Skocz do zawartości
Nerwica.com

lovely

Użytkownik
  • Postów

    172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lovely

  1. Powtarzam to wszystkim w kółko do znudzenia ale powtórzę i tobie :) : znalezienie przyczyn OCD na nic się zda. NA NIC. Ja wiem dokładnie skąd mi się to wzięło i ta wiedza mi w niczym nie pomogła. Gadanie o dzieciństwie i konfliktach wewnętrznych może i może pomóc je rozwiązać - ale w kwestii OCD nic nie zmieni. Moja rada: zapytaj swoją psycholożkę, czy nie mogłaby ci polecić kogoś kto prowadzi terapię poznawczo-behawioralną. To jedyna terapia, która się sprawdza przy OCD. Mi pomogła bardzooooo i to w ekspresowym tempie. Natomiast grzebanie się w emocjach i dzieciństwie itp. nic a nic mi nie dały, a spędziłam na tym ponad rok. Co do mówienia tej dziewczynie - trudna sprawa. Ja tam lubię kiedy ludzie mówią mi wprost co się z nimi dzieje. Problem w tym, że ktoś kto nie miał OCD nie jest sobie w stanie wyobrazić jak to jest. Ludzie, których znam, którzy wiedzieli o mojej chorobie i tak traktowali to jak jakiś kaprys z którym sobie można poradzić silną wolą...
  2. Tak jak czytałam twojego posta, to przypomniał mi się staaary kawał. A brzmi on tak: "Zajączek postanowił usmażyć naleśniki. Szkopuł w tym, że nie posiadał patelni. Szczęśliwym posiadaczem patelni był za to przyjaciel zajączka, miś. Przyjaciele powinni sobie pomagać. Zajączek wyruszył zatem do misia by pożyczyć sprzęt. Droga długa, czasu na rozmyślania pod dostatkiem. Zajączek pełen pozytywnej energii snuje rozważania: Och, jak dobrze mieć takiego przyjaciela. Jest miły, uczynny, chętnie pomaga. Pożyczy patelnię jak nic! Droga się dłuży, dłużą się rozważania: A jak nie pożyczy? Co ja wtedy zrobię? Na nosie zajączka ląduje motylek, w oczy świeci słoneczko. Ech, czym ja się martwię? Miś ma serce na dłoni. Na pewno pożyczy. Słońce chowa się za chmury, robi się ponuro, las szumi złowieszczo. Zajączka dopadają wątpliwości: Coś mi się zdaje, że jednak nie pożyczy... W wisielczym humorze dociera do chatki niedźwiadka. Puka. Miś staje w progu. Widząc przyjaciela uśmiecha się szeroko. Zajączek bez zbędnych ceregieli wypala: A wsadź sobie misiu tę patelnię w dupę!" Ale do sedna. Po tekście ciężko ocenić co się z tobą dzieje. Zwłaszcza, że tu to przybrało potok słów, z których ciężko wyłapać konkrety (za dużo wszystkiego po prostu) Z tego co mi się zapamiętało: Problemy z sercem, bóle w klatce piersiowej itepe to są rzeczy z którymi powinieneś pójść do lekarza. Najpierw do zwykłego, żeby wykluczył jakieś nieprawidłowości. A jeśli to nerwica - to do psychiatry. Po drugie ciężko stwierdzić mi czego tak naprawdę chcesz, z tego co piszesz, np. piszesz, że nie lubisz bliskich kontaktów z ludźmi z pracy. I teraz tak: gdzie tkwi problem w tym przypadku? Chcesz ich lubić, ale nie możesz? Nie chcesz się nimi zajmować, ale masz wrażenie że to dziwne? Zabrzmi to banalnie - każdy ma swój charakter. Jeden jest duszą towarzystwa, ktoś inny woli co innego. Pod tym względem może warto by się zastanowić czego naprawdę chcesz. To znaczy napisz sobie, jak postępuje osoba, którą chcesz być. Co do leków. Leki jak każde inne. Są na serce, są na nierównowagę hormonów, są na ból i są na nierównowagę chemiczną w mózgu. U ludzi pokutuje przekonanie że leki od psychiatry to są jakieś dziwne specyfiki, po których człowiek nie