Skocz do zawartości
Nerwica.com

devnull

Użytkownik
  • Postów

    1 281
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez devnull

  1. devnull

    Samotność

    Tutaj zapewne nie chodzi o samo pójście. Tylko o stan umysłu który nie pasuje do pojęcia "impreza". Po co iść w miejsce gdzie się nie pasuje.
  2. Nie jestem sobie w stanie poradzić z przestawionym rytmem dobowym. Wynika on z tego, że wieczorem/w nocy mam większy spokój, mogę się lepiej na wszystkim skupić i zmniejsza się liczba stresorów, dzień jest dla mnie pieprzonym wyrokiem, przez który muszę przejść, Dlatego często śpię ile się da, na maxa, do 12, do 13 a nawet czasem do 15. Sen jest dla mnie najcięższym narkotykiem, nie jestem w stanie się od niego w żaden sposób uwolnić, ponieważ koszty/nagroda za wczesne wstawanie są dla mnie nie współmierne z atrakcyjnością wstania, skoro dziennie jestem w stanie zarobić nie więcej jak 40zł co daje miesięcznie śmieszny wynik, to kiedy się budzę koło 10-11 rano, mógłbym na siłę wstać i jakoś się wybić z tego, ale chociażby Angelina Jolie zrobiła mi laskę a Barack Obama przebił mi piątke, to za nic w świecie nie odpuszczę sobie przyjemności dalszego spania, bo wiem, że nie opłaca się wstawać, bo na tym świecie nie czeka mnie nic dobrego, sen jest "narkotycznym" wybawieniem, remedium. Kocham sen podczas którego znikają wszystkie objawy. Nie jestem w stanie się uwolnić od tego, chciałbym wstawać chociaż o 11-12. Ale gdy tak robiłem to i tak dochodzę do siebie długo - w sensie rozbudzenia i pobudzenia. Nie pomaga nic, żadna kawa, kofeina, nawet pobudzający Solian o tej porze nie jest w stanie zaskoczyć. Regulacja snu jest tak długim, żmudnym, bolesnym i kosztownym procesem, że nie wierzę i nie podejmuję się wyćwiczenia sobie tego. Nie mam motywacji, nadziei i chęci na nic. A kiedy jestem zmuszony wstać wcześnie, to nie dość że pół dnia chodzę wkurwiony, to jeszcze jestem senny cały dzień i dopiero mija mi to na wieczór. Sen to najprzyjemniejsza rzecz jaką posiadam, byłbym w stanie wstawać gdybym w nagrodę dostawał 100zł, za samo wstanie np. o 11:00. Bo praca za 5-7zł/h nie jest w stanie mnie przekonać i zmobilizować. Próbowałem oczywiście zmieniać leki, ale te które biorę są najlepsze dla mnie, musiałbym z osobna dostawać coś z rana na pobudzenie, ale to mogłoby być kosztem lęku, więc patowa sytuacja. 3 krotnie na przestrzeni lat wstawałem na 9:00 do pracy, wytrzymywałem w niej tylko 3 miesiące, przez ten czas nigdy w pełni nie przyzwyczaiłem się do porannego wstawania, ktoś powie że po pewnym czasie to się wyrównuje, ale ja jak wstawałem do szkoły jako dzieciak, to chociaż to trwało 10 lat to i tak chodziłem senny. Kosztowało mnie to sporo nerwów, więc teraz sobie to odbijam i śpię do oporu. Ktoś ma podobnie ?
  3. dzięki za wsparcie, robię co mogę, aktualnie stać mnie tylko na to by dorzucić sobie jakąś aktywność ficzyną typu rower, bieganie, próbuję "odrzurzać" stare pasje - typu fotografia i robienie grafik, chociaż nie bardzo mnie to już cieszy. no i w koncu sie przemoge i powroce do swojej dawnej i najlepszej wg. mnie psycholog/psychoterapeutki. choc na razie ciezko mi to przychodzi, z rana jak jest jeszcze dobrze to olewam to, a gdy przychodzi wieczor to tego zaluje, zmusze sie pewnie jutro i do niej zadzwonie.
  4. IPIN jest w miare, detox tam da się przeżyć, ja akurat byłem na F1 - lekarze nie widzieli potrzeby przenoszenia mnie na F3, też dostawałem relanium, coraz mniejsze dawki i bonusowo jakieś neuroleptyki (tisercin), do tego jeszcze hydroxyzyna. U mnie akurat dało się przeżyć bo brałem i biorę w miarę niskie dawki. Przemek_44 - nie boisz się, że na depakinie się roztyjesz, do tego włosy wypadają po niej co po niektórych, lepsza alternatywa to Tegretol albo Lamitrin jeśli chodzi o stabilizatory (blokery kanałów sodowych).
  5. współczuję. mnie też czeka śmierć rodziców, codzien przeraża mnie to.
  6. devnull

