
Selenhe
Użytkownik-
Postów
210 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Selenhe
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8
-
A dlaczego mamy ci doradzać w ten sposób? Są dziesiątki sposobów na pozbycie się z własnego życia osób w nim niechcianych. Mniej lub bardziej podłe. Od ciebie zależy, który z nich wybierzesz i jak będziesz się z tym czuła. Problem u ciebie polega na tym, że nie możesz się pozbywać męża, który nagle przestał ci pasować, ponieważ macie dziecko wspólne. I to dziecko nie jest niczemu winne, że jego rodzice się nie umieją dogadać. Ty możesz z nim nie rozmawiać, obrażać się, ale dla dobra dziecka nie powinnaś zrywać zupełnie kontaktów z mężem, z racji tego, że musicie teraz oboje wypracować sobie jakiś układ, który pozwoli przejść przez wasze problemy, dziecku. W miarę jak najmniej boleśnie. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego co przeżywa w tej chwili twoja córcia. Został zachwiany cały jej bezpieczny dotąd świat. Wyłącznie dlatego, że "mamusia" miała taki kaprys. Jeśli naprawdę uważasz, że to już koniec, to przestań walczyć z mężem, a skup się na tym, aby córcia zachowała z nim dobry kontakt. Z tego co pisałaś, on nie ucieka od małej, wręcz zabiega o spotkania z nią. Nie zniszcz i tego.
-
Na razie to ty wykańczasz córcię i jego. Krzywdzisz własne dziecko, które ma głęboko w poważaniu to, że ty się kłócisz z jego tatą. Dla małej to był, jest i będzie ukochany ojciec, chyba, że ty w przypływie złości zaczniesz nastawiać ją przeciwko niemu, o ile już tego nie robisz. Robisz w ten sposób niewyobrażalną krzywdę swojej córci. Wcale by mnie nie zdziwiło, jakby sąd oddał małą pod jego opiekę. Nie chcesz z nim być, oki, powiedz mu to wyraźnie i jasno, że masz go w d.... Nie mieszaj w to dziecka, zachowaj się jak dorosła kobieta, a nie rozkapryszony dzieciak. Facet widać mądry, nie chce przekreślać tego na co tyle lat pracował, próbuje z tobą rozmawiać, a ty ot tak jednym pstryknięciem rozwalasz wszystko, bo taki masz kaprys. Powtórzę, to co już pisałam: problem masz ty z sobą, skoro z powodu takiej pierdoły niszczysz to co was łączyło. To tak jakby obrazić się na faceta, bo zamiast pomidorowej ugotował ogórkową i jeszcze w ogóle jakim prawem wszedł do kuchni. A jeśli nie chcesz naprawić, odbudować tego małżeństwa, to po co go wpuszczasz do mieszkania? Tylko nie pisz, że z powodu dziecka, bo córcia może wyjść do niego przed drzwi. Z tego co pisałaś nie jest pełzającym niemowlakiem. Wydaje mi się, że sprawia ci przyjemność patrzenie na to jak on się upokarza i poniża. I to przed kim... przed kobietą, która nie jest warta jego starań. Mam nadzieję, że gość szybko zrozumie, że nie jesteś warta jego zabiegań i starań i zrezygnuje. Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi to film "Tato"... -- 09 sty 2013, 16:59 -- Wybacz, ale takie zachowanie nie jest normalne. Cierpisz na jakieś zaburzenia psychiczne i nie chcesz sobie tego uświadomić.
-
Monisiaka, przesadzasz. Mam wrażenie, że ten temat to jakiś żart założony przez kogoś w wieku gimnazjalnym. Na razie z tego co piszesz, próbujesz uwolnić się od męża, który jest w stosunku do ciebie w porządku. A może ty masz kogoś innego na boku i planujesz to odejście rozegrać w taki dziecinny sposób? Nie oceniaj go względem siebie. Ewidentnie masz problem z zaborczą miłością i zazdrością. I zanim cokolwiek zrobisz, zacznij najpierw od uporządkowania swoich emocji i odczuć w tym zakresie. Porozmawiaj z psychologiem, terapeutą, naucz się ufać mężowi. A jeśli uznasz, że to przekracza twoje możliwości, to po prostu daj mu święty spokój, niech ułoży sobie życie z kimś z kim będzie szczęśliwy, wolny od takich absurdów.