jet sobą, a co więcej, może chodzić jak buka, patrzeć niewidzącym wzrokiem w dal i się ślinić. To nieprawda. Jeśli ktoś cierpi z powodu jakichś zawirowań psychicznych i utrudnia mu to życie - to czasem naprawdę lepszym rozwiązaniem są leki niż życie np. z silną nerwicą. Ja osobiście jestem zwolenniczką terapii i od tego radziłabym zacząć. Dobrze poprowadzona terapia, w odpowiednio dobranym nurcie, przez odpowiedniego terapeutę w wielu przypadkach potrafi zrobić więcej niż leki. O ile nie są to przypadki bardzo nasilone. Co do książek: ciężko polecić coś sensownego. Większość książek "psychologicznych" to masa psychobullshitów w stylu "kochaj życie a ono pokocha ciebie", "uczyń każdy dzień wyjątkowym poprzez pozytywne nastawienie", "ciesz się każdym listkiem i drzewkiem". Równie "terapeutyczne" może być czytanie Paulo Coelho (wszyscy fani - wybaczcie) W tej sensownej mniejszości która pozostaje musiałbyś jeszcze znaleźć coś co by było bliskie twojej sytuacji. Myślę że o wiele łatwiej poszukać odpowiedniego terapeuty. Przez odpowiedniego mam na myśli takiego, który poświęca sporo czasu (a nie odwala ekspresową 15-minutówkę, przeglądając jeszcze w tym czasie jakieś papiery), który się zna na konkretnych rzeczach, a nie twierdzi że zna się na wszystkim. Ach, jeszcze jedno: napisałeś w dziale nerwica natręctw. Z tego co piszesz nic na nią nie wskazuje. Czy masz też objawy nn? Pozdrawiam:)
  3. hej. leki typu SSRI mogą zacząć działać nawet po 2 miesiącach więc lepiej się uzbroić w cierpliwość :) Najważniejsze jest w ich przypadku systematyczne branie - takie odstawienie na tydzień to tak jakbyś zaczynał od nowa. Co do antybiotyków, to po pierwsze nie stosuje się ich w grypie (grypę powodują wirusy a antybiotyki zabijają bakterie ), a po drugie Twój lek wchodzi w interakcję z tylko jednym antybiotykiem (linezolid) - więc może skontaktuj się z psychiatrą i się upewnij czy nie można ich mieszać - bo szkoda czasu który już brałeś. Mogę zapytać na jaki rodzaj terapii chodzisz?
  4. Z mojej wiedzy: terapia poznawczo-behawioralna jest jedyną terapią o potwierdzonej wysokiej skuteczności w przypadku ocd. Z doświadczenia: poznanie przyczyn tego co się z tobą dzieje na nic się nie zda. Spędziłam rok na zastanawianiu się nad tym i szukaniu odpowiedzi i wciąż się pogarszało. Dlatego będę powatarzać to w kółko - być może ktoś się ustrzeże przed zmarnowaniem sobie jakiegoś czasu z życia - tak ja ja to zrobiłam. Psychobabranie się we własnych emocjach nie pomoże wam w OCD. Na 100%. Ogólnie chorowanie na OCD jest okropne - przez co pojawiają się też inne problemy, które można rozwiązywać na różne sposoby, różnymi podejściami terapeutycznymi. Ale żeby się pozbyć OCD trzeba konkretnej terapii skierowanej właśnie na to. Kiedy ja szukałam dla siebie terapeuty też liczyłam na to, że każdy psycholog się będzie potrafił tym zająć - ale po kilku rozmowach zauważyłam, że większości się tylko wydaje - a tak naprawdę poruszają się po nieznanym terenie. Cóż, z dostępem do terapii poznawczo-behawioralnej jest naprawdę problem (albo kwestia kasy, albo za daleko). Ale... przy odrobinie samozaparcia i oczytaniu się można sobie robić ją samemu, lub z pomocą kogoś bliskiego :) Ja tak robiłam z bardzo dobrym skutkiem. Desdemona89 - napisz jeśli chcesz mogę Ci mniej-więcej przedstawić ćwiczenia które się sprawdziły u mnie.
