
vik
Użytkownik-
Postów
352 -
Dołączył
Treść opublikowana przez vik
-
oby nie było wcześniej... masz ochotę iść jutro do pracy/szkoły???
-
spragniona, raczej nie, wg niego terapia polega na tym, że spotykamy się, siadamy w fotelach i rozmawiamy. Natomiast, jak stwierdził, ja wprowadzam elementy dodatkowe np. podchodzenie do okna, no i on mi na to nie pozwala. A mnie to ostatnio bardzo wkurzyło. A teraz pomyślałam, że specjalnie podeszłam do tego okna, żeby go sprowokować do zrobienia czegoś. I tak sprowokowałam, że sama się wściekłam... Bo też czasem mam wrażenie, zwłaszcza na początku, kiedy zaczynam, że nic go to nie obchodzi i w ogóle, po co przyszłam. Potem jest już w miarę ok, ale początek zawsze mnie denerwuje. Może ta Twoja też tylko sprawia takie wrażenie. Nie wiem czy do niego pójdę, bo mi wkurzenie nie przechodzi, ale wiem, że jak zrezygnuję to już nie zacznę u nikogo. A Ty jak długo jesteś w terapii? Może tak jak pisała Monika, to wszystko musi potrwać
-
*Monika* No nie potrafię. Zatyka mnie ze złości, bezsilności i jedyne co potrafię to zaciąć się i milczeć jak głaz. Albo oczywiście wybuchnąć. Chociaż, coraz częściej aby kogoś nie urazić wybieram opcję milczenia. Za to bluzgi jakie potem lecą w domu... o tak... to cudownie mnie rozładowuje Tak myślisz??? To dzięki Nie masz zamiaru zostać kiedyś terapeutką???
-
spragniona, chodzę 7 miesiąc, ale po ostatniej sesji nie mam ochoty na więcej. Jak przypomnę sobie tego gościa, to nie chcę go ani widzieć, ani słuchać, ani rozmawiać. Chociaż znowu z drugiej strony mam ochotę wywrzeszczeć co o nim myślę i to, że nie mam ochoty stosować się do jego reguł, nie jestem psem do tresowania, a jeszcze z trzeciej mam ochotę go jakoś sprowokować, żeby przestał być taki spokojny i opanowany. W każdym razie coś muszę robić bo mnie roznosi. A on właśnie chce mnie "usadzić" i mam mu powiedzieć co czuję, dlaczego tak reaguję, czy coś mi się podobnego przypomina. A mi nic się nie przypomina. Tylko czuję na niego złość. No właśnie, u mnie emocje to bardziej wybuch i zrobienie czegoś, niż rozmowa o tym. Chociaż, stwierdził, że jest zadowolony, że zobaczył jak reaguję na frustrację... "Zaczniesz mówić"... oby Ci się udało, bo ja też tak sobie przed sesją myślę, a potem wychodzi zupełnie inaczej.
-
kwadrat zbluzgać czy poczekać i olać gościa
-
On już wie, że pewne sprawy z tego powodu, że jest mężczyzną trudno mi powiedzieć twarzą w twarz. Ale nie naciska, mówi że na wszystko jest czas, żebym mu zaufała i że mimo to, że jest mężczyzną można z nim rozmawiać na "takie" tematy i że mi pomoże :) Zresztą stwierdził, że nie ma reguły kobieta czy mężczyzna i tak pomyślałam, że ma rację, bo kobiety też bym się wstydziła. Może nawet bardziej. Spróbuj z tym listem. Napisz, przynieś na sesję, może akurat ona ma inne podejście i przeczyta. Bo ja im dłużej zwlekam, tym bardziej te problemy odsuwam jako mało istotne, właściwie już nie ważne itd. A to niczego nie rozwiązuje.
-
spragniona - ja do mojego terapeuty napisałam maila, potem zapytałam go czy przeczytał, odpowiedział, że miał dylemat ale nie przeczytał i że taka opcja nie wchodzi w grę. Że chodzi o to żebym sama mu o wszystkim powiedziała, bo wtedy będzie widział jakie budzi to u mnie emocje. Ja oczywiście nie chciałam mówić no to poszedł na kompromis, że mogę tego maila wydrukować i mu na sesji przeczytać. No ale sama mam to zrobić, a nie on. Więc jak na razie odłożyłam temat na bok, bo nie mogę się przełamać.
