Skocz do zawartości
Nerwica.com

impermeable

Użytkownik
  • Postów

    214
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez impermeable

  1. piekne :) na pierwszy rzut oka musialam sie zastanowic, czy to fikcja- naprawde- czy czarno biala fotografia. zwlaszcza przy tym drugim. nie porzucaj tego, bo to super jest. tez rysuje/maluje, wiec moze kiedys cos pokaze :) pozdrawiam
  2. impermeable

    [Londyn]

    witam ja rowniez nie mieszkam w Londynie- w miescie godzine drogi od Londynu. nawet boje sie napisac, zeby ktos nie skojarzyl u mnie sprawa wyglada tak, ze w sumie tylko moj ex wie... i jeden Angol, z ktorym sie spotykalam- ale jak to Angole- nic. zero polotu heeh. czy wybieram sie do psycho? watpie. nie mam kasy narazie, poza tym motywacji rowniez brak. chcialabym zaznaczyc, ze jesli ktokolwiek z Was bedzie chcial pogadac, to ja jestem tutaj. wiem, ze sie nie znamy, ale zawsze mozemy poznac czemu nie dodawac sobie otuchy i wsparcia nawzajem? pozdrawiam
  3. szczerze mowiac, to nie spodziewalam sie odpowiedzi, wiec dziekuje :) Selma, na terapie nie chodze. mam kilka wymowek, ktore sa dla mnie usprawiedliwiniem oraz naprawde mi to tra granicaoche utrudniaja. po pierwsze- jestem za granica. znalezc tutaj polskiego psychologa- bezcenne. znalezc DOBREGO polskiego psychologa- pewnie jest zdefiniowane jako "cud". od razu uprzedzam pytania- nie, nie bedzie mnie leczyl jakis Angol. koniec kropka. po drugie- jesli juz znalazlabym owego specjaliste, o bylby pewnie cholernie drogi. a ja mam mnostwo rzeczy do ogarniecia i jakos bym sobie nie mogla raczej pozwolic. po trzecie i najwazniejsze- nie mam tu nikogo, kto moglby mnie przypilnowac. a z moim "slomianym" odwidzialoby mi sie po tygodniu. po czwarte- znam gro osob, ktore uwazaja, ze terapia niewiele daje. moj ex, ktory rowniez ma bpd znalazl sposob na oswojenie choroby. w pewnym sensiu. poprostu nauczyl sie z tym zyc. no wlasnie :) gdzies tam na dnie podswiadomosci mam zakodowane, ze pewnie mi pomoze, sprobuje- w koncu to facet, moze to potraktowac jako wyzwanie czy cos. ale staram sie te mysli wylaczac, wyciszac, sprawdzac, czy naprawde golubie, a nie obraz jego wytworzony w mojej glowie. wiem tyle, ze jestem juz zmeczona i nie chce go zranic. ani siebie. znam to doskonale z autopsji. tyle, ze zachowuje sie tak tylko w stosunku do bliskich mi osob. obcych raczej trzymam na dystans i nie dziele sie z nimi swoim zyciem, chyba, ze chce, zeby ktos byl blisko mnie, wtedy potrafie wybuchnac, bo sie niecierpliwie. pozdrawiam cieplo -- 04 lis 2012, 09:16 -- chcialabym jeszcze dodac, ze zaczynam wariowac- jak juz wspomnialam widzielismy sie dwa razy. na drugim spotkaniu wyszla rozmowa- jakie mamy hmm moze nie oczekiwania, ale czy chcielibysmy sie wiazac etc. oboje uznalismy, ze jesli cos z tego bedzie, to wyjdzie naturalnie. ja mu powiedzialam, ze mam problem ze soba, nie potrafie sie zdefiniowac i caly czas sie tak naprawde poznaje. ale on naprawde chyba mnie lubi... tylko- ja wariuje. tempo jest ok, naprawde nie chcialabym tego przyspieszac... ale ja wariuje... np. wczoraj on tylko wspomnial mi, ze ma zly dzien, wiec ja mu powiedzialam "nie przejmuj sie, ja mam zle takze", bo naprawde nie bylo sie z czego cieszyc. i podlapalam dola. takiego konkretnego. napisalam mu, ze ide sie najebac, ze napije sie za niego... Boze... zalosna jestem- staram sie zwrocic na siebie jego uwage, by mi pomogl. ponadto ostatnio rozmawialismy z moim ex i stwierdzilismy, ze nie jestesmy jak normalni ludzie. ze ten swiat nie jest dla nas, nie pasuje do nas. tez "komercyjny", zwykly, szary, przecietny swiat przecietnych ludzi. dlatego musimy sami sobie ustawic poprzeczki, wybrac priorytety, znalezc droge... normalne zycie nie jest dla nas. on zrobil to na tej zasadzie, ze ma kobiete, ale widuje sie tez z innymi, zeby, jak to ujal "nie zameczac jej swoja osoba". hmm tak wogole, to przepraszam za wyrzucanie z siebie tego wszystkiego... niech sobie poprostu bedzie- nikt nie musi nawet tego czytac, najwazniejsze, ze mi ulzylo, bo wyrzucilam to z siebie. naprawde fajnie znalezc wiecej ludzi, ktorzy maja to cholerstwo. zyc sie czasami nie chce, ale jak widze, ze inni daja rade, to od razu jakos lzej i lepiej. milego dnia wszystkim zycze. po pracy postaram sie tutaj zajrzec. pozdrawiam cieplo!
