Skocz do zawartości
Nerwica.com

kanapka_z_nutellą

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kanapka_z_nutellą

  1. Escitalopram + alkohol. Niby, jak każdego leku, nie zaleca się przyjmowania jednocześnie z alkoholem. Jednocześnie, niby nie odnotowano oddziaływania jednego na drugie. Będę wdzięczna za opinie na ten temat "z życia wzięte".
  2. U mnie chyba o samotności. Nie wiem jak u Ciebie, za mało danych :>
  3. Rozumiem, że mogłeś czegoś takiego nie widzieć na własne oczy, ale czy aż tak brakuje Ci wyobraźni? Naprawdę, większe "cuda" dzieją się na tym świecie niż miłość osoby zdrowej do chorej.
  4. A eksperymentujący z alkoholem z perspektywą nie wpadnięcia w nałóg mogą być?
  5. Seksoholizm to choroba. Jeżeli często zdradzasz, masturbujesz się w pracy 5 razy dziennie mimo, że nie masz na to czasu itp. to jest to seksoholizm. Przeczytaj jakąś definicję, będziesz mieć jasność. Wysokie libido? Ale jakto? Dla jednych wysokie, dla innych słabe. Chodzi o to, żeby spotkały się dwie (tudzież więcej, wedle preferencji) osoby o podobnym temperamencie. A jeżeli ktoś uważa, carlosbueno, że ma problem z libido, to są lekarze i leki na to chyba?
  6. Uzależnienie od alkoholu nie zawsze równa się byciu kloszardem z pod mostu. Są ludzie w garniturach, na stanowiskach, którzy świetnie się maskują, a alkohol to ich mroczna tajemnica, o którą nikt nigdy by ich nie podejrzewał. Nie trzeba zresztą upijać się do nieprzytomności, żeby mieć problem. A tak w ogóle to muszę się wyżalić w tym temacie. Piję, chociaż tego nie lubię, zupełnie mi to nie służy, źle się czuję, zdarza mi się wymiotować po alkoholu. Jednak spotkanie towarzyskie bez niego jest spotkaniem nieudanym, a jak nie mam z kim pić to piję sama. Też robię się wtedy strasznie głupia, gadam od rzeczy, czasem jestem agresywna, jednak jedynie słownie. Przede wszystkim chodzi o to, że robię straszną siarę, wychodzi moje moje chamstwo i słoma z butów. Zupełnie tego nie kontroluję. Nie dalej jak wczoraj chodziłam po ścianach w dwóch klubach, kazałam taksówkarzowi jechać jak w gta nie zważając na znaki i przepisy, a innemu to nie napiszę co powiedziałam i tak cały wieczór. Czasem to może być nawet zabawne, ale wszystko ma swoje granice. Niedługo przestaną mnie gdziekolwiek zapraszać. Problem w tym, że nie znam umiaru. Piję do momentu, aż się źle nie poczuję. I tak jest z wieloma rzeczami u mnie. Nie potrafię sobie stawiać ograniczeń.
  7. Ja jeszcze nie zawsze. Czasem dopiero po chwili ogarniam się, że powinnam powiedzieć "dziękuję", może też odwzajemnić się komplementem. Często wychodzi to tak niespontanicznie, że "się patrzą", wiadomo jak. Blefowanie nie zawsze przychodzi łatwo.
  8. U mnine marnie. Chciałabym bezrefleksyjnie przyjmować komplementy nie zastanawiając się w jakich okolicznościach zostały wypowiedziane, jakim tonem, a może tylko chce mnie pocieszyć, wyrwać, zawsze znajde jakiś kontrargument. Z drugiej strony, nauczyłam się już, że w dobrym tonie jest przyjmować kompelementy i dziękować za nie, ich negowanie i polemika na ten temat nie jest seksi ani trendi. Toteż co raz częściej udaję w tym temacie. Nie tędy droga jednak.
  9. śliwka_, też kiedyś dopadła mnie majeutofobia (nawet nie wiedziałam, że to ma nazwę). Doprowadziła do skrajnie durnych zachowań jak ciągłe robienie testów ciążowych i łykanie "pigułek po". Ich branie z kolei do strachu przed konsekwencjami zdrowotnymi, bo przecież nie można za często ich brać. Na szczęście jakoś samo mi to przeszło. Ja bym Ci radziła poczytać o metodach antykoncepcji, wybrać się do ginekologa. Być może nie masz pełnej wiedzy na ten temat. Nie odbieraj sobie przyjemności przez natrętne myśli. Powodzenia i daj znać czy coś sie zmieniło. A póki co, seks to nie tylko włóż-wyjmij ;>