-
Monisiaka, nie wydaje ci się, że przesadzasz? Co jest poniżającego w tym, że zrobił sobie sam fotkę? Gdzie tu zdrada? Nie gniewaj się, ale chyba powinnaś nieco odpuścić, wyluzować. A jakbyś nakryła go, że zaspokaja się przed filmem porno, to też byłaby to zdrada?
-
A dlaczego chciałaś rozwodu? Chyba nie z powodu fotki?
-
Zapytam głupio - a było na tym zdjęciu przynajmniej co oglądać? Bo jak tam stał nagi koleś z białym, obwisłym ciałkiem, zero mięśni, to wybacz, ale ochota na seks by mi przeszła. Nie masz ty przypadku problemu z zazdrością? Nadmiernym wyolbrzymianiem? Pewność czy zdradził to będziesz miała jak go na tym złapiesz, albo jak ktoś ci pokaże fotkę, na której twój mąż robi coś, czego nie powinien, bynajmniej nie z tobą. Może, jak sam się przyzna, albo dowiesz się o tym od jego kochanki ( chociaż tutaj byłabym ostrożna, bo różne są kobiety i jak któraś nie osiągnie swego celu, to może próbować rozbić czyjś związek). A dlaczego nie mieszkacie razem od dwóch miesięcy, skoro jesteście małżeństwem? Bo to trochę zastanawia.
-
Wstałam w dobrym nastroju, udało mi się zjeść śniadanie bez zmuszania, pogadałam z kolegą na gg, odnośnie naszych prac literackich, noc minęła w miarę spokojnie, ale jestem jeszcze senna. No i łyknęłam dzisiaj magnez i póki co, jeszcze nie mam ataku paniki po tym jak wzięłam tabletkę.
-
No to ja mu się nie dziwię, że się wyprowadził, słysząc coś takiego. Ja z reguły nie przepadam za mężczyznami, to znaczy mam do nich uraz i.t.d., ale myślę, że tutaj trochę niesprawiedliwie go oceniłaś. Rozumiem, że facet jak to facet ma nieco inne potrzeby niż kobieta, w końcu u nich pewne organy są wciąż na zewnątrz i często dochodzi do mechanicznych otarć, co w jakiś sposób ich tam stymuluje. Dlatego w ich główkach jest więcej myśli erotycznych niż u nas i to już nie dziwi. Próbował coś z tym zrobić, skoro jak sama napisałaś, nie sypiacie z sobą. Owszem, mógł znaleźć inne sposoby, jak np. filmy porno, zdjęcia nagich kobiet, gazetki, masturbacja i.t.d. On sobie akurat zrobił fotkę. Pomogło mu prawdopodobnie. Monisiaka, przecież to było tylko zwykłe zdjęcie, machnął je pewnie sam sobie telefonem. Nie warto robić awantury o taki drobiazg. Może lepiej pomyśleć o tym jak na powrót się do siebie zbliżyć, aby utrzymać ten związek?
-
Zauważ, że pisałaś, że on prosi o szansę. Może nie zdradził, może faktycznie w jakiś sposób pomogło mu to zdjęcie rozładować napięcie. Czasami jest tak, że wkręcamy sobie coś, co w rzeczywistości w ogóle nie ma miejsca. A po co się wyprowadził? Bo ja to odbieram tak, jakby chciał uciec przed tobą, bo nie znosił wymówek z powodu zdjęcia.
-
Pamiętajcie o mnie... jeśli lęki pozwolą mi wyjść z domu, to też bym chciała dołączyć.
-
No i co z tego, że zrobił sobie zdjęcie nagie? Ty nigdy sobie nie robiłaś? Ot choćby z czystej ciekawości? I dlaczego się go brzydzisz? Przecież nie zrobił nic złego.
-
Ja mam nieco podobnie przy nawrocie choroby. Też zaczynam sobie wkręcać różne rzeczy. Problemy z spaniem, napięcie, rozdrażnienie, niepokój. Panika przed wieloma rzeczami, potem strach przed atakami i.t.d.
-
Od rana, po częściowo nieprzespanej nocy, znowu lęki. Mam ochotę rozpłakać się z bezsilności.
-
Jedyne co możesz zrobić najrozsądniejszego to uciec.
-
Koszmar... nerwica wtedy nasila się bardzo. Kilka dni przed, a potem przez kolejne dni miesiączki.
-
Yyyy - a dlaczego mam opuszczać dobrowolnie swoje mieszkanie, o które starałam się kilkanaście lat temu i w którym coś tam powoli sobie remontuję? ( powoooooli, bo powoooli i to bardzo, ale staram się coś robić). Jutro ma przyjść pani z Mops, porozmawiam z nią, jak rozwiązać sprawę ogrzewania, podłogi i sufitu, ale jak znam życie, na pewno znowu rozłoży bezradnie ręce.
-
dorastająca młodzież - 13 i 16 ;/
-
Coś wymyślę, zawsze coś wymyślam. Cieszę się, że te święta się już skończyły. Gdybym była sama, to już dawno uciekłabym, ale nie jestem i w pierwszej kolejności muszę robić tak, aby potrzeby młodych były zaspokojone. Dlatego muszę się przymknąć, wielu rzeczy nie pokazać, zrobić dobrą minę do złej gry. I to mnie potwornie stresuje i wykańcza.
-
Nie lubię zdjęć, jak już muszę je zrobić to nie znoszę się do nich uśmiechać.
-
Niedostępny to on sobie może być dla innych kobiet. Dla swojej powinien być jak najbardziej dostępny...
-
Współlokator odpada, myślałam już o tym kiedyś, ale mieszkanie jest zagrzybione, zdewastowane np. dziurawa, przegnita podłoga, czy spadający z sufitu tynk, brak ogrzewania, tak, że potencjalni współlokatorzy odmawiali. Kasy na remont brak, więc tutaj nic się nie poprawi. No i nie ma dodatkowego łóżka i w sumie nie ma nawet gdzie tego łóżka wstawić. Młodzi raczej nie zainteresowani dorobieniem. Praca zagranicą odpada, ze względu na brak opieki do młodych tutaj no i teraz, mając nawrót choroby nie czuję się na siłach wyjeżdżać. Miałam możliwość wyjazdu jakiś czas temu, niestety "rodzina" zgłosiła na policję porzucenie dzieci i z wyjazdu wyszły nici, jak mi mundurowi zastukali do drzwi. Po prostu "ojciec" nie życzył sobie mojego wyjazdu, mimo, że miałam jechać w pewne miejsce, praktycznie na gotowe. Jak orzekł, mam znaleźć chłopa, słuchać się go, a nie wydziwiać, bo to moja wina, że jestem sama z dziećmi. Kobieta ma zająć się domem i dziećmi, a nie jakimiś pierdołami. Depresyjna raczej nie jestem, po prostu są chwile, kiedy to wszystko mnie przerasta i po prostu mam dosyć. Do tego nawrót nerwicy i wyłazi mi to już uszami.
-
Teoretycznie nie jestem...
-
Pomagają też inaczej - kupili nam buty i spodnie na zimę, bo młodzi nie mieli ciepłych rzeczy.Czasem nas zawiozą gdzieś - np. w tym roku podrzucili nas do ojca i do lekarza. Ojciec pomaga mi opłacać rachunki. których nie byłam w stanie regularnie opłacać, nawet mając pracę. Dla mnie to jest dużo. Zależna od ojca stałam się w chwili, kiedy rozwiodłam się i zaczęłam sama wychowywać dzieci. Zarobki nie są aż tak wysokie, a ja nie mając wyższego wykształcenia, nie zarabiam wiele. Jeszcze ani razu nie udało mi się znaleźć pracy za choćby tę minimalną pensję, zawsze jest to o wiele mniej, mimo, że pracowałam nieraz po 8-10 godzin. Niestety zależna będę tak długo, jak długo nie będę w stanie sama utrzymać siebie i młodych;/
-
Samotność - temat dobrze mi znany od lat nastoletnich. Kiedyś jeszcze wierzyłam, że to się zmieni, jednak zycie ułożyło się tak, jak ułożyło. Teraz zdaję sobie sprawę, że już zostanę do końca życia sama , bo i dzieciaki z czasem wyfruną z domu. Niby wielu znajomych wirtualnych, niby "rodzina" w postaci ojca i siostry, moja młodzież, ale jednak jestem samotna... Brak bliskiej osoby, która zrozumie, która po prostu jest obok na wyciągnięcie ręki. Mimo tylu lat, wciąż się z nią nie oswoiłam. Czasami mi się wydaje, że muszę być naprawdę złym i niegodziwym człowiekiem, skoro tyle złego już mi się w życiu przydarzyło.
-
Kaja, odpisałam ci na PW.
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8