Skocz do zawartości
Nerwica.com

Carlsberg

Użytkownik
  • Postów

    305
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Carlsberg

  1. To to ja mam zaburzenia lękowo depresyjne, to znaczy, że to nie są zaburzenia depresyjne? Da się z tego wyjść bez leków, tylko z samą psychoterapią?
  2. Mam pytanie. Czy będąc u lekarza psychatry/psychologa, wasze dolegliwości nazwał nerwicą lękową? Bo mi pani doktor dzisiaj powiedziała, że to zaburzenia lękowo depresyjne i nie wiem czy to to samo.
  3. Aha, czyli nie wszyscy muszą brać znowu po odstawieniu? Gdzieś przeczytałem, że odstawiać można stopniowo zmniejszając dawkę i wtedy można sie obejść bez skutków ubocznych. Prawda to? Rozumiem, że jeśli przyczyna lęków nie zniknie, to po odstawieniu seroxatu, lęki powrócą tak?
  4. A ja mam takie pytanie. Czy w ogóle warto zaczynać brać ten seroxat? Pani doktor dzisiaj mi powiedziałe, że to bardzo łagodny i lek o bardzo podstawowym działaniu i że zaczyna działać dopiero po kilku tygodniach i że nie uzależnia i nie powoduje jakichś efektów ubocznych. A tutaj piszecie, że odstawienie to piekło i trzeba ponownie brać, a ja nie chcę brać znowu chcę po prosty wyleczyć to cholerstwo i iść dalej. Chodzę też na psychoterapię, więc może lepiej nie zaczynać brać tego leku. Skoro potem będę musiał go brać do końca życia.
  5. No tak ale to chyba nie dostały tych schorzeń po jednorazowym użyciu tylko raczej po długotrwałym, częstym używaniu i ignorowaniu kolejnych stadiów choroby. Nie wydaje mi się, że po jednym czy dwóch zapaleniach dostałem schizofrenii. Zresztą objawy nie te.
  6. Czy ktoś z tutaj piszących zagląda jeszcze do tego wątku?
  7. Nic nie biorę. Chodzę na razie do psychologa. Byłem dopiero 4 razy więc nie spodziewam się cudów, ale z drugiej strony już czułem się lepiej i te ataki zabrały mi resztki sił i nadziei coraz mniej. Shinobi współczuję, naprawdę. Też chyba obejrzę ten dens albo te Kosmiczne jaja.
  8. Jak wy żyjecie? Skąd bierzecie siłę? Ja nawet nie mogę usiedzieć prosto i zaraz muszę się kłaść. Ciężko to wygląda.
  9. Wczoraj miałem coś jakby atak. Po prostu podczas wizyty u dziewczyny, czytając sobie książkę o Afryce, straciłem jakby poczucie czy oddycham czy nie. Od razu strach, serce wali jak cholera. Usiadłem, zacząłem badać puls, liczyć i oddychać powoli i miarowo, sytuacja była całkowicie bezstresowa, tzn myślałem o tym moim oddychaniu i byłem wsłuchany w siebie czy wszysto ze mną ok, ale nie spodziewałem się tego. Atak przeszedł dość szybko ale co z tego, skoro resztę wieczoru miałem z głowy. Napięcie i strach przed powrotem lęku już do zaśnięcia. Kiedy już wyglądało, że wszystko będzie dobrze, po godzinie snu znowu wybudziło mnie coś w rodzaju ataku, tzn nie mogłem, albo nie czułem, że oddycham. Pierwszy raz mi się do zdarzyło, byłem przerażony ale znowu oddychanie i próba uspokojenia przyniosły rezultat, chociaż w pierwszych chwilach obu ataków myślałem czy czekać na karetkę czy samemu dojść na pogotowie i czy dam radę. Było ciężko ale w końcu udało mi się zasnąć chociaż, budziłem się co godzinę, dwie już do rana. Jednym słowem noc była koszmarem. Dzisiejszy dzień, tak jak opisałem jakimś innym wątku był do dupy. Cholerna porażka. I cały czas problemy z tym oddychaniem i zawroty głowy i mdłości. Powoli staje się to nie do zniesienia. Jedyny plus to taki, że jako tao udało mi się opanować atak i może uda mi się też następnym razem. Minus jest taki, że on przyjdzie i to niekoniecznie w sytuacji stresowej. Przyjdzie kiedy chce.
  10. U mnie to samo, do tego jeszcze koszmarna noc z czymś w rodzaju ataku podczas snu. Pierwszy raz mi się to zdarzyło, zamiast poprawy jest coraz gorzej. Szlag mnie trafi z tym cholerstwem.
  11. Przepraszam z góry za narzekanie, ale dzisiejszy dzień fatalnie. W dodatku czuję się jakbym się cofnął o kilka tygodni i znowu dostałem ataku paniki. A było już tak dobrze, spokojnie, niewielki niepokój i trach. Niewielka sytuacja stresowa i koniec. Żyć się odechciewa. I właściwie nikomu tego nie można powiedzieć, bo i tak nikt nie zrozumie. Ew. psychologowi ale do wizyty jeszcze 5 dni.
  12. Dzisiaj pierwszy raz od 2 miesięcy zdecydowałem się wypić w miarę mocną kawę. Skończyło się źle, ale sam fakt podjęcia tej decyzji wpłynął na mnie pozytywnie. Chyba czas na kolejną dwumiesięczną przerwę.
  13. Carlsberg

