Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Darek0106, obawiam się, że nie znajdziesz na tym forum za bardzo pomocy, a sprawa jest poważna, szkoda że nie macie ubezpieczenia, ja bym poszukała jakiejś poradni rodzinnej, nieraz katolickie działają charytatywnie lub można się zwrócić z prośbą o nieodpłatną pomoc albo może telefon zaufania. Niepokoi mnie zdanie "potrafię sam nam pomóc" - bo wygląda trochę tak, jakbyś sam brał odpowiedzialność za Wasze małżeństwo, a jedna osoba nie może naprawić sytuacji, jeśli druga nie ma takiej woli.
  2. cytrynka84, brałam przez kilka lat ketrel solo i specjalnie nie utyłam. Widać każdy trochę inaczej reaguje. Na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony mam takie doświadczenie, że odstawiałam w ogóle leki - wtedy jeden lek, wenla i raz po odstawieniu dałam radę przez 5 miesięcy, a za drugim razem zamieniłam na ketrel i od razu wpadłam w dołek. Z drugiej strony teraz to właśnie zwiększenie ketrelu z 250 do 300 podziałało antydepresyjnie. 1500100900, [videoyoutube=ZOkhslPrNPs][/videoyoutube]
  3. Po 8-miu miesiącach mega zjazdu zaczęłam się jakoś turlać i być funkcjonalna. Nie budzę się z depresyjnym bólem, a to dużo. Nie czuję przez cały dzień udręki i nie myślę, że moje życie jest tak straszne, że aż niemożliwe, że to znoszę. Ten zestaw biorę już długo, kluczowe było dopiero dobranie dawek, bo długo brałam 200-250 ketrelu i 15 fluo - to było za mało. Tylko że ciężko mi zaakceptować 1. Bycie kretynem 2. Pogorszenie funkcji seksualnych 3. Stępienie wrażliwości na różne pozytywne przeżycia 4. Tycie :/ -- 27 gru 2014, 02:52 -- slow_down, dzięki za optymistyczny komentarz, mimo że go zmasakrowałam, to trochę mnie pocieszył.
  4. Może problem w tym, że ryspolit nie ma działania antydepresyjnego. A lekarzowi nie daj się zbywać albo go zmień. Mam na myśli to, że jeśli nie masz siły funkcjonować, masz rozpaczliwe myśli, to Twoje leczenie chyba nie jest wystarczające. Co do objadania się - to szczerze mówiąc też bym się tym nie przejęła, gdyby ktoś szczupły się na to skarżył. Czy ten ryspolit Ci coś daje? Pytam trochę z ciekawości, bo sama miałam epizod z tym lekiem.
  5. elfrid, cytrynka84, biorę lamo 200, kwetiapinę 300 i fluoksetynę 20. Dlaczego antydepresanty łagodzą pogorszenie funkcji poznawczych? Mi się wydaje, że ten kij ma dwa końce, bo z jednej strony fluo mnie trochę podkręca, ożywia, przyspiesza myślenie, a z drugiej też zamula, tylko nieco inaczej niż lamo- robi się od niej takie oszołomienie, trochę jak po alkoholu i ciężko się skupić na tym, co się czyta (a to niestety podstawa mojej pracy, przez cały dzień powinnam szybko czytać i wiedzieć co czytam) - tak myślę, że to od fluo, bo podobnie się czułam na wenlafaksynie. Co do tycia, możliwe że to efekt fluoksetyny, ona działa anorektycznie, tak jest na ulotce, ale mój lekarz mówi, że na niektórych odwrotnie. Ale bardziej stawiam na lamo. W każdym razie to masakra, jak tyję. cytrynka84, 75 to mała dawka i nie powinna Ci jakoś dać w kość, ta wysypka nie jest za częsta, ja nic takiego na przykład nie miałam. A karbamazepina ma gorsze uboki niż lamo, jeśli bierzesz kilka lat, to może Ci rozmiękczyć kości, według badań bardziej szkodzi na koncentrację i bardziej zagraża w ciąży zarodkowi. Mój lekarz mówi, że lamo jest najłagodniejsza ze stabilizatorów. Z drugiej strony moja koleżanka bierze karbamazepinę i nie narzeka na problemy z koncentracją ani tycie.