  5. zmęczona1, nie nie wyglupisz :) myslisz ze ja z czym poszlam? z tym samym. i nikt sie ze mnie nie smial tylko traktowano mnie bardzo powaznie.
  6. zmęczona1, chcesz to mogę zadzwonić w twoim imieniu :) -- 08 sty 2013, 17:29 -- Ezekiel, pozdrawiam także, również dziewczynę :) miała OCD? długo to trwało? Dobrze że masz misję :) Wiesz, ja myślę że można coś pomóc chociażby pisaniem tutaj :) Gdybym na samym początku wiedziała co mi jest i jakie są tego mechanizmy, to bym nie zmarnowała tak dużo czasu. Strasznie tego żałuję i mam nadzieję że kogoś przed czymś takim jesteśmy w stanie uchronić. Mi nikt nie powiedział jak to działa, co z tym robić, gdzie iść i do jakiego specjalisty... Nawet kiedy byłam u lekarza to nic mi nie wytłumaczył, tylko powiedział ze mam jeść tabletki i będzie dobrze.
  7. zmęczona1, jesteś wystarczająco chora i naprawdę należy ci się wizyta u lekarza. Jest sobie taka klasyfikacja chorób ICD10 którą posługują się lekarze do zdiagnozowania chorób i zaburzeń. Psychiatrzy mają swoją działkę chorób od F00 do F98. Tu sobie możesz na nią spojrzeć: http://srk.csioz.gov.pl/php/index.php?_mod=hcdmod&_op=listall&id=70 Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne to F42. Twoje to F42.0: Zaburzenie z przewagą myśli czy ruminacji natrętnych. Masz natrętne myśli? Masz! Zdaję sobie sprawę, że możesz mieć wrażenie, że skoro wszystko się dzieje w twojej głowie, to to nie jakieś zaburzenie, tylko ty. Od myśli ciężko się zdystansować. Ale sama wiesz, że to cię męczy... Nawet przewlekły katar jest uciążliwy. A myśli natrętne to o wiele bardziej poważna sprawa. Pozdrawiam i mam nadzieję że już dziś się zbierzesz i umówisz na wizytę :) -- 08 sty 2013, 11:50 -- Ezekiel, czyżbyś też przeszedł skuteczną terapię ? :)
  8. zmęczona1, oczywiście że warto iść do psychiatry. Psychiatra to lekarz zajmujący się właśnie myślami, niechcianymi emocjami itp. W społeczeństwie istnieje trochę taki stereotyp, że "psychiatra to lekarz od czubków" i że trzeba już całkowicie stracić kontakt z rzeczywistością, biegać nago po mieście zimą i nadawać tajne komunikaty do kosmitów - żeby istniała konieczność wizyty u niego. To zupełna nieprawda. Jak się tak zastanawiasz, czy warto się wybrać to może przejdź się do jakiegoś gabinetu, usiądź sobie w poczekalni i popatrz na ludzi, którzy tam przychodzą, porozmawiaj z nimi. Zobaczysz, że w większości to będą ludzie z problemami podobnymi do twojego - tacy, którzy doświadczają pewnych emocji które sprawiają, że żyje im się niekomfortowo. Przesadna nieśmiałość, depresja, strach przed tym że stanie się coś złego, fobie itp... Takie natrętne myśli to jest naprawdę poważny problem, bywają przecież nieznośne, męczące i bardzo wpływają na nasze życie i samopoczucie. Przypomnij sobie swój stan przed tym jak zaczęły się pojawiać... Czy nie chciałabyś do niego wrócić i znów mieć takie uczucie lekkości w głowie i beztroski? Myślę, że w pewnym sensie twoje rozważania "iść czy nie iść", "czy jestem wystarczająco chora". "co lekarz pomyśli jak mu powiem" itp. mogą być właściwie kolejnym objawem OCD - bo to choroba która sprzyja wątpieniu w wiele rzeczy. No i jeszcze jedno, o czym już Ci pisałam na gg - naprawdę ciężko poradzić sobie z tym samemu. Dlatego warto sobie znaleźć dobrego terapeutę (w twoim przypadku poznawczo-behawioralnego) i przejść to razem z nim. Od tego właśnie są terapeuci :)
  9. Fever, słuchaj. Wydaje mi się że wiesz że to choroba, bo piszesz o "objawach". Tylko to taki typ choroby co każe wątpić w wiele rzeczy - czyli nawet w to, że to choroba. I w dobrym miejscu piszesz bo to całkowicie typowa nerwica natręctw (inaczej OCD) To choroba, więc trzeba ją leczyć. Tabletki ziołowe (np. Kalms) na nią nie działają, tylko zmniejszają twój stres. A choroba dalej jest. Więc dobrze by było, żebyś poszedł do lekarza psychiatry - on ci z pewnością pomoże. A później do psychologa, koniecznie poznawczo-behawioralnego (poproś lekarza żeby ci doradził do kogo pójść). I najlepiej pójdź z którymś z rodziców - oni muszą wiedzieć na czym to polega, bo osobie która tego nie przeżywa ciężko sobie to wyobrazić (dlatego nie traktują tego poważnie). I na koniec: na pewno nic się nie stanie tylko dlatego że o czymś pomyślałeś. To OCD ci podsuwa taki pomysł. I nieważne ile osób na tym forum ci to powie, prawdopodobnie dalej się tym będziesz zadręczał. Taka przypadłość.