    Samotność

    No pewnie, przemiana z zera do bohatera jest możliwa. Za to psychopatyczny czubek nadużywający alkoholu i przemocy raczej nie ma ochoty się zmieniać. Męczy mnie samotność w innym znaczeniu trochę. Tzn, że jestem z moim stanem sam. Ludzie wokoło nie rozumieją, bagatelizują. Myślą, że jak mnie będą rozśmieszać to będzie mi lepiej, a ja kiedy ich widzę, jak się starają to chce mi się wyć. Dobrze, że mam gitarę, bez niej chyba bym zwariował.
  14. EE daj spokój, ludzie nie zwracają aż tak uwagi na to jak kto wygląda. Moja dziewczyna często mówi, że wygląda fatalnie i czasami rzeczywiście widać, że jest zmęczona, zaniedbana, ale mi to w ogóle nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - uważam, że jest wtedy najsłodszą osóbką na świecie. Niestety nie przyszedłem tutaj pisać o tym. Temat jest o wyżalaniu się i muszę to zrobić. Miałem ok 2 tyg spokoju, czułem się w miarę dobrze, oczywiście lęk gdzieś tam czyhał, ale w normie. Wczoraj byłem u psychologa, powiedział, że już po 4 wizycie widać poprawę, że jestem spokojniejszy. Byłem szczęśliwy, że powoli wychodzę z tego bagna. I co? Dzisiaj pojechałem do rodziców mojej dziewczyny na urodziny jej siostry. Źle zaczęło mi się robić już po drodze, aż ciężko prowadziło mi się auto. U nich w domu dostałe prawie regularnego ataku paniki. Doszło do tego, że musiałem wsiąść w samochód i wracać 50 km do domu bo już nie mogłem tam wytrzymać. A najgorsze (czy może najlepsze zdaniem niektórych) w samochodzie, w garażu rozpłakałem się jak dziecko. Siedziałem chyba z 5 minut i płakałem, a nie robiłem tego od 20 lat. Już właściwie zapomniałem jak to się robi ale nie mogłem się powstrzymać. Dobijała mnie perspektywa zmagania się z tymi dolegliwościami przez resztę życia. Przecież ja nie mogę tak funkcjonować, a nie mogę też sobie pomóc. Teraz mi trochę lepiej, ale żal i niepokój gdzieś tam jeszcze się telepią. Takie życie to piekło.
  15. Cieszy mnie fakt, że udało mi się w końcu umówić na wizytę do psychologa, który okazał się całkiem kompetentnym gościem. Określił moje dolegliwości jako zaburzenia lękowe i powiedział, że powinniśmy sobie z nimi poradzić w 12 spotkań czyli 3 miesiące. Trochę w to wątpię, bo pomimo, że wyszedłem z gabinetu dość zrelaksowany to pod koniec zajęć, dostałem coś na kształt ataku, który jakoś udało mi się opanować, wrócić do domu i wziąć tranxene. A już chciałem powoli rezygnować z tego leku. No nic, pierwsze koty za płoty, muszę korzystać z chwil relaksu :)
  16. Czujesz się po tym po prostu "normalnie" czy jakiś lęk pozostaje?