  10. Ja. Bez nawet chwilowych przebłysków dobrego samopoczucia. 20 lat ćpania to dużo. Czyli że co? Chory od początku to i do końca?
  11. Idąc tym tropem, na depresję polecam natrzeć się Amolem. Ponoć jest niezastąpiony. A już bez ironii, tonący nawet aromaterapii może się chwycić. Wspomagająco, czemu nie.
  12. Sprawdzenie historii wypłat z konta i informacja, że zapłaciłam taksidrajwerowi 50 a nie omylnie 100 pln tak jak mi się zdawało.
  13. CzlowiekWmasce, no to przesadziłeś. Po tym co napisała MalaMi już wiesz, że ładni z włosami na głowie też mogą chorować na raka. Póki co, to możesz mieć jedynie podejrzenie, że dziewczyna to kłamczucha. Nie oceniam Cię jednak, to Ty ją znasz. Może miałeś też inne przesłanki co do jej braku prawdomówności. Piszesz, że jest dla Ciebie nikim, a poświęciłeś jej temat na forum... hmm. człowiek nerwica, różnie można proponować. Na przykład z grzeczności. Takie propozycje się nie liczą :> MalaMi1001, chowanie się między półkami w supermarkecie jest... strasznie słabe :)
  14. Jeżeli to miłość to chyba w zdrowiu i w chorobie? Czy jednak nie miłość? Nerwica natręctw to naprawdę nie jest najgorsze co mogło Was spotkać.
  15. CzlowiekWmasce, czy ja dobrze rozumiem, że zobaczyłeś ją po roku i po jej wyglądzie wydedukowałeś, że nie może mieć raka bo za dobrze wygląda? Czy sama Ci to powiedziała?
  16. A może nie spotkałeś od czasu rozstania odpowiedniej kobiety? Jak się pojawi, to z powrotem Ci się wszystko "włączy".
  17. Przeczytałam cały temat, hura. Oporność dystymii na leczenie jest niepocieszająca. A czy terapie grupowe są stosowane w jej leczeniu?
  18. stracony, mam podobnie. Na podstawie rozmów z ludźmi wyraźnie widzę, że zapamiętuję mniej niż oni, zapamiętuję inaczej. Ciężko to opisać. Z perspektywy czasu odbieram to tak, jakbym nie koncentrowała się na tym co się działo, co widziałam, słyszałam. Kiedy próbuję coś wspominać, to odnajduję w głowie jedynie dwa, trzy obrazy i nie mówię tutaj absolutnie o dzieciństwie, a o zdarzeniach stosunkowo niedawnych. Trzy miesiące wstecz i już jest jedna wielka dziura w pamięci. Czasem w ogóle muszę długo i intensywnie myśleć, żeby cokolwiek sobie przypomnieć. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich zdarzeń, ale na pewno większej części przeszłości. Nigdy nie pamiętam ile gdzieś pracowałam, jak długo z kimś byłam, a rozbieżności w mojej ocenie tego idą w lata. Wszystko zlewa się ze sobą, miesza, nie ogarniam tego. Mnóstwo razy słyszałam "jak możesz tego nie pamiętać?". Wtedy mam wyrzuty sumienia. Jako czyjaś koleżanka, dziewczyna nie pamiętam wspólnych wakacji, imprez itd. Czasem ściemniam, że pamiętam, żeby nie musieć się tłumaczyć. To jest w ogóle jakaś dziwna akcja z tą pamięcią. Ale mam większe problemy, więc specjalnie się tym nie przejmuję.
  19. Svafa, raz byłam u lekarza, stwierdził właśnie dystymię. To jednak nie było nigdy leczone. Czekam co lekarz mi zaproponuje. Jeżeli powie, że psychoterapia może pomóc, pójdę. Jestem tak zdeterminowana, że chyba zrobię wszystko co mi karze ;> Podobno poczynienie pierwszego kroku, odwiedzenie gabinetu, jest najtrudniejsze. Nie wytłumaczę Ci tutaj w kilku zdaniach powodów mojego zwlekania. Musiałabym opisać całe moje życie. Uwierz, nie jestem z tego teraz dumna i nie jest mi z tym dobrze. Kika7, mam nadzieję, że jest to tak proste jak piszesz. Pewnie jest.
  20. Na podstawie tego co napisałeś, wydaje się to całkiem sensowne.