-
Będąc dzieckiem też słyszałam często tekst "e, nie będziesz przecież taką beksą"... no i nie byłam. Później nawet z jakimś poczuciem wyższości patrzyłam na tych, którzy płaczą... Ale to głupota. Jasne, że nie ma co robić "tragedii" z byle czego i wychować bojącego się wszystkiego mazgaja, ale jednak są sytuacje kiedy płacz nie powinien być wstydem i być ukrywany. Ale tak mi jakoś zostało, że nie płaczę publicznie (chociaż czasem to trudne). Wstydzę się łez, takiej słabości, jeśli płaczę to częściej ze śmiechu. Jeśli mam się wypłakać, to najczęściej w domu do poduszki, żeby nikt nie widział i tylko wtedy kiedy już naprawdę nie mogę się powstrzymać. A hamuję się, bo po takim ataku płaczu rano mam strasznie spuchnięte powieki i niestety za bardzo rzucałoby się to w oczy. He, he, a ile się namęczyłam u terapeuty, żeby pohamować łzy... a i tak ze dwie poleciały, no myślałam, że się schowam gdzieś pod fotel. W końcu nie jestem beksą :)
-
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
vik odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
masz rację Tylko wydawało mi się, że problemy dorastającej dziewczynki lepiej zrozumiałaby kobieta, z racji, że sama przechodziła podobne sytuacje. Ale pomyślę nad tym, pomyślę, bo jednak poza tym "drobiazgiem", mam z nim dość dobry kontakt i nie chciałabym tego zmieniać. Dzk -
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
vik odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
legero, wybrałam go bo jest jednocześnie ks. i miałam nadzieję, że to mi w moim pewnym problemie pomoże. A potem wyszły inne i teraz jest mi trochę trudniej :) Powoli zaczynam coś stękać, gł. o tym że mi trudno, że jest mężczyzną... On jest cierpliwy, już wie, że mam z tym problem, uspokaja i mówi, że pomoże, ale... Jak coś opowiadam o przeszłości, to przeważnie nie patrzę mu w oczy, ale i tak wystarczy, że mam świadomość, że on na mnie patrzy. No i chodzić raczej nie mogę :) Najchętniej ukryłabym się za fotelem i mówiła w przestrzeń, ale to pewnie nie przejdzie. No ale cóż, pewnie tak jak Ty, będę musiała się po prostu przemóc. Ciekawe tylko kiedy to wyduszę... Dzięki legero :) -
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
vik odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
legero, jak znajdziesz sposób na pozbycie się wstydu przed mówieniem, to daj znać :) Mam podobnie, muszę coś poruszyć i blokada totalna. Terapeuta jest mężczyzną, mój problem dot. spraw kobiecych i tak mnie zatyka, że normalnie... Nawet napisałam mu maila, ale powiedział, że nie przeczytał, bo chodzi o to żebym to powiedziała sama, że chodzi o to jakie emocje przy tym będą. A ja, jak siedzę przed nim to nie mogę! -
Pomocne książki, artykuły, strony internetowe
vik odpowiedział(a) na napoleon temat w Kroki do wolności
Jeszcze nie czytałam, więc nie powiem co i jak, ale jak napisano we wprowadzeniu: "książka powstała z myślą o tych, którzy cierpią i szukają drogi do zmiany" http://www.psychotekst.pl/pdf/psychoterapia_po_ludzku_PSYCHOTEKST.pdf -
na seks z terapeutą
-
stokrotka345 jeśli możesz... jak długo jesteś na psychodynamicznej i jak Ci pomaga? Masz lepsze samopoczucie, pozytywne nastawienie, wierzysz, ze będzie lepiej, czy faktycznie coś się zmieniło w życiu, zachowaniu itp. Nawet nie wiem jakie ta terapia ma dać efekty
-
dotrwać do 15.00, zaopatrzyć się w piwo, wypić, zasnąć. jakieś kameralne miejsce na urlop w samotności i ciszy?
-
nieeeee czy masz ochotę się upić???
-
pióro kochać bez wzajemności czy nie kochać wcale
-
ta głupia pinda z którą pracuję, nienawidzę tej ......, od rana mam ochotę skuć ten wredny ryj
-
Monar, to nie miłość, na razie przywiązanie, ale zaczynam zauważać takie różne "drobiazgi" na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Tak jak np. swój ubiór, jego głos, to że lubię jak się śmieje, że co raz częściej zamiast o problemach właśnie chcę się z nim śmiać, chciałabym go dotknąć, przytulić się itd. I to mnie niepokoi, bo z doświadczenia wiem, że moja szczerość w tym co do kogoś poczułam, nigdy na dobre mi nie wychodziła. Tzn. ja się angażowałam, a ktoś nie. I to mnie denerwuje, że wiem, że nie mogę, bo terapeutom nie można itd., i są jeszcze inne przeszkody (on jest związany z kimś), a ja dalej brnę. Dlatego z jednej strony myślę, że jak powiem, to on coś z tym zrobi (w domyśle dojdziemy, dlaczego pociągają mnie takie osoby) i może przestanę się angażować uczuciowo w takie relacje. Gorzej, jak pisałam, jeśli skieruje do kogoś innego.
-
Coś mi nie poszło, czy co? No właśnie, też mam problem, że się przywiązuję... wystarczy, że ktoś okaże mi dobroć, opiekę (nawet taką zawodowo :) i z biegiem czasu zaczyna mi być tego kogoś ciągle za mało. No i faktycznie od jakiegoś czasu zaczynam zwracać uwagę na to w co się ubrać idąc do niego... A kobiety, chybabym za terapeutkę nie chciała, bo miałabym wrażenie, że to jakaś konkurencja i że mimo wszystko oceniałaby mnie bardziej krytycznie. Może głupie porównanie, ale np. wolę facetów ginekologów niż kobiety, bo są bardziej delikatni. Nic, muszę pomyśleć jak to "załatwić". Pewnie powiem, ale tylko o przywiązaniu. Zresztą skoro to dla nich normalka, to może nie wywali :)
-
To nie zaburzenie, ale nie wiem gdzie właściwie umieścić pytanie. Czy ktoś będąc w terapii za bardzo przywiązał się do swojego terapeuty? Albo nawet zakochał? Czy kiedy pojawiają się takie, no w sumie niepokojące uczucia, trzeba by mu o tym powiedzieć? Bo właśnie coś takiego zaczynam zauważać u siebie i nie wiem co robić. Czy powiedzieć, bo może to dla niego też będzie jakaś wskazówka? Ale trochę mam obawy, że jak powiem to mógłby zakończyć terapię (tzn. ewentualnie skierować do kogoś innego), a tego bym nie chciała.