  4. witam :) zdecydowalam sie napisac, bo ostatnio mnie dopadla moja dolegliwosc, a przeszukujac Internet w celu upewnienia sie jeszcze raz, ze to mi nie przejdzie- znalazlam to forum. mam 20 lat i zawsze czulam, ze cos jest ze mna nie tak. nie identyfikowalam sie z rowiesnikami i niestety zawsze staralam sie dopasowac do otoczenia. z rodzicami i bratem nigdy nie bylam jakos szczegolnie blisko, przyjaciol zawsze jakichs tam mialam, ale to raczej byla wkreta, jak powinno to wygladac, niz ich rzeczywisty obraz. jesli chodzi o chlopakow- byli od zawsze. odkad pamietam, kogos mialam. kochalam, bylam kochana. na zaboj. mialam i moglam miec w zwiazku wszystko. kazdy z nich (chlopakow) byl zadziwiajaco rozny od kolejnego, ale laczyla je jedna rzecz-schemat zwiazku w kazdym przypadku byl identyczny, mianowicie: najpierw upatrywalam sobie kogos, pozniej myslalam "ooo, jaki fajy facet, ale pewnie nie zwroci na mnie uwagi", co nakrecalo mnie jeszcze bardziej. z latwoscia jednak go zdobywalam, bo zawsze gralam kogos, kogo on w danej chwili potrzebowal. dlatego kazdy mogl powiedziec, ze bylam "dziewczyna idealna" dla kazdego z nich. pozniej nastepowal okres, kiedy zaczynalismy sie klocic- oczywiscie z mojej winy, bo nie potrafilam schowac dumy, nie potrafilam pierwsza wyciagnac reki, zawsze chowalam uraze... byly wzloty i upadki, rzucalam go, pozniej wracalam, albo zostawialam dla innego. oczywiscie- plakalam i lamentowalam w miedzyczasie, robilam ze swojego zycia przedstawienie, istne show. pozniej facet poprostu mi sie nudzil. wyeksploatowany do cna. zuzyty- do kosza. a pozniej poznawalam nowego i pojawiala sie nadzieja, refleksje- moze, jesli nie popelnie tym razem tylu bledow, to moze mi sie uda. nadzieja, ze ktos mi pomoze, urauje, wyciagnie z tego. nic bardziej mylnego- kolejne zwiazki byly coraz krotsze, coraz intensywniejsze i coraz bardziej wyszukane. najpierw byl bogaty facet z fajnym autem, najfajniejszy chlopak z calej szkoly, pozniej ktos podziwiany, ktos niedostepny, ktos z zagranicy, pozniej zonaty, o dziesiec lat starszy ode mnie Anglik... i tak oto dochodzimy do momentu, kiedy to zostawilam owego pana dla innego (chyba) i- bo mi sie znudzil, wiecej juz czerpac z niego nie moglam. tym razem nawet zdrowy rozsadek podpowiada mi, ze to mogloby byc TO. ale- skad mam wiedziec, czy to tak naprawde zdrowy rozsadek, czy bpd we wlasnym wcieleniu? no, ale za facetem wodzilam wzrokiem przez kilka dobrych miesiecy. pracujemy w tej samej firmie, a ja sobie go upatrzylam, wiec to musialo sie tak skonczyc. ja zawsze osiagam cel, zwlaszcza, gdy jest trudny- a teraz byl. pan J. to bardzo wazna osoba w naszej firmie. naprawde wazna, a ja jestem tylko zwyklym, szarym pracownikiem, prawie na samym koncu hierarchi. no ale on zwrocil na mnie uwage. zaprosil na randke. a nawet dwie. i bylo naprawde swietnie. a moze tak naprawde sobie tylko to wkrecilam, ze bylo fajnie? bo chcialam, zeby tak bylo? niewiem. ale wiem, ze ciagnie mnie do niego. czuje dreszczyk emocji, czuje sie dobrze z nim. wiem, ze posiada on cechy, dzieki ktorym moglby kwalifikowac sie jako dobra partia dla mnie. ale czy nie myslalam tak o kazdym poprzednim...? sama niewiem. moja watpliwosc w owej kwestii polega na tym, ze nie mam pojecia, czy powinnam wogole kontynuowac znajomosc i skazywac go na meki. bo tak jest ze mna. zreszta "meki" to marne okreslenie nie oddajace tak naprawde rangi tego piekla, ktore ja potrafie urzadzic. mysle, ze powiem mu o tym. i mam cicha nadzieje, ze mi pomoze- zalosne. ale mysle, ze zaryzykuje- moze akurat, moze oni wczesniej naprawde byli wadliwi, nieodpowiedni, poprostu nie mi pisani... ale... no wlasnie. wiem, ze istnieja powody, ktore daje mi bpd, by potrzebowac kogos. nie chce z tych powodow kogos wybierac- bo jest pierwszy lepszy, ciezko go zdobyc albo poprostu jakos mi tam fascynuje. chce chciec JEGO a nie KOGOS.. pozdrawiam wszystkich i dzieki, jesli ktos przeczytal- fajnie sie wygadac :)
×