  21. człowiek nerwica, cześć :) Powietrzny Kowal, trochę się boję. Wiem, że będzie lekki stres. Ale wiem też, że nie ma się czego bać, nie zjedzą mnie tam przecież. A tych tabletek to nie mogę się już doczekać Amon_Rah, również gratulacje za to co napisałeś. Raz byłam u psychiatry, zdiagnozował dystymię. Nie zdążyłam mu o wszystkim powiedzieć, chociażby o nerwicy natręctw, która jest w moim przypadku oczywista. Była jeszcze druga wizyta u psychologa, ale to co mi dolega nie było nigdy leczone, więc traktuję te wizyty jako niebyłe. Uważasz, że tylko człowiek z dyplomem może orzec, czy mamy do czynienia z tą czy inną jednostką chorobową? Ja uważam, że nie jest to wiedza tajemna. Nie wzbraniam się jednak przed oceną specjalisty. Uważam, że jest ona konieczna. Krótko jestem na forum, ale zdążyłam się zorientować, że lekarze tu zaglądają. Gadki na forum pomagają mi w trakcie czekania na wizytę, także nie skorzystam z rady, kolejności nie odwrócę.
  22. Chcę szybko napisać tą wiadomość, zanim znowu temat wyda mi się niepoważny. Do rzeczy. Mam dystymię, depresję od zawsze. Dosłownie od zawsze. Od kiedy pamiętam, czyli od przedszkola. Nigdy nie byłam szczęśliwa, nie wiem co to znaczy. Wybieram się do lekarza żeby w końcu zrobić porządek ze swoją głową. Zakładając wersję optymistyczną, czyli że tam dotrę, że dostanę receptę na odpowiednie leki, że po dwóch miesiącach, trzech, czy iluśtam zaczną działać, nasuwa mi się pytanie "co wtedy?". Napisałam, że nigdy nie byłam szczęśliwa. Jest to absolutną i najsmutniejszą prawdą. Miało jednak miejsce pewne szczegolne zdarzenie. Tu proszę się nie śmiać. Otóż raz wspomniane szczęście mi się przyśniło. Było to tak silne, że wyrwało mnie ze snu i po obudzeniu jeszcze przez krótką chwilę mi towarzyszyło. Było to najlepsze, najbardziej pozytywne uczucie jakie mnie spotkało w moim nędznym życiu. Upewniło mnie dodatkowo w przekonaniu, że pozytywne uczucia są mi obce na co dzień. Wcześniej czasem myślałam, że jakośtam odczuwam radość, miłość itd., ale są to jedynie namiastki, pozory. Natomiast szczęście, które raz poczułam było tak intensywne, przyprawiło mnie o szybsze bicie serca, że zastanawiam się jak to będzie czuć tak częściej. Zwyczajnie się boję. Ja nie wiem jak to jest "normalnie" żyć. Boję się, że jak ten emeryt w łóżku z młodą prostytutką - z nadmiaru wrażeń zejdę na zawał. Ktoś mógłby zapytać, czy nie mam większych zmartwień. Mam. Tak samo boję się, że nigdy nie będę zdrowa. Ale to inny temat. Cały czas zakładając wersję optymistyczną leczenia, pytam się Was jak to jest jak się wychodzi z choroby? Może ktoś miał podobną sytuację do mojej. Cały czas zastanawiam się jak to jest być zdrowym. Mam wtedy nagle zacząć żyć? Ot tak. Ale jakto? Ale jak? To jest jak spędenie większości życia w więzieniu i czekanie na pierwszy dzień wolności. Jest też kwestia tego jak poradzić sobie z tym co było. Przecież nie zapomnę o tym ile czasu zmarnowałam, ile szans, okazji na coś. Nie wiem jakbym miała to udźwignąć. Teraz w tym trwam, ale chyba po wyjściu z choroby zmienia się perspektywa. Czy takie obawy jak moje są w ogóle częste? Myślę nad tym wszystkim już jakiś czas i na razie nic mądrego nie mogę wymyślić. Liczę zatem na Was.
  23. A może jednak pójdziesz do tego psychologa? Powiesz, że nie umiesz rozmawiać. Jest szansa, że Cię nauczy. Im wcześniej się tego nauczysz, tym lepiej. I koniecznie idź na imprezę.
  24. Svafa, o to chodziło, żeby narobić smaku ;> Lilith, miło mi :)
  25. kanapka_z_nutellą

    Witajcie.

    Ja myślę, że coś Ci dolega. Oprócz tego, że jesteś nastolatką, w sensie w tzw. trudnym wieku. Cześć!
×