  10. zmęczona1, takie analizowanie tych myśli i szukanie argumentów to rzeczywiście kompulsje. Robisz to po to, żeby się uspokoić i jak już sama zauważyłaś, to nienajlepszy sposób, bo nakręcasz się jeszcze bardziej. I założę się, nawet jeśli przedstawisz sobie najbardziej rozbudowaną argumentację, to od razu pojawi ci się malutka wątpliwość "a co jeśli to jednak prawda?". Z tym analizowaniem jest pewien problem, bo z jednej strony musisz wiedzieć, że takie niechciane myśli to po po prostu myśli i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Z drugiej strony ciągłe analizowanie sprawia, że tych myśli jest coraz więcej. W tym przypadku dobrze by było się zająć tym co powoduje, że boisz się swoich myśli, a nie ich treścią. Np. pojawia się natrętna myśl "nie kocham mojego męża, bo pomyślałam że jego brat jest bardziej przystojny" taka jest myśl i to myśl jak każda inna myśl która pojawia się automatycznie w głowie,jak np."ech jestem paskudną kucharką, bo znów przypliłam jajecznicę" Te dwie przykładowe myśli różnią się między sobą tym, że ta pierwsza powoduje lęk, nieprzyjemne uczucie, a na druga raczej nie (co najwyżej niesmak z przypalonego śniadania:) Dlaczego tak się dzieje? Natrętne myśli straszą nas dlatego, że dotyczą rzeczy których się boimy i na których nam zależy. Ktoś może się bać tego, że nie kocha swojego małżonka i jednocześnie zwisa mu czy jest kuchannym mistrzem czy nie. Dlatego do tej drugiej myśli nie przywiązuje zupełnie wagi, praktycznie jej nie zauważa i nie czuje potrzeby jej analizowania. Nie ma też poczucia, że skoro pomyślał, że jest złym kucharzem to faktycznie tak jest, bardziej jest to coś w stylu "oj...ale ze mnie niezdra dziś". Natomiast w przypadku myśli dotyczących rzeczy na których nam zależy już jest inaczej. Możemy czuć coś w rodzaju "skoro o tym pomyślałem/am, to może znaczyć, że to może być prawda". I to zaczyna ciąg analizowania i bezskuteczne próby uspokojenia się. Oczywiście nie wszystkie myśli odzwierciedlają rzeczywistość. W ciągu dnia przez głowę przechodzi nam tysiące bzdurnych myśli, których nie bierzemy serio, lub nawet nie zauważamy. Tak działa nasz mózg, że sobie pracuje w kółko, kojarzy jedne rzeczy z drugimi - to jest zupełnie niezależne od naszej woli. Przykładowo kolor zielony kojarzy się komuś z żabą, nie może sobie ustalić, że od tej pory kolor zielony nie będzie mu się kojarzył z żabą tylko z trawnikiem - bo niezależnie od jego ustaleń mózg zrobi sobie co mu się podoba. Co więcej. Im bardziej będzie chciał nie myśleć o żabie, tym bardzie ta żaba będzie mu skakać po myślach. Tylko akurat jest to mało istotne, z czym się komuś kojarzy kolor zielony. Natomiast w przypadku tematów dla nas ważnych, takie automatyczne myśli i skojarzenia mogą być przerażające. I to że są przerażające sprawia że natrętnie powracają. Może spróbuj znaleźć sobie jakiś przykład, kiedy myślisz o czymś, na czym ci raczej nie zależy i zacznij to sobie specjalnie analizować w kółko. Zobaczysz wtedy jak to wygląda z zewnątrz, kiedy nie targają tobą emocje. Może się to raczej wydawać śmieszne. Po takim ćwiczeniu powinno być ci łatwiej spojrzeć z perspektywy na to jak działają twoje myśli natrętne.
