak teraz na to patrzę - chyba jednak faktycznie były mało roztropne. a może nie? może w tym rzecz? z drugiej zaś strony boję się, że takimi zabiegami uprzedzę Ją do siebie, czego już nawet po poprawie nie zdołam naprawić.
×