  6. caramel rose, a jaki bierzesz lek? Tycie jest bardzo częstym objawem ubocznym leków, to znaczy zwiększenie apetytu. Co do egzorcysty - to jeśli Cię to niepokoi, to rzeczywiście sobie daruj.
  7. caramel rose, wydaje mi się, że takie objawy są do leczenia farmakologicznego. Podjęłaś kroki, żeby uporać się z tym, co Cię dręczy i z grubsza to zrobiłaś, a dalej Cię męczą różne objawy- i tu już chyba leki powinny Ci przywrócić równowagę. Kiedy się siedzi w szponach depresji czy innych zaburzeń, to wszystko się wydaje przygnębiające, niepokojące czy ma się poczucie, że się jest w czymś niewystarczająco doskonałym, a potem się okazuje, że na lekach wszystko się robi normalne i rzeczy mają znów właściwe proporcje. Co do cieszenia się świętami - przykro mi, że nie były dla Ciebie najlepsze, ale w życiu są różne okresy, takie kiedy łatwo się wszystkim cieszyć i takie, w których jest więcej przygnębienia, to normalne i nie zawsze się trzeba ze wszystkiego cieszyć (zwłaszcza, jeśli radość byłaby wymuszona i płytka). Mam nadzieję, że lęki, niepokoje od Ciebie odfruną.
  8. Czuję się na lamo jak kretyn, nie wiem co odpowiedzieć na proste pytania, nie mam pamięci i nie mogę zebrać myśli, zawieszam się. To dołujące, gdyby nie huśtawki i widmo stanu mieszanego, to bym to rzuciła w diabły, bo te efekty lamo same w sobie działają na mnie depresyjnie, nie mówiąc o tyciu.
  9. krul, nawet jeśli raz Cię okradną, to i tak poniesiesz mniejsze straty niż rozwijając nerwicę. Zarówno psychiczne (poważne problemy ze zdrowiem) jak i materialne (koszty leczenia). Może musisz zamienić nieświadomy odruch zamykania na świadomy, czyli np. kiedy wychodzisz i zamykasz drzwi, zatrzymać się na chwilę i powiedzieć sobie "zamknąłem". Miałam znajomego, który miał podobne tendencje, pytał się mnie często, czy zamknął drzwi od domu czy samochodu. Odpowiadałam zawsze, że tak, bo nie chciałam, żeby np. wracał do samochodu przez pół miasta. I mimo że tego nie pamiętałam, to zawsze rzeczywiście było tak, że zamknął - bo to był w nim utrwalony odruch, który nie zawodził.
  10. macieywwa, im mniej paniki, tym większa szansa, że przejdzie po kilku dniach, przeczekaj, prześpij albo zajmij się czymś, na przykład idź do kina - żeby siedzieć w kinie nie trzeba się dobrze czuć.
