Nie zozumiales o czym mowie. Od wiekow wmawia sie ze kobiety sa aseksualne ( te seksualne to dziwki przeciez).One maja byc zonami, matkami, strazniczkami domowego ogniska. Uprawiaja seks z mezem, ewentualnie z partnerem z ktorym sa w zwiazku i ktorego kochaja. Nie wiem dlaczego wydaje sie , ze jak kobeta nie jest zakochana to nie ma zadnych potrzeb seksualnych i tak sobie spokojnie zyje? Czy potrzeby seksualne uaktywniaja sie jedynie jak jestesmy w zwiazku? Czy kiedy sie rozwiodlam i mialam dosyc zwiazkow na dlugi czas i najpierw chcialam zrobic porzadek ze swoim zyciem, ze soba zanim poczuje sie gotowa zeby kogos znowu pokochac oznaczalo ze moje potrzeby przestaly istnec? To tak nie dziala. Nie widze nic zlego w tym kiedy dwoje ludzi sie lubi, dobrze czuje w swoim towarzystwie, pociagaja sie fizycznie ale nie sa w sobi zakochani, nie chca tworzyc razem przyszlosci, miec dzieci, wspolnego domu i razem zestarzec wiec spedzaja razem czas i uprawiaja seks. Zanim dojrzalam do zwiazku mialam stałego kochanka i dobrze go wspominam. Przyszedl moment kiedy poczulam ze juz jestem gotowa i rozsalismy sie bez bolu a ja rozejrzalam sie za kims kogo bede mogla pokochac. I nie tworzylam z tamtym zadnego zwiazku...byl mim kochankiem i sprawa byla jasno postawiona wiec nie wiem o co ci chodzi z tym szybkim ruchanskiem i tgodniowymi zwiazkami