  17. To juz jest koniec? Kojarzy mi się z końcówkami imprez i takimi tam, raczej niezbyt przyjemnie. W chwili obecnej przeróbka "Diana" w wykonaniu Misfits. Warto sprawdzić. [videoyoutube=] [/videoyoutube]
  18. A ataki lęku i paniki jeszcze w ogóle miewasz? Jak z alkoholem i życiem towarzyskim? :)
  19. Masz rację, jestem właśnie w trakcie poszukiwania psychologa, z którym będę mógł nawiązać jakś powiedzmy "współpracę" ale póki co znajduję z NFZ najbliższy termin za miesiąc, a prywatnie 120 zł za 50 minut. Chyba, że ktoś może mi coś polecić tańszego w Krakowie. pozdrawiam
  20. Co to znaczy dawkuj sobie? W zeszłym miesiącu byłem w ciagu 10 dni dwa razy. Nie było łatwo, bo lęk był ale po ćwiczeniach byłem z siebie dumny, że wytrzymałem w marszobiegu pół godziny na bieżni. Przecież siłownia to nie tylko ławeczka do wyciskania i hantlek, ale też mnóstwo przyrządów do ćwiczeń cardio. Kardiolog powiedział mi, że zaleca co najmniej pół godziny, trzy razy w tygodniu, wysiłek fizyczny i powinno mi to pomóc. Drugi z kolei przepisał tranxene, który miałem brać 2x10 mg na dobę ale biorę mniej tzn raz dziennie, ew. co drugi dzień, kiedy czuję, ze inaczej sobie nie poradzę. Chciałbym ten luz, który mam po tranxene, połączyć z wysiłkiem z bieżni/orbitreka itp, żeby osiągnąć lepsze rezultaty i otrząsnąć się wreszcie z tego cholerstwa. Basen też byłby ok, ale przy takiej pogodzie raczej nie mam ochoty.
  21. Właśnie o to mi chodzi. W porządku z kawy mogę zrezygnować. Aż tak nie jest mi potrzebna, chociaż zawsze lubiłem tego kopa i wesołosć. Natomiast, wszędzie się pojawia kwestia aktywności fizycznej, która ma ponoć zbawienny wpływ na problemy natury nerwowej. Dzisiaj chciałem pójść na siłownię, ale dostałem znowu lęku i zostałem w domu, wziąłem za to Tranxene, który mi pomógł i czuję się lepiej. Jak mam w takim razie i biegać/ćwiczyć na siłowni i brać Tranxene.
  22. Kurde, nie wziąłem wczoraj tranxene bo miałem długą podróż a wieczorem wychodziłem z dziewczyną i wypiłem kila drinków. Dzisiaj odczuwam niepokój z lekka depresją od rana. Wypiłem kawę, depresja jakby odeszła ale niepokój pozostał. Mam zamiar pójść na siłownię i wziąć z tranxene, tylko czy to się nie gryzie? Tzn, czy warto brać relaksacyjny lek a potem iść na siłownię albo pić kawę? Bo to chyba nie idzie w parze.
  23. No to ja mam problem, bo np gdy widzę kogoś na ekranie i ten ktoś się dusi, mdleje, albo zaczyna się dziać cokolwiek iinego złego, dostaję lekkiego lęku i cholernie niekomfortowego uczucia. Ostatnio w tv oglądałęm to musiałem przełączyć w połowie, bo kiedy Gąsowski śpiewał swoją partię robiło mi się źle. To nie żart i nie mam nic przeciwko panu Gąsowskiemu.
×