  11. daredevil9, ogólnie myślę sobie a nawet wiem z doświadczenia, że te twoje "gry" pomagają tylko na krótko i na dłuższą metę bardziej szkodzą niż robią dobrze. Mechanizm jest taki: Nerwica natręctw to inaczej zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. W tym przypadku tematem obsesji jest wątpliwość czy się kogoś kocha czy nie. Ta obsesja powoduje pojawianie się myśli natrętnych: np. "oooj nie kocham jej/jego, bo pomyślałem/am to i to , lub zrobiłem/am tak czy tak" - te myśli powodują niepokój. Niepokój bierze się z tego, że boimy się, że taka myśl może być prawdziwa. Jako że niepokój to niefajne uczucie, staramy się go pozbyć, każdy na swój sposób - albo przez analizowanie swoich zachowań, albo powtarzanie sobie w myślach "to nieprawda, kocham go/ją" albo przez inne czynności, takie jak twoje "gry". Te czynności służą temu, żeby niepokój zmalał - i tak się dzieje, tylko że jakiś czas później znów się pojawia wątpliwość a za nią niepokój i znów trzeba odstawiać te gry i rytuały. Te czynności służące obniżeniu niepokoju to kompulsje. Czyli mamy obsesję, która powoduje myśl natrętną, która powoduje niepokój, który zwalczamy za pomocą kompulsji (które pomagają tylko na chwilę) I ogólnie, żeby wyzdrowieć i pozbyć się tych okropnych myśli na zawsze trzeba się powstrzymywać od kompulsji. Czyli w sytuacji kiedy się takie myśli pojawiają nie uspokajać się na różne sposoby "na siłę", tylko przeczekać ten niepokój. Tego typu niepokój ma taką właściwość, że nie może trwać wiecznie - jak się go przetrzyma, to w końcu się zmniejsza i mija. W ten sposób uczymy się pozbywać tego niepokoju w naturalny sposób i w miarę ćwiczeń staje się on słabszy, a co za tym idzie, myśli pojawiają się coraz rzadziej, bo mniej się ich boimy. (Sprawdzane na sobie i potwierdzone naukowo. serio serio ...działa:)
  12. Ogólnie zupełnie tu nie chodzi o wygadanie się u psychologa. Wygadanie nic ci nie da. Terapeuta jakiego ja mam na myśli nie będzie się bawił w pitu-pitu tylko pokaże ci konkretnie co robić z tymi myślami. I czego nie robić. Co do wyżywania się: jest ok i nie jest ok. Ogólnie jeśli będziesz robił dużo rzeczy w ciągu dnia to nie będziesz miał czasu na myślenie i obsesja będzie słabnąć. Bo ona słabnie jak o niej nie myślisz po prostu. Natomiast jeśli celowo i świadomie będziesz starał się przestać myśleć i analizować, to nic z tego nie wyjdzie, tylko te myśli się nasilą jeszcze bardziej. Dlatego, jakbyś chciał się "wyżywać" jakoś w momencie kiedy ci przychodzą te myśli do głowy, to nie jest to najlepszy pomysł - bo kiedy będziesz to robił żeby nie myśleć to jestem pewna że będziesz myślał jeszcze bardziej - bo naprawdę nie można mieć świadomej kontroli nad myślami.