    Na co masz ochotę?

    mam ochotę na samobója, 9mm w skroń.
  7. ja po 14 lat brania leków twierdzę, że to my bierzemy tabletki, ale Bóg decyduje czy one zadziałają, wiem że to śmieszne u mnie w farmakoterapii nie ma większej logiki, wszystko to przypadek, leki są tylko jako takie protezy, a tylko to "coś" co jest owym Bogiem może pozwolić wyjść mi z bagna. lata choroby zryły mi już łeb, do tego stopnia że próbuję się nawet nawracać, sam już nie wiem czy to mi zaszkodzi czy pomoże, bo znam paru którzy stracili wiele lat życia na bezsensownym nawracaniu się i umierali jeszcze gorzej niż ci niewierzący, czuli się oszukani przez Boga.
  8. dużo, 30. do tego czuję się przez zaburzenia niedorozwinięty umysłowo/emocjonalnie. lata lecą tak szybko, że musiałbym się terapeutyzować do 50 roku życia, by stanąć na nogi.
  9. devnull

    Samotność

    Próbowałem, ale ból i tak zostaje, bo oni jadą na cyniźmie i ironiach, łatwo jest oceniać kogoś z punktu widzenia zdrowego człowieka, nawet jak im dokopuję, to oni mają przewagę, bo ich jest więcej, łatwiej im zdobyć sojuszników by dowalić mi 3x mocniej. Co to za przyjemność być "klasowym klaunem" w towarzystwie, jest się skazanym na totalną pokorę i pogwałcenie własnych wartości moralnych, poglądów itp. dzisiejsze pogadanki przy "piwie" ze znajomymi można określić tak: "pokłam po mojej myśli, to i ja pokłamię po twojej".
  10. jestem tak zjebany, że nie byłem w stanie kupić nawet kwiatów na dzień matki nie wytrzymam, to jest ostatni rok mojego życia, hańba przegrania życia i ciężar wstydu jest nie do zniesienia.
  11. no to udowodnij mi że jest inaczej. nie jestem jakimś wielkim patriotą, ale mimo wszystko ten kraj nie jest mi obojętny. i boli mnie to co się dzieje i to co nas czeka, bo nie zapowiada się by było lepiej, mimo pięknych obietnic przedwyborczych.
  12. no to sorry nie wiem skąd taka pomyłka. myślałem że popierasz wodolejstwo Pana Kraśki
  13. Wiecie jak będzie z Korwinem, tak samo jak z Lepperem i Petelickim, pewnego dnia dopadnie go tzw. "seryjny samobójca", on jest po prostu niewygodny dla wielu. W tym kraju komunizm się jeszcze nie skończył, teraz nazywa się on pseudo-demokracją. Ten kraj dąży do upadku.
  14. Czemu jesteś za starymi komuchami ? Wiesz kto to jest Kraśko, Olejnik ? Rozumiem że jesteś miłośnikiem TVN i PO. Gratulacje.
  15. devnull

    Samotność

    ja też jestem, pozostaje tylko się jednać z takimi jak my sami, bo pośród normalnych ludzi nie ma dla nas miejsca, my jesteśmy dla nich świetnym obiektem do podniesienia ich własnej samooceny, kozły ofiarne, którym można tylko radzić "weź się w garść". "nie umiem już kochać bliźniego bo nie chcą się zabliźnić te wszystkie małe ranki otwarte przez całą dobę ja z masą uprawiam zapasy od tego mam ciągle zakwasy dlatego schodzę z trasy by trampek mi nie zadeptali".
  16. nie mogę już tego znieść, nic w życiu już nie osiągnę. myśle już tylko o samobójstwie.
  17. devnull