  11. Przegrany123, nie podoba mi się Twój nick. I Twój podpis. Bo co ma nas trzymać przy życiu jak nie marzenia? U mnie na przemian momenty lekkiego nakręcenia i depresyjne przygnębienie. To pierwsze jest na takim poziomie, że w niczym by mi nie przeszkadzało, wręcz pomaga, tylko że po pierwszym jest zawsze drugie. Oprócz tego momenty normalności. Kolejny dzień, kiedy obudziłam się z depresyjnym bólem. Ile można. Nie wiem czy kiedyś miałam tak długo trwający kryzys. fluoksetyna 20 lamotrygina 200 ketrel 300
  12. ego, stworzyłaś sobie własną definicję sekty, z której wynika, że sekta właściwie równa się jakiemukolwiek ruchowi religijnemu. Nie pisz, że odwołujesz się do mojej definicji, bo tak naginasz fakty, że nie jest to żadne odwołanie i nie ma za wiele wspólnego z prawdą obiektywną. Jeśli uważasz, że nerwica na tle wiary bezpośrednio wynika z destrukcyjnego działania wiary, to co odpowiada za nerwice ateistów - destruktywne działanie życia? I dlaczego w takim razie wszyscy katolicy nie są chorzy? Nie sądzisz, że nerwica na tle wiary może wynikać np. z niedojrzałej osobowości? Wkleiłam wcześniej cytaty z pewnego testu, może ciężko je zrozumieć, ale tam jest dobrze ujęta różnica między wiarą a wiarą chorą - ta druga w istocie jest zamknięta na wymiar przekraczający człowieka, to wiara, którą człowiek sprowadza do własnych reakcji i przeżyć - mam depresję, to znaczy że Bóg mnie nie kocha, czuję się bezwartościowa, to znaczy, że Bóg też tak uważa, czuje się winna, to znaczy że jestem na drodze do piekła, nie rozumiem czegoś, to znaczy że to coś jest bez sensu itd. Tutaj człowiek zamknięty jest jedynie w sobie i nie ma miejsca na Boga ani nie jest On punktem odniesienia, bo człowiek odnosi się tylko sam do siebie. . -- 20 gru 2014, 23:08 -- PS. Wesołych Świąt http://pl.wikisource.org/wiki/Ksi%C4%99ga_ubogich/XI
  13. Napisałam, że jest jedną z cech sekty, bo jest, ale nie jest cechą Kościoła. Nieograniczona władza to podporządkowanie kogoś osobiście życzeniom guru, który może tę osobą dowolnie decydować, mówić z kim ma się spotykać, z kim ma brać ślub, jakie ma zadanie wykonać - taka osoba jest ubezwłasnowolniona co do swojej wolności osobistej. A "wyjechałam" z partią, żeby ci pokazać, że nie każda organizacja, która ma przywódcę jest sektą. I znowu, sama Ty mi napisałaś, że inną cechą sekty jest jej destrukcyjny wpływ na członków...a ja się tylko do tego odniosłam. Działanie destruktywne w przypadku sekty różni się daleko od działania Kk na katolików. Nie rozumiesz albo nie chcesz zrozumieć. Nie tłumaczę Ci, że sekta nie działa destruktywnie, tylko że Kk nie działa destruktywnie jak sekta. No jeśli to mają być szczęśliwi wierzący, wypadało, by żeby konfliktów na tle religijnym nie było( nie wnikając nawet, czy wynika to z wyparcia tych konfliktów, czy z ich nieświadomości). Nie ma? Potwierdzają, że nie mają takich konfliktów, czy raczej o tym nie mówią? Pisałam akurat o konfliktach wartości, a nie religijnych.Każdy spotyka w swoim życiu jakieś trudności, prowadzące do konfliktu wartości, na przykład czy wykonywać pracę, z której można utrzymać rodzinę w momencie, kiedy jest ona sprzeczna z czyimiś przekonaniami albo czy zatrudniać kogoś na czarno- ktoś chciałby być uczciwy, ale nie utrzyma firmy płacąc składki i i postępując uczciwie musiałby zwolnić swojego