Skocz do zawartości
Nerwica.com

mgielka86

Użytkownik
  • Postów

    204
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mgielka86

  1. No własnie moje objawy są koszmarne. Nie umiem sobie z nimi poradzić ale nie mam siły by pójść do specjalisty. Już tylu odwiedziałam i żaden mi nie pomógł. Przeszłam 3-krotną zmianę leków, koszmarne psychoterapie i seans hipnozy. Wszystko na nic...
  2. Ja bym chyba wolała się już męczyć, niż brać jakiekolwiek leki
  3. Ale już będę jakoś ukierunkowana Zabieram się za poszukiwanie dobrego psychiatry. To już trzeci z kolei. Niby tylu ich w kraju ale żaden z nich nie zasługuje na miano dobrego
  4. Ja się zastanawiam co teraz mogłoby mi ewentualnie pomóc, skoro Lafactin nie zadziałał. Tzn zadziałał ale 2 lata temu. Teraz jak wróciłam do niego to efekty były zerowe
  5. A co Tobie pomogło? Może się skuszę jeszcze na jakaś terapię jak będę wiedziała, ze jest chociaż w minimalnym stopniu skuteczna
  6. Ja już w psychoterapię nie wierzę. Straciłam czas i pieniądze. Ostatnia sesja kosztowała mnie prawie 500 zł i efektów zero. A to były ostatnie moje oszczędności. Już nie wiem czego się chwytać, by sobie pomóc.
  7. Moje ataki przechodzą już same siebie, bo nie da się ich okiełznać. Dlatego unikam miejsc w których najczęściej się uaktywniały a co za tym idzie - nie wychodzę z domu w ogóle. Wiem, ze to źle ale nie mam ochoty się już męczyć. Wcześniej pomagało mi kilka sprawdzonych sposobów, ale i one zawiodły. Teraz pomaga mi jedynie samookaleczenie. Kiedy przychodzi napad wbijam sobie paznokcie gdzie popadnie, w całe ciało. Nie ważne, że potem wyglądam jak by mnie ktoś pobił. Liczy się tylko to, by zapomnieć o lęku.
  8. Witajcie. Mam pytanie - czy są jacyś specjaliści, którzy zajmują się jedynie problemem fobii społecznej? Szukam kogoś kto mi powie co mam robić, a nie będzie tylko pytał co u mnie słychać. Zastanawiam się czy ktoś taki w ogóle istnieje. Może coś poradzicie?
  9. No to w takim razie co robić i przede wszystkim jak przeżyć ciąże bez obawy o nienarodzone maleństwo?
  10. Dziękuję:) Trzeba się starać, nawet jak po skończeniu studiów dojdziesz do wniosku, że nie było warto się tak poświęcać. Ja właśnie się z tym borykam. Z jednej strony napawa mnie dumą fakt, ze mam ten przedrostek mgr przez nazwiskiem ale z drugiej strony myślę sobie - po co mi to? W naszym kraju co drugi wykształcony młody człowiek nie znajduje zatrudnienia. Kochane polskie realia
  11. Mam to samo. Mnie na żołądek pomaga Nifuroksazyd. Po 15 minutach przestaje dolegać, a wtedy samoczynnie się wyciszam i zapominam o wszystkim. Mozesz go dostać bez recepty. Kosztuje coś około 10 zł.
  12. Ja mam to samo. Ciągle słyszę, ze sobie coś ubzdurałam i że to wszystko przez to, ze aktualnie nie mam stałego zajęcia. Tłumaczenia nic nie dały. Niektórzy i tak nie zrozumieją. To jak walka z wiatrakami. Trzeba poszukać kogoś, kto zrozumie Twoje problemy niż a siłę uzmysławiać tych, co nie chcą Cię zrozumieć.
  13. Nie jesteś nienormalna. Każdy ma jakieś problemy. A próbowałaś sobie na siłę wmawiać, że będzie dobrze? Np. budzisz się rano i leżysz w łóżku i przez jakiś czas wmawiasz sobie, ze zaraz wstaniesz i nic Ci się nie stanie.
  14. Ja chyba zaliczam się do tej kategorii osób, którym leki pomogły w ukończeniu studiów. Bez tego nie dałabym rady. Nawet z łóżka bym nie wstała, bo nie widziałabym sensu. Każde leki powodują jakieś objawy uboczne, ale nie u każdego. Ja się cieszę, ze je brałam, mimo iż odbyło się to kosztem mojej pamięci i koncentracji. Zawsze musi być coś za coś. Tak już bywa
  15. Powinieneś porozmawiać o tym ze swoja dziewczyną. Ukrywanie problemów sprawia, że stają się one większe. Jeśli z nią porozmawiasz będziesz wiedział, że ona już wie i że masz w niej wsparcie, a to bardzo ważne.
  16. Skoro jesteś najlepsza, to chyba nie ma powodów do obaw
  17. A mnie psychiatra powiedział, że jak się zachodzi w ciąże to wszystkie dolegliwości ustają i że to jest zależne od hormonów. Teraz już nie wiem, w co mam wierzyć. Też chciałabym zajść w ciażę. Oboje z partnerem o tym marzymy ale boję się, ze jak już będę nosiła swoje maleństwo pod serduszkiem i dostanę napadów to coś mu się stanie i że albo poronię, albo urodzę chore dziecko
  18. Witam wszystkim. Zaczęłam się udzielać, a nie zdążyłam się przywitać