    Samotność

    @ala1983 dzieki za odpowiedź, w pełni rozumiem twój problem, współczuję bo mam to samo. dodatkowo odsuwam się od ludzi, bo wstydzę się swojego bezrobocia, budzi to u mnie poczucie jakiegoś kompleksu niższości, że teraz czego nie powiem to i tak dostanę w dupę bo przecież jestem "pierdo*nięty", "nierob", "że ty nie chcesz wyzdrowieć" itd. biednemu zawsze wiatr w oczy, im biedniejszy tym trudniej stanąć na nogi, u mnie z roku na rok coraz gorzej, wszystko drożeje a ja nic do przodu. zupełnie nie wiem na czym budować swoją samoocenę, oczywiście można zadawać się tylko z takimi jak my sami, ale zawsze się trafi na kogoś nieodpowiedniego. sam już nie wiem, mam wrażenie że chciałbym mieszkać w krainie dla zaburzonych i chorych psychicznie, przynajmniej tam byłoby "jednakowo". Bo o czym rozmawiać z normalnymi ? O ich karierze, wyjazdach, związkach, wydatkach... A my co ? opowiemy o ostatniej wizycie u psychiatry i lekach które bierzemy ? ta choroba robi z nas takie kozły ofiarne i "chłopców" do bicia.
  18. Fluanxol po tygodniu wywołał u mnie akatyzję i przez cały czas zawroty głowy.
  19. devnull

    Samotność

    nie macie takiego wrażenia, że nasze depresje wynikają głównie już z braku nadziei jeśli chodzi o zrealizowanie się w jakiejś pracy/zajęciu przynoszącym dochód ? bo ogranicza nas lęk, który skazuje nas na pracę na najniższych szczeblach za psie pieniądze. niby pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba mieć na rachunki, na jedzenie, na leki i wizyty u psychiatry/terapeuty, i jeszcze jakieś przyjemności. chodzi mi o to że nie da się normalnie żyć pracując za średnio 1500zł, a do tego wielu tutaj nie jest w stanie pracować 8h dziennie, więc jest się skazanym na pracę dorywczą, co najwyżej na pół etatu i to za 600-700zł. dla mnie jest anormalne pracowanie 8h dziennie, codzienne wstawanie, jazda do tej pracy, wyczekanie tych 8h które się ciągną w nieskończoność, a potem powrót do domu, w którym i tak już nie będziemy mieli siły nic zrobić, zmęczeni codzienną pracą. moim zdaniem sama praca w takim wymiarze godzin, może tylko nasilić depresję, udało mi się tylko 3 razy po 3 miesiące tak wytrzymać i rezygnowałem. nie mając kasy wstydzę się spotykać z ludźmi, bo widzę wyraźnie jak bardzo odstaję.
  20. devnull

    Samotność

    Wczoraj kolejny pech, dowalili mi mandat 100zł bo zmęczony bezmyślnie przejechałem rowerem przez puste przejście dla pieszych. Jeśli nie pracuję, to z czego zapłacę ? z ZUSu niewiele ściągną, po jakim czasie spodziewać się komornika ? Bo nie zamierzam płacić, nie stać mnie na to, to 3/4 tego co wydaje miesięcznie na leki, a dodatkowo renty nie mam. Przez ile czasu mam szansę uniknąć wyegzekwowania tej kary ? Macie jakieś sposoby na tego typu sytuacje. Z gory dzieki za odp.
  21. devnull

    Samotność

    a to co zrobiłaś dziś takiego, że nagle wszyscy Cię olali ?
  22. współczuję bardzo, ja tak źle na szczęście nie miałem, ale to dla mnie marne pocieszenie, nie umiem już pocieszać się tym, że ktoś ma gorzej, każdy ma swoje własne bagno, i dla każdego jego trudności wydają się najtrudniejsze, wiem że to mało obiektywne i nielogiczne, choroba i brak nadziei zazwyczaj ma ten sam wymiar, każdy człowiek ma inną wytrzymałość i jednego nie załamie wielka porażka, a drugiego dobije błachostka. czuję się mocno ograniczony przez chorobę, potrzebuję ludzi ale nie mam odwagi się z nimi spotykać, ani gdzie ich poznawać, próbuję tutaj na forum ale też nie jest tak łatwo.
  23. devnull