  13. noris, cóż z tego co piszesz na pewno nie jesteś schizofrenikiem, za to z pewnością masz inny problem: obsesyjne myśli (spokojnie, tego można się pozbyć :) Ludzie czasem łapią jazdę na jakiś temat i wtedy ich mózg intensywnie wszystko przepracowuje pod tym kątem. Np. jeśli ktoś się boi zachorowania na raka - to będzie oglądał każdy pieprzyk na ciele i się bał że to może być rak skóry, albo jak powiększą mu się od przeziębienia węzły chłonne - to w myślach będzie mu się ciągle pojawiało, że to na pewno jakieś guzy i już po nim. Taka osoba może zacząć unikać wszystkiego co jest potencjalnie rakotwórcze itd. Podobnie może być z zakochaniem. Jak ktoś się porządnie zakocha, to wszystko mu się będzie kojarzyło z tą osobą... U ciebie tak się stało że przestraszyłeś się schizofrenii. Myśl, że mógłbyś ją mieć cię przeraża, więc twoje myśli analizują po kolei wszystko co robisz, pod tym kątem, czy nie jest aby podejrzane. Być może analizujesz żeby się uspokoić że nic ci nie jest - ale to analizowanie sprawia, że czujesz się jeszcze gorzej. A teraz kilka ważnych rzeczy: - każdy ma "chore" myśli, nasze głowy produkują tysiące bzdetów na minutę, na różne tematy. Osoba bez obsesji po prostu żyje i się im nie przygląda. Osoba ze skłonnością do obsesji zatrzymuje się przy takich myślach i je analizuje. - im bardziej będziesz analizował, tym bardziej będziesz się bał, i tym bardziej będziesz analizował.... błędne koło. Bo poprzez analizowanie sam przywołujesz te myśli. - ogólnie, żeby się tego pozbyć, musisz przestać analizować. To oczywiście nie będzie łatwe na początku, bo te myśli już się rozrosły i będą ci do głowy przychodzić. Najlepiej żebyś sobie poszedł do psychologa, wtedy on cię nauczy co się z takimi myślami robi, żeby cię nie dręczyły. Tylko to musi być odpowiedni psycholog - nie każdy się zna na obsesjach (ten do którego chodziłeś raczej nie - lub też nie wytłumaczyłeś mu wszystkiego dokładnie). Takimi rzeczami się zajmują terapeuci poznawczo-behawioralni, sprawdź czy w twoim mieście taki jest. Wiesz, sama miałam obsesje i wiem jakie to jest męczące. Trzeba się nauczyć je olewać, wtedy po prostu znikają :)
  14. zmęczona1, wysłałam Ci pw -- 03 sty 2013, 21:36 -- desdemona89, thx :) jesteśmy w kontakcie... -- 03 sty 2013, 21:46 -- zmienny, słuchaj nie ma uniwersalnych metod na wszystko. Na natręctwa terapia poznawczo-behawioralna jest jedyną terapią o potwierdzonej skuteczności. Ja osobiście jestem zdania, że wszelkie babranie się w swoich emocjach, myślach itp. bardziej natręctwa podsyca niż je stopuje. To co powinni robić ludzie z OCD to trzymać się jak najdalej od wszelkiego analizowania i rozmyślania. Bo ta choroba właśnie się z tego bierze i na tym polega. Książka Bryńskiej jest o OCD konkretnie. Być może terapia psychodynamiczna jest ok jeśli chodzi o relacje interpersonalne. Z moimi relacjami jest spoko, więc nigdy się nie interesowałam. No i cóż, fanką wszelkich terapii "gadanych" nie jestem, więc też nie będę obiektywna w tym temacie :)
  15. Źle się zrozumieliśmy. Co innego stres, co innego lęk wywołany konkretnymi sytuacjami nazwijmy to "natręctwotwórczymi". Stres może trwać dłuuugo i pogłębiać chorobę to fakt. Ale lęk związany z konkretną sytuacją przechodzi. To znaczy, teraz tkwisz w stresie, bo cała wizja takiego wyjazdu jest przerażająca, bo wiele nieprzewidywalnych sytuacji może się zdarzyć. Jeśli chciałbyś podejść do tego terapeutycznie, to musiałbyś się celowo nastawiać na szukanie takiego niepokoju - to znaczy, pojechać z nastawieniem, że będziesz konfrontował się z sytuacjami których zwykle unikasz. Nie wiem, czego konkretnie dotyczą twoje natręctwa, więc piszę ogólnikami. Jak chcesz to napisz do mnie na pw lub gadu to może wspólnie obmyślimy dobrą strategię:)
  16. Ogólnie jest tak, że przeżywany stres nasila natręctwa. Tak więc nic dziwnego, że dzieją się z tobą takie rzeczy. Czy w tym miejscu będziesz miał prowadzoną jakąś terapię? Ogólnie dobra wieść jest taka - że wystawianie się na niepokojące sytuacje i wytrzymanie tego niepokoju jest najbardziej skuteczną metodą walki z natręctwami. Z doświadczenia wiem, że rzucenie się na głęboką wodę, bardzo mi pomogło. Niepokój nie może trwać wiecznie - jest to fizjologicznie niemożliwe - po pewnym czasie mija. Jeśli się to przetrzyma, to organizm uczy się, że nie jest to niebezpieczna sytuacja... Więc myślę, że wyjazd mógłby ci dobrze zrobić. Tylko musiałbyś sobie wyrobić do tego odpowiednie podejście.