pracownika i zostawić go na lodzie i rodzinę, którą on utrzymuje. Ogólnie bez konfliktów, też religijnych, nie ma rozwoju i nie wszystkie kończą się depresją/nerwicą tylko te, których człowiek nie umie twórczo rozwiązać przez dłuższy czas - ale ostatecznie i te mogą być przezwyciężone i doprowadzić do czegoś lepszego niż było wcześniej. Rozwiązane konflikty wzbogacają nas. Całe dojrzewanie na przykład to rozwiązywanie różnych konfliktów, gorzej, jeśli te, które się rozwiązuje mając 15-16 lat, zostają na całe życie albo odbijają się czkawką, bo coś jest tylko pozornie rozwiązane. Wiele ważnych postaci z Biblii miało konflikty, kłóciło się z Bogiem (jak Jakub) czy przed nim uciekało (jak Jonasz). Krk jest akurat taką organizacją, na której utrzymanie muszą łożyć nawet ludzie nie będący członkami tej organizacji...A wszystkie najgroźniejsze sekty, to takie, które tak potrafią zmanipulować ludźmi, żeby Ci płacili im "dobrowolnie", bo wszędzie tam gdzie się coś wymusza na ludziach, tam szybko wkraczają paragrafy karne i sekta się kończy, a sprawnemu guru, nie o to przecież chodzi.... Więc skoro uważasz, że wszyscy muszą łożyć na Kk, to widocznie wszyscy są w sekcie i są zmanipulowani. Ty też. Albo drugie rozwiązanie: slogan że wszyscy muszą płacić na Kościół nie ma związku z rozmową o sektach i czy Kościół nią jest. Jeśli chodzi o mnie, to tak, jestem zmanipulowana, tak jak pisałam, oddaje swojej sekcie jakieś 20 zł miesięcznie. Nie wiem czy to wystarcza chociażby na to, żeby ogrzać przestrzeń w polu, które zajmuję stojąc w kościele. A do czego był Ci klecha w tym potrzebny? Mam nadzieję, że chociaż mercedesa mu jeszcze nie kupiłaś z wdzięczności, ale w sumie przecież Ty to robisz dobrowolnie...to następnym razem przyjdź do mnie, zapewniam Cię, że ja też umiem nawijać proreligijnie i nie oczekuję mercedesa za to!.. bmw mi wystarczy. Kupiłam mu dwa mercedesy i palę przed nim kadzidła. Dziękuję. A jakieś konstruktywne rozwiązania mi zalecisz? Trochę próbuję między wierszami, pisałam też w drugim Twoim wątku, ale nie mogę Ci dać gotowego rozwiązania, dlatego że nie znam rozwiązania dla Ciebie (dla siebie nie zawsze mam), a po drugie nie mogę ingerować w Twój światopogląd. -- 20 gru 2014, 19:55 -- Każdy musi działać zgodnie ze swoim przekonaniem i poczuciem sensu. Dobrze moim zdaniem jednak być otwartym na to, żeby te przekonania weryfikować, jeśli się pojawi jakaś ku temu przesłanka. Nie rozumiem w jaki sposób Kościół Cię poniża.
  14. Nie przekonam Cię, że nie jestem wielbłądem, jeśli się uprzesz, że jestem, tak samo z kwestami dotyczącymi Kościoła i wiary. Tylko że uważam, że Twój sposób interpretowania rzeczywistości jest wykrzywiony, przynajmniej na odcinku dotyczącym religii katolickiej i nie widzę, żebyś była rzetelna wobec faktów. Piszesz np. że Kościół jest sektą, bo ma silną władzę przywódczą (co samo w sobie nie jest prawdą), więc idąc za tym tokiem myślenia, każda partia jest sektą, a w rozszerzając, nawet państwo jest sektą - bo ktoś nim rządzi i co więcej ściąga z nas podatki. Teraz argumentujesz, że Kościół jest sektą, bo wpływa na ludzi destrukcyjnie i można z tego powodu pominąć inne cechy sekty. Tylko że to jest Twoja ocena znowu, sama masz niepokładane w kwestii wiary i działa to na Ciebie destrukcyjnie i nie dopuszczasz myśli, że z innymi może być