    Samotność

    Wszystko było ok cały dzień, a wystarczyła jedna porażka by zjebać cały dzień. Zgubiłem e-papierosa za którego dałem 100zł, wypadł mi gdzieś z torby, oczywiście to moja wina, ale człowiek nie jest w stanie kontrolować się co 5min sprawdzając czy czegoś nie zgubił, to u mnie tylko nasila natręctwa i ogólny niepokój, a kiedy dam sobie na luz i próbuję się "zapomnieć" to los od razu brutalnie mnie kara. Ten świat jest okrutny, człowiek jest schorowany, zarabia grosze, a tak łatwo coś stracić, wystarczy chwila nieuwagi. Bóg mnie bardzo kocha, oj jak on mnie k*rwa kocha, ohhh. Skoro dołują mnie tak proste rzeczy, to co będzie jak się coś gorszego wydarzy, rok temu cudem ocaliłem aparat - lustrzankę, którą zachlapałem wodą bo poślizgnąłem się na mokrej trawie, pamiętam jak spanikowany wycierałem ją własną koszulką, cudem przeżyła. Ale to pokazuje biedę człowieka, który by kupić sobie coś cennego, na czym mu zależy, to musi odkładać na to miesiącami czy latami a w ciągu sekundy jest w stanie stracić to wszystko, bo nie wszystko da się ubezpieczyć. Kiedyś rok czasu zbierałem na rower, ukradli mi, to był szok. Teraz dołuje mnie strata nawet drobiazgów, bo z roku na rok mam coraz mniej. To mnie najbardziej dołuje.
  24. bo oni chcą zwalić wszystko na ludzi, wielu rodzi się alkoholikami, niektórzy to już genetycznie dziedziczą, do tego społeczeństwo jest chore, ciężko w tym kraju dorosnąć na normalnego człowieka, skoro w szkołach panuje patologia, wielu jest kozłami ofiarnymi, wielu bezbronnych i zastraszonych, nauczyciele i psycholodzy mają to w dupie, rodzina też bezradna, bo nie potrafiła wykształcić w dziecku pewności siebie i umiejętności bronienia się. wszystkie uzależnienia to nie efekt słabości jednostki, tylko efekt tego co przeszłość z nią zrobiło, ludzie piją i biorą bo się boją, boją się wszystkiego, ciągła niepewność, strach, pełno złych ludzi dookoła, pełno manipulatorów, którzy takiego wrażliwego człowieka wydymają, przetrwają najsilniejsi, takie brutalne prawo natury. odpowiedzialność za uzależnienia spada więc głównie na ojca, bo to on powinien wykształcić w dziecku pewne postawy obronne, pewnośc siebie, wartość, oraz zapewnienie bezpieczeństwa i stawienia się w jego obronie. potem dochodzą czynniki środowiskowe, czyli przedszkole/szkoła/liceum, które doszlifowuje człowieka i daje sprawdzić jego możliwości w grupie rówieśników. a najczęściej pierwsze problemy pojawiają się właśnie w szkole, potem przez całe życie jest to na różne sposoby powielane. żyjemy w czasach uzależnień, bo za późno już na leczenie, nie jesteśmy in-blanco, nie da się naprawić zesputej przeszłości.
  25. devnull

    Niechęc do pracy

    No i to jest właśnie potwierdzenie tego co pisałem. Kiedy zmniejsza się liczba specjalistów w danej dziedzinie to stawki rosną od razu, nie zawsze a nawet rzadko da się zastąpić takie osoby cudzoziemcami, z wielu przyczyn, ale oczywiście jest nisza w której znajdą u Nas zatrudnienie, ale większość ucieka dalej na zachód, traktując PL jako tymczasowy przystanek. Znacznie bardziej opłaca się im podszlifować angielski niż samemu dawać się wyzyskiwać u polskiego tyrana. Obejrzyjcie sobie film pt "Polak potrzebny od zaraz": https://www.youtube.com/watch?v=x_28x4DKYVM
×