  17. napoleon, akurat od mycia jestem specjalistką (doświadczenie :)... mogę ci pokazać trochę sposobów na to. Jak chcesz odezwij się do mnie na gg:)
  18. Kalebx3, tu nie chodzi o to żeby naczytać się książek. tu chodzi o to, żeby nauczyć się podstawowych technik, za pomocą których można sobie przyjemniej żyć z ocd a nawet całkowicie się go pozbyć. Ok, dobry terapeuta to skarb jeśli się ma do niego dostęp. Wykwalifikowanych w tej dziedzinie terapeutów można znaleźć zazwyczaj w dużych miastach - tak więc nie każdy może sobie tak po prostu do nich chodzić. No i jest jeszcze sprawa kasy - wiadomo, takie wizyty są zazwyczaj płatne, a tu trzeba intensywnych spotkań, niekiedy po dwa razy w tygodniu. Terapia poznawczo-behawioralna to nie jakieś pitu pitu i grzebanie się w uczuciach. To konkretne ćwiczenia które trzeba wykonywać. I to robić to codziennie - nie tylko na terapii, 1 godzinę w tygodniu. Myślę, że każdy z OCD powinien znać te techniki - żeby nauczyć się znów normalnie żyć. Zresztą dobrze prowadzona terapia powinna się zaczynać od psychoedukacji - czyli pokazania na czym to wszystko polega i jak OCD działa. I dużo rzeczy później się robi samemu w domu - a cotygodniowe spotkania pomagają ustalić dalszy plan. Ja musiałam się leczyć sama, bo moje OCD nie poznawało mi nawet pojechać do lekarza czy terapeuty. I poszło. I myślę, że wiele osób mogłoby sobie samych w ten sposób choć trochę pomóc. Ta książka Bryńskiej to książka raczej fachowa. Książki po angielsku o których wspomniałam są typowo pisane do pacjentów - szkoda że tego typu publikacji nie ma na polskim rynku. "Stop Obsessing!: How to Overcome Your Obsessions and Compulsions" to genialna książka i myślę, że każdy z OCD powinien ją przeczytać. Bo to nie pseudoporadnik o zwróceniu się do swojego wewnętrznego ja, tylko bardzo praktyczny podręcznik - który zawiera naprawdę sporą ilość sposobów na to jak sobie radzić z OCD. Dodatkowo tłumaczy na czym polega to z czym się zmagamy. Tak więc, znających angielski naprawdę zachęcam. A ja może w wolnej chwili przetłumaczę kilka fragmentów.