  19. Czytam Twoją wypowiedz i mam wrażenie, jak bym widziała siebie. Dużo zależy od naszej psychiki. Jeśli jesteś podatna na zapamiętywanie tylko tych nieprzyjemnych sytuacji to później tak jest. Nie da się tego ominąć. Możesz nie chcieć czegoś pamiętać, ale jeśli Twoja podświadomość uzna, że chce to i tak nic nie da się zrobić. Musisz się skupić na samych pozytywnych aspektach swojego życia. Masz pracę, studiujesz... Pomyśl sobie, ze jesteś wyjątkowa skoro w dzisiejszych czasach masz stałe zajęcie i się kształcisz. Nie wielu na to stać, innym się nie chce, a jeszcze inni nie potrafią znaleźć pracy, bo nikt ich nie chce. Zobacz jakie Twoje życie jest piękne. Nie myśl o tym, że na to nie zasługujesz, bo zasługujesz. Zapracowałaś na swój sukces i musisz się z niego cieszyć. Zapomniałam dodać, że tutaj możesz się spokojnie wygadać. To chyba lepsze niż wizyta u psychoterapeuty bo ktoś, kto nigdy nie miał takich problemów jak Ty nigdy Cię nie zrozumie.
  20. Ja miałam to samo. W liceum chłonęłam materiał jak gąbka a juz na studiach kiedy zaczęłam brać leki wszystko się zmieniło. Zaczęły się problemy z koncentracją i luki w pamięci. Czasami byłam tak rozkojarzona, że nie pamiętałam tego co ktoś przed chwilą do mnie mówił. Ale studia udało mi się skończyć tyle tylko, ze kosztowało mnie to więcej wysiłku.
  21. Skąd ja to znam Też borykam się z powracającymi objawami, które rujnują w życie dosłownie z dnia na dzień. Jeśli mogę Ci coś doradzić, to skorzystaj z pomocy hipnoterapeuty. To bardzo pomocne w przypadku nerwic. I najważniejsze to się nie załamywać. Twój problem da się jeszcze rozwiązać, ale musisz sie za niego zabrać jak najszybciej :)
  22. Witaj. Jak sam zauważyłeś masz 20 lat więc całe życie przed Tobą. Może to głupio zabrzmi i nie powinnam tak pisać, ale inni mają zdecydowanie większe problemy. Nie twierdzę, ze Twoje życie jest piękne, bo z tego co piszesz wynika, ze masz wiele problemów ale musisz pamiętać, że masz dwójkę dzieci a one potrzebują ojca. Pomyśl o tym, kiedy kolejny raz będziesz chciał popełnić samobójstwo. Jeśli nie potrafisz żyć dla siebie, to żyj dla nich. Skoro mają one niedojrzałe matki to chociaż Ty powinieneś wykazać się dojrzałością i pokazać swoim dzieciom, że mogą na Ciebie liczyć w każdej sytuacji.
  23. No tak zaczęłam brać leki w wieku 16 lat, więc może to było tego powodem. Ale później je odstawiałam i nie zauważyłam specjalnie zmiany. Dopiero po ok 3 - 6 miesiącach po odstawieniu zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy. To jednak nie było najgorsze. Najgorsze było to, że po każdym powrocie choroby objawy były znacznie silniejsze i za każdym razem dochodziło coś nowego. Teraz walczę już nie tylko z agorafobią, ale z depresją, lękiem przed ludźmi i spożywaniem posiłków i to już nie tylko w miejscach publicznych. Jedno gorsze od drugiego
  24. Witajcie... Długo nosiłam się z zamiarem przedstawienia swojej sytuacji na forum ponieważ nie należę do ludzi, którzy potrafią mówić o sobie cokolwiek. Prawdę powiedziawszy nie znoszę tego i aż trudno mi w to uwierzyć, że kiedyś było zupełnie inaczej. No ale wszystko po kolei... Mam 26 lat i od kilku lat cierpię na agorafobię. Generalnie to mogłabym nawet powiedzieć, że od kilkunastu, bo z tego co pamiętam to pierwszy atak paniki przeżyłam już w wieku 7 lat. Zawsze byłam nieśmiała i stroniłam od ludzi ale to się zmieniło, kiedy wkroczyłam w wiek dojrzewania. Wtedy zmieniłam się nie do poznania i z cichej i spokojnej dziewczyny stałam się duszą towarzystwa. Wszędzie było mnie pełno, każdy mnie znał, kojarzył. Dlaczego o tym mówię? Bo chciałabym do tego wrócić, ale w ogóle mi się to nie udaje. Byłam kilka razy na terapii. Pogadałam z psychologiem, ale był na tyle drętwy, że to ja sama musiałam zadawać mu pytania by podtrzymać rozmowę. Zamieniłam go na kolejnego, ale też okazał sie niezbyt kompetentny. Oczekiwałam wsparcia i konkretnych działań a nasze rozmowy sprowadzały się jedynie do tego, co u mnie słychać. Zrezygnowałam, bo szkoda czasu i pieniędzy. Wcześniej kilka razy zmieniałam leki. Wcześniej brałam Stimulotion i Efectin (chyba tak się to pisało). Obecnie zakończyłam półroczna terapię lekiem o nazwie Lafactin. Psychiatra kazał mi odstawić tabletki bo nic nie pomagały. Fakt - na początku czułam się trochę lepiej, ale później nastąpił totalny regres. Zaczęłam szukać pomocy na własna rękę, ale okazało się, ze łatwiej by mi było znaleźć igłę w stogu siana, niż dobrego specjalistę w tym kraju. Zdecydowałam się na hipnozę, która pomogła jedynie na tydzień. Teraz znów jest tak samo, czyli źle. Niedawno straciłam pracę i tak siedzę sobie w domu i zastanawiam się co jeszcze mogę zrobić, bo chyba zrobiłam już wszystko. Czy ktoś mógłby mi doradzić co mam dalej zrobić, bo już nie mam na nic siły Z góry dziękuję za pomoc i przepraszam, ze moje wypociny zajęły pół strony...
×