inaczej. Działania destruktywne to szkodzenie swojemu zdrowiu np. narkotyzowanie się, samobójstwo, destrukcyjne zachowania seksualne (guru ma prawo seksualne do kobiet w sekcie itp. ) Oglądałam niedawno film o sekcie Osho, i widziałam oszalałych nagich ludzi zamkniętych w jednym pomieszczeniu, którzy siebie gwałcili nawzajem. Więc nie pisz mi, że idąc w mróz do kościoła można zaszkodzić sobie na zdrowiu czy że sama wiara jest czymś destruktywnym czy innych banialuków na tym poziomie. Nie napisałam nigdzie, że Kościół nie ma doktryny. Próbuję Ci tylko pokazać, że wiara to nie doktryna, ale chyba nie jesteś aktualnie w stanie nawet dopuścić takiej możliwości. Co do świadomych, szczęśliwych ludzi wierzących, to znam takich i nawet mam w rodzinie. Nie wiem też jak rozumiesz szczęście, bo jeśli jako życie oparte jedynie na przyjemnościach, euforii, w którym nie ma żadnych konfliktów wartości, trudnych sytuacji czy obowiązków, to jest to nierealistyczne - nikt tak nie żyje. Ogólnie współczuję, bo z takimi przekonaniami rzeczywiście można się męczyć. -- 19 gru 2014, 15:54 -- Co do pieniędzy - w każdej organizacji członkowie płacą składkę członkowską, a Kk jest zdaje się jedyną organizacją, gdzie ta składka jest dobrowolna. -- 19 gru 2014, 16:01 -- Więc cieszę się, że tak mnie zmanipulował, że relacja z Bogiem stała się dla mnie radością, inspiracją i podporą w trudnych momentach.
  15. Czym się różnią?W czym modlitwa Zosi w habicie, jest lepsza od modlitwy Zosi świeckiej? A w czym makaron jest lepszy od ryżu?
  16. ego, oni się zajmują osobami, które były w sekcie, a osobami z innymi z problemami psychologicznymi/duchowymi. Myślę, że ani jedno ani drugie. Ani nikt by nie naginał "doktryny", a nie mówił, że powinna na Ciebie zbawiennie działać. Doktryna nie istnieje sama dla siebie, ma sens, jeśli czyni człowieka lepszym. Jeśli nie czyni Cię lepszą, to nie działa na Ciebie dobrze. Rzecz jednak w tym, że pewne rzeczy się nie zmienią, a zmienić musisz się Ty. Na tym polega każda terapia. To znaczy musisz znaleźć jakieś twórcze rozwiązanie tego konfliktu. A rozwiązania są pewnie różne, kierunek terapii będzie zależał od światopoglądu psychologa, psycholodzy będą używać jakichś tam metod, które są niby neutralnymi narzędziami, a może nawet naprawdę są, ale ostatecznie każdy ciągnie w swoją stronę, bo i psycholog musi mieć jakąś koncepcje kim jest człowiek i jaki jest sens życia jego :) Miałam swoje trudności i konflikty na tle religijnym i miały one różne fazy. Wiele rzeczy z "doktryny" akceptowałam, z niektórymi miałam problem. Co do niektórych "zasad" musiałam się przekonać na własnej skórze, że łamanie ich nie jest dobre (trwało to dość długo). Trafiłam na mądrego księdza, który przekonał mnie, że to wszystko nie jest "doktryną", tylko że ma jakiś sens. I że w wielu rzeczach mogę być bardziej elastyczna niż by się wydawało. Kiedy patrzyłam na ludzi wierzących, którzy byli szczęśliwi, to najpierw myślałam, że są bezmyślni, że w nic nie wnikają i dlatego nie mają wewnętrznych konfliktów, że sami na pewno nie znają w szczegółach nauki Kościoła, albo ją olewają, bo inaczej nie mogliby normalnie żyć. A potem pomyślałam, że to może jednak ze mną jest coś nie tak, a nie z nimi. I to był dobry trop Zawsze miałam gdzieś u podstawy zaufanie do Boga, że z niczym mnie nie zostawi. Wychodziłam chyba od takiej reguły "życie po chrześcijańsku w dzisiejszych czasach jest niemożliwe, a więc jeśli się uda, to będzie cud, a od cudów jest Bóg, a nie ja, może to wszystko tak poukłada, że niemożliwe w moim życiu będzie możliwe". Moim punktem dojścia w rozwiązywaniu konfliktów jest myślenie, że Bóg nie chce, żebym nagle stała się kimś innym, każda przemiana musi zajść we mnie w sposób autentyczny i we właściwym czasie, ale jeśli dbam o relację z Bogiem, to On będzie mnie odpowiednio kształtował. I że lepiej nie grzeszyć niż grzeszyć. I że mogę być zdrowa i szczęśliwa nawet jeśli nie jestem idealnie poukładana ze wszystkimi zasadami, bo Bóg i tak mnie akceptuje i mnie zaprowadzi tam, gdzie będzie chciał, a jeszcze sporo tej drogi, więc bez paniki. Nie czuję, żeby mi czegoś bardzo brakowało do tej pory w życiu, dzięki temu, że czułam oparcie w Bogu, nie miałam potrzeby, żeby się specjalnie chronić przez życiem i przed różnymi doświadczeniami. A Bóg nie wymaga wcale od człowieka rzeczy niemożliwych i nie rozlicza nas z przestrzegania paragrafów. I rozumie, że musimy popełnić trochę błędów, żeby się dowiedzieć, co jest dobre.
  17. refren

    Ginekolog

    Ja sam nie grzeszę Ale się cieszę Z każdej wpadki Nastolatki ... Kurcze, brakuje mi dalej pomysłu, a chciałam wzbogacić polski hip hop.
  18. refren

    Ginekolog

    Hans, co Ty masz z tymi banderowcami? Może wyślij ich do ginekologa. Bez rodziców.
  19. Kk nie jest sektą ani grupą destruktywną. Odsyłam do literatury fachowej na temat sekt. Żaden poważny socjolog nie zaliczy do nich Kk. Nie wiesz chyba czym jest sekta, a jeśli chodzi o Kościół, to posługujesz się demagogicznymi sloganami (których mi się nie chce przytaczać). Jestem katoliczką, nikt nie ogranicza mi kontaktu ze światem, mam pełny dostęp do wiadomości, nikt nie odrywa, nie izoluje mnie od rodziny, znajomych, przeciętnie "płacę" na Kościół 20 złotych miesięcznie, a nie oddaję cały mój majątek jakiemuś guru, nikt nie doprowadza mnie do zachowań destruktywnych ani do popełniania przestępstw, nie muszę ginąć za moich "braci" i za guru ani wszystkiego im poświęcać. Każdy rozsądny człowiek, który nie jest antykościelnym fanatykiem i coś wie o życiu, potrafi odróżnić sektę od Kościoła.
  20. refren

    Ginekolog

    Skoro wszystkich guzik obchodzi, to u kogo wzbudza emocje? Chyba u autorki.
  21. refren

    Ginekolog

    Beznadziejny tekst, zresztą czego się spodziewać po wyborczej. Owszem, ustawa (?) o tym, że poniżej 18 roku życia nie wolno chodzić dziewczynie samej do ginekologa jest dziwna i głupia. W poprzednim zdaniu dałam znak zapytania, ponieważ nie wiem czy chodzi o ustawę i tego się nie dowiem z tego tekstu: o jakie regulacje prawne chodzi, jak długo istnieją (jeśli jakieś istnieją) i co przyświecało ustawodawcom, mam tylko złośliwy strumień świadomości autorki, z którego wynika, że rodzina to siedlisko gwałtu i molestowania, a posiadanie "cipki" jest równoznaczne z uprawianiem seksu. Autorka ironizuje na temat przepisu (?), który ma chronić nastolatki nie wiadomo przed czym, szkoda że nie napisze jak absurdalny jest np. zakaz wędzenia mięsa i nie ironizuje, jak to obywatele zrobią bombę z dziurawca. Może dlatego, że za pomysłem, żeby dziurawiec był tylko na receptę, stoi to, że może on wpływać na skuteczność pigułek antykoncepcyjnych.
  22. U mnie teraz ketrel podziałał antydepresyjnie, właściwie przez przypadek zwiększyłam z 250 do 300 i ogromna ulga. Nie spodziewałam się że ma działanie antydepresyjne, wzięłam +50 doraźnie na niepokój, a że była duża róznica na lepsze tego dnia, to zostawiłam. Jeśli się ten stan utrzyma, to mogę się jakoś telepać. ketrel 300 lamotrygina 200 fluoksetyna 20
  23. Dojrzewanie to trudny okres. Znam osobę, która straciła rodzica w wieku 15 lat i to podziałało na nią mocno depresyjnie i zaważyło na jej dalszym życiu. A weź pod uwagę, że syn może mieć genetyczną skłonność do depresji.
  24. Krytykuję metodę, ponieważ u swych podstaw ma pewien obraz człowieka i leczenia, który oceniam negatywnie. Psychoanaliza przynosi wiedzę, która na swój sposób może mieć sens, ale nie ma według mnie raczej mocy terapeutycznej i nie prowadzi do przemiany. Nie daje żadnej motywacji do przemiany, bo jest nihilistyczna. Według mnie można sobie przeanalizować jakieś rzeczy z dzieciństwa, jak wychowanie wpłynęło na czyjąś osobowość i obraz świata, ale nie wiem czy ta wiedza uzdrawia. Może. Ale ciągłe doszukiwanie się podświadomych motywów w różnych zdarzeniach już w ogóle dla mnie nie ma sensu, dlatego, że uważam, że to przez świadome działania i wybory człowiek buduje siebie, a psychoanaliza to dekonstruuje, ale nic nie daje w zamian. Jeśli się mylę i coś daje, to chętnie się dowiem co. Albo jeśli komuś pomogła, to chętnie się dowiem w czym. Może ktoś ma lepsze doświadczenia niż ja. Psychoanaliza dla mnie, to jak interpretacja wiersza - może być uzasadniona i spójna, ale ktoś może mieć inną, równie spójną i samopotwierdzającą się. To, jak mówię, moja opinia, ale z tego co kojarzę, to w badaniach ze dobrze ten nurt terapii nie wypada. Co do terapeuty mkl, też czytając miałam wrażenie, że ma paranoję, ale po przemyśleniu obstawiam, że takie wrażenie wynika ze sposobu opisu. -- 15 gru 2014, 00:46 -- /KRAKOWSKIE CENTRUM PSYCHODYNAMICZNE, J. Shedler „Skuteczność terapii psychodynamicznej”/: http://betkowski-coaching.home.pl/wp-content/uploads/2012/06/Skuteczno%C5%9B%C4%87-terapii-psychodynamicznej.pdf Czyli jeszcze zanim się spóźnię, mój terapeuta wie dlaczego. Jeśli zmieniam temat, to nie dlatego, że coś jest dla mnie nieistotne. Każda zmiana tematu oznacza, że chcę pominąć nieświadomie coś istotnego. To mnie właśnie przy moim ostatnim kontakcie z terapeutą psychodynamicznym zniechęciło, że ma z góry gotowe szablony i bez względu na to, czy siedzę na fotelu ja czy Zosia Iksińska, będzie te szablony do nas przykładał. -- 15 gru 2014, 00:55 -- Podczas rozmowy z psychodynamicznym byłam nieufna, bo nie podobało mi się to, co mówił. W tym samym czasie miałam robiony profesjonalny test osobowości z którego wyszło, że mam duże i nierealistyczne wręcz niekiedy zaufanie do innych ludzi.
×