  19. Dziś ostatni dzień roku który był dla mnie koszmarem. I żegnam go z radością bo wiem, że teraz będzie tylko lepiej. Poprzedniego sylwestra spędziłam w domu, całkowicie w rozsypce, obezwładniona przez ocd (czyli nerwicę natręctw, ale za tym określeniem nie przepadam). Teraz jest dobrze. Sama sobie z tym poradziłam. Cięgle jeszcze to siedzi we mnie,ale o wiele słabsze i co najważniejsze - wiem jak sobie z tym radzić i wiem, że już niedługo pozbędę się tego całkowicie. Zaglądam ciągle na to forum i czytam te wasze historie, pytania, wątpliwości i mnie ciarki przechodzą, bo myślę, że wiem co możecie przechodzić w tej chwili. Jest kilka ważnych rzeczy które musicie wiedzieć o tym co się z wami dzieje - dopóki sobie ich sama nie uświadomiłam, tkwiłam w tym po uszy. - Po pierwsze: ocd to choroba. To jest choroba którą trzeba leczyć, tak jak leczy się każde inne choroby. To nie jakieś dziwactwa, to nie jakieś wasze dziwne myśli, to nie przesadny perfekcjonizm (zazwyczaj), to nie zbyt duża ostrożność, troskliwość czy obawianie się czegoś. To choroba. I to że to choroba, nie znaczy że jesteście świrami. Tylko że coś złego dzieje się z waszym organizmem i trzeba to naprawić. - Po drugie: można to naprawić tylko trzeba wiedzieć jak (zazwyczaj wszystko co intuicyjnie robicie, żeby sobie pomóc jeszcze bardziej wpędza was w chorobę) - Po trzecie: myśli które się wam pojawiają: strach, że jesteście innej orientacji, że pobrudzicie się czymś i zachorujecie, że zrobicie komuś krzywdę, że stanie się coś złego, obawa przed byciem złym człowiekiem/pedofilem/bluźniercą itd. - to nie są wasze myśli odzwierciedlające rzeczywistość - to choroba je produkuje, nie wy. Sami to dobrze wiecie, bo piszecie na tym forum. A wasz strach przed tymi myślami, jeszcze bardziej je nakręca. Tak samo wszystkie, odliczanki, układanie w rządku i sprawdzanie po dziesięć razy zamków i kurków - to nie są rzeczy które chcecie robić - to są rzeczy które musicie robić bo ocd wam każe. - Po czwarte: wszelkie dywagacje na temat tego czy jest tak albo tak (jestem gejem czy nie, zrobię coś komuś czy nie, zakaziłam się czy nie....itp), lub typu "dlaczego tak się dzieje", "co ze mną nie tak" itd. NIC WAM NIE DADZĄ!!! (Spędziłam na roztrząsaniu w głowie tego typu rzeczy cały rok, wiem co mówię :) - Po piąte: dopóki nie zaakceptujecie tego że to choroba, będzie ciężko wam się wyleczyć. Tu trzeba rozumieć co się dzieje. Poznać mechanizmy jakie powodują dane zachowania i jak sobie z nimi radzić. Temu służy terapia. Tylko dobra terapia jest w stanie wam pomóc. Jeśli czujecie się na siłach możecie ją robić sami, jeśli nie - poszukajcie ODPOWIEDNIEGO terapeuty. Jeśli i z terapeuta ciężko - warto się zgłosić do psychiatry (niektórzy tu piszą że się wstydzą, albo boją że jak do psychiatry to już są zdrowo szurnięci - naprawdę nie ma powodu). Jedyna skuteczna (naprawdę superskuteczna) terapia na ocd to terapia poznawczo-behawioralna. I taką terapię można sobie zrobić lub znaleźć certyfikowanego terapeutę (zajmującego się konkretnie tym rodzajem terapii). Autoterapia jest sprawą nie dla wszystkich, bo nie każdy jest w stanie się na tyle ogarnąć. Trzeba się wcześniej oczytać porządnie żeby wiedzieć o co chodzi. Po polsku jest dostępna jedna książka na ten temat: Anita Bryńska "Zaburzenie obsesyjno-kompulsujne". Gdyby ktoś chciał, mam ją w posiadaniu. To książka typowo skierowana do terapeutów - więc jeśli macie predyspozyje do bycia własnymi terapeutami może się przydać :) Poza tym jest wiele świetnych książek po angielsku, które pisane są po to właśnie, żeby pomóc w autoterapii. Dobra. Za dużo liter tu wystukałam, mam nadzieję że ktoś to przeczyta mimo to. Jakbyście chcieli pogadać to moje gg:45603073 Życzę szczęśliwego nowego roku bez natręctw :)
  20. desdemona89, Patryk000, wysłałam wam pw :)
×