Cóż...patrząc inaczej,czy szukając + w sytuacji w której ich nie ma =D...jakżesz wspaniałym wynalazkiem są internety,gdyby nie one i forum,gdzie my,przegrywy życiowo-społeczne,mogły się zgromadzić i podyskutować o przegraństwie i izolatce =D !
Nigdzie,musielibyśmy celebrować przegraństwo tylko we własnym towarzystwie,tak,możemy wspólnie
Jeśli kogoś to nadal nie pociesza,pomyślmy inaczej,wszyscy jesteśmy dzieckami matki ziemi,czy społeczni czy nie,trafimy do niej z powrotem,jako żarcie dla robaków,ewentualnie skończymy w kiczowatym dzbanku na kominku bądź na "gustownej" półce gdzieś na cmentarzysku =D.
(tak,nawet myślenie o zgonie,czy czymkolwiek może w razie czego chwilowo pocieszyć,choć to pewnie zależy od człowieka)
Kilku też chyba wybrało chłodziarki jeśli kojarzę =D.
Co do samej samotności,izolatki niezależnie od tego jak ją kto interpretuje (brak znajomych,partnera/ki,przyjaciół,whatever),im bardziej się od niej ucieka,próbuje uniknąć,tym ciaśniej "pułapka" się zazębia,by w końcu nas dopaść.
Izolatka,samotność - nie są problemem,jest tym nasze podejście do nich,musimy nauczyć się radzić z nimi,czy "przebywać" w tym stanie.
Im bardziej człowiek przywyknie,tym mniej powrót do tego stanu będzie "bolesny" i przerażający,tu jednak czai się pułapka,by nie "zatracić" się aż tak w tym,bo jednak może się to odbić,czy rzutować potem na relacjach z innymi humanoidami D:
Jednak i tak jest to moim zdaniem lepsze i bezpieczniejsze jak toksyczne relacje.
Generalnie trzeba próbować przywyknąć,im bardziej polubimy siebie,własne towarzycho,tym mniej kłopotliwa i stresogenna samotność D: .
A nawet jeśli w izolatce siedzimy,przy odrobinie szczęścia i ewentualnej pomocy szczęściu,sytuacje zawsze można odwrócić,pewności nie ma jednak nigdy..ale szanse na zmiane owego stanu rzeczy,zawsze są,